Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Mentoos

Grunge

Polecane posty

Dziwi mnie dlaczego porównujecie grunge(jako styl) do emo.Moim zdaniem nie można tego porównywać.Stylem grunge charakteryzują się ludzie,którzy widzą swoje niedoskonałości,nienawidzą samych siebie,czują się nikomu niepotrzebni,kompletnie nie dbaja o swój wygląd,zdrowie,ogólnie rzecz biorąc jest im obojętne czy będą żyć czy umrą,niczego nie udają,są prawdziwi.Emo to w moim przekonaniu dzieciaki z dobrych domów,którym poprzewracało się w du**ch.Ubierają się na czarno w markowe ciuchy,dbają o swój wygląd,takie lalusie.I wszystko co robią jest udawane...utwierdzają się w przekonaniu że są nikomu niepotrzebni,żeby wyróżnić się spośród społeczeństwa...żal mi takich ludzi.Proszę nie porównujcie grunge do emo,bo to jest krzywdzące dla tego pierwszego.

Przepraszam, ale co [CIACH]? Nie no, aż się zgiąłem w pół jak to przeczytałem. Jeżeli to jest grunge, to faktycznie popieram wszystkich, którzy mówią, że grunge jest podobny do emo. Hm... a może pomyliłeś pojęcie grunge'a z tru grungem, który słucha tylko Nirvany uważając, że Kurt Cobain powinien dostać pokojową nagrodę nobla za to, że strzelił sobie w łeb pozostawiając małą córeczkę, hm... świrniętej matce.

Po drugie, znasz chociaż jakiś inny grunge'owy zespół, a jeżeli tak, to czy faktycznie ich nastawienie do życia było takie jak ty opisałeś? Nie no, aż mnie żal ściska. Prosty przykład - Pearl Jam, czy słyszałeś/widziałeś kiedyś jak Eddie Vedder mówił cos o tym, że ma wylane w swoje życie i chce umrzeć? Nie? O sorry, przecież on nie jest grungem.

Po trzecie, nie zgodzę się w sumie z wami z porównaniem emo do grunge'u. Jedna zasadnicza rzecz je różni - jest wiele osób, którzy mają parędziesiąt lat (w sensie koło 30) i nadal fascynują się grungem. Oczywiście, grungem, czyli Pearl Jamem, Alicami lub Soundgardenem, a nie jakąś hm... jak to określić, prostacką Nirvaną? Te zespoły mają głębie, przekaz, kształtują osobowość ludzi.

Bez bluzgania. [Tur]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co obrażać Nirvany. To też jest zespół, który zasługuje na jakiś szacunek. To, że w dużej mierze wpływa na ludzi negatywnie, bierze się moim zdaniem z faktu, że Kurt skończył tak jak skończył i wielu ludzi patrzy na ich muzykę przez pryzmat tego, że wokalista i autor tekstów nie wytrzymał na tym świecie.

A wracając do wcześniejszej dyskusji, po wielokrotnym przesłuchaniu Backspacera stwierdzam, że jest to jedna z fajniejszych płyt jakie w życiu słyszałem. Jak na Pearl Jam dziwnie optymistyczna (Unthought Known jakoś tak pozytywnie nastraja do wszystkiego) i jednak popowa, ale nie miałbym nic przeciwko temu, żeby cała popowa muzyka była na poziomie Backspacera.

Nową płytę AiC przesłuchałem bardzo pobieżnie, więc jeszcze się nie wypowiadam, ale chyba jednak lepiej się zapowiadała niż wyszło. Ostateczny werdykt wydam za jakiś czas.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mi własnie Backspacer nizbyt przypadł do gustu ;p

Ale za to nował płyta AiC żondzi :D Jest lepiej niż myślałem, wida że w starym AiC Jerry odgrywał najważniejszą rolę. Moje ulubione kawałki z tej płyty to Acid Bubble i Take Haer Out, niezbyt podoba mi się za to Lesson Learned.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muzycznie, to jest nadal klimat starego AiC, ale brakuje mi tego zawodzącego głosu Layne'a.

Skoro jesteśmy przy Cantrellu i PJ, to na YouTube jest coś takiego:

i
.

No i warto odnotować, że Temple of the Dog znowu działało:

. Chris jak widać w formie, mam nadzieję, że ten występ to potwierdzenie, że Scream to tylko wypadek przy pracy.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dla mnie PJ na Openerze to spełnienie wszystkich marzeń. Może to dlatego, że Opener jest dosłownie pod moim domem (mieszkam właśnie w tej małej wsi, w której będzie Heineken - Kosakowie) i od wczoraj jestem normalnie w niebo wzięty. Już pieniążki na karnecik zaczynają się zbierać :D.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja do Gdyni jednak kawałek mam i pewnie wybiorę się tylko na jeden dzień (bilety niestety dostępne od połowy stycznia). Chociaż o tyle dobrze, że tym razem koncert jest po sesji (poprzednim razem musiałem trochę zaryzykować w ciemno, bo nie wiedziałem, czy nie będę miał w tym terminie kolkwium z jednego przedmiotu).

No i jednak wolę mniejsze koncerty w jakiejś hali, czy czymś podobnym, niż wielkie koncerty na stadionach, czy też na świeżym powietrzu. W sumie ciekawe, czy przyjadą do Europy razem z kwartetem smyczkowym, z którym grali ostatnie koncerty w stanach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grunge żyje? A ja myślałem, że jest całkowicie martwy już od jakichś kilkunastu lat! Nie znasz się :P

KLIK

Tu można znaleźć grunge'a tworzonego współcześnie. Czasem trafia się coś naprawdę niezłego, niestety mało jest utworów. W każdym razie polecam chociaż zajrzenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale za to nował płyta AiC żondzi :D

Hehe, zgadzam się kompletnie. Aż do przesłuchania tej płyty sądziłem, że bez Layne'a nie będzie tak fajnie. Moje ulubione kawałki z tej płyty, to wszystkie oprócz All Secrets Known, Last of My Kind, i Check My Brain. Te też są fajne, ale nie świetne. Za to Acid Bubble, Private Hell, Black Gives Way to Blue, Looking in View, to kawałki, których mógłbym słuchać kilkanaście razy z rzędu. I słucham.

Mam nadzieję, że nie poprzestaną na tej jednej płycie i dalej będą kontynuować swoją twórczość.

Tu można znaleźć grunge'a tworzonego współcześnie. Czasem trafia się coś naprawdę niezłego, niestety mało jest utworów. W każdym razie polecam chociaż zajrzenie.

Posłuchałem trochę i muszę przyznać, że niektóre kawałki są lepsze, niż największe przeboje Nirvany ;f

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe, zgadzam się kompletnie. Aż do przesłuchania tej płyty sądziłem, że bez Layne'a nie będzie tak fajnie.

Tu trzeba pamiętać, że to jednak Cantrell kształtował i nadal kształtuje brzmienie AiC. Layne był "tylko" wokalistą, który na sam styl nie miał aż tak dużego wpływu. Nie oznacza to jednak, że ten zespół mógłby się wybić bez Layne'a, który był wokalistą charyzmatycznym, mającym niepowtarzalny głos.

Posłuchałem trochę i muszę przyznać, że niektóre kawałki są lepsze, niż największe przeboje Nirvany ;f

Według mnie to akurat za duży wyczyn nie jest. Tak patrząc z perspektywy czasu według mnie jedyną płytą, która nadal potrafi się obronić jest Unplugged.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stuknęło mi 45 wiosen (lub ponurych jesieni) i nadal słucham tamtej muzy. Tamtej i tej (mówiło się - muza z Seattle), chociaż dziś to już nie to samo. Był Soundgarden, potem Audioslave, a teraz Cornell pichci coś z Timbalandem... Tak to się zmienia. No tak, ale wtedy nie było zabiejistych pełniaków na DVD w CD-A...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu trzeba pamiętać, że to jednak Cantrell kształtował i nadal kształtuje brzmienie AiC. Layne był "tylko" wokalistą, który na sam styl nie miał aż tak dużego wpływu.

Oczywiście, ale nie da się ukryć, że kozackość Layne'a wykraczała daleko poza zakres możliwości wielu gwiazd rocka. Chociażby takiego Cobaina, nie przymierzając ;)

Wydaje mi się, że "nowe" AiC ma tego świadomość. Na najnowszej ich płycie nie ma kawałków, w których wokalista ma okazję popisać się swoimi umiejętnościami, jak w Rain When i Die, Would?, czy Them Bones. Mam wrażenie, że w Black Gives Way to Blue wokal jest jakby... kolejnym instrumentem, jest tak "wtopiony" w muzykę.

Odbiegając od tematu, to na tej nowej płycie AiC bardzo dobry bas jest, a ja rzadko zwracam uwagę na takie rzeczy, raczej interesuje mnie całokształt.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niestety tu się zgodzę, że jeśli chodzi o wokal, to ta płyta ustępuje wcześniejszym, ale bierze się to z tego, że drugiego Staley'a po prostu nie ma. Pamiętam, że ktoś kiedyś porównał głos Layne'a do zawodzenia banshee i coś w tym jest. Jego głos był niepowtarzalny, słysząc jakiekolwiek nagranie w którym śpiewał, wiesz, że to on śpiewał. Ale jeśli chodzi o brzmienie instrumentów, to ta płyta przypomina wcześniejsze. Trochę szkoda, że wokal jest zdominowany przez Cantrella, jestem ciekaw jakby część utworów brzmiała, gdyby śpiewał je DuVall.

Jeśli chodzi o Cobaina, to miał po prostu szczęście, udało im sie wybić, bo media potrzebowały buntu, a Kurt dał się wciągnąć w tą grę. Robił z siebie gwiazdę, choć uparcie twierdził, że jest inaczej. Ostatecznie stał się ofiarą własnej sławy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu można znaleźć grunge'a tworzonego współcześnie. Czasem trafia się coś naprawdę niezłego, niestety mało jest utworów. W każdym razie polecam chociaż zajrzenie.

Trochę posłuchałem, muzyka zacna, ale... mam wątpliwości co do tego grunge. Niektóre z tych piosenek nie za bardzo przypominają grunge, albo to po prostu grunge się tak zmienił. Jak dla mnie, to grunge już bardziej reprezentuje taka Pagoda, niż niektóre z tych zespołów. Choć jest tam kilka perełek, jak chociażby White Houses.

Co do Nirvany, piszecie, że udało im się wybić, bo media potrzebowały takiego buntownika. Może i tak, ale czy to umniejsza wartość ich utworów? Ja ich sobie bardzo cenię, jedna z moich ulubionych kapel. Polecam przesłuchać takie piosenki, jak Sappy, Verse Chorus Verse, Marigold, czy tym podobne, mniej znane, lecz równie zacne, jeśli nie lepsze piosenki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to co się tutaj dzieje w sprawie Nirvany to jest w ogóle śmiech na sali. nie wiem czy w ogóle można napisać, że Nirvana to dobry zespół, bo już ze 2 moje posty z tego tematu poleciały do kosza. Nirvana jest w tak oczywisty sposób zespołem wpływowym i miała tak potężny wpływ na gitarową muzykę lat 90', że w sumie nie ma sensu tego tłumaczyć bo to klasyczny truizm i . dużo ciekawsze jest uwielbienie tych samych osób do reszty sceny grunge'owej wynikające właściwie z braku w nich jednego z najlepszych elementów Nirvany czyli czystej piosenkowości utworów. Nirvana grała kapitalne PIOSENKI, z popowym zacięciem, i to wszystkich boli, i stąd całe zamieszanie. A panowie z Blur w hołdzie dla Nirvany napisali Song 2.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy można mówić o czymś takim jak brzmienie grunge. Grunge to jest worek, do którego po prostu pakuje się muzykę rockową, która powstała w okolicach Seattle w latach 80-tych i 90-tych poprzedniego wieku. Już porównując bardziej znane zespoły tego nurtu trudno jest znaleźć cechy wspólne. Jeśli doda się do tego te mniej znane, przynajmniej szerszej publice, to w ogóle robi się ciekawie. Jeśli patrzeć szerzej, to jedyną cechą wspólną było poszukiwanie różnych brzmień i łączenie ich w całość. Nirvana tak naprawdę nie odkryła niczego, czego nie było wcześniej, po prostu MTV ich wypromowało i na ich fali powstały nowe twory, które mogłyby powstać i bez tego, choć pewnie nie zyskałyby takiej popularności. To samo dotyczy również innych zespołów, które określa się mianem grunge'u. Nirvana po prostu była medialna, ale jeśli patrzeć na liczbę sprzedanych płyt porównując płyty z tego samego okresu, to popularniejszy jest jednak PJ, tyle tylko, że akurat ten zespół po sukcesie pierwszego krążka próbował odsunąć się w cień. Jeśli naprawdę szukać kapel istotnych dla tego gatunku (?), to trzeba raczej napisać o kapelach takich jak The Melvins, Green River, czy Mother Love Bone, bo to od nich ten cyrk się zaczął i to oni tak naprawdę odpowiadają za to, że o tej muzyce usłyszał świat. Innymi słowy nie uważam, żeby warunkiem koniecznym by powiedzieć, że lubi się tą muzykę, było twierdzenie, że lubi się Nirvanę. Jest to zespół, który miał jakiś wpływ na moje życie, ale od ładnych kilku lat słucham ich jedynie wtedy, gdy w radio coś przez przypadek leci i szczerze mówiąc nie jest mi źle z tego powodu.

@Up Widzisz, ty sobie cenisz tą jak to nazwałeś "piosenkowość", ja nie. Według mnie w tej muzyce liczy się coś innego, a mianowicie dusza i szczerość. Wiele utworów tych kapel opierało się o przeżycia ich, lub osób im bliskich. Ci muzycy pokazują, że są ludźmi tak samo jak my. Chodzi mi o to, czego przykład masz np.

(jeśli chcesz wiedzieć dokładniej o co chodzi, to poczytaj o festiwalu Roskilde z 2000 roku).
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grunge to jest worek, do którego po prostu pakuje się muzykę rockową, która powstała w okolicach Seattle w latach 80-tych i 90-tych poprzedniego wieku

Zgodzę się. Np. takiej Nirvanie bliżej do punku, AiC do metalu itd.

Co do Nirvany, piszecie, że udało im się wybić, bo media potrzebowały takiego buntownika

Sam zespół nie jest taki zły. Trzeba sobie tylko jasno powiedzieć, że nic nowego do muzyki nie wprowadzili, a ich "wpływ" na innych wykonawców to raczej wpływ bandów, których słuchała Nirvana.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...