Skocz do zawartości

Na Luzie II


Chimaira

Polecane posty

  • Odpowiedzi 1,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Historia ilustrująca znane przysłowie: Potrzeba matką wynalazców

Idzie głodny słoń przez pustynie, patrzy, a tu szczur. Więc zjada szczura przez trąbe. Szczur był sprytny i uciek ze słonia przez tyłek. Zdenerwowany słoń znowu wciąga szczura i znowu szczur ucieka przez tyłek. No to słoń jeszcze raz bierze i wciąga szczura, ale tym razem wkłada trąbe w d**e i krzyczy:

A teraz skubańcu biegaj aż padniesz :!:

:D:D:D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż...Kto był to wie jak jest na obozie w Serpelicach.

Kumpel zachęcił mnie do wyjazdu więc postanowiłem spróbować. W pierwszy dzień poznaliśmy Janka. Umiał on tak uderzać językiem o podniebienie, że było to tak głośne jak klaśnięcie. Pewnego dnia przechodził koło naszego domku nasz matematyk P.Kuba, który wg. nas był 'podrywany' przez Janka. Janek zaczął 'kląsanie' i krzyknął:

-Niech pan zobaczy co umiem! <kląs!>

A P.Kuba na to:

-A po co?????

Rofl niezły ale potem P.Kuba oszedł i gdy myśleliśmy że po wszystkim Janek wyskakuje zza niego i zaczyna kląsać w stronę jakiegoś dzieciaka (i gonił go -.-) udawając że w niego strzela....

Rofl jeszcze większy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hitler zaprosił dwóch Żydów na lody... Jesten dostał kulkę, drugi z automatu.

większego suchara nie było?

Małego niedźwiadka Alexa uniosła kra na środek morza.

Pewnie by umarł z głodu i chłodu, gdyby lodołamacz "Arktyka" nie wkręcił go w śrubę.

http://www.ericdeschamps.com/Clients/Giant...RS_GiantMag.jpg

http://img177.imageshack.us/img177/5435/pisforprefixpc5.jpg

http://images.pimp-my-profile.com/userpics...ures/13_new.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

krótka historia ... :

poszedłęm z ojcem do bankomau wybrać kase z banku śląskiego...

i wstukuje pin, kwote, potwierdza i wyskoczył napis " czy chcesz wydrukować paragon" i .. co ? ZWISŁO :D nie dostaliśmy ani kasy ani dyskietki i zaczeło się .. telefon do banku ja siedze pod bankomatem jak by go olsniło czy coś ( ale przedewszystkim jak by był reset ) mój starysz po jechał do banku w moim mieści a ja czekałem czekałem... i dzwoniłem jeszcze raz co jest i czy ktoś przyjedzie !

gadam przez fona... i patrze coś się zaczeło dziać...

wyłonczył się i po chwili napisik starting... .... 1 min pużniej się co włonczyło dla mego zdziwienia ? WINDOWS NT V 4.0 ! myślałem że wszystko widziałem ale tego nie :D 15 min po tym dzwonią że karta jest zablokowana do pon- wtorku bo w tym czasie zostanie odzyskana z bankomatu i bedzie do odbiuro naturalnie od razu była gadka o zablokowaniu karty do momętu odbioru !

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początku joke, który mnie na prawdę rozwalił:

ogień - zapałki = dzieci

(wiem, wiem krótkie to, ale na serio zaliczyłem rotfla, co mi się rzadko zdarza)

Teraz coś absurdalnego:

Dlaczego słoń jest duży, szary i pomarszczony?

Bo jak by był mały, biały i gładki to byłby pigułką.

I na koniec pochwalę się twórczością własną:

KLIK

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka kawałów niepoprawnych politycznie xD

Jeśli jesteś, wierzącym; kobietą; murzynem; homoseksualistą… etc. To czytasz na własną odpowiedzialność ;)

Poszedł ksiądz na targ kupić coś do jedzenia, bo miał mieć w parafii wizytację biskupa i biskup miał zostać na kolację.

Podszedł do gościa z rybami i mówi:

- O jaka piękna, duża ryba!

Sprzedawca na to:

- Pięknego sk***ela złapałem - co?

Ksiądz się obruszył:

- Panie, ja wszystko rozumiem - piękna duża ryba, ale żeby zaraz przy księdzu takie epitety - wstyd!

Sprzedawca wyjaśnia:

- Ale proszę księdza - sk***el to jest nazwa tej ryby, tak samo jak płotka, okoń czy pstrąg.

- Aaa no to w porządku. Poproszę tego sk***ela. Przygotuję go na kolację z biskupem.

Przychodzi ksiądz na parafię pokazuje rybę siostrze zakonnej.

Zakonnica:

- O jaka piękna duża ryba.

A ksiądz na to:

- Ładnego sk***ela kupiłem co?

Zakonnica:

- Ale co ksiądz - takie słownictwo?

A ksiądz wyjaśnia, że to ta ryba się nazywa sk**el - tak jak inne płoć czy szczupak.

- Aaaa - to rozumiem.

Ksiądz polecił zakonnicy żeby ta przygotowała sk***ela na kolację z biskupem.

Stoi zakonnica w kuchni, skrobie rybę a tu wchodzi kucharka.

- O jaka piękna duża ryba - mówi kucharka.

Siostra na to:

- Piękny sk***el - prawda?

Ależ co siostra? Nie poznaję! - obrusza się kucharka.

A siostra, że to ta ryba się nazywa sk***el - tak jak inne się nazywają karp czy lin.

Siostra kazała przygotować sk***ela na kolację z biskupem.

Wieczorem przyjeżdża Biskup - siada przy stole z księdzem i zakonnicą. Kucharka wnosi główne danie - rybę.

Ksiądz biskup:

- Jaka piękna duża ryba!

Na to proboszcz:

To Ja tego sk***ela znalazłem i kupiłem.

Odzywa się zakonnica:

- A Ja tego sk***ela skrobałam.

Na to włącza się kucharka:

- A Ja tego sk***ela usmażyłam i przyrządziłam.

Ksiądz biskup uśmiechnął się, wyjął z torby litr wódki i mówi:

- K***wa, widzę, że tu sami swoi!

<><><><><><><><><><><><><>

Na wyspę gdzie mieszkają sami murzyni przyjeżdża biały misjonarz. Po 2 latach w wiosce rodzi się białe dziecko.

A że w ich prawie cudzołóstwo było karane śmiercią, wódz poszedł do misjonarz na poważną rozmowę.

- No, jesteś tu jedynym białym człowiekiem, więc wszyscy podejrzewają Ciebie.

Misjonarz na to:

- Spójrz, w przyrodzie zdarzają się takie przypadki, że czarne+czarne=białe. I na odwrót, jak na przykład jedyna

czarna owca w Twoim stadzie. Wszystkie są białe oprócz niej. Na to zmieszany wódz odpowiada:

- Dobra, zapomnę o tej sprawie z dzieckiem, a Ty nikomu nie mów o owcy.

<><><><><><><><><><><><><>

Dwóch wariatów postanowiło sprawić sobie małych, futrzanych przyjaciół.

Poszli do sklepu zoologicznego i kupili dwa małe kotki. Wrócili do domu i zaczęli się z nimi bawić.

Po pewnym czasie doszli jednak do wniosku, że nie będą potrafili ich rozróżnić.

Pierwszy wariat postanowił, że obetną jednemu ogonek. W ten sposób poradzili sobie z problemem.

Po chwili zabawy drugi z wariatów doszedł do wniosku, że bardziej podoba mu się kotek bez ogonka.

Problem pojawił się znowu.

Musieli coś wymyślić. Pierwszy z wariatów postanowił obciąć swojemu kotkowi jedną przednią nóżkę.

Wrócili do zabawy. Drugiemu wariatowi bardziej podoba się jednak kotek bez jednej nogi.(ciach...) Wrócili do zabawy.

Po chwili doszli do wniosku, że nie znów nie potrafią odróżnić swoich pupili.

Pierwszy z wariatów obciął drugą przednią nóżkę swojemu kotkowi. Drugi zrobił to samo.

Znów byli w punkcie wyjścia. Pierwszy wariat wykazał się jednak inteligencją i obciął swojemu kotkowi ... 2 tylnie nóżki.

Wrócili do zabawy. Drugiemu wariatowi było smutno, bo widział jak kotek jego przyjaciela fajnie pełza po ziemi.

On też takiego chciał... Znowu stanęli w punkcie wyjścia...

- Wiesz co - powiedział pierwszy wariat.

- Nie - odparł drugi.

- Ty weź czarnego a ja wezmę białego

<><><><><><><><><><><><><>

Przychodzi gej do lekarza:

Gej: Mam HIV panie doktorze

Lekarz: Dwa kilo grochu, pół litra soku ze śliwek, cztery banany i to wszystko powtarzać

przez tydzień po dwa razy dziennie.

Gej: A to pomoże?

Lekarz: Nie, ale nauczy pana, do czego [beeep] służy

<><><><><><><><><><><><><>

Jedzie młode małżeństwo samochodem. Nagle samochód wpada w poślizg i uderza w drzewo.

Przyjechało pogotowie, policja itp. Mężczyzna zrozpaczony. Podchodzi do niego lekarz i mówi:

-Czemu Pan tak płacze? Przecież żonie się nic nie stało, samochód w porządku. O co chodzi?

Mężczyzna mówi przez łzy:

-Tak doktorze z tego to się cieszę, ale niech pan zobaczy, co ona ma w ustach.

<><><><><><><><><><><><><>

Idzie sobie facet przez targ, nagle zaczepia go jakiś gość z chomikiem i mówi:

- Kup pan chomika i zaręczam, że pan nie pożałuje. Otóż ten chomik fantastycznie robi loda

- Coś pan zwariował ?!

- Ale mówię panu, że nie będzie pan żałował ten chomik robi loda najfantastyczniej na świecie, normalnie nikt

tak nie potrafi, jest cudowny, niesamowity naprawdę totalny odlot itd.

W końcu facet mówi do siebie a co mi tam spróbuję, poza tym cena była niewygórowana.

Zanosi chomika na ręku do domu, żona akurat gotowała obiad a on jej mówi, że wchodzi do pokoju i ma mu pod

żadnym pozorem nie przeszkadzać. Żona była dobrze wychowana i wiedziała, że to co powie mąż to święte.

Mija godzina a facet ciągle siedzi w pokoju z chomikiem, mija dwie godziny, 5 godzin, dzień, 3 dni.

Mija tydzień facet wychodzi z chomikiem na ręku i mówi do żony:

- naucz go tylko gotować i wyp****alaj.

<><><><><><><><><><><><><>

Młody plemnik pyta starego:

- Jak juz nadejdzie ten moment to, co mam robić?

- Biegnij ile sił tym długim tunelem aż spotkasz 2 duże kule, zapytaj jak się nazywają, jak powiedzą, że jajniki, to tam.

Nadszedł ten moment, młody plemnik biegnie ile sił tunelem aż spotyka 2 kule:

- Jak się nazywacie?

- Migdałki

<><><><><><><><><><><><><>

Na plebanię przybył nowy ksiądz i nie bardzo wiedział jak spowiadać, więc proboszcz dał mu listę, która miała mu w

tym pomoc, tak więc za bluźnierstwo 3 zdrowaśki za kłamstwo 4 zdrowaśki, za seks przed ślubem różaniec itp.

Miał całą listę grzechów która pomagała mu w naznaczeniu pokuty, ale w końcu przyszła jedna z parafianek i mówi:

- Proszę księdza robiłam loda

Ksiądz szuka na swojej liście jaką by tu dać pokute ale nie ma takiego grzechu na swojej liście, wtem nieopodal

przechodzi ministrant więc Ksiądz pyta:

- Chłopcze nie wiesz co proboszcz daje za robienie loda??

- Nie wiem, jak co komu ale mi Snickersa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O 2 w nocy do drzwi apartamentu Pięknego Romana G. dobija się jakiś facet.Zaspany Roman pyta się:

-Czego pan chce?

-chcę wstąpić do LPR

-proszę pana,proszę przyjść jutro i wszystko załatwimy..

-NIE!chcę wstąpić do LPR TERAZ!

-ale p.pana nie mam przy sobie pieczątek ani niczego....

-nie odejdę stąd dopóki nie wstąpie do LPR!!!!

Przekomarzali się tak jeszcze godzinę dopóki Roman nie poddał się

i wyjął z szafki wszystko co potrzebne i zapsał petenta do LPR-u.

Kiedy uradowany facet ma już odejść Roman pyta się go:

-a tak właściwie,to dlaczego tak bardzo zależało panu na wstąpieniu do naszej partii?

-a bo wie pan,wróciłem wcześniej z delegacji,wchodzę do domu,patrzę-a tam żona w łóżku z sąsiadem,idę do córki-a ta z 2 facetami w łóżku!

Idę do syna-a ten w najlepsze ze swoim kolegą z ławki!

No to staję na środku pokoju i krzyczę:TO JA WAM TERAZ WSTYDU NAROBIĘ!!!!!!!! :D

I jeszcze: Dlaczego A.Lepper woli solarium od słońca?

Bo słońce jest za daleko a poza tym zachodzi na zachodzie,a zachód jest podejrzany! :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.albinoblacksheep.com/flash/sawyer.php

To jest z koleji lepsze od Wielkiego Pora. 10 minut sie wpatrywałem xD

Hahahaha, rewelacja :D Did you ever see a Sawyer? :P - CRD

http://www.albinoblacksheep.com/flash/llama.php

No i właśnie - kto tu od kogo zrzynał ?

Jednak moim zdaniem Sawyer lepszy.

Ale niektórzy, jak widać, wolą owce... pardon, lamy. ;D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Facet przyszedł do sklepu myśliwskiego, kupić nowy celownik teleskopowy do

ulubionej dwururki. Sprzedawca podał mu teleskop i powiedział:

- Niech pan wypróbuje. Proszę popatrzeć na tamto wzgórze, powinien pan

zobaczyć mój dom. Facet zastosował się do zaleceń sprzedawcy i po chwili

zaczął się śmiać.

- Co w tym śmiesznego? - zapytał sprzedawca.

- Widzę nagiego mężczyznę i nagą kobietę baraszkujących w tym domu.

Sprzedawca wyrwał mu lunetę, popatrzył, po czym powiedział:

- Dam panu za darmo dwie kule, jeśli odstrzeli pan głowę mojej niewiernej

żonie i jaja jej gachowi! Klient jeszcze raz przyłożył lunetę do oka:

- Wie pan co, chyba potrafię zrobić to jedną kulą

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto moja powieść kryminalna. Mój kumpel pomógł mi napisać 8mą scenę, bo nie miałem weny. Enjoy! Żeby poznać wszystkie smaczki- cytaty, nawiązania, trzeba znać trochę filmów i książek.

W69- Wydział Pościgowy (by fab3r & GucioG)

Część 1- Na tropie zjadacza trzustek.

W rolach głównych komisarze Sebastian Trzustka i Joanna Słowacka.

Wszelkie podobieństwa do autentycznych osób i zdarzeń są celowe.

Scena 1:

[Godzina 13.20. Policjanci dostają zgłoszenie z budki telefonicznej o napaści z bronią. Godzina 14.20. Policjanci przybywają na miejsce. Na ziemi leży zakrwawiona i ciężko poraniona kobieta z nożem wbitym w śledzionę.]

ST: Nic się pani nie stało? Proszę opisać napastnika.

Kobieta: Kaaalejttggheee…

ST: Aśka, nie za bardzo ją rozumiem. Czyżby była Serbką?

Kobieta: Sacccfonćśjeee po kaaalejttggheee…

JS: Hmmm, raczej nie. Może pani napisze?

[słowacka daje kobiecie do ręki długopis i kartkę. Kobieta smaga długopisem po kartce.]

JS: Chyba wypisany. Dam pani inny.

Kobieta: Sacccfonćśjeee kuhhhfa po kaaalejttggheee…

[słowacka daje kobiecie inny długopis. Kobieta stara się coś napisać.]

ST: Nie da rady. Zaawansowana dysgrafia. Próbowała pani to leczyć? Znam dobrą poradnię.

ST: Proszę pani, musi pani złożyć zeznania, żebyśmy mogli prowadzić śledztwo, inaczej będziemy zmuszeni zabrać panią siłą na posterunek!

Kobieta: Kaaalejtggheee…

JS: Hmmm, to chyba po rosyjsku. Może zadzwonimy po Pawicę? Studiował germanistykę.

ST: Niezły pomysł. No to dzwoń.

JS: Ty zadzwoń. Mój się wyładował, jak tu jechaliśmy to grałam w Wakacyjny Podryw.

ST: O, skąd ściągnęłaś?

Kobieta: Khhheeee Kheeee Arghhh…

ST: Nie wie pani, że to nieładnie przerywać cudzą rozmowę? No, skąd?

JS: Ze szwabstera.

Kobieta: Arghhhhh KALLLETJGGHEEEEEEE!!!

JS: Dobra, dzwoń, bo ta kobieta nie ma za grosz kultury…

[Godzina 14.25. Policjanci dzwonią po karetkę.]

Scena 2:

[Godzina 15.25. Przyjeżdża karetka. Z karetki wysiadają dwaj sanitariusze. Doktor Burski i Doktor Pawica.]

DB: CoSieStao?

ST: Ta kobieta ględzi w jakimś dziwnym języku. Nie umiemy jej zrozumieć.

DP: Proszę mi ją pokazać.

JS: Wobec tego musicie wycofać wóz.

DB: O kurczę (*), faktycznie.

[sanitariusze wsiadają do auta. Po chwili jednak wysiadają.]

DP: Kurczę (*), chyba immobilizer siadł. Pomóżecie popchać?

[Policjanci i sanitariusze wypychają wóz. Odsłania się kobieta.]

ST: Dobra, starczy. Wyciągamy.

[Policjanci wyciągają kobietę spod samochodu. Wszyscy przyglądają się jej z uwagą. Doktor Pawica wyciąga coś z kieszeni jeansów i wbija kobiecie w wątrobę.]

DP: Nie żyje. Wykrwawiła się. I nie oddycha.

Kobieta: Nieeephaaftjaaa mohhdehhdzooo!!!

JS: Trudno. Weźcie ją do kostnicy i zróbcie sekcję zwłok.

Kobieta: Iaa njeee fcee tho koftnisyy!!!

DB: To pomóżcie mi ją włożyć do auta.

[Wszyscy podnoszą zwłoki za kończyny.]

Kobieta: Njee skfaatajsiee mi łoonkhh!!!

ST: No to na trzy. I raz. I dwa. I trzyyy!

[Zwłoki wpadają do samochodu, tłukąc przy okazji butelki stojące na półkach.]

Kobieta: Arrghhh…

DP: O nie! Nasz pawulon!

ST: Że co?

DP: E nic, nic. Taki żarcik.

[Wszyscy chórem: „ha ha ha!”]

JS:[Podnosi nóż z ziemi.] Chyba coś jej wypadło.

DB: Dzięki. Pawica, weź to odłóż na miejsce.

DP: Nie chce wejść.

DB: To wbij byle gdzie. Więc buenos dias, signore !

ST: Czekaj, może skoczymy na jakieś małe piwko?

DB: Nie dzisiaj, mój drogi, za tydzień komunia mojego synka i kasę zbieram, a wiesz, że teraz to trudno o skó… Znaczy o pracę…

ST: Wobec tego buenos Aires! Może popchać?

Sanitariusze: Bardzo chętnie. Dzięki.

[Karetka odjeżdża, a policjanci zostają sami na miejscu zbrodni. Wsiadają do swojego TICO i oddalają się.]

Scena 3.

[Godzina 16.20. Wnętrze pojazdu służbowego marki DAEWOO TICO. Komisarze jadą na posterunek, komisarz Trzustka za kierownicą. Dzwoni telefon.]

Dzwonek telefoninczny: Wstań, powiedz: „Nie jestem sam”…

ST: To Przemek.

Dzwonek telefoniczny: …i nigdy więcej już nikt…

JS: Ten grubas pewnie znowu dzwoni, żeby mu przywieźć BigMaca z McDonalda. A przy okazji, weź łokieć z mojej nogi.

ST: Kurczę (*), wybacz. Trochę tu ciasno.

Dzwonek telefoniczny: nie powie: „Sępie, miłości…

[Komisarz Trzustka odbiera telefon.]

ST: Halo?

Głos w słuchawce: Majstersztyx cię ma!

ST: Słucham?

Przemek: Dobra, żartowałem. Przebadaliśmy już nóż. Nie ma na nim odcisków palców. Jedynie odcisk jakichś podłużnych prętów.

ST: To Pawica z Leśnej Dziury. Ma protezę. Jest jednonogi, jednoręki i jednooki.

Przemek: Biedaczysko… Ponadto zidentyfikowaliśmy mężczyznę z budki. To Ranigast Lektor, pracownik przychodni psychiatrycznej na ulicy Mariackiej w Kałowicach. Ofiara była stałą klientką.

ST: Dzięki. Pojedziemy tam zaraz. Aha, sprawdźcie z Hildegardą czy ma jakichś krewnych, rodzinę?

Przemek: Ok. I jak będziecie wracać to możecie mi przywieźć BigMaca? Trochę zgłodniałem.

ST: Nie ma sprawy. Narx.

ST: Mamy podejrzanego. To Ranigast Lektor, pracownik przychodni psychiatrycznej na Mariackiej w Kałowicach. Ofiara była stałą klientką. A odciski na nożu to jedynie odciski Pawicy. I mają…

JS: Po co mi to mówisz? Przecież miałeś głośnomówiący.

ST: Kurczę (*), faktycznie.

JS: A przy okazji, weź kolano z mojego barku.

ST: Kurczę (*), wybacz. Trochę tu ciasno.

[Komisarz, ruszając się, zauważa dziwną rzecz nad sobą.]

JS: Ty, co tam jest na niebie?

ST: To ptak!

JS: To samolot!

ST: A, nie, to znowu jakiś gnojek napisał nam „CHWDP” na szyberdachu…

JS: No to co, jedziemy do tej poradni i zgarniemy Lektora.

ST: Niezły pomysł. Ale najpierw do serwisu, zdaje się, że coś jest z tłumikiem.

JS: Znowu? Przecież przedwczoraj wymienialiśmy!

ST: Co ja poradzę? Policja nie ma kasy nawet na Cinquecento. A TICO dostali za darmo z akcji dofinansowywania policji. Widzisz, Kaczyński dba o służby!

JS: No, skoro tak... A przy okazji, weź rękę z mojej piersi.

ST: Kurczę (*), wybacz. Trochę tu ciasno.

[Podkomisarz Sebastian T. wrzuca „dwójkę” i policjanci udają się do serwisu. W serwisie wszystko poszło tak samo sprawnie i gładko jak co tydzień, więc komisarze wsiadają do autobusu i jadą do poradni Ranigasta Lektora.]

Scena 4.

[Godzina 18.25. Wnętrze pojazdu mniej służbowego, bowiem należącego do urzędu KZK-GOP. Słowacka siedzi, Trzustka stoi, oparty miednicą o kość skroniową Słowackiej.]

JS: Nawet wygodne te siedzenia, ale strasznie mnie coś gniecie w tyłek.

Pasażerka: Przepraszam, ale usiadła pani na mojej torebce!

JS: O kurczę (*), nie szkodzi, nie gniewam się.

ST: A najgorzej jak ci jakiś stary pryk zajmie miejsce.

Stary pryk: Wypraszam sobie!

ST: Daleko jeszcze?

JS: Z tego co pamiętam to nie, chyba 5 przystanków.

[Autobus gwałtownie staje i następuje częściowa zamiana pasażerów. Nagle, z wnętrza dobiegają dziwne, podejrzane głosy.]

Tajemniczy głos: Bileciki do kontroli!

Tajemniczy głos 2: Kto kupuje w Biedronce?

ST: O kurczę (*), masz bilet?

JS: Jasne, że mam, świeżo wycięty. A ty?

ST: Ja mam 4 żetony z pokemonów, gumę do żucia i kartę pokemon. Powinno wystarczyć.

[Konduktor podchodzi do pewnego chłopaka ubranego w dres Adidonsa.]

K: Bilet proszę.

A: Nie mam.

K: Czemu?

A: Bo w dupie nie ma dżemu!

K: Wobec tego przygotuj dokument osobisty, albo udajemy się na posterunek, mały gnojku!

A: Wal się na ryj, pedale.

[słysząc te słowa, komisarz Trzustka musiał zainterweniować. Wstaje z miejsca, zakłada na oczy ciemne okulary, poprawia trwałą i podchodzi do nich.]

ST: Uspokój się, albo odeślę cię na posterunek, chamie!

K: No własnie!

ST: Nie do niego mówię, tylko do ciebie, wąsaty grubasie z legitymacją KZK-GOP. Myślisz, że jak masz taki świstek, to wolno ci się znęcać nad młodzieżą?

K: Are you talking to me?

ST: Nie wymądrzaj się, myślisz, że nie znam niemieckiego? Następnym razem nie skończy się na upomnieniu [powiedział komisarz, macając opuszkami palców swojego gnata. Tego na pasku.]! A ty, Andrzej, wpadnij do mnie w sobotę, zainstalujemy Kłejka.

A: Siur, Irasiad.

[Komisarz wraca na miejsce, dumny z dokonanego czynu.]

ST: Ci dzisiejsi pracownicy, zero szacunku dla młodzieży… Wiesz może, co to znaczy Irasiad?

JS: Może któryś z tych bogów rzymskich, czy coś?

ST: No widzisz, ta dzisiejsza młodzież jest taka wdzięczna…

Dzwonek telefoniczny: Wstań, powiedz: „Nie jestem sam”…

ST: Kto to może znowu być…

Dzwonek telefoniczny: …i nigdy więcej już nikt…

JS: Odbierz, do cholery!

Dzwonek telefoniczny: nie powie: „Sępie, miłości…

[Komisarz Trzustka odbiera telefon.]

Telefon: You are straaangeeer!

ST: Że co?

Telefon: Żartowałem,ziom, tu serwis samochodowy, joł. Wasza bryczka jest gotowa, joł, gratis jeszcze pomalowaliśmy spoilery i alufelgi, joł. Przyczyną awarii był kurczak wkręcony w karabin, ziooom.

JS: Mówiłam, żebyś uważał!

ST: Ale przez to pole było najbliżej!

ST: [Do telefonu]Dobra, jak będziemy mieli czas, to wpadniemy. Dzięks!

Telefon: Aha, co zrobić z tym maderfaker w bagażniku, ziom?

ST: O kurczę, zapomnieliśmy o nim! Jeszcze dycha?

Telefon: Nołp.

ST: To zakopcie byle gdzie.

Telefon: Ołkej, ziooom!

[Autobus dojeżdża na miejsce. Komisarze wysiadają na przystanek.]

Scena 5.

[Godzina 19.00. Komisarze przyszli do izby przyjęć. Słowacka ociera krew z rąk Trzustki.]

JS: Mówiłam, żebyś ją zostawił w spokoju!

ST: Ale sama widziałaś, przebiegła przez ulicę w nieoznakowanym miejscu!

JS: A ten koleś przed nią?

ST: Miał jakąś torebkę pod pachą i tak szybko biegł. pewnie kurier. No to puściłem.

JS: Mój ty bohaterze…

[Komisarze podchodzą do okienka.]

JS: My do Ranigasta.

Lekarka: Apteka jest za rogiem, moja droga.

JS: Ranigasta Lektora.

Lekarka: Lektora? Wypożyczalnia DVD jest 3 ulice dalej.

JS: DO PANA RANIGASTA LEKTORA!

Lekarka: Proszę się tak nie wydzierać, przecież słyszę! To w jakiej państwo sprawie?

ST: Do pana Lektora.

Lekarka: Aha, pan doktor. To proszę, numerek.

ST: Od 1 do 10?

JS: Hmmm… Niech będzie…

ST: Ja, ja chcę! 152! Trafiłem?

[Lekarka zażenowana, sięga ręką do automatu i daje komisarzom numerek. Komisarze zdziwieni siadają na łóżku.]

JS. Prawie zgadłeś. Mamy 137. Pomyliłeś się tylko o 23.

ST: 22.

JS: A, racja…

ST: Hmmm, dziwnie miękko.

JS: Ojć, chyba na czymś usiedliśmy.

[Komisarz Słowacka zagląda pod prześcieradło na łóżku. Komisarz Trzustka zagląda pod spódnicę komisarz Słowackiej.]

JS: Chodźmy stąd, powinni bardziej uważać, gdzie kładą zwłoki.

ST: Ty, patrz, już idzie 132 osoba. To jeszcze sześciu i my!

JS: Siedmiu.

ST: A, racja.

[Po upływie 2 godzin.]

ST: O, numer 133. To my za 7 osób.

JS: 11.

ST: A, masz rację.

Dzwonek telefoniczny: Wstań, powiedz: „Nie jestem sam”…

ST: No nie, znowu…

Dzwonek telefoniczny: …i nigdy więcej już nikt…

JS: A, to Hildzia.

Dzwonek telefoniczny: nie powie: „Sępie, miłości…

[Komisarz Trzustka odbiera telefon.]

Hildegarda: Zostało ci siedem dni…

ST: Co?

H: Nic, żartuję. No to cześć!

ST: Ale co chciałaś?

H: Aha, no tak. Uważajcie na tego Ranigasta, bo był oskarżony o parę zabójstw, ale zawsze został uniewinniany z powodu braku dowodów. Ponoć zjada ofiarom trzustki, wyjmując je przez odbyt.

ST: Co?

H: Tak. Bardzo niebezpieczny człowiek. Uważajcie na niego.

ST: Ne ma problema. No to si ju lejter, navigejter!

H: No, na svedanie. Wilkommen!

ST: Omlette du fromage!

[Trzustka kończy rozmowę. Nagle, ciszę na oddziale przerywa krzyk kobiety.]

Kobieta: Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!

ST: Tam jest sala Ranigasta! Chodź, zobaczymy CoSieStao.

Scena 6.

[sala Ranigasta Lektora, godzina 19.20. Na ziemi leży martwa kobieta, z przegryzionym brzuchem, obok dwie trzustki, sztućce, opona samochodowa, młot pneumatyczny, gruszka do lewatywy, szlifierka kątowa, płyta CD, ramka na zdjęcia, lutownica, gumowa zabawka, taśma klejąca i obroża dla psa.

Okno otwarte na oścież. Słowacka zatrzymuje wrzeszczącą kobietę.]

K: Ała! Wyjmij pani palce z moich oczu!

JS: O kurczę (*), sorry!

ST: CoSieStao? CoSieStao? CoSieCoSieCoSieStao?

K: Pokój jest otwarty, pan sam zobaczy, Bożesz ty mój!

ST: Bożenka… tfu! Aśka, chodź.

JS: Wygląda na to, że pan Ranigast uciekł.

ST: Czemu tak sądzisz?

JS: Bo na podłodze leży opona samochodowa, a ona wskazuje na to, że uciekł samochodem!

ST: Jesteś genialna!

JS: Dzięks!

ST: Więc to wskazuje ewidentnie prawdę o nim.

JS: Jasne. To co, wysyłamy patrole, żeby go ścigały?

ST: Przecież on jest niewinny!

JS: Jak to?

ST: Nie oglądasz filmów? Zawsze jak ktoś ucieka, to znaczy że go wrobiono i zbiera dowody na niewinność.

JS: Faktycznie, masz rację!

ST: No więc poczekamy, aż sam nazbiera dowodów i wróci. A śledztwo umarzamy.

JS: No, ok. Może jeszcze oddamy któryś z tych wbitych zębów do analizy DNA?

ST: A po co?

JS: Nie wiem. W każdym odcinku robimy analizę, żeby dodać dramatyzmu.

ST: No to weź go.

JS: Nie da się. Za mocno wbity.

ST: To wykrój.

[Razem z zębem, policjanci udają się na przystanek, skąd wracają na posterunek, po drodze zahaczając o warsztat. Oddają ząb do analizy i cierpliwie czekają.]

Scena 7.

[Posterunek W69, godzina 17.00. Minął miesiąc. Słowacka siedzi w fotelu, z kubłem na śmieci na głowie, a Trzustka półżywy leży na podłodze, z twarzą w dorodnym pawiu.]

ST: Kurczę (*), gdzie ja jestem?

JS: Mnie sie pyttaaas…

ST: Pamiętam, że wczoraj Kuw… Kol… Kurczarz świentofał łok płacy naaa posteranku…

JS: Chotśśś, fsepaa znaalefć, alpo cooooś nłaa kazzaaa, na gooowe.

[Policjanci udają się do łazienki, tam pod prysznicem dochodzą do siebie. W drodze powrotnej zatrzymuje ich Przemek.]

P: Siema. Mam wyniki badań DNA.

Głos w oddali: Ałaaa!

ST: Jakich?

Głos w oddali: Nie po twarzy!

P: No, tych z kobiety ze zjedzoną trzustką.

Głos w oddali: Nieee!

JS: Kto tam się tak drze?

P: A, nic, standardowe przesłuchanie.

Głos w oddali: Ała!

Głos w oddali 2: Cicho. Gnoju, bo nie wyjdziesz stąd żywy! Dawać psa!

ST: To co z tym zębem z analizy?

P: Na siedem oznak zdrowych zębów z trzema jest problem...

JS: No nie, tylko nie teraz… A czyj to ząb?

P: Z analizy wynika, że Ranigasta.

JS: Na pewno został wrobiony!

ST: No to poszukamy tego Lektora i przepytamy go, kto mógł to zrobić.

JS: Dobra. Tylko nie obchodź się z nim zbyt ostro, przecież wiesz, że jest niewinny.

P: No to jedźcie. Nara!

JS i ST: Twoja stara!

Scena 8.

[Godzina 17.30. Ulica Kałowicka. Komisarze jadą swoim pojazdem służbowym marki Daewoo Tico z zawrotną prędkością 30 km/h.]

JS: Stań Seba, poobserwujemy blok Ranigasta z ukrycia, poczekamy aż wróci.

ST: Good idea!

JS: A przy okazji, weź usta spomiędzy moich nóg.

ST: O kurczę (*), wybacz, trochę tu ciasno.

JS: Nie Idea, tylko Orange!

ST: Sorry, babe.

[Policjanci stają swoim Daewoo na środku ulicy i obserwują blok.]

Facet w czarnym BMW: Przepraszam, czy nie mógłby pan zjechać na pobocze? Bardzo mi się spieszy.

[Trzustka wysiada z auta, poprawia chromowane okulary, trwałą i pokazuje odznakę policji z zestawu Mały Agent.]

ST: Zostaje pan zatrzymany za przeszkadzanie w dochodzeniu. Pojedzie pan z nami, albo zapłaci karę umowną.

F: Co? Spadaj pan!

[Kierowca pokazuje środkowy palec. BMW odjeżdża z piskiem opon.]

ST: Ruszajmy za nim, Aśka! Wydział Pościgowy wkracza do akcji!

[Trzustka wsiada do auta i ruszają w pościg. W tle leci podkład muzyczny z Mission Impossible (Tu tu, tu tu tu tu, tu tu tu tu, tu tu tu tu, tu tu tutututu…)]

JS: Do wszystkich jednostek - ścigamy czerwonego Mercedesa. Jedzie ulicą Spuszczały i skręca w Marchewki. Odbiór.

JS: Poprawka - to była ciemnozielona Audica, numery wozu to: SK U8W129. Odbiór.

Głos z radia: Przyjąłem. Wysyłamy patrole.

JS: Nie, przepraszam, to niebieski Ford Fiesta, numery rejestracyjne SK U3W137. Odbiór.

Głos z radia: Przyjąłem.

ST: Gaz do dechy, Aśka!

JS: Dobra. Tylko wyjmij rękę z moich ust.

ST: O kurczę (*), wybacz, trochę tu ciasno.

[Tico wjeżdża w zakręt. Trzustka przyspiesza do 60 kilometrów na godzinę.]

[Po kilkunastu minutach.]

JS: To on! [Pokazuje palcem na czarną Toyotę. Dobija w jej tylny zderzak i auto wpada do rowu, dachując po kamieniach. Komisarz Trzustka wyskakuje z pędzącego radiowozu, łamiąc przy tym rękę.]

ST: Kurczę (*), w San Andreas nic się nie działo…

[Kierowca wyczołguje się z Nissana i próbuje uciekać. Trzustka strzela. Trafia w głowę jadącego nieopodal kierowcy. Strzela ponownie. Trafia w nogę uciekającego. Uciekający pada na ziemię.]

F: Ała! Czego chcecie, bydlaki?

ST: Jesteś zatrzymany! Masz prawo… Zachować milczenie… Wszystko co powiesz… Może…

[Komisarz odmawiał rytuał butując po twarzy kierowcę żółtego Lanosa.]

F: Ała! O co chodzi?

ST: Być… Wykorzystane… Przeciwko tobie… Możesz… Wziąć adwokata… Z urzędu… Dobra, idziesz z nami.

F: Za jakie grzechy… Napad… Ekhu ekhu…

[słowacka po zaparkowaniu na parkingu nieopodal przychodzi na miejsce wypadku.]

JS: Mamy cię!

F: Jezu, ale się bałem... A gdzie kamery?

ST i JS: Jakie kamery?

ST: Nie próbuj numerów psychologicznych!

[Komisarz kopie leżącego kilka razy w brzuch. Facet leży na ziemi i nie daje oznak życia.]

JS: Dzwonię po policję! Dobrze że go złapałeś.

ST: Lepiej zadzwoń po pogotowie.

JS: Zadzwonię pod to nowe 112...

Sygnał w słuchawce: Abonent czasowo niedostępny.

JS i ST: O kurczę (*)!

ST: Wrzućmy go do Srawy i będzie po kłopocie. Do trzech...

JS i ST: I raaaz... I dwaaa... I czteryyy...

[Zwłoki lądują w ściekach.]

JS: No, to po kłopocie. Wracamy do Lektora.

[Komisarze zadowoleni z udanej akcji, wracają radiowozem na ulicę Spuszczały.]

Scena 9.

[Godzina 18.10. Ponownie na ulicy Kałowickiej. Komisarze cierpliwie czekają na Ranigasta. Godzina 18.15. Komisarze zniecierpliwieni czekaniem wyważają butem drzwi do mieszkania Lektora. Na środku pokoju siedzi Ranigast Lektor, obok niego dwie martwe kobiety z przegryzionymi brzuchami, sztućce, opona samochodowa, młot pneumatyczny, gruszka do lewatywy, szlifierka kątowa, płyta CD, ramka na zdjęcia, lutownica, gumowa zabawka, taśma klejąca i obroża dla psa.]

RL: Ja wam wszystko wytłumaczę! Zaczęło się tak: Jak byłem mały, zmarła moja mama, a potem…

ST: Cicho! Nie musisz niczego tłumaczyć! Kto to zrobił?

RL: Słucham?

JS: Kto zabił tamtą kobietę?

RL: Ech, to ja, zadzwoniłem później z budki, żeby wam pokazać, jaki jestem okrutny. Byłem niegrzeczny. Spejcz… To znaczy, skujcie mnie.

ST: Dobra, koniec żartów, powiedz, kto to zrobił.

[Ranigast widząc u komisarzy poziom intelektualny porównywalny do tego u średniej klasy polityka, zaczął manipulować ich umysłami.]

RL: Hmmm… Mój sąsiad, spod 14tki, jestem tego pewien. Wieczorami słychać u niego jakieś krzyki, dziwnie się zachowuje. I nie było go w domu o 13.15.

JS: Skąd wiesz, że o 13.15 i budce telefonicznej?

RL: A, strzelałem. Zgadłem?

ST: No, niezły jesteś. Dobra, dziękujemy za obywatelską postawę.

RL: Nie ma sprawy. Do widzenia, droga policjo!

[Komisarze wychodzą, by udać się do sąsiada Ranigasta. Lektor wyciera rękę z krwi o firankę i żegna policjantów.]

Scena 10.

[Godzina 18.25. Mieszkanie sąsiada Ranigasta. Trzustka wyważa drzwi butem, Słowacka wskakuje i wypuszcza serię z 9mm.]

JS: Everybody daun! (**)

ST: Yeee!

SR: Co się dzieje?

JS: Na ziemię, jak chcesz żyć!

SR: Ok., ok., ale o co chodzi? Macie nakaz?

JS: Ja ci kurczę (*) dam nakaz, morderco!

[słowacka strzela w nogę mężczyzny. Trafia w rękę. Mężczyzna zaczyna się wykrwawiać.]

JS: Kurczę (*), przepraszam, chciałam pana tylko unieruchomić.

SR: Nie szkodzi.

[słowacka strzela w kolano.]

SR: Ała!

JS: Nigdy nie zostawiam niedokończonych spraw.

ST: Mamy cię zabić na miejscu, czy udasz się na komendę?

SR: Nic nie zrobiłem!

[Zza progu wychodzi naga kobieta.]

K: CoSieStao? Misiu! Misiu, ty krwawisz!

JS: Stać!

[słowacka pakuje dwie kule w głowę kobiecie. Kobieta pada.]

JS: Always aim the brain.

ST: Don’t put meat in the computer.

JS: Co, ją też chciałeś zjeść? Przyznaj się!

SR: To moja cór… znajoma. Mordercy!

[Mężczyzna próbuje wstać, ale Trzustka powala go kopniakiem na ziemię

ST: Altavista, bejbe.

JS: Astalavista.

ST: Aha.

[Komisarze pakują 2 magazynki w mężczyznę. Mężczyzna nie daje oznak życia. Trzustka dla pewności podchodzi i skręca mu kark.]

ST: No, to spełniliśmy nasz obywatelski obowiązek.

JS: Tak jest. Pamiętaj, stawiał opór.

ST: Rzucił się na mnie.

JS: Chciał mnie zgwałcić i zjeść.

ST: I dziwnie się na mnie patrzył.

JS: O, o !

[Policjanci pakują ciała do worka na śmieci, następnie do TICO. Wrzucają je do Srawy, przejeżdżając obok. Kupują w Mc-Drivie Big Maca dla Przemka. Komisarze Trzustka i Słowacka następnego dnia zostali odznaczeni przez prezydenta i jego psa Irasiada orderem za zasługi dla kraju i zabicie groźnego przestępcy. Ranigast Lektor zostaje oczyszczony z zarzutów i otwiera klinikę leczenia chorób brzusznych dla kobiet. I wszyscy żyli długo i było im zielono.]

The End of part 1.

(*) O kurczę, czyli po angielsku mniej więcej „Oh, Puck!”

(**)Lecą dzieci z zespołem dauna samolotem. Nagle, wyskakują terroryści:

-Everybody down!

-Yeah!

W powieści występują nawiązania do następujących skeczy/powieści/książek itp.:

-Majstersztyx

-Kod Merkury

-The Ring

-Terminator

-Na ratunek

-Na dobre i na złe

-CoSieStao

-Killer

-Hannibal Lektor

-Akademia Policyjna

-Skecz G. Halamy o „nadludziach”

-Ostatni lot nawigatora

-Klan

-Pulp Fiction

-Klan

-Dexter

-Postal 2

-www.werehouse.net

-Irasiad :D

Oraz trochę humoru okazjonalnego, jak na przykład ww. dowcip.

Enjoy!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...