Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

piotrekn

IS: Infinite Stratos

Polecane posty

IS: Infinite Stratos

26111l.jpg

Producent
8bit

Gatunek
akcja, mecha, sci-fi

Fabuła
Japońscy naukowcy opracowali egzoszkielet nazwany Infinite Stratos, którego uniwersalność i moc postawiły go na pierwszym miejscu wśród broni. Myk jednak polega na tym, że obsługiwać mogą go jedynie panie, więc troszeczkę się zmieniło w światowej kulturze... Jest jednak pewien wyjątek. Orimura Ichika przez przypadek wchodzi w kontakt z jednym z pancerzy i ku zdziwieniu wszystkich dookoła, aktywuje go. W związku z tym zostaje przeniesiony do szkoły dla pilotów IS. Nie muszę chyba dodawać, że do szkoły żeńskiej...

Powiem szczerze, nie mam najmniejszego zamiaru w żaden sposób wychwalać tej serii, zaś temat powstał w zasadzie po to, aby się nad nią pastwić. Bądź co bądź to też jest jakiś powód do oglądania, podobnie jak np. w przypadku niesławnej Bitwy o Ziemię. Na szczęście, aż takiego dna IS nie sięga, choć merytorycznie dnem jest.
Jeśli w ogóle o jakiejkolwiek merytoryce może tu być mowa. Co mamy na początku? Pilotów uczy się zasad działania machin. W jakim celu? To jest (względnie) niewielka rzecz, zaś lwia część spośród tych informacji jest względnie bezużyteczna. Zresztą, o ile byłbym w stanie zrozumieć potrzebę edukowania przez 3 lata szkoły, to po kiego grzyba każą im do tego wszystkiego opanować podręcznik, który objętością byłby w stanie zawstydzić Brittanicę (jakikolwiek pun niezamierzony)? To mój główny zarzut wobec odcinka pierwszego.
Odcinek drugi, od którego zacznę używać spoilerów, to

pierwsza walka między reprezentantką Wielkiej Brytanii a naszym Ichiką. Oczywiście, nikt nic przeciwko walce nie ma, bo uznają, że jak sobie z treningową maszyną poradził, nie potrzebuje ani chwili na opanowanie nowiutkiego sprzętu zrobionego na miarę. No, zresztą nikt się nie przejmuje faktem, że chłopak ma cały rok ćwiczeń i szkoleń do nadrobienia, podczas gdy staje do walki z dość dobrze przeszkolonym oponentem. No i oczywiście, gdzie ta uniwersalność? Ichika z marszu ma do dyspozycji tylko broń białą, podczas gdy Cecilia jest w stanie tylko trzymać go na odległość. Jego starsza siostra ma do niego pretensje, że nieumiejętnie korzysta z broni. Broni, o której istnieniu się dowiedział kilka minut po starcie.


Odcinek trzeci to

druga tsundere do kompletu. Jestem w stanie zrozumieć istnienie Houki, w końcu przynajmniej jedna być musi. Ale DWIE? Całą sytuację łagodzą IMO afekty Cecilii, która swoje tsun momenty tez ma, choć nie aż tak groźne. Nie ma walk, nie ma zatem poważniejszych zarzutów. Tłumik wielbicielek, które tylko gadają zamiast jakoś konkretnie wkroczyć do akcji i spróbować się do Ichiki zalecać, pozostawię w zasadzie bez komentarza, bo to ubliża nawet względnie niskim standardom harem comedy.


No i wreszcie odcinek czwarty.

Ichika się dowiaduje, że ma broń palną na pokładzie. Tylko, że aby się nią wprawnie posługiwać, musi uwzględniać w czasie rzeczywistym wiele różnych czynników. To ja się pytam: Od czego, do cholery, są komputery, których te egzoszkielety są pełne? Dlaczego nie można mu zainstalować broni energetycznej, która wymaga o wiele mniej obliczeń? Dlaczego nie może strzelać 'na czuja', po prostu obserwując ruchy przeciwnika i tor lotu pocisków? Nie wiadomo. Zostaje mu do dyspozycji tylko miecz, który zresztą osłabia jego samego przy co mocniejszych atakach. Ja rozumiem, łatwo być nie może, ale proszę was... Za to Lin bez żadnych problemów posługuje się jednocześnie bronią białą i palną (która, swoją drogą strzela

po prostej. Gdzie się podziała grawitacja, zmienna gęstość powietrza, masa 'pocisku'?). Późniejsza rozmowa podczas ataku czarnego ISa kładzie zresztą całą serię, o odcinku nawet nie wspominając. Lin twierdzi, że to niemożliwe, aby to była bezzałogowa drona. Przypomnijmy: mówi to do mężczyzny, który siedzi w pancerzu tylko dla kobiet i którego nie powinien mieć możliwości odpalić. To chyba troszeczkę za dużo...


Teraz czekamy na odcinek piąty, w którym pojawi się drugi mężczyzna obsługujący ISa.

Nie trzeba nawet szukać specjalnie jakichś informacji żeby się domyślić, że on nie ma jaj. Dosłownie. Gdyby był drugi taki na świecie, od dłuższego czasu byłby taki rejwach wokół tej sytuacji (w końcu sami pomyślcie - drugi facet, który operuje bronią tylko dla kobiet - gdzie ten świat zmierza? Co z obecnym porządkiem? I inne pytania o podobnym sensie).


Uf, troszkę się rozpisałem. Jest to w jakimś stopniu wyjątkowo polskie, że o wiele prościej się człowiekowi narzeka, psioczy i pogrąża niż wychwala...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwszym-drugim odcinku liczyłem na coś więcej. Trochę się przeliczyłem. Wstawki haremo-romantyczne są zrealizowane bardzo średnio. Do tego dochodzi dużo wyżej wspomnianej niby-logicznej papki, która sama sobie co chwilę zaprzecza.

IS ma niby "komunikować się" z pilotem. Z tego co w mandze( sprawdziłem kilka pierwszych chapów- bez rewelacji) i anime było, to wygląda to mniej-więcej tak: IS = evangelionowa-pseudo-podróbka + tyle, że przynajmniej nie wchodzi w berserka( choć kto wie...). Do tego już w którymś odcinku komunikacja była pokazana - "światełko" przy dotknięciu i transfer danych... To po kiego grzyba uczą się zasad działania jakichś śrubek skoro mogą wejść w "reakcję"? Ja rozumiem, że pewne podstawy trzeba mieć( np. dwa chromosomy X) ale bez przesady... Chyba, że ktoś jest specjalnym dzieckiem IS'a i okazjonalnie jest chłopakiem ze "znajomościami"( BTW. to, że nie umie pilotować Ichika to wina olania podręcznika. Sorry, ale to jedyna taka placówka na świecie, gdzie uczą żołnierzy sportowców/robotników/naukowców przyszłości. Trzeba było się przygotować)

Ale przynajmniej walki są ładnie zanimowane i dynamiczne. I za to będę oglądać to dalej. Może jeszcze się poprawi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wspominałem coś w temacie Madoki o Infinite Stratos i tym, że na szczęście go nie ma, a tu proszę :cheesy: Skoro już jednak jest i do tego trzyma jakikolwiek poziom, to coś napiszę. A jak już Piotrek zauważył, dużo prościej się narzeka i wytyka błędy, więc specjalnych problemów z tym nie będzie. Infinite Stratos to jakby nie patrzeć rozczarowanie. Nie zaskakuje właściwie niczym. Na początku miałem jeszcze jakąś nadzieję, ale teraz... No dobra, może nie przesadzajmy, ciągle to oglądam i jakoś żyję. Zacznijmy może od największej w moich oczach wady, którą na początku starałem się jakoś bagatelizować, ale po czterech odcinkach się nie da: standardowość. Bohater może nie jest zupełną łajzą, ale do kogoś, kogo poczynania oglądałoby się z przyjemnością mu daleko. Ot typowy protagonista wepchnięty w środowisko pełne kobiet, niespecjalnie bystry i nieświadomy afektu, którym dążą go wszyscy dookoła. To już nawet ja mam 24 dziewczyny w klasie i jakoś żyję, a on ma z tym problemy :P Przyjaciółkę z dzieciństwa mamy nie jedną, a dwie, może to jest jeden z nieco mniej codziennych aspektów, ale nie wiem, czy w dobry sposób. Do tego obie są standardowymi tsundere. Brytyjka natomiast jakoś tak ni z gruchy ni z pietruchy zakochała się w bohaterze i zaraz złagodniała, choć ciągle momentami ma to swoje nastawienie "liżcie mi buty". Siostra oczywiście gra surową i zimną, ale w głębi duszy darzy brata rodzinną (oby tylko taką...) miłością, co widać choćby po sytuacji z sypaniem soli do herbaty. Jak widać większość person dramatu jest mniej lub bardziej ograna, a komediowo-romantyczne wstawki zrealizowane są średnio jak na mój gust. Fanserwis oczywiście obecny, choćby w postaci Cecilii zasłaniającej swoim siedzeniem pół ekranu czy bohatera w bardzo obcisłym kombinezonie :sick: Na szczęście aspekty techniczne są zrealizowane dobrze, a nawet bardzo dobrze, może poza przeciętną muzyką. Walki dynamiczne, dobrze animowane, z laserowymi mieczami, gwałtownymi manewrami i latającymi wszędzie pociskami. Odcinek czwarty to w większości walka, więc oglądało się nawet miło. Wprowadził też trochę fabuły

atakiem bezzałogowego IS

i to właśnie w tym widzę szansę Infinite Stratos na ucieczkę z piekła maksymalnie średnich haremów. Mimo wszystko ciągle jest jakiś potencjał, szansa na rozwój fabuły czy może nawet bohaterów. Nie traćmy nadziei, choć pewnie nieźle się na tym przejedziemy ;] Do tego czasu oglądać będę dla walk.

Do tego dochodzi dużo wyżej wspomnianej niby-logicznej papki

Z częścią zarzutów Piotrka się zgadzam, z częścią nie. Na pewno konieczność czytania ogromnych tomisk to kiepski żart, skazanie Ichiki na broń do walki w zwarciu zostało słabo wytłumaczone (że niby w supernowoczesnej maszynie bojowej nie da się zainstalować komputera odpowiedzialnego za wyliczanie trajektorii pocisków i automatyczne namierzanie?) itd. Niedowierzanie Lin Yin na widok

czarnej maszyny

jest już jednak dość uzasadnione, tak samo

brak nagłośnienia faktu pojawienia się drugiego męskiego pilota IS (mógł się pojawić niedawno, tak jak Ichika), ale oczywiście wiadomo, że to i tak kolejny nabytek do haremu, tym razem z Francji

. Swoją drogą zauważyliście, że najpewniej nie pojawi się reprezentantka USA?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bohater może nie jest zupełną łajzą, ale do kogoś, kogo poczynania oglądałoby się z przyjemnością mu daleko.

O nie, tu jest o wiele gorzej. Jemu dość daleko do łajzy czy idioty, którego jeszcze jako-tako by się oglądało (vide choćby Bakemonogatari, gdzie protagonista inteligencją może nie grzeszy, ale choć poczciwina z niego - przynajmniej takie mam wrażenie po 3 odcinkach).

Swoją drogą zauważyliście, że najpewniej nie pojawi się reprezentantka USA?

Dziwisz się? Dr

Shinonono

zapowiedziała, ze zabrania wykorzystywać ISów w celach militarnych. Swoją drogą, dwie kolejne bzdury działające na niekorzyść serii, czyli

ISy wymyśliła siostra Houki, która nie wiadomo czemu się z tego powodu focha (już pominę milczeniem fakt, że dopiero w szkole Ichika się o tym dowiedział. IMO gdy ktoś tworzy taką maszynerię, jego nazwisko jest znane wszem i wobec całemu światu, również tym mniej uważającym na informacje, zaś ewenement jakim jest sam Orimura-kun powinien z marszu trafić pod czujne oko samej pani doktor, jako osoby znającej cały mechanizm od podszewki)

, a także

bliżej nieokreślone 'rdzenie' ISów. Infinite Stratos to

coś na kształt egzoszkieletu. Nie będę dociekał już, na jakiej zasadzie te komponenty ze sobą współpracują. Nie będę dociekał, jak skonstruowane są te nogi, że zgięcie w kolanie nie łamie piszczeli i łydki pilota, bo to jest kwestia proporcji i może źle patrzę. Mimo wszystko jednak, nie widzę w tej maszynie jakiejś centralnej części, która bądź co bądź jest potrzebna jako całkowicie samodzielny element, równie ważny zresztą jak cała reszta. Zresztą, gdzie są te tajemnicze rdzenie? Rozproszone po całej aparaturze? Nie byłaby mowa o dokładnie 437 czy ilu tam sztukach, tylko np. o ilości wystarczającej na produkcję 437 ISów. Co te rdzenie w ogóle dają? Pewnikiem coś na kształt osobowości pancerza. Szkoda tylko, że o tym aspekcie egzoszkieletów jedynie przebąknięto na ekranie, zaś akcja sama w sobie zupełnie zdaje się o tym zapominać - inaczej Ichika nie miałby najmniejszych szans z Lin czy Cecilią, które mają naprawdę ogromne (w porównaniu z nim) doświadczenie ze swoimi maszynkami. Chyba, że w pewnym momencie otrzymamy kliszę nad kliszami - coś zaskoczy, Orimura 'poczuje' pancerz i zacznie wymiatać.

W takiej sytuacji prawdopodobnie zostaną przy tej serii tylko najzagorzalsi fani i opluwacze.

Jeszcze przy okazji tej tyrady pozwolę sobie na parę słów o 'przenośnych formach' ISów.

Bransoleta, i to w dodatku niemała? Ok. Ale, do cholery, KOLCZYK? Czy ktoś tu sobie jaja robi? Niewidzialne pola siłowe, 'ładujące' się bronie promieniowe, strzały ze skondensowanej przestrzeni chowają się, gdy egzoszkielet zajmujący prawdopodobnie dobrych parę m

3 chowamy w kilkucentymetrowym kolczyku. Zresztą, nikt jakoś nie zwraca uwagi na sytuację, w której ktoś ten kolczyk może zerwać. Domyślam się, że jest w jakiś sposób przytwierdzony na stałe i to nie będzie fajne doświadczenie, doliczając do niego również dość wysokie ryzyko utraty w ramach wypadku, o wiele większe niż choćby ryzyko utraty ręki. A potem maszyneria za kilka milionów baksów idzie się...

Ciekawe, jakie 'nowinki' przyniesie nam odcinek piąty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego nie dadzą Amerykanów? Bo nie mieszczą się w IS'y.

Też się zastanawiam gdzie te rdzenie i co one dają. I tak oglądając NGE doszedłem do wniosku, że najpewniej

rdzeń to ta część ubioru z której przywołuje się maszynę, a dodatkowo jest ona jej sztuczną "duszą" dzięki której może porozumiewać się z pilotem co daje mu większe możliwości( o ile nie ma czegoś takiego jak potrzeba synchronizacji "ISdusza"<=>pilot). W sumie nie zdziwiłbym się, gdyby niedługo w walce z kolejnym IS'em bezzałogowym IS Ichiki wszedł w tryb "berserk" lub znowu "shiftnął"( Cecylia powiedziała, że to pierwszy shift Ichiki w kontekście, jakby było ich jeszcze kilka). A zresztą. Zaraz się pewnie okaże, że tylko on potrafi regenerować/ wytwarzać tą całą energię na bieżąco.

A ktoś oprócz mnie uznał za żałosny power-up głównego bohatera po oberwaniu uber-maxymalnie-silnym pociskiem w plecy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego nie dadzą Amerykanów? Bo nie mieszczą się w IS'y.

Tu bym polemizował, jeśli chodzi o anime :) Wystarczy spojrzeć choćby na Jack z Asobi ni Iku yo! czy Cyndi Campbell z Shinryaku! Ika Musume.

( Cecylia powiedziała, że to pierwszy shift Ichiki w kontekście, jakby było ich jeszcze kilka)

Niekoniecznie. Równie dobrze może chodzić o 'pierwszy' jako 'początkowy', mając na myśli początkowe zsynchronizowanie pilota z maszyną, coś w rodzaju zakończenia instalacji - wszystko jest itd. itp., ale musi się dopasować niczym sterowniki.

Jeśli chodzi o to doładowanie - postawmy sprawę jasno. Ta seria jest pozbawiona jakichkolwiek znamion logiki jeśli chodzi o działanie ISów, szczególnie innych, niż Byakushiki. Nawet, jeśli Byakushiki miałby możliwość absorbowania energii wrogiego strzału, nawet jeśli tylko plecami, to i tak strzał Lin powinien go dość poważnie uszkodzić, ponieważ jej broń nie była energetyczna, a hybrydowa (w końcu strzelała skondensowaną przestrzenią. Energia to to nie jest, ale nie można mówić tylko o materii przy zapewne ogromnej gęstości i sile wystrzału pozwalającej zignorować czynniki zewnętrzne). No i w tym momencie nie byłoby potrzeby unikania fioletowych promieni - wystarczyłoby stać do przeciwnika plecami, zaś Ichika wygraną w każdej następnej walce z Cecilią zwycięstwo miałby w kieszeni.

Bzdurnych Mecha Infinite Stratos odcinek piąty.

W tym miejscu chciałbym podziękować twórcom, że znalazł się kolega zdolny wytknąć Ichice całkowitą ślepotę na to, jak na niego reagują pannice. I ogólnie za w miarę fajny odcinek. To chyba będzie tak na przemian, co drugi z większą walką i pełen bzdur technicznych, a reszta względnie ok.

Odcinek był na tyle niezły, że poza coraz bardziej irytującym zachowaniem Ichiki i kliszową próbą budowania zupełnie w tym odcinku niepotrzebnego dramatyzmu teaserem nie mam za bardzo do czego się przyczepić.

Bezimienne dziewczę ochrzczone przez internautów Pika-chan to najwyraźniej dojikko z zamiłowaniem do zbyt długich rękawów, zaś dzięki niej rozchodzą się plotki w nieco zmodyfikowanej formie. Zresztą, szalejące uczennice to jeden z poważniejszych plusów tej serii, również w sytuacji gdy

Ichika uciekał z Charlesem

. Pokazowa walka odbyła się też bez szczegółów technicznych, więc zredukowano ryzyko bzdur do minimum. No i na wejściu nieśmiertelny (i niemożliwy z punktu widzenia fizyki) chwyt fanserwisowy (ale JAKIM CUDEM? Przecież to ONA spadła na NIEGO!) na rozjaśnienie dnia :) No i Yamada-sensei zapunktowała, nie tylko wejściem, ale i samą walką. Zobaczymy co wyjdzie z Charlotte, ale na razie chyba to właśnie Mayę polubię najbardziej. Później mamy lekcję w grupach, a Houki musi zostać dostarczona do kokpitu będąc w grupie Orimury. Przed Shinonono była jeszcze Aikawa Kiyoka, która postanowiła przy okazji poświęcić kilka chwil na przedstawienie się... Mam nadzieję, że w pewnym momencie jakaś dotąd bezimienna uczennica zrobi coś, na co nie odważyła się żadna z haremetek. Wiem, złudne nadzieje, ale jakaś szansa zawsze jest. Szczególnie, że lunch nie wyszedł do końca po myśli osana najimi #1.

Na zakończenie kolejna mała bzdurka pod tytułem 'transfer student'. Po pierwsze, skąd taki wysyp nowych uczniów? Po drugie, czemu jak na razie wszyscy (z wyjątkiem Lin) trafiają do tej konkretnej klasy? Nie wspominając zresztą o charakterze tej Niemki. Jakby Ichika nie był już dość żałosny, postanowiono dorzucić mu kogoś, kto go szczerze i z całego serca nienawidzi dosłownie za nic. Ot, taki promyczek słońca.

MSaint>>>ostatni raz łączyłem ci posty pisane w tak krótkim jak na ten dział odstępie czasu, kolejne wylądują w koszu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni odcinek jakoś tak nieco przyjemniej mi się oglądało mimo braku walk, nawet ze dwa razy się uśmiechnąłem. Może to przez fakt, że akcja nie skupiała się aż tak na adoratorkach głównego bohatera, a ogóle uczennic. Krążące po szkole plotki i dzika pogoń za obiektem powszechnego pożądania były dość wesołe. Ichika ciągle absolutnie nie zdaje sobie sprawy z uczucia swoich koleżanek, co wytyka mu nawet stary kolega. Nie orientuje się też, że nowy uczeń to oczywiście kobieta, ale dobra, nam patrząc z zewnątrz uniwersum może się to wydawać oczywiste. Fakt przebieranek był oczywiście pretekstem do kilku niezręcznych sytuacji, jak choćby naprawdę błyskawiczna zmiana stroju w szatni. Póki co wydawać się może po jednej krótkiej reakcji na pewną uwagę, że nowy nabytek do haremu będzie miał jakieś problemy z tym, że jest członkiem bogatej, wpływowej rodziny, wszyscy patrzą na nią jak na dziedziczkę fortuny, a nie człowieka itd. Kolejna bohaterka, tym razem Niemka z piracką przepaską i trzeci albo nawet czwarty z kolei student z transferu (autor/autorka naprawdę powinien nauczyć się korzystać z bardziej urozmaiconych pretekstów fabularnych...) wydaje się z kolei bardzo nie lubić faktu, że bratem jej idolki jest jakaś łajzowata niezdara. Nie ma się co łudzić, w końcu skruszeje i pałając obrzydzeniem do samej siebie zakocha się w bohaterze :P Czytałem też coś, że

była kandydatem na super żołnierza, a ta przepaska to skutek jakiegoś nanotechnologicznego eksperymentu

, co może da pole na rozwój fabuły albo płakanie po kątach, zależy jak to w oryginale poprowadzono. Ogółem dwie nowe bohaterki, które mają jakąś szansę odbiegnąć od schematu i dać się lubić (Niemka z samego wyglądu jest ok, co może wydawać się oksymoronem po krótkim zastanowieniu ;] ), ale pewnie i tak skończą jako kolejne tsundere albo inny sztampowy archetyp. Chciałbym wierzyć, że będzie inaczej i okażą się ciekawymi postaciami, ale wolę się miło zaskoczyć niż przeżyć rozczarowanie.

Ta seria jest pozbawiona jakichkolwiek znamion logiki jeśli chodzi o działanie ISów

Autor scenariusza widać nie odrobił pracy domowej z fizyki i logiki. Akcja ze strzelaniem w plecy rzeczywiście była jakaś dziwna, tak samo jak fakt trzymania swojego IS w kolczyku. Wystarczy chyba jednak przyjąć wszystko jako technobełkot, tzn. nie zastanawiać się nad tym bliżej i patrzyć na ładnie animowane lasery.

Bezimienne dziewczę ochrzczone przez internautów Pika-chan

Najlepsza rzecz w tej serii, tyle powiem :cool:

chwyt fanserwisowy

Chwyt jak najbardziej dosłownie :lol2: Pomijając fakt, że Ichika powinien zostać zmiażdżony przez maszynę i tak właściwie to on powinien się znajdować pod spodem. A tak w ogóle to miło, że pani nauczycielka to nie tylko element fanserwisowy, swoją maszynę i potrafi z niej korzystać ucierając nosa przedstawicielkom Chin i Anglii.

Bakemonogatari, gdzie protagonista inteligencją może nie grzeszy, ale choć poczciwina z niego

Araragi był jak najbardziej sympatyczną postacią, wcale też nie taką głupią i bezbronną. Jasne, dostawał niezłe bęcki, ale nigdy nie bał się działać i ogółem Ichika nie ma z nim nic wspólnego poza może czarnymi włosami. Ba, Koyomi powinien czuć się nawet obrażony za takie porównywanie :P

Orimura-kun powinien z marszu trafić pod czujne oko samej pani doktor

A to nie jest tak, że nie za bardzo wiadomo gdzie się pani doktor podziewa? Inaczej na pewno ktoś znalazłby też sposób aby wydusić z niej zasadę działania rdzeni IS w celach bardzo niepokojowych. Każdego da się w końcu złamać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Araragi był jak najbardziej sympatyczną postacią, wcale też nie taką głupią i bezbronną. Jasne, dostawał niezłe bęcki, ale nigdy nie bał się działać i ogółem Ichika nie ma z nim nic wspólnego poza może czarnymi włosami. Ba, Koyomi powinien czuć się nawet obrażony za takie porównywanie :P

Po zakończeniu serii można bardzo zmienić opinię o Araragim, który zasadniczo z Tsubasą poradził sobie sam w całości. Dlatego też niniejszym cofam co powiedziałem o Ichice i Koyomim.

A to nie jest tak, że nie za bardzo wiadomo gdzie się pani doktor podziewa? Inaczej na pewno ktoś znalazłby też sposób aby wydusić z niej zasadę działania rdzeni IS w celach bardzo niepokojowych. Każdego da się w końcu złamać.

Więc tak. Albo pani doktor geniuszem jest jakich mało i tak naprawdę nie ma potrzeby nawet próbować zrozumieć ISów przez licealistów (bo chyba w takim wieku mamy bohaterów), bo nie ogarną tego jeszcze przez pół wieku, albo zostawiła za sobą grupkę naukowców, którzy choć niebędący w stanie konstruować rdzeni powinni względnie rozumieć zasadę ich działania. Wte czy wewte, coś tu nie halo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Albo na przełomie stycznia i lutego wybuchła epidemia odcisków na piętach, tudzież innych częściach ciała, albo proceder "jechania" po IS rozprzestrzenia się za pośrednictwem internetu... Po nadrobieniu zaległości wciąż uważam serię za dobrą, zdecydowanie powyżej średniej wyznaczanej przez "przeciętne" (jakościowo) anime, których tytułów nikt nie pamięta w tydzień po wyemitowaniu ostatniego odcinka.

W odpowiedziach na poprzednie posty nie będę używał cytatów; dużo się tego nazbierało, a spojrzenia poszczególnych osób mają wiele punktów wspólnych, to i jedna spójna (oby) wypowiedź powinna wystarczyć.

Uwaga wstępna: jak ja bym chciał żebyście równie szczegółowo analizowali serie, które bardziej na to zasługują. Te wprawdzie nie cieszą się na ogół dużą popularnością, ale skoro dowiedziono, że nie tylko weterani tego działu potrafią się twórczo rozpisać, nie widzę przeszkód by wykorzystać talent również do wymiany postów na temat anime ambitniejszych i ciekawszych :wink:

A teraz do rzeczy. Od dawna wiadomo było, że IS będzie haremem, a jeszcze wcześniej można było to przewidywać. Zatem nie dziwi mnie specjalnie bohater będący chodzącym archetypem protagonisty typowego dla tego gatunku. Owszem, fajnie gdyby się wyłamał i okazał trochę empatii, ale brak tego elementu nie jest dla mnie wielkim problemem - ot odwieczne prawo haremów. A dzięki temu można domyślać się jakie będzie zakończenie i w kierunku której panny kierować będą uczucia bohatera. Można ten schemat znienawidzić lub zaakceptować i nawet polubić. Osobiście nie widziałem żadnego haremidła dość dawno, dzięki czemu zatęskniłem za serią gdzie każda kandydatka na narzeczoną ma inny kolor włosów, a wszystkie samice lecą na frajerowatego bohatera, choć i tak mu to, niemal do końca, nie robi. Podsumowując: nie oczekujmy drugiego Evangeliona po komedii z romansem wielokrotnego wyboru.

Sam Ichika zresztą nie jest taki zły - jakby nie patrzeć, szybko rozkminił w jaki sposób atakuje Cecilia, a i taktykę na bezzałogowego mecha wymyślił na poczekaniu, w trakcie walki i pod sporą presją. Nie dostaje także spontanicznych krwotoków z nosa, a w sytuacjach dwuznacznych stara się zachować zimną krew. W sumie ciężko mi ustalić co czyni go takim niewyobrażalnie nędznym stworzeniem, które pokalało świat samym swoim istnieniem; moim skromnym zdaniem to jeden z bardziej udanych harem lead jakich pamiętam.

Pora na kilka słów o tytułowym IS. Czym dokładnie jest i dlaczego tylko customy są inaczej zasilane? Obawiam się, że odpowiedź na to pytanie stanowi trzon głównego wątku fabularnego. Zaznaczono już, że największą tajemnicą jest metoda produkcji wspomnianych rdzeni. Być może nie wyklucza to braku wiedzy na temat sposobu ich działania (jeśli siostra Houki naprawdę zaginęła, nie przypominam sobie tego za bardzo), co zdaje się potwierdzać fakt

wytworzenia nowych (alternatywnych?) egzemplarzy. Ewentualnie oneesan przeszła na ciemną stronę mocy.

Jeśli jednak pani profesor nigdzie nie wyparowała, musi być konkretny powód dla którego nie ma więcej rdzeni. Ostrożnie zakładałbym, że jednostki specjalne = trzecia generacja, ale nigdy nic nie wiadomo. Aha, w sprawie miejsca zamontowania rdzenia, obstawiałbym element który piloci mają na głowach. Skoro sam IS jest stosunkowo niewielki, jego "serce" też nie będzie rozmiarów piłki do koszykówki.

Odniosę się jeszcze do narzekań na instrukcję obsługi i sprawy techniczne w ogóle. Fakt, obszerna była i uważam, że być powinna. IS to w końcu bardzo zaawansowana technicznie maszyna. Jak widać w 5. odcinku, naukę trzeba zacząć od opanowania wsiadania do żelastwa, co dopiero używanie wszystkich, bardziej i mniej skomplikowanych, opcji. A podręcznik, jak to podręcznik, tłumaczy wszystko krok po kroku, uwzględniając wszystkie typy egzoszkieletów; gdyby w nim nie było wyczerpujących informacji, nie byłoby ich nigdzie. Pomijam już fakt, że to mało istotny detal, którego głównym celem było stworzenie gagu...

Zastanawiając się nad tym czemu IS Ichiki ma tylko jedną broń (niby dwie, ale czuję że to drugie rzadko będzie w użyciu), równie dobrze można spytać "Dlaczego toster nie robi kawy?". Egzoszkielet, jak każda broń z resztą, nie jest idealny, co wyraźnie powiedziano. Można dać więcej bajerów do jednego modelu, jak w przypadku Lin, ale wtedy specyfikacje jej działa będą gorsze niż u Cecylii, a broń podręczna słabsza niż miecz Ichiki. Coś jak Czerwony Mag w pierwszym Final Fantasy, jak ktoś grał. Prosta kalkulacja i trochę logiki, których brak się zarzuca serii.

A czy można "intuicyjnie" pilotować? Pewnie można, kilka razy już to nawet pokazano. Problem w tym, że daleko się na tym nie zajedzie. Nie lubię tego robić, ale przytoczę przykład z życia codziennego. Choć uważam, że mam ogólne pojęcie o komputerach, bez większych problemów radzę sobie z użytkowaniem i niektórymi aspektami technicznymi, mając sposobność przeczytania typowego zadania dla średnio zaawansowanego studenta informatyki, po pierwszym zdaniu nie wiedziałem o co chodzi. Analogicznie jest w omawianym anime: przed rozpoczęciem treningu trzeba się merytorycznie przygotować, żeby wiedzieć jak w ogóle trenować. Aktywacja maszyny to jedno, talent to drugie, a umiejętność wykorzystania IS w pełni to trzecie.

Czuję, że wychodzę na zagorzałego fana, który wszystko idealizuje... A jak już wspomniałem, Infinite Stratos nie jest anime wybitnym (przynajmniej nie poza swoim gatunkiem). Zgadzam się z tym, że doładowanie, pomijając nawet szczegóły techniczne, było naciągane. Może gdyby dokładnie przeanalizować wypowiedzi na temat tarczy i związanego z nią systemu, coś by się wyklarowało. Jest też opcja obcięcia/wybiegnięcia do przodu z materiałem z light novel. Swoją drogą, ciekawe czy oryginału starczy na całość ekranizacji. Na przykład, taki Kampfer skończył adaptację (z oryginalnym zakończeniem) bodajże na 9. tomie, podczas gdy dopiero w 11. wyjaśniono z grubsza całą intrygę, przez co te dwie wersje są jak niebo i ziemia pod względem jakości. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję na mądre decyzje ze strony studia.

Serię ogląda się przyjemnie, mamy dość standardową (choć Houki, jak na tsundere, pozytywnie zaskoczyła mnie poziomem szczerości z samą sobą; Cecilia za to za szybko przeszła z etapu gardzącej do przymilającej się, ale jakoś to zdzierżę) haremówkę ze spektakularnymi scenami akcji i zaczątkiem potencjalnie interesującej fabuły. Wizualnie jest świetnie, muzycznie - przeciętnie, choć opening jakoś tak mimowolnie wpadł mi w ucho. Duży plus za obsadę - w znakomitej większości znani i lubiani (a przede wszystkim utalentowani) VA. Czekam na rozwój sytuacji, ogólnie, jak i wątku obecnego; Laura miała dobre wejście, ciekawe jak główny bohater ją do siebie przekona. Wyrażam również nadzieję na to, że posty w temacie zmienią trochę kierunek (i nie chodzi mi o opinie dotyczące samego anime), co zapewni nam interesującą dyskusję, jak to już kilka razy się w tym dziale szczęśliwie zdarzyło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, najpierw rozmowa z Felessanem na GG, a potem post powyżej skłoniły mnie do zastanowienia się, czy przypadkiem trochę nie przesadzamy i nie daliśmy się ponieść fali hejtu. W zasadzie do zarzucenia IS mam dwie rzeczy: sztampę i bzdurki techniczne momentami. Zwyczajnie kiedy widzę, że bohaterkę da się idealnie wpasować w jakiś archetyp i nie jest przez to osobą, a "bohaterką haremu", to mogę się czuć troszkę rozczarowany. Dwie przyjaciółki z dzieciństwa, obie tsundere... jakby nie mogły powiedzieć po prostu "wiesz, podobasz mi się" bez wyzywania od idiotów. Dobra, Houki zrobiła zdecydowany krok w ostatnim odcinku, ale co z tego, jeśli bohater prawie bezpośrednie wyznanie miłości skwitował " :huh: " i chwilę potem zdawał się nic nie pamiętać. Mnie denerwuje w nim właśnie to, że wydaje się być absolutnie ślepy na starania swoich adoratorek i w ogóle średnio bystry, to nawet śmieszne nie jest i mu wytykają in universe. Nie budzi żadnej mojej sympatii, ot jest sobie i czasami mnie lekko zirytuje. Walczyć może potrafi, ale to raczej nie jest wyznacznik ciekawej osobowości :P

Bzdurki techniczne już wymieniałem w poprzednich postach, tzn. zupełnie nielogiczne trzymanie swojego IS w kolczyku (nie sam fakt kompresji maszyny, tylko niebezpieczeństwo zwyczajnego zgubienia lub urwania takiego kawałka biżuterii), doładowanie strzałem w plecy, niemożność automatycznego celowania (to przyszłość i komputer za to odpowiadający raczej nie powinien być wielkości szuflady). Z drugiej strony przyjąłem już chyba do wiadomości, że ISy są w tej serii żeby fajnie wyglądać, dużo strzelać i w jakiś sposób napędzać fabułę, więc raczej nie ma się co spodziewać logicznego wyjaśniania zasady ich działania. Light sci-fi, Rule of Cool i Applied Phlebotinum, tyle. Mam tylko nadzieję, że fakt pojawienia się bezzałogowych IS oraz wyjaśnienie czym właściwie są rdzenie zostanie jakoś przekonująco przedstawiony, tak samo jak dlaczego tylko kobiety. W sumie jeszcze trochę przed nami.

Wyżej ciągle trochę narzekam, ale w sumie początek posta ciągle jest w mocy i nieco się nad wszystkim zastanowiłem. W zasadzie to chyba przez to, że po IS spodziewałem się odrobinkę czegoś innego, może komedii lepszej jakości, bardziej skupionej na akcji, nie tak haremowej w okrutnie standardowy i zwyczajnie dość ograny w ten czy inny sposób. Może również przez zapoznanie się z opiniami opluwaczy i ortodoksyjnych, zgrzybiałych wrogów haremów ;] W każdym razie teraz postaram się zmienić nieco nastawienie, choć wcześniej chyba nie było AŻ TAKIE negatywne. W sumie takie tytuły jak Sora no Otoshimono czy Ichiban Ushiro no Daimaou (push dragon; receive harem :lol2:) oglądało mi się całkiem miło, a to w mniejszym lub większym stopniu haremy, czyli ten gatunek może mi się podobać. Nie chciałbym skrzywdzić IS niesłuszną, skrzywioną przez jakieś czynniki oceną, tak jak nie chciałbym tego zrobić z żadną inną produkcją.

Ewentualnie oneesan przeszła na ciemną stronę mocy.

Tą możliwość zacząłem rozważać krótko po

pojawieniu się czarnego ISa. W zasadzie to dość prawdopodobne, że siostrzyczka ma jakieś plany, niekoniecznie takie złe, ale zakładające wyeliminowanie męskiej skazy z jej kochanych i jakże feministyczno-androfobicznych zabaweczek. Chyba nawet w openingu ją widać.

grupkę naukowców, którzy choć niebędący w stanie konstruować rdzeni powinni względnie rozumieć zasadę ich działania

To chyba mniej więcej tak działa. Siostra wynalazła rdzenie i IS jako takie, a potem zniknęła (chyba, ciągle nie mam pewności). Nikt nie wie, na jakiej zasadzie działają rdzenie i nie potrafi ich wyprodukować, ale wiadomo, jak stworzyć sam pancerz i broń dla niego. Czyli mamy Czarną Skrzynkę (wiadomo jaki sygnał wysłać, aby odebrać odpowiednią odpowiedź, ale co się dzieje w środku to tajemnica) napędzającą oprzyrządowanie typu działa na skompresowaną materię, silniki czy laserowe miecze. Jest też chyba rozróżnienie pomiędzy bronią fabrycznie produkowaną, a tą, którą dany IS ma na wyposażeniu od razu, zapisaną w rdzeniu.

jak ja bym chciał żebyście równie szczegółowo analizowali serie, które bardziej na to zasługują

Zaraz napiszę coś o Madoce, nie martw się ^^ W ogóle w tym dziale jakoś tak jest, że posty pojawiają się właściwie tylko po nowym odcinku, a potem cisza do następnego, żadnych dzikich teorii, dywagacji, intensywnych dyskusji na jakiś sporny temat itd. Może nie zawsze, ale często.

Aha, jakbyś chciał założyć temat o Gosick, to może nawet napisałbym tam coś od czasu do czasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kondzio: Nie mam nic przeciwko temu, żeby to była haremówka. Większość chwytów z tego gatunku jestem w stanie przeboleć, ponieważ albo jeszcze, albo już mnie nie irytują. Mój podstawowy zarzut wobec haremowości Infinite Stratos to jakość, która w mojej opinii różni się dość znacznie od twojego wyroku - IS jest zdecydowanie poniżej średniej. Akikan!, Asobi ni Iku yo!, DearS, Ladies Versus Butlers i jeszcze parę innych, to tylko przykłady typowych średniaków, przy których IS plasuje się zdecydowanie niżej. Nawet patrząc na Asobi, gdzie Kio nie wskazał jeszcze żadnej partnerki i nie wygląda, jakby postrzegał bohaterki w takim kontekście, wygląda to o wiele lepiej. Jeśli chodzi o wymyślenie planu pod presją - bardziej zwaliłbym tu winę na to, że one wszystkie świrują w jego obecności. Nagłe wyskoczenie Cecilii było wierutną bzdurą, która nie miała najmniejszego sensu w sytuacji kompletnego lockdownu - jeśli Houki mogła wyjść, Cecilia też. Czemu tego nie zrobiła wcześniej? Co z tą kompletną blokadą, wedle której wszystkie drzwi, włazy i przegrody miały zostać zamknięte na 17 spustów? Poza tym nic strasznie wybitnego nie wymyślił - wprowadzić tyłem na pole bitwy dodatkowego strzelca (co chyba przy maszynie nie jest tak łatwo możliwe), który zaatakuje przeciwnika zajętego walką z głównym celem. No, i oczywiście komunikacja telepatyczna, dzięki której będąc zajętym unikaniem praktycznie ciągłego ognia przeciwnika i próbami zaatakowania go był w stanie poprosić Cecilię, żeby się przeteleportowała na arenę od razu zbrojna i przygotowana do strzału. Czegoś tu jeszcze brakuje... Już wiem. ROZSĄDKU.

To teraz odnośnie light sci-fi. Chcecie lekkiego sci-fi? Dzienniki Gwiazdowe. Cyberiada. Treść tych książek wiele wspólnego z logiką, to fakt, tam się dzieje tyle bzdur, że głowa mała, ale czyta się to lekko łatwo i przyjemnie, bo nikt nie próbuje nawet do tego wszystkiego podchodzić poważnie (maszyna, która robi wszystko na literę 'n'?). Tutaj natomiast obok technobełkotu, który nie byłby sam w sobie niczym złym, próbuje się to wszystko upoważnić w sytuacji, gdy brak jakiegokolwiek sensu jest na porządku dziennym. Ja lubię sci-fi, zarówno poważne i realistyczne (Opowieści o pilocie Pirxie), jak i luźniejsze (choćby wspomniane Asobi ni Iku yo!), ale takiej ilości absurdu jaka jest w IS nie mogę przeboleć.

Zbrojność Byakushiki. Pancerz Cecilii, patrząc na jego proporcje, może być wyspecjalizowany do walki dystansowej (choć w takiej sytuacji ze względu na wszelakie aspekty takiej walki można zmniejszyć opancerzenie, a co za tym idzie masę zwiększając zwrotność i szybkość całego egzoszkieletu. W takiej sytuacji Byakushiki ani przed ani po First Shift nie powinien być w stanie dogonić Brytyjki), ale w przypadku protagonisty jest wyraźnie powiedziane, że ma do dyspozycji broń palną. Oznacza to mniej więcej tyle, że dano mu do ręki superpancerz, który prawdopodobnie nie ma sobie równych, i zamiast go przystosować do wyciągnięcia całego potencjału krok po kroku ucząc wszechstronności w walce obcina się jego możliwości o połowę mówiąc 'Weź sobie miecz tylko trenuj'. Rozumiem po prostu skupić się na mieczu, jednocześnie wpajając już podstawy walki dystansowej, które rozwinie się na późniejszym etapie, ale nie tak gościa ograniczać! Na temat celowania, amunicji i innych bzdur już się wyżaliłem, więc to zostawię w spokoju.

Jeszcze kwestia rdzeni i ich rozmiarów. Domyślam się, że to nie będzie kula czy sześcian o objętości liczonej w litrach, ale nawet biorąc pod uwagę mikrotechnologię takie coś troszkę miejsca zajmować musi. Choć akurat rdzenie byłbym w stanie zostawić w spokoju - dolna połowa pilota jest wsadzona w dość sporą część maszynerii i tam może być ukryte całkiem sporo. Tym niemniej, raczej nie chce mi się wierzyć, żeby to te 'cusie' na głowach były sercami ISów - zbyt małe i zbyt różne.

jak ja bym chciał żebyście równie szczegółowo analizowali serie, które bardziej na to zasługują.

Wiesz, skąd się biorą tutaj takie rozbudowane posty? Bo nie ma sensu pisać 'Wszystko jest logiczne i spójne', bo to jest tzw. standard. Mnie osobiście sprawia problem pisanie w ogóle co konkretnie mi się spodobało w tej czy innej serii, jeśli ją lubię w ogóle. Poza tym w większości przypadków wystarczy napisać, że podoba mi się klimat/kreska/udźwiękowienie, polubiłem tę czy inną postać za to i tamto, fabuła fajna, spójna, nie dłuży się. Ot, gotowa ocena serii XYZ, ABC i jeszcze KLM też. O tym, co się nie podobało można pisać troszkę więcej, bo można wytknąć całą masę dziur w logice, masy bezsensu i jeszcze każdą z nich uzasadnić. Pół biedy, jeśli seria jest taka, jak Kampfer na przykład - tam bardzo dużo zepsuł ostatni odcinek, a nawet ostatnie dwa (końcówka była średnia). Tu natomiast minęło pięć odcinków (nawet nie półmetek), a błędów starczyłoby na oddzielną nowelkę. Mam nadzieję, że takie uzasadnienie wystarczy :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odcinek szósty, z którym seria zdaje się już wychodzić na jakąś konkretną prostą, jednak nadal do ideału jej daleko.

Zaślepione adoratorki próbują wszystko wytłumaczyć raz, że na sucho a dwa - jednocześnie. Nikt normalny, a nawet tak

bystry jak Ichika (Tak, Kondziu, chodzi o twój argument :) ) nie byłby w stanie zrozumieć ich wyjaśnień pomimo szczerych chęci. Oczywiście, nie wspominając nawet o ich sposobach tłumaczenia, nad którymi aż nawet nie chce mi się rozwodzić, powiem tylko tyle: żaden z nich nie jest ani odrobinę poprawny. W tym momencie na scenę wchodzi Charles chcąc się pojedynkować z pilotem Byakushiki. Jego taktyka jest prosta i zabójczo logiczna - trzymać Ichikę na dystans i ostrzeliwać go. Oczywiście, nasz protagonista co robi? Leci prosto w kierunku lufy. Wyniku walki można się domyślić, ale wreszcie ktoś wpadł na dobry pomysł: żeby zrozumieć walkę z bronią palną, Ichika musi zrozumieć walkę za pomocą tej broni. Przy okazji kilka niewyjaśnionych terminów i trudna nazwa (Reirakubyakuya, jakby ktoś chciał skopiować :) ). Krótkie strzelanie celem wyczucia broni kończy wyjście bezczelnej Niemki (jej agresja jest niczym nieuzasadniona, zaś takie bezkarne atakowanie przeciwnika, który odmawia walki...) z jej ISem trzeciej generacji i niepraktycznym działem (przynajmniej na razie - działka Lin na początku potrzebowały paru sekund żeby się 'przeładować', zaś już po kilku minutach strzelały ogniem ciągłym. Boję się podobnej sytuacji i w tym przypadku). Przy okazji okazało się, że Raphael Revive posiada pancerną tarczę mimo BRAKU (a zapewne przynajmniej ograniczenia) zdolności do walki w zwarciu. Co ma Byakushiki? Tarczę energetyczną, która oczywiście używana jest podczas ataku zużywającego energię tarcz. Nie wspominając nawet o jej żałosnych rozmiarach. Brawa dla ergonomii!

Parę chwil później poznajemy prawdopodobną przyczynę i tak nieuzasadnionej nienawiści Laury - Chifuyu poddała finałowy pojedynek drugich mistrzostw, żeby ratować porwanego naówczas brata. Przechodząc dalej dostajemy kolejną porcję fanserwisu i z Charlesa robi się Charlotte. Parę chwil wyjaśnień, smutna historia, tymczasowe rozwiązanie. Wchodzi Cecilia i zabiera Ichikę na posiłek, zaś w korytarzu wpadają na Houki dzierżącą shinken. Najwyraźniej dziewczę wprawia się zarówno w kendo, jak i iaido. Słusznie zresztą.

Po powrocie z nie-aż-tak-miłej przechadzki z obiadem dla Charlotte okazuje się, że: a) Jej m4d sk1llz w rozrywaniu jednorazowych pałeczek są gorsze niż u Osaki oraz b) Ichika ma wyjątkowo 'serwisowy' na nią wpływ. Jeśli chodzi z kolei o Laurę, pod opaską ma zmodyfikowane oko. Może straciła i jest sztuczne, może tylko zmodyfikowano nanotechnologią, wiem, że musi być mocne i działać mimo opaski, bo dla strzelca para sprawnych oczu na pewno jest bardzo istotna, przynajmniej jeśli nie ma celowników z dalmierzem przez które się patrzy. A takie wrażenie sprawia właśnie działo panny Bodewig.

Za tydzień najwyraźniej trzy osobiste maszyny zmierzą się z czarnym niemieckim ISem. Gdy zaś zobaczyłem jak to cholerstwo wygląda stojąc... Czy ktoś kiedykolwiek widział, żeby przymocować tak bycze działo (czy nawet cokolwiek) tak daleko od środka ciężkości bez JAKIEJKOLWIEK przeciwwagi? Poza tym, mam nadzieję, że pomimo obecności ISa trzeciej generacji oszczędzi się nam szczegółów technicznych - wtedy odcinek na pewno będzie się oglądać co najmniej znośnie.

I wracając jeszcze do idiotycznego 'chowania' ISów. Do naszyjnika Charlesa (co jest jeszcze bardziej pomylone niż kolczyk) dochodzi niezidentyfikowana część u Laury, zaś patrząc po tym, jaki fancy design ma jej opaska domyślam się, że swój pancerz chowa właśnie tam. Chyba, że trzecia generacja chowa się w Hammerspace - wtedy można się już śmiało pochlastać.

Hm. Właśnie zwróciłem uwagę na fakt, że nie prawie nie narzekam na Charlotte. No, może z wyjątkiem wisiorka. Po chwili namysłu dochodzę do wniosku, że jej IS, sposób walki i podejście jest najbardziej sensowne i owocne. Miło, że i wśród uczniów znajduje się postać zrobiona z pomyślunkiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

M'kay, chyba czas się wypowiedzieć, bo mam za sobą już sześć odcinków, a planowałem olać tę pozycję po drugim. Coś musi być na rzeczy... Żeby nie było - nadal nie jestem przekonany co do konceptu i idea mechów "obsługiwalnych" tylko przez kobiety wciąż wydaje mi się debilna, a same egzoszkielety pozostają niezmiennie brzydkie, jednak pozostałe elementy - kreska, animacja, wesołość, lekkość i (nieco) muzyka zdołały mnie utrzymać przy tym anime (

okay, tits were involved as well

). Chyba nie ma sensu przebijać się przez streszczanie ostatnich 4 odcinków, bo raz, że zrobili to wszyscy przede mną, a dwa, że traciłbym niepotrzebnie czas. Spróbuję się więc ograniczyć do najważniejszego...

a) Zupełna zmiana nastawienia i charakteru Cecylii - I demand an explanation. Dlaczego z wielkiej arystokratycznej pannicy, patrzącej na wszystkich jak na worki kompostu, stała się nagle all lovey-dovey w stronę Ichiki? Nie powiem, że to zmiana na złe, przeciwnie - bardziej pasuje do idei haremu, jednak zastosowanie takgo zabiegu bez jakiegoś logicznego wytłumaczenia wprowadza tylko zamęt.

b) Charles, a właściwie Charlotte - postać bardzo przyjemniasta, wybaczam nawet, że z Francji

(Tak, nie lubię Francuzów)

. [spojler na wypadek, gdyby ktoś jeszcze nie obejrzał (zaglądają tu tacy?)]

Nie wiem tylko, czy ktokolwiek dał się nabrać na płciową przykrywkę - ja tam od razu uznałem, że to dziewczyna. Ichika potrzebował aż przyłapać ją pod prysznicem, żeby się zorientować... A, ciekawi mnie jedna rzecz. Charlotte posiada całkiem pokaźny biust - jakim cudem w ogóle nie wystawał spod tego obcisłego kostiumu?

c) Reprezentantka Niemiec. Nie wiem, co cały świat ma do tej nacji, ale wszędzie przedstawicieli ego kraju przedstawia się albo jako brzydkich (tu poniekąd mają rację, ale to się tyczy tylko starszego pokolenia), albo buraków, albo zarozumialców, albo militarystów, albo ogarniętych szałem bitewnym/wojennym (niepotrzebne skreślić)... Lub wszystko to naraz.

Also: co ona ma z tym lewym

goldeneye okiem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

traciłbym niepotrzebnie czas

Dlaczego? :) Jeśli pojawią się zarzuty przechodzące przez całą serię, można twórczo wymienić opinie.

A, ciekawi mnie jedna rzecz. Charlotte posiada całkiem pokaźny biust - jakim cudem w ogóle nie wystawał spod tego obcisłego kostiumu?

Hm, jakby nie było, choćby Motoko nie była kiepska w tej materii, a jednak jakoś udało się jej to skrzętnie skrywać przed większością pensjonatu (no cóż, 'skrywać' to nie najlepsze słowo biorąc pod uwagę Kaollę i Urashimę...). Najważniejsze, że jest servicey :) Poza tym, nawet ci bardziej rozgarnięci (vide Hino Akiharu) nie potrafią rozpoznać bifauxnena. No i jeden z poważniejszych pozytywów - jego nad wyraz rozsądna reakcja na 'odkrycie'.

Moje osobiste spostrzeżenie: całkiem sporo tu Strike Witches. Nie mówię tu już tylko o maszynerii obsługiwanej jeno przez dziewczęta, ale i również o endingu. Choć go przewijam, pojedyncze klatki (wszyscy biegną, rzucają specyficzny cień, a nawet sposób, w jaki tło podzielono wpół) przywodzą mi na myśl ending do pierwszej serii. Hm.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ekhm... Poza kolejną tajemnicą wszechświata( jak takie dorodne "atuty" można spłaszczyć zwykłym kawałkiem szmatki strojem na WF?) i pewną Niemką( trochę za ładna.... ale nadrabia charakterem) to odcinek całkiem znośny.

O ile początkowo koncepcja 2-os. haremu pomagającego w walce była nawet nawet, to dziś 3-os. dział pomocy społecznej, delikatnie mówiąc, był wkurzający. Dobrze, że "wszyscy widzowie wiedzą że jestem babą po pierwszym wystąpieniu" zaproponowAŁ sparring. Wszystko fajnie tylko dlaczego byakushiki ma wszystko energetyczne? Ja rozumiem jakby miał funkcje odzysku/regeneracji/przejmowania energii, ale tu nie ma czegoś takiego. Jest natomiast mała kupa( wstawcie tu mocniejszą wersję na g) które zwą tarczą.

Ej! Nawet IS 2G jakim jest Revive ma szeroki wachlarz uzbrojenia wyciąganego z hammerspace'a w którym jest PRAWDZIWA TARCZA która NIE ZUŻYWA energii pokładowej.

Siostrzyczka mówiła "olej pistolety bo nie umiesz nic obliczać itp itd".... Więc to tak wyglądają te poważne obliczenia. Karabin w łapę i palec na spust( biust?:trollface:). TYLKO TYLE. Bez obliczeń, bez jakichś wpływów pogody. Przecież karabinem mógłby nawet na oślep postrzelać co by mu może i fragów nie nabiło, ale jakiś czas na myślenie( wiem- impossible) czy utrzymanie dystansu dało. Zawsze to lepsze niż nic.

Germańska pseudofanka Chifuyu( Kuroko anyone? xD) strzela do pokojowo nastawionych ludzi( gdyby Francja nic nie zrobiła, lub uciekła poczułbym pewien podtekst historyczny) lecz na szczęście Charles zdążYŁ z ratunkiem. I znów widzimy wyższość IS 2G nad 3G....

Blah blah blah. Wchodzimy z Ichiką pod prysznic( bo jak facet z facetem mieszkają to można po mydełko przyjść :trollface:) by nasz bohater w końcu został oświecony. ON ma BOOBIES. Przynajmniej Ichika zachował się jak facet. Trochę żalów i jeden obiad później widzimy( wspomniane post albo 2 wyżej)m4d sk1llz pałeczkowe i ultra karmienie. No ale dobra. To nawet da się zrozumieć. Przynajmniej jedna dziewczyna normalna w haremie. Więc +.

Ale długo nie pobędzie facetem. ED to zdradza.

BTW.

Kto jeszcze myśli, że to zbyt oczywiste, że za porwaniem stoi niemiecka armia?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga wstępna: jak ja bym chciał żebyście równie szczegółowo analizowali serie, które bardziej na to zasługują

Dołączę się do tego życzenia - przeciętniaki typu MM!, Ząbi czy IS przyciągają dłuższe posty, de facto będące długimi streszczeniami fabuły epizodu, mniej lub bardziej humorystycznymi, zależnie od forumowicza. Trochę mnie to bawi, trochę zniechęca - w sensie ogólnym - do całego działu m&a, bo ceniłem w nim sobie możliwość dowiedzenia się czegoś nowego. Teraz pozostał chyba tylko temat o SRWOG: The Inspector.

Co do samego IS - samo anime posiada szereg wad, które można jednak znaleźć w masie innych produkcji, gdy skieruje się na nie reflektory wystarczająco silne, jak tutaj. Po wyłączeniu niewiary tego typu chińskie bajki pękają bardzo szybko, tak więc osobiście sensu w zachwycaniu się/gnojeniu ich nie widzę, zresztą już po zapowiedzi było widać, co się szykuje. Zawsze istnieje szansa, że coś się nagle w magiczny sposób odmieni, wtedy pewnie wrócę do oglądania - na razie utknąłem na pierwszym epie i nie mam ochoty brnąć dalej. Postaram się śledzić opinie w poszukiwaniu jakiejś radykalnej odmiany IS w coś godnego uwagi, ale na razie nic takiego nie napotkałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołączę się do tego życzenia - przeciętniaki typu MM!, Ząbi czy IS przyciągają dłuższe posty, de facto będące długimi streszczeniami fabuły epizodu, mniej lub bardziej humorystycznymi, zależnie od forumowicza. Trochę mnie to bawi, trochę zniechęca - w sensie ogólnym - do całego działu m&a, bo ceniłem w nim sobie możliwość dowiedzenia się czegoś nowego. Teraz pozostał chyba tylko temat o SRWOG: The Inspector.

Problem być może leży niejako u źródła, wydającego pozycje głównie dobre i bardzo dobre, zaś wyjątkowo ostrożnie dozującego pozycje naprawdę ponadprzeciętne. W tym sezonie obiecująco zaczynało się Fractale, jednak wyszło jak wyszło - mimo na pewno ciekawego konceptu i wizji przyszłości jakoś nie bierze mnie na wznowienie czwartego odcinka. Hourou Musuko też najwyraźniej nie wciągnęło na tyle, żeby tworzyć o tym oddzielny temat. Jedyną dobrą pozycją, w której w ogóle jest co dogłębnie analizować jest Madoka, ale tego nawet nie trzeba zaznaczać. o się szykuje na wiosnę? Tajemnicze C, Denpa Onna to Seishun Otoko (Shaft, więc też można sporo oczekiwać), Ore-tachi ni Tsubasa wa Nai (ekranizacja VN, więc może wyjść dobre). Jak się to skończy? Być może podobnie, czyli o żadnej z tych pozycji nie powstanie ani jeden temat. Jeśli zaś chodzi o wcześniejsze tytuły, IMO Shukufuku no Campanella samo w sobie fabułę ciekawą ma, a TLR (manga) pokazuje, że da się zrobić porządną haremówkę. Jak to się skończyło, widać doskonale.

Ten sam zresztą problem dotyczy nie tylko anime - obejrzałem naprawdę genialny filmy tytułem "Ja zostać królem", założyłem o nim temat, opisałem wrażenia. film naprawdę godny uwagi i poważny (IMO) kandydat do Oskara choćby za sam fakt nominowania kina niezależnego. W samej teorii powinien poruszyć dość sporą dyskusję, a przynajmniej lawinę wymiany pozytywnych (a może i nie tylko) wrażeń po obejrzeniu. 8 odpowiedzi na przestrzeni dwóch tygodni. Dlaczego?

Co do samego IS - samo anime posiada szereg wad, które można jednak znaleźć w masie innych produkcji, gdy skieruje się na nie reflektory wystarczająco silne, jak tutaj.

Pozwolę sobie się nie zgodzić. Serii działających na tej samej zasadzie, a mimo wszystko lepszych o klasę-dwie, jest co najmniej kilka, zresztą parę tytułów już zdążyłem rzucić. Problem IS jest taki, że wszystkie 'typowe chwyty' harem comedy wykorzystuje właściwie w najgorszych momentach, a do tego w najgorszy sposób - doskonałym przykładem może tu być uczennica z transferu. 3 razy pod rząd, z czego dwa do jednej klasy, to lekka przesada (DearS rozwiązało ten problem dość wdzięcznie po prostu wprowadzając zamieszanie wynikłe z nagłego pojawienia się Ren etc. etc., a Miu chyba nawet trafiła do innej klasy; w Asobi zaś wraz z Greczynką od razu przybyły jej dwie wierne ninja-meido, nie wspominając nawet o chlebie). Zmiana frontu przez Cecilię też była zbyt nagła, czy też może zbyt gwałtowna - Mishima Sayoko, a nawet Tsukiumi pokazują, że się da to całkiem fajnie rozwiązać. Takie przykłady można mnożyć, zaś wystarczy przystawić IS do kilku typowych pozycji haremowych, żeby zobaczyć mierność nawet w ramach tak nisko traktowanego gatunku (który też ma swoją rację bytu - de gustibus non disputandum est), potrafiącego pokazać też dobre tytuły. Szkoda jednak, że tylko w mandze...

Problem z ISem może też zamykać się w tym, że nikt nie wszył w to jakiegoś przesłania 'Nie bierzcie tego zbyt poważnie', jakie wylewało się z ekranu przy oglądaniu Asobi ni Iku yo!, dlatego pozwoliłem sobie na kilka akapitów rantu na temat bzdurnej fizyki i całkowicie nielogicznego projektowania postaci i ich zachowań. Dlaczego przyrównuję ciągle do Asobi? Bo oba to haremówki, oba są lekkim sci-fi. Oznacza to, że w zasadzie są sobie gatunkowo bardzo bliskie, a pomimo tego paradoksalnie bzdurniejsza i bardziej absurdalna historia o catgirls, które podpisują pokój z Ziemią jest lepsza.

Jeszcze parę słów na temat debatowania nad jakością. Ku mojemu szczeremu zmartwieniu w Yumekui Merry pojawiają się momenty, gdzie animacja sięga poziomu QUALITY, zaś w Gosick wytropiłem jeden naprawdę trudno wybaczalny błąd. Różnica między tymi dwoma pozycjami a 'tematowym' jest taka, że to są autentycznie momenty, które w większym stopniu nie odbierają (przynajmniej mnie) przyjemności z oglądania, podczas gdy właśnie wspomniany enjoyment podczas oglądania Bzdurnych Mecha ulatuje, i to niemałym strumieniem.

Przy okazji. Jako człowiek o dość specyficznym sposobie percepcji, trudno mi ocenić ile dni to jest 'relatywnie krótko' jak na ten dział. Bardzo możliwe, że napisałem posty w odstępie pół doby przez czysty przypadek. Nie chcę popełnić po raz kolejny ewentualnego błędu, który skończyłby się nieprzyjemnościami, zatem byłbym wielce zobowiązany za konkretne wytyczne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem być może leży niejako u źródła, wydającego pozycje głównie dobre i bardzo dobre, zaś wyjątkowo ostrożnie dozującego pozycje naprawdę ponadprzeciętne.

Problem leży w forumowiczach, których większość bardziej bawi opisywanie kolejnego chaptera Naruto czy czepianie się IS, tudzież adoracja innego fanserwisfestu haremowego. Posty poruszające wiele zagadnień i zawierające nowe fakty, tak jak to bywało za czasów j3drz3ja i ImpulseM, niestety odeszły w przeszłość. O bardzo ciekawym Level E piszemy sobie tylko ja i Aiden. Dla statystyk działu to bardzo fajnie, że tylu ludzi wręcz telepie, by przed ósmą rano streścić odcinek osobom, które i tak go obejrzą, ale dla mnie osobiście - niezbyt. Temat, który założyłeś, jest tego przykładem: dyskusja o przeciętnym haremie? Tak, fajnie że coś jest, ale mogłoby być lepiej, ponieważ panuje dysproporcja.

8 odpowiedzi na przestrzeni dwóch tygodni. Dlaczego?

Patrz powyżej na zdanie zaczynające się od słowa "problem".

Miu chyba nawet trafiła do innej klasy; w Asobi zaś wraz z Greczynką od razu przybyły jej dwie wierne ninja-meido

To nie są dobre przykłady - stanowią minimalną wariację w stosunku do schematu i jako takie trudno je uznać za solidne dowody na "bycie lepszym". Wskazywane przez ciebie wady w IS są może i prawdziwe, ale nadajesz im zbyt wielką wagę, co prowokuje ludzi do odpowiadania. Nie wiem, czy robisz to specjalnie ("żeby mój temat nie miał 8 odpowiedzi w ciągu dwóch tygodni"), czy faktycznie tak uważasz.

byłbym wielce zobowiązany za konkretne wytyczne

Dobrze byłoby pisać posty pod sobą przynajmniej w 5-dniowych odstępach, a to i tak liberalne podejście, ponieważ odcinki ukazują się co tydzień. Ciebie upominałem kilkukrotnie za te i podobne rzeczy, dlatego powinieneś bardziej uważać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O bardzo ciekawym Level E piszemy sobie tylko ja i Aiden.

To nawet zabawne, że teraz o tym piszesz, gdy biorę się za nowe serie... No nic. Za Level E zabiorę się na dniach i jeśli nie uważasz, że nie wniosę nic rzeczowego do dyskusji, chętnie się do niej dołączę.

To nie są dobre przykłady - stanowią minimalną wariację w stosunku do schematu i jako takie trudno je uznać za solidne dowody na "bycie lepszym".

Właśnie o to mi chodzi - nie są jakimś wielkim odstępstwem od tematu. Nie zmienia postaci rzeczy, że podobnie jak inne 'cegiełki' haremówek użyte umiejętnie przynajmniej nie zepsują serii.

Wskazywane przez ciebie wady w IS są może i prawdziwe, ale nadajesz im zbyt wielką wagę, co prowokuje ludzi do odpowiadania. Nie wiem, czy robisz to specjalnie ("żeby mój temat nie miał 8 odpowiedzi w ciągu dwóch tygodni"), czy faktycznie tak uważasz.

Jak zwykle masz o mnie wysokie mniemanie. Gwoli ścisłości, pomimo szczerych chęci pozbawiony jestem jakiejkolwiek zdolności manipulowania ludźmi, więc nie byłbym w stanie pisać takich rzeczy, gdyby nie były moją osobistą opinią :)

Zasadniczo opinie takie jak Twoja na temat haremówek w jakimś stopniu zainspirowały mnie do założenia tego tematu. Być może jakaś część żółci wylewanej przeze mnie na tym poletku jest skierowana właśnie w stronę twoich argumentów, w tym traktowania IS jako standardu, dość miernego przy okazji. Jedną z rzeczy, jakie próbuję wykazać przez szturmowanie tej serii jest prawdopodobnie fakt, że i wśród harem comedy trafiają się fajne serie, które się ogląda dla odprężenia.

W ramach małej dygresji, odwołam się do stwierdzenia, że mój gust jest ograniczony. Z całym szacunkiem, nie wiesz nic o moim guście. No, może prawie nic. Anime i manga to dla mnie odstresowująca rozrywka - nie przeczę, że doceniam głębsze tematy, ściskanie za gardło i takie tam (Angel Beats!, Clannad, a z mniej konserwatywnych Densetsu no Yuusha no Densetsu), jednak od tej branży oczekuję głównie dziwnych pomysłów i dużo zabawy, zrealizowanych pomimo nielicznych absurdów z sensem, wyczuciem i logiką. A że przy okazji trafię na coś innego i mi się spodoba - nawet lepiej. Książki, filmy - inna bajka. Jak na razie to dość wyraźna granica.[/dygresja]

Przyznam się szczerze wszystkim moim rozmówcom - nie wiem dokładnie, czemu to wszystko mi tak w Infinite Stratos przeszkadza. Być może dyskutując z Wami, dowiem się tego. Prawdopodobnie przyczyn jest kilka - zawiodło moje oczekiwania (może za wysokie?) wobec połączenia dwóch fajnych gatunków, ten, o którym wspomniałem naście linijek wyżej - że traktuje się IS jako standard, może coś jeszcze innego. Fakt jednak pozostaje faktem, że gdy widzę taką stertę bezsensu coś we mnie kipi (i porusza głęboko skrywane pokłady kreatywności do pisania długich, względnie rozbudowanych akapitów. Eh...). Ktoś może spytać, dlaczego to nadal oglądam. Pewnie ze względu na wspomnianą już odrobinę nadziei, że może jednak coś się zmieni i zacznie się pojawiać porządna fabuła, poślą w diabły wątek haremiku albo przynajmniej przestaną ładować bzdurę za bzdurą, przestaną wspominać o kolejnych technikaliach, gdy każdy ujawniony szczegół na temat ISów pogrąża twórców, Ichika przestanie być absolutnie nijaki... Tak, wiem, dziwny ze mnie człowiek. Przykro mi, ale chyba będziecie musieli to przecierpieć :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa sytuacja - zrobił nam się tu temat ogólny połączony z "Kaszanka Zone", a najmniejsza część tekstów (przynajmniej w zeszłym tygodniu) jest poświęcona samemu Infinite Stratos. Postaram się przełamać tą tendencję, jednak muszę zacząć od pewnego spostrzeżenia, dotyczącego wypowiedzi ogólnie. Może jestem staroświecki, ale osobny temat założony do pastwienia się nad (domniemaną) głupotą wylewającą się z samej serii (a taka notka znajduje się w poście otwierającym) uważam za posunięcie mało wyszukane. A jeśli już wątek jest, do tego są nadzieje na szeroko pojętą poprawę samego anime, lepiej skupić się na pozytywnych stronach serii. Dobrym przykładem jest temat o Kampferze - przyznaję, jednej z najgorszych animacji jakie widziałem od czasu rejestracji na FA. Choć dwuosobowy, posty nie należały do bardzo krótkich, omawiano niemal każdy odcinek, niemniej obyło się bez wieszania psów na wszystkim co się da, a samą dyskusję zapamiętałem jako udaną oraz interesującą (nawet bardziej niż samo anime). Czyli można, a nawet wypada. Kiedy jednak od początku (lub prawie), w naszej opinii, seria sięga dna i każdym kolejnym postem dobijamy tylko kolejny gwóźdź do jej trumny... zadajmy sobie jedno pytanie. Czy kopanie leżącego naprawdę sprawia nam aż taką przyjemność?

Przejdźmy w końcu do 6. odcinka. Charlotte okazała się być mocną zawodniczką. Nawet z wrażliwością na poziomie "harem lead" Ichika może szybko poddać się jej wdziękom. Ciekawie zrobiło się już przy scenie prysznicowej; ona - 100% dere dere i on - najwyraźniej nie będący nastoletnim miłośnikiem świerszczyków. Nikt nikomu nie zrobił krzywdy, a moment konsternacji wyszedł zabawniej niż częściej spotykane: "wyciek ~0.5 litra krwi przez nos -> Aaaa, zboczeniec!!! -> rzut ciężkim przedmiotem/inny akt przemocy fizycznej". Zachowanie obu stron było moim zdaniem dość niestandardowe (choć może nie nietypowe, wszak po tych wszystkich latach przerobiono już zapewne wszystkie możliwe kombinacje). Nieśmiała (?) propozycja powtórki z rozrywki i następujące po niej "Ichika no ecchi" stały się już legendą wśród internautów i trudno się temu dziwić. Rzecz świetnie zagrana, również na poziomie technicznym, za co wielkie brawa należą się jej seiyuu, wschodzącej gwieździe (o czym wspominałem już kilka razy i jeszcze nieraz wspomnę) voice actingu, Kanie Hanazawie. Całkiem możliwe, że takie zachowania Charlotte nie były z góry zaplanowane, to jednak czyni ją jeszcze bardziej "niebezpieczną". A wspólne zamieszkiwanie, o dzieleniu we dwójkę tajemnicy i podobnych przeżyć nie wspominając, jeszcze bardziej zagraża spójności haremiku. Tymczasowo przynajmniej. Natomiast "walory" naszej Francuzki i sprawa ich ukrycia... cóż, to jest właściwe wykorzystanie hammerspace :ok:

na wypadek, gdyby ktoś jeszcze nie obejrzał (zaglądają tu tacy?)

Jest to wielce prawdopodobne. Poza tym, w przeciwnym wypadku, streszczenia kolejnych epów straciłyby rację bytu, a pojawiają się często i gęsto. Jakiś wskaźnik musi to być :jezyk2:

Ja rozumiem jakby miał funkcje odzysku/regeneracji/przejmowania energii, ale tu nie ma czegoś takiego.

Coś takiego musi jednak być, bo ten power-up przy walce z bezzałogowym IS nie wziął się z powietrza (sprawiał wprawdzie takie wrażenie, ale to w tym momencie nieistotne). Tylko Ichika oczywiście nie doczytał instrukcji... Co do uzbrojenia, będę się upierał, że Byakushiki nie potrzebuje niczego innego. Przyjrzałem się początkowej scenie pierwszego odcinka (z całą pewnością można stwierdzić, że wyprzedza ona wydarzenia bieżące - protagonista i Houki mają tam już osobiste IS) i całkiem ciekawe spostrzeżenia poczyniłem. Tak jak już powiedziano głównemu bohaterowi, jego egzoszkielet jest stworzony do zadawania ogromnych obrażeń, czego chronologicznie jeszcze nie doświadczył, bo w nic do tej pory nie trafił... Za to jak przeprowadził skuteczny atak na przeciwnika (we wspomnianej scenie) to walnęło tak, że klękajcie narody.

Wady poszczególnych modeli (tarcze, szybkość, możliwość walki na dystans) rozwiązano w bardzo prosty i logiczny sposób (wciąż nawiązuję do pierwszej sceny). Jak na szkołę z pewnymi militarystycznymi naleciałościami, dla tych którzy już opanowali sterowanie swoją jednostką, podstawą staje się praktyka pracy zespołowej, gdzie każdy działa na pozycji do której jest najlepiej przystosowany technicznie. Ten schemat uważam za jeden z mocniejszych punktów serii, jakby nie było dość realistyczny (w wojsku też się nie uczy jak zostać Rambo, ale jak być członkiem danego zespołu).

Pamiętam jeszcze jakieś wątpliwości dotyczące działa Laury i miejsca jego umiejscowienia. Od razu zaznaczę, że jestem takim 'standardowym i niewybrednym odbiorcą', któremu takie sprawy jakoś strasznie nie przeszkadzają, dopóki sam mech fajne wygląda, a (przede wszystkim) anime jest fajne^^ Z tego co się orientuję, części umiejscowione nad ramionami pilotów w ogóle nie są połączone z resztą konstrukcji (przykładowy screen; pozwoliłem sobie podprowadzić z cudzego bloga), to i muszą się utrzymywać w jakiś niemechaniczny sposób. Można oczywiście rozpocząć dywagacje i nad tym, zrobić schemat, wyrysować wektory, uwzględnić grawitację i opór powietrza, a potem zrobić drewniany model... Ale po co?

Kto jeszcze myśli, że to zbyt oczywiste, że za porwaniem stoi niemiecka armia?

To jest dość prawdopodobny scenariusz. Zwłaszcza jeśli rzecz działa się przed odkryciem, iż Ichika może odpalać IS. Żadna krzywda mu się nie stała i nikt nie przeprowadzał na nim żadnych eksperymentów, a Niemcy akurat wiedzieli co, jak i komu w odpowiednim czasie powiedzieć. Inna teoria, mocno oparta na przypuszczeniach jest taka, że w porwanie była zamieszana siostra Houki, która off screen zrobiła coś z głównym bohaterem, przez co może pilotować, a on tego oczywiście nie pamięta (np. był wtedy nieprzytomny).

Być może dyskutując z Wami, dowiem się tego.

Jakby nie było, również po to się na forum rozmawia:) Mam propozycję. Pisałeś mi kiedyś, że spoilery Ci za bardzo nie przeszkadzają, a na Infinite Stratos i tak Ci w tym momencie za bardzo nie zależy. Poszukaj sobie wtedy jakichś informacji na temat dalszego rozwoju wydarzeń (choćby na profilach postaci na MAL, Wikipedii, itp.) i oceń czy dalej jest tak beznadziejnie i bez sensu. Efektu nie gwarantuję, sam nie wyspojlerowałem sobie prawie nic (poza ewentualnym pojawieniem się kolejnej haremmate, faktycznie, w końcu nie ma jeszcze żadnej z niebieskimi włosami), ale zawsze warto spróbować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszukaj sobie wtedy jakichś informacji na temat dalszego rozwoju wydarzeń (choćby na profilach postaci na MAL, Wikipedii, itp.) i oceń czy dalej jest tak beznadziejnie i bez sensu.

Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że fabuła sama w sobie przeszkadza mi najmniej, a przynajmniej jej ogólny zarys, i zdaje się chyba najmocniejszym punktem Infinite Stratos. Nie mam absolutnie nic przeciwko wprowadzeniu protagonisty do żeńskiej szkoły, do tego na pełnych prawach. Nie mam nic przeciwko nieco OP egzoszkieletom. Co więcej, są to główne powody, dla których skusiłem się nawet na rozpoczęcie IS. Cały problem leży w wykonaniu, tak więc nie chodzi choćby o to, że

Ichika w pewnym momencie będzie miał do dyspozycji siłę zdolną wywołać wojnę

, czy

zarówno Byakushiki jak i późniejszy osobisty IS Houki to nowa i potężna czwarta generacja, a tych dwoje testuje prototypy (co w tym momencie może potwierdzać teorię z doktor Shinonono)

, tylko jak do tego doszło - dlaczego kolejne dziewczęta dołączają się do haremiku bez poważniejszego logicznego uzasadnienia (dwoje osana najimi to już bardzo dużo)? W jakich okolicznościach Houki

dostanie swój własny pancerz

? Dlaczego nikt nie poprawia Byakushiki, jeśli

jest to model eksperymentalny/prototyp

?

To wszystko można określić jednym, krótkim mianem - detale. Prawdopodobnie bezsensowne szczegóły panoszą się też u Ludluma (światowa konspiracja to bardzo delikatny temat jeśli chodzi właśnie o takie detaliki) czy choćby nawet w Battlestar Galactica (nie pamiętam, czy kiedykolwiek była chwila, w której po uszkodzeniu znika grawitacja w Raptorze, a bądź co bądź stateczek jest mały i prawdopodobnie ma delikatną, bo mocno obciążoną sztuczną grawitację, jeśli ma za zadanie utrzymać takie samo przyspieszenie grawitacyjne co choćby battlestar), jeśli miałbym sięgnąć poza przykłady z anime podane w poprzednim poście. Nie przeszkadzało mi to jednak z chęcią obejrzeć 4 sezonów serialu czy przeczytać całej trylogii Bourne'a dobrze się przy tym bawiąc. Problem IS polega na nadmiarze malutkich (i nie tylko) błędów. Ziarnko do ziarnka...

Odpisując na konkretny argument, tj. przystosowanie do walki. Primo, Infinite Stratos to pancerz, który stawia na uniwersalność. Ale można go personalizować, zresztą Charles wspomina o pełnej synchronizacji i 'wspieraniu' konkretnej zdolności. Tu jest OK. Większym problemem jest jeśli broń (bo ISy nie są niczym innym jak bronią) przystosowana do walki w zwarciu nie daje możliwości obrony przed atakiem dystansowym. To raczej Raphael Revive powinien dysponować niewielką tarczą energetyczną, a Byakushiki - niemałą skorupą, jeśli ten pierwszy walczy na dystans trzymając oponenta z dala od siebie i unikając jego trafień, a drugi musi nie dość, że przetrwać pod ostrzałem, ale jeszcze do przeciwnika dotrzeć. Potrzeba wytrzymałości jest tu zupełnie inna. Nawet, jeśli bierzemy pod uwagę walkę zespołową - healerów tam jakby brak.

Dalsza część posta znajdzie się w temacie ogólnym. Parę chwil temu miałem tutaj drugie tyle tekstu, jednak nie dotyczyło IS już w ogóle, pomimo faktu bycia wynikiem tej dyskusji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze wrażenie po przejrzeniu tego tematu nie jest zbyt pozytywne. Wygląda on jak by był stworzony tylko do przysłowiowego "jeżdżenia" po tej serii. Niechęć wręcz wylewa się z postów. Przynajmniej ja tak to odbieram. Myślę że wy za dużo wymagacie od tej serii. Choć może to tylko ja jestem zbyt pobłażliwy. Nie pamiętam aby ktoś zapowiadał IS jako mega poważną serię. Chcecie poważnego anime sci-fi z mechami lub i bez nich? Sięgnijcie po Gundama, Serial Experiments Lain czy Noeina. Tam będziecie mieli wszystko dość logicznie i realistycznie przedstawione.

Na temat 6 odcinka wypowiadać się nie będę, bo to już Kondzio zrobił, a ja nie mam wiele do dodania. Powiem tylko że "Ichika no ecchi" walczy u mnie o pierwsze miejsce z "nii-nii no hentai".

tylko jak do tego doszło

Nie sądzisz że jest nieco zawcześnie na taki zarzut? Mamy dopiero połowę serii. Rozumiem gdyby nagle wyskoczyli teraz z zakończeniem, ale mamy czas i takie rzeczy pewnie zostaną wytłumaczone. No i czy musi być jakieś logiczne wytłumaczenie dla kolejnych dziewczyn w haremie?

Przede wszystkim trzeba pamiętać że jest to anime na podstawie Light Novel. Nie można się spodziewać że dostaniemy wszystko na raz. Na wyjaśnienie niektórych rzeczy w takim Gundam 00 potrzeba było dwóch serii (w sumie 50 odcinków) i filmu kinowego. Więc czego oczekujemy po 12 odcinkach? Tym bardziej że jesteśmy w połowie jak już wspomniałem. Poczekajmy.

Samego bohatera i jego stosunek do Houki czy Rin po części rozumiem. Sam mam koleżankę którą znam od urodzenia i w życiu nie pomyślałem aby traktować ją inaczej niż jak kogoś z rodziny. Ale może to tylko ja jestem dziwny.

IMO gdy ktoś tworzy taką maszynerię, jego nazwisko jest znane wszem i wobec całemu światu

Ilu jest genialnych wynalazców o których świat niemal nie słyszał? Jak choćby Jan Szczepanik czy Ignacy Łukasiewicz.

Moim zdaniem Byakushiki jako jednostka walcząca w zwarciu nie może mieć "skorupy" jak to określiłeś. Z prostego i banalnego powodu. Dodatkowe opancerzenie może ograniczać jego mobilność. Dodatkowa tarcza może też wykorzystywać energię potrzebną do ataku. Jeśli weźmiemy pod uwagę walkę zespołową, jednostka dystansowa np Raphael Revive czy Blue Tears ostrzeliwuje przeciwnika i kieruje jego uwagę na siebie a Byakushiki w tym czasie podlatuje i oponenta wykańcza. Przynajmniej ja tak to widzę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie sądzisz że jest nieco zawcześnie na taki zarzut? Mamy dopiero połowę serii. Rozumiem gdyby nagle wyskoczyli teraz z zakończeniem, ale mamy czas i takie rzeczy pewnie zostaną wytłumaczone. No i czy musi być jakieś logiczne wytłumaczenie dla kolejnych dziewczyn w haremie?

Ja się teraz odwołuję do wydarzeń, których jeszcze w anime nie było. Absolutnie nie wiem, w jaki sposób wprowadzą

Aka Tsubaki

, jak i czy w ogóle Ichika dowie się prawdy o Byakushiki etc. etc., dlatego to wcale nie jest zarzut - nie mówię, że to są złe pomysły, a problemem może być jak te fakty zostaną pokazane w anime, bo to tu leży problem IS.

Jeśli chodzi o haremetki, przyznaję, nie zawsze jest to w pełni logiczne (choć tak patrzę na listę i patrzę, i jedyne co IMO zbliżyło się do braku logiki to Nozomu w Kanokonie, ale tu może być coś na rzeczy z mocami Kouty, które - jak wiele innych ciekawych informacji - anime przemilczało). Poza tym jakoś nigdy nie wyglądało to na jakoś strasznie naciągane, podczas gdy tutaj niemal na początku jest nagła zmiana frontu przez pannę Alcott czy wrzucenie drugiej tsundere osana najimi - naprawdę za bardzo naciągane.

Moim zdaniem Byakushiki jako jednostka walcząca w zwarciu nie może mieć "skorupy" jak to określiłeś. Z prostego i banalnego powodu. Dodatkowe opancerzenie może ograniczać jego mobilność. Dodatkowa tarcza może też wykorzystywać energię potrzebną do ataku.

Podobny zarzut może dotyczyć Raphael Revive i jego niemałej tarczy, o którą mi się tu głównie rozchodzi. Jak zapewne zauważyłeś, ISy chowają broń w bliżej nieokreślonej przestrzeni, podobnie jak i resztę wyposażenia - jak właśnie tarcza Francuzki. Oczywiście, że nie oczekuję permanentnego przymocowania jej do ramienia Byakushiki - ograniczałoby to drastycznie pole widzenia i utrudniało prawdopodobnie bardziej skomplikowane poruszanie się. Miło by było jednak, gdyby ktoś uwzględnił taki element wyposażenia jako, no, potrzebny. Szczególnie uwzględniając taktykę i uzbrojenie Ichiki - ten człowiek jak na razie zwiastuje sobie niezwykle krótkie życie na polu bitwy, jeśli A) ma tylko broń zżerającą jego własną energię kierowaną na obronę, B) nie robi żadnych uników i C) byle taca ze stołówki jest większa od jego tarczy, energetycznej do tego.

Jeśli chodzi o walkę zespołową, nie przeczę, że to jest całkiem prawdopodobny scenariusz. Problem może zacząć się wtedy, gdy przeciwnik dojdzie do wniosku, że skupi się na szermierzach - Byakushiki i Aka Tsubaki - albo nawet zacznie ich ostrzeliwać. Trzeba brać pod uwagę różne scenariusze, zaś pozostawienie ich całkowicie bezbronnych w takiej sytuacji nie wydaje mi się rozsądne. Mimo wszystko, w jakimś stopniu (i to niemałym) każde z nich musi być przystosowane do walki z różnymi rodzajami przeciwników, podczas gdy wytoczenie jakichkolwiek dział przeciwko ISowi Ichiki oznacza dość często uniemożliwienie mu walki w dogodnych warunkach. Zresztą, jego walka z Rin reprezentowała jeszcze jakiś poziom - przynajmniej starał się unikać strzałów. Z drugiej jednak strony, jej działka mają swoją specyfikę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie, Piotrek chciało ci się odpisywać o 6? :)

Jeśli źle wprowadzą

Aka Tsubaki (Czy też Akatsubaki bo i tak widziałem)

czy też rzeczy związane z Byakushiki, to wtedy będziemy to krytykować i zastanawiać się jak można to było lepiej zrobić.

Dobra przyznaję, panna Alcott bywa irytująca. Ale wczuj się w jej sytuację. Jesteś jedną z setek dziewczyn w szkole. Uważasz się za nie wiadomo kogo i nagle pojawia się jakiś samiec, który ma cię gdzieś, i jeszcze się ci postawi.

A że pojawiła się druga tsundere? Mi to pasuje. Dobra tsundere, nie jest zła, choć podejrzewam że panny tak urocze jak Zakuro nie będą.

ten człowiek jak na razie zwiastuje sobie niezwykle krótkie życie na polu bitwy, jeśli A) ma tylko broń zżerającą jego własną energię kierowaną na obronę, B) nie robi żadnych uników i C) byle taca ze stołówki jest większa od jego tarczy, energetycznej do tego.

Akurat zwalił bym to na małe doświadczenie. Bo raczej nikt nie leci wprost na strzelającego przeciwnika? On to zrobił i pożałował. No ale przecież we wcześniejszych walkach robił uniki. No i taca ze stołówki jest chyba takich samych rozmiarów a nie większa :)

infinitestratos.th.jpg

Za pomocą tego screena postaram się wytłumaczyć czemu to, według mnie, jednak Raphael Revive powinien mieć tarczę a nie Byakushiki. Jednostka dystansowa musi mieć jak się bronić, albo przynajmniej zasłonić, w przypadku walki bezpośredniej. Maszyna Ichiki musi szybko dostać się do przeciwnika, chlasnąć go i jeśli ten jeszcze dycha, szybko uciec. Lecenie wprost pod lufę Charlotty to niestety czysta głupota pilota. Nie zapominajmy że on jako jedyny ma jakieś zaległości. Ot wychodzi co dają podręczniki.

Jeśli przeciwnik zacznie ostrzeliwać szermierzy, ci będą musieli oddalić się na bezpieczną odległość a pozostałe ISy zwrócić uwagę oponenta na siebie. Walka zespołowa. Każdy ma jasno wytyczone cele i zadania. Doskonale pokazuje to scena z pierwszego odcinka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie, Piotrek chciało ci się odpisywać o 6? :)

Ja wtedy nie śpię od jakiegoś czasu przygotowując się do szkoły, więc stąd czasem takie dziwne godziny moich postów :)

Jeśli źle wprowadzą

Aka Tsubaki (Czy też Akatsubaki bo i tak widziałem)

czy też rzeczy związane z Byakushiki, to wtedy będziemy to krytykować i zastanawiać się jak można to było lepiej zrobić.

Co też i miałem na myśli pisząc poprzedniego posta. Jeszcze tego nie ma, więc jeszcze tego nie krytykuję :) Zobaczymy co wyjdzie, czy w ogóle się pojawi w tym sezonie, do tego czasu nie będę po tym jechał. No, może poza zastanawianiem się, czemu wprowadza się Czerwoną Kamelię

opartą na błędach w Byakushiki

, podczas gdy nikt Białego Typu nie usprawnia.

Co do panny Alcott - mnie jej doomna osobowość wcale nie przeszkadza. Jest zresztą jedną z postaci, które lubię bardziej. A przynajmniej bardziej niż Rin (Houki jest bardziej znośna).

Dobra tsundere, nie jest zła

Dobrze powiedziane. Nie mówię 'nie' typowi tsundere - z ostatnich serii biorąc przykład, bardzo polubiłem Mio z MM! Zakuro też należy do tych lepszych, nawet Houki niejako trzyma poziom. Z Rin sprawa jest zgoła inna, bo jej nie trawię po prostu. Nie wiem dokładnie czemu, pewnie ze względu na nałożenie na siebie kilku czynników jednocześnie - nadmiernej agresji, wyrzutów wobec Ichiki, agresji, wyrzutów i agresji. W zasadzie tylko z tego się Rin składa. Krótki moment po walce z czarnym ISem tego nijak nie zmienia.

W sprawie tarczy... Przyznaję, w dużej mierze masz rację. Co prawda nadal uważam, że Byakushiki byłby w stanie lepiej spożytkować tarczę fizyczną (przynajmniej na razie), zaś jednostce, jaką jest Raphael Revive wystarczyłoby pole siłowe odpowiednich rozmiarów aktywowane w odpowiednim momencie, ale to prawdopodobnie już kwestia treningu, ćwiczeń i indywidualnego podejścia.

Nie można przy okazji mówić o jakimkolwiek braku doświadczenia - podczas walki z Cecilią był w stanie unikać trafień z kilku stron jednocześnie, manewrował zręcznie walcząc z Rin, zaś walcząc z Charlotte leciał prosto po linii ognia. Nie przestaje mnie zadziwiać wyjątkowo zmienny poziom jego inteligencji.

Zacząłem się zastanawiać po co komukolwiek, kto nie jest (niema) dwukrotnym mistrzem świata broń, która z każdą sekundą zwiększa szanse na przegraną. W ogóle po co komukolwiek taka broń. Nie wgłębiając się w szczegóły, przypomniałem sobie o Reppuumaru. Skąd to? Strike Witches. Żeby było śmieszniej, sam miecz pojawia się dopiero w drugim sezonie, emitowanym od lipca. No cóż, przynajmniej nie posądzą Infinite Stratos o plagiat...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...