Skocz do zawartości

Knockers

Forumowicze
  • Zawartość

    2188
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez Knockers

  1. Knockers
    Miałem nic nie pisać, ale przez przypadek znalazłem interesujące zdjęcie.
    Ciekawi, jak wygląda teraz Michael Jackson? Nieżywy, bez peruki... Notkę jedną już mu poświęciłem, więc nie będę się rozpisywać, pokażę Wam go.

    Masakra?- Ano masakra. Czy przypomina człowieka? Hmm
  2. Knockers
    Dzisiaj całodzienne wkuwanie, więc najprawdopodobniej nic nie napiszę. To naprawdę durny, głupi i nic nie wnoszący wpis. A że taki głupi, macie tu kilka głuupich filmików from youtube
    http://www.youtube.com/watch?v=BXCzmbSmDSw
    http://www.youtube.com/watch?v=quqJj7PtKXI
    http://www.youtube.com/watch?v=9pSD26bGy3I
    http://www.youtube.com/watch?v=zl1SPypuO5s
    http://www.youtube.com/watch?v=SzTfsyvjBHw
    my lovely Rurek
    http://www.youtube.com/watch?v=l_sXHMoaSmM
    Szczyt głupoty, nic głupszego znaleźć nie sposób, chyba, że Gracjan i Luntek
  3. Knockers
    Wczorajszy odcinek tego cyklu nie był zbyt obfity, dzisiaj będzie bogatszy, a i filmy, jakie w nim przedstawię będą bardziej zajmujące. Pragnę jeszcze nadmienić, że w tym cyklu nie będę zajmował się klasykami takimi, jak Star Wars, Indiana Jones, czy Alien vs Predator. Zakładam, że takie filmy są przez Was obejrzane po tysiąckroć i myślę, że nie ma sensu ich dodawać. Dzisiejszy odcinek traktować będzie o Willu Smith'u- niesłusznie mylonym z Eddie'm Murphym aktorze, który oprócz wielkiego talentu komediowego, potrafi również zagrać postać skrajnie dramatyczną. Pan Hut na pewno wie, że Will jest również raperem. Niestety nie interesuje mnie ten nurt muzyczny i nie znam ani jednej piosenki Will'a.
    Faceci w czerni- dawno temu w trawie powstał komiks o tej właśnie nazwie. Film jest zupełnie od niego inny, ale traktuje o tym samym. Tajni, wypruci z tożsamości agenci ukrywają przed światem obcych, stosując różne gadgety i inne niemniej skuteczne środki perswazji. Głównymi bohaterami tego filmu jest dwóch agentów- Kay (Tommy Lee Jones), stary wyjadacz i jego wasal Jay (w tej roli Will). Obaj walczą z tajemniczym robalem z kosmosu w ciele farmera (fenomenalnie zagranym). Film łączy ze sobą elementy komedii i filmu sf. Kino zalatujące familijnym, ale o poziom od takowych lepsze. Świetna obsada, wartka akcja i chwila refleksji(ostatnia scena) to najmocniejsze punkty filmu, niestety sequel filmu już taki dobry nie był.

    I am legend- Manhattan opanował wirus, ludność została przesiedlona, pozostał tylko Robert Neville- facet zabezpieczony przed działaniem wirusa. Dzień spędza na próbach skontaktowania się z potencjalnymi pozostałymi ludźmi, na oglądaniu starych programów telewizyjnych, za towarzysza mając psa Sam. W nocy zaś szczelnie ukrywa się w domu. Pewnie się domyślacie czemu, bo zarażeni- lękający się światła, w ogóle nie straszni zombie wychodzą na ulice Manhattanu. Oczywiście Neville próbuje znaleźć sposób, żeby ich uzdrowić. Jest bardzo samotny, ale pozostaje optymistą. W filmie przewija się nawet "Three Little Birds" Boba Marley'a. Wizja opustoszałego miasta jest przedstawiona z wielkim rozmachem. Aż dziwne, że miasto tak szybko zarosło i zaczęło popadać w ruinę. Efekty specjalne są dobre, nie ma ich mnóstwo, ale mają prawo się podobać. Obsady wiele nie ma, ale ci, co się przewinęli są dobrzy. Will Smith w roli Neville'a wzbudza ogromną sympatię i ukazuje (chyba po raz pierwszy w swojej karierze) jaki drzemie w nim potencjał.

    Hancoock- film reklamowany był tak: są bohaterowie, są superbohaterowie i jest Hancoock. Ja jednak do kina na Hancoock'a poszedłem z żadną wiedzą o tym filmie. Kim on u diabła jest? To żul, [beeep] i leń, który ma super-siłę i posiada zdolność latania. W prawdzie pomaga miastu zwalczać przestępczość, ale jego działania robią więcej szkody, niż pożytku. Ludzie go nienawidzą i uważają go za plagę miasta. "Nie chcemy go tu!", "Czemu nam trafił się taki bohater?" Pewnego dnia uratował mężczyznę- Raya. Ten, wdzięczny za ratunek postanawia mu pomóc w poprawie wizerunku. Ray jest bardzo ambitny i za wszelką cenę chce odnaleźć łabędzia w brzydkim kaczątku. Hancoock poznaje rodzinę Raya- jego piękną, tajemniczą żonę Mary oraz synka. Sprawy się komplikują i film w pewnym momencie z komedii o sensacyjnym zabarwieniu zamienia się w film pełen dramatycznych walk i dziwacznych refleksji. Co mogę mu wytknąć?- Słaby czarny charakter. Poza tym niewiele, bo to bardzo dobry film. Hacoock działa naprawdę niekonwencjonalnie. Lata bardzo "chwiejnie", niewiele walczy bo z reguły wykańcza każdego jednym kulawym ciosem i za Chiny ludowe nie chce włożyć tradycyjnych dla herosów rajtuz. Z tymi ostatnimi też wiąże się pewien zarzut, jaki mam do filmu, ale go nie zdradzę. Hancoock'a polecam, jest lekkim, pełnym akcji filmem z ciekawym głównym bohaterem i niezłym soundtrackiem. Przebrzmiewa nam bowiem blues. Oglądać, kto żyw.

  4. Knockers
    Dla tej garstki, która mnie czyta: dzisiaj będzie kilka wpisów, na pewno kolejny z serii o filmach, co do reszty nie jestem pewien. Recenzji wszystkich zrobić jeszcze nie mogę, bo nie ukończyłem tych wszystkich gier. Bardzo mi się skill pogorszył i trudno wrócić do dawnej formy.
    Postanowiłem spędzić wieczór nie poza domem- a przed tv. Sport, jaki mnie interesuje zaczyna się późno w nocy, więc przed nim muszę sobie coś wybrać.
    TVN- Po niani najlepszy program rozrywkowy go... mam talent, a po nim jakaś lekka komedyjka, która niezbyt mnie interesuje
    TVP1- Pierwsi Piraci z Karaibów, oglądani przeze mnie stokroć razy. Mimo to wciąż mam do nich pociąg.
    Trudna decyzja. Oferty pozostałych stacji odrzuciłem. Co proponujecie?
    http://www.youtube.com/watch?v=7k1z5M3BDZo
    Coś z HIMa, może komuś podejdzie.
  5. Knockers
    Jak się okazuje, mimo zupełnego braku talentu do nauk ścisłych dzisiejszy mega sprawdzian z matmy nawet mi poszedł. O piątce oczywiście nie ma mowy, o czwórce też niezbyt. Za to o trójce pomarzyć mogę i to nie jest jedno z tych niemożliwych marzeń. Niestety nie zrobiłem wszystkiego, ale też bardzo dużo rozwiązałem, miejmy nadzieję dobrze. Przyjmuję więc zakłady Jaką ocenę dostanę?
    Poza tym na dzisiaj przewiduję kilka większych wpisów, znajdzie się co nieco dla maniaków kina i MOŻE jakaś recenzja (patrz więcej w zakładce "w przyszłości".
  6. Knockers
    Są takie filmy, których nieobejrzenie jest karygodne. Takie filmy często wnosiły coś ważnego do kinematografii, wprowadzały nowy trend, za którym kolejne podążały. Z racji tego, że filmy się starzeją, nie będę wymieniał tych starych hiciorów, a raczej skupię się na tych nowszych. Uprzedzam, że będzie to miszmasz gatunków z przewagą filmów sensacyjnych. Proszę mnie nie wyzywać, że nie podałem Waszych faworytów, ale nie wszystkie filmy oglądałem.
    Matrix- słynna trylogia braci Wachowskich.(głupio mówić braci, bo Larry jest już Laną) Wprowadziła Bullet-Time, pierwszy film z trylogii miał wiele filozoficznych smaczków, oraz odniesień do Alicji w krainie czarów. Druga poszła już zupełnie w stronę efektów specjalnych na szkodę fabuły, a trzecia, wieńcząca całą akcję miała BARDZO GŁUPI koniec, zginęło kilku ważnych bohaterów itd. Moja ulubiona scena, to ostatni pojedynek z nemezis Neo- głównego bohatera w deszczową noc. Baaardzo klimatyczne.
    http://www.youtube.com/watch?v=TQyuIQmVelA&feature=PlayList&p=dOWv76j71Ew
    To jest bardzo ciekawy filmik dot. alternatywnego zakończenia filmu. Coś dla choćby szczątkowo znających angielski;-)
    Mimo wszystkim rzeczom gorszym, trylogia jest warta obejrzenia, a jak ktoś nie widział (jest ktoś taki?), to od tego piątku w TVN będzie mógł sobie obejrzeć. Dlatego "od tego", bo trylogia ukazywać się będzie cyklicznie, co piątek. Warto jeszcze wspomnieć o grze Enter the Matrix i serii animatrix będących dopełnieniem fabuły. Chociaż Matrixa widziałem setki razy, nie zaprzeczam, że znów wezmę wraz z Neo czerwoną tabletkę.

    Piraci z Karaibów- parę długich lat trzeba było poczekać na taki porywający film przygodowy, mogący przestraszyć i rozbawić widza. Z wchodzącymi w pamięć bohaterami i spektakularnymi efektami specjalnymi. Piraci z Karaibów spełniają te wymagania z nawiązką. Przygody Jacka Sparrowa i przyjaciół porywają i naprawdę smutno się robi na widok napisów końcowych. O ile pierwsza część była nie bez wad, ale bardzo dynamiczna, tak z kolejnymi częściami było gorzej. W dwójce co prawda też wszystko odbywa się bardzo szybko i można się pogubić(vide szkatułka), ale trójka na dynamizmie wiele straciła. W filmie jest aż mnogo od błędów w scenariuszu, scenografii oraz ujęć kamery ale wynika to chyba z pośpiechu, z jaką powstawały te filmy. Filarem tego filmu, bez którego mógłby być klapą jest Johny Depp w roli szalonego Jacka Sparrowa. Wszyscy inni za małymi wyjątkami wypadają przy nim słabo.
    Kolejną mocną stroną filmu jest doskonała ścieżka dźwiękowa. Nie będę Wam jej tu podawał, na pewno bez problemu znajdziecie ją w UT, jeśli taka Wasza wola.

    Moja ulubiona scena to szalona ucieczka przed dzikim plemieniem Kanibali w Dead Man's Chest.
    Znalazłem również taką małą parodię:
    http://www.youtube.com/watch?v=t7XFyQhT1sw&feature=PlayList&p=dOWv76j71Ew
    Nawet początkowy lingwista bez trudu wszystko zrozumie.
    Nie lubię zbyt długich wpisów, dlatego skończę na tych dwóch. Zebranie wszystkich filmów z mojej małej listy w jeden wpis jest bez sensu, dlatego tez podzielę to na części i będę to Wam dawkował. Jeżeli chcecie, dajcie swoje propozycje;-)
  7. Knockers
    Znów, z powodu lenistwa i głupoty zamiast normalnego tekstu, uraczę Was trzecią już porcją mam nadzieje dobrej muzyki i może nie tylko. Nie mówię, że na blogu nie pojawi się dzisiaj jeszcze jakiś wpis, ale żeby nie było, że nie aktualizuję...
    http://www.youtube.com/watch?v=PB5YcnsotZI&feature=channel
    Moim zdaniem jedna z najlepszych piosenek ever. To taka odpowiedź na to ścierwo które w zaprzeszłym wpisie wam podałem.
    http://www.youtube.com/watch?v=iJ7QRNG4gEY
    Pełen oldschool, zwróćcie uwagę, jaki Smith jest tu młody i zwyczajny, nie nakłada jeszcze tego całego makijażu, przez który wygląda, jak nowy Joker.
    http://www.youtube.com/watch?v=dI-i7ChKeSQ
    Mój ukochany Akurat i teledyskowa wersja dziewiątki, różniąca się nieco od tej z płyty.
    http://www.youtube.com/watch?v=1y6Fj8q7HjE
    Titus i Acid Drinkers, coś cięższego... Wokół Titusa, to już mały kult się zrobił.
    http://www.youtube.com/watch?v=QgVT-4KwSE4
    To ja też, na wzór Piotrka Roguckiego spadam...
    Ps: Jakby nie wyświetlały się filmiki, wystarczy w nie kliknąć i na nowej karcie się same uruchomią
  8. Knockers
    Rano kupiłem najnowszy numer CD Action, przeczekałem szkołę (dzisiaj lajtowe 7h z tym, że prawie same ścisłe) i wziąłem się za rozpakowywanie. Było łatwiej niż zwykle, bo czasopismo było w innej folii. Z czego cieszę się najbardziej? Z wizyty Mr Jedi w AR, a po drugie ze świetnego pełniaka. Również mnóstwo recek cieszy, sezon ogórkowy skończył się na dobre/ i na złe. Dzisiaj postaram się dodać kilka notek, o ile oderwę się od Dark Sectora, bądź czytania CDA
    Zainstalowałem Dark Sectora, pograłem z dwie godzinki i muszę przyznać, że gra jest świetna. Doszedłem jakiś czas temu do momentu, w którym bohater dostaje możliwość sterowania swoim bumerangiem w locie.
    Kto nie chce kupić CDA dla czytania, niech kupi dla tej gry, polecam.
  9. Knockers
    1.Dwulicowość- to cecha ohydna. Każdy na swojej drodze napotkał na takiego dwulicowego judasza, który lizał ci dupę, a żeby za twoimi plecami na ciebie bluzgać i kląć. Człowiek dwulicowy, o ile przy tobie zdaje się być ociekającym [beeep]istością człowiekiem , w towarzystwie już cię gnoi i wytyka ci wszystkie twoje błędy, grzeszki i przewinienia. Brzydzę się takimi gnojami. Wszystkich pod ścianę i rozstrzelać!
    2.Obrażalstwo- popełniłeś błąd, źle kogoś osądziłeś i bardzo tego żałujesz a on? Strzela do ciebie focha z przytupem z półobrotu forever i się do ciebie nie odzywa. Może to wynika z tego, że ja nigdy się nie obrażam i zaawsze wszystko winowajcom wychodzi u mnie na sucho.
    3.Lekceważenie innych- to jest ważne. Zamknięcie się na drugą osobę. Niechęć niesienia mu jakiejś tam pomocy. Nie chodzi mi o caritasy, od tego są księża i mohery. Od biedy wolontariusze- dzieci księży i moherów. Mam raczej na myśli lekceważenie innych poglądów i przekonań. Zatracenie się w swoich. Niezrozumiałe? Wiem.... Jest to ściśle związane z pogardą do drugiej osoby. Lekceważenie zdania innych połączone ze świadomością, że :ja wiem lepiej:
    4.Czepialstwo- bo kogoś interesuje, jak się wyraziłem, w co się ubrałem. Bo ktoś potrafi mi to wytknąć w najmniej odpowiednim momencie. Najlepsze, gdy coś takiego wypływa w większym gronie. Nie traktuje się tego jak konstruktywnej krytyki, raczej zgnębienia ni siłę, żeby tylko.
    5.Wyśmiewanie się z innych- to ściśle związane z lekceważeniem, a jednak... Jest coś, czego nie rozumiemy. Coś, czego nasz ciasny umysł nie pojmuje. Co wtedy robimy?- Dyskryminujemy to i wyśmiewamy. Co to może być? Jakiś śmieszny gość, kujon, klon Majkela Dżeksona... I co nam do tego? Może sobie być nawet Chuckiem Norrisem, a my i tak nie powinniśmy nic doń mieć. Nienawidzę ludzi, którzy się wyśmiewają z innych. Można na przykład zabłysnąć jakimś faux pas na forum klasy/pracy i co? Znajdą się tacy, którzy cię wyśmieją i będą to długo wspominać. Wyśmiewają to, czego nie lubią, wyśmiewają to, czego się boją, wyśmiewają to, czego nie rozumieją.
    6.Powierzchowność- dotyka to głównie kobiety. Kobiety i homosów. Oceniają ludzi po wyglądzie. Po gestach, mimice, garderobie, czy ewidentnych, nie dających się zmienić cechach fizycznych. Ich przekonania żądzą się stereotypami. Do gazu z takimi ludźmi!
    7.Chamstwo- takie bezinteresowne. Chęć zdobycia uznania u ogółu przez zgnębienie kogoś słabszego. Wiąże się to nieco z brakiem kultury. Chamstwem jest również drwienie z religii i przekonań innych, za swój argument przyjmując swoją siłę i wulgarność.
    8.Wywyższanie się- bo któż nie uważa się za nadczłowieka, będącego pand wszystkimi. Mało kot zna swoje miejsce w szeregu. Lepiej uważać się za najlepszego, zebrać grupę swoich popleczników i starać się ją powiększać, aż okaże się, że pod twoją władzą jest nawet twój szef/nauczyciel/matka.
    9.Wścibstwo- Wtykanie chuja/nosa w nieswoje sprawy, chęć wszechwiedzy. Plotkowanie, interesowanie się innymi ludźmi, czy osobami publicznymi. Wieszanie na nich psów, gdy inni (czyt. lepsi) tez wieszają.
    10.Sztuczność- podążanie za absurdalnymi trendami. Chęć przypodobania się reszcie. Lizusostwo. Niewiedza, iż w życiu należy pozostać sobą bez względu na wszystko. Najwyżej cię zabiją.
    http://www.youtube.com/watch?v=SG1oxz4bO4g
    To taka genialna bluesowa piosenka [beeep]istego zespołu Cree. Wokalista- dla niewiedzących to Seba Riedel, z (T)tych Riedlów. Tekst dedykuję wam, szczególnie refren. Dosyć pasuje do mojej głównej zasady, do której dopasowałem właściwie wszystkie inne.
    Pozdrawiam )
  10. Knockers
    Oto moje słowo na niedzielę. Miałem napisać drugą część wczorajszego artykułu, ale, że jest niedziela, zaproponuję Wam kolejną porcję piosenek.
    http://www.youtube.com/watch?v=hNQXqkd3BYs
    znowu Nickelback pierwszy, tym razem z hiciorem :Hero:
    http://www.youtube.com/watch?v=UheKmPY1mNw
    Najlepszy teledysk ever
    http://www.youtube.com/watch?v=My44xzC6Udo
    kiedy Green Day rządził...
    http://www.youtube.com/watch?v=qrThiYew4EU
    Genialne. Wiem, skąd ta pieśń pochodzi...
    http://www.youtube.com/watch?v=KZlcSQK5KY8
    Znowu Ptaky, znowu Spider-man
    http://www.youtube.com/watch?v=Z8_nJo-BxWo
    Mury w wydaniu Habakuka, Kaczmarskiego nie przerosły, ale też są dobre
    http://www.youtube.com/watch?v=78LWxZHT698
    Jeszcze raz Habakuk.
    http://www.youtube.com/watch?v=B8yz5la6PG4
    Coś ambitnego...
    Metal się nie załapał, chyba muszę zrobić taką listę z samym metalem. Pozdrawiam.
  11. Knockers
    Najpierw kopsnę wam pewien link z dosyć ciekawego, nie mającego z grami NIC wspólnego bloga http://szalikwkratke.blog.onet.pl/Osma-Not...,DA2009-09-24,n
    Możecie tam przeczytać notkę o kłamstwach i ściemnianiu. Przeczuwam, kogo autor tegoż wpisu miał na myśli i napiszę małe sprostowanie.
    Zrobimy tak: będę omawiał każdą kolejną "zwrotkę" wpisu tego blogera.
    Dziś notka tzw. "z życia" ... muszę zacząć się obracać z bardziej normalnym towarszystwie bo patrząc na ludzi ze szkoły zaczynam się cofać... Znając osobę o której będzie dzisiejsza notka pewnie uraczy mnie na swoim sweet blogashku, który ma nieskończoną ilość notek niezwykle ciętą ripostą bądź nie.
    Tekst o obracaniu się w normalnym towarzystwie jest nienormalny. Widać, że bloger ma się za ósmy cud świata, zjadłszy uprzednio wszelakie rozumy. Niestety szybka przemiana materii spowodowała, iż rozumy wyszły wraz z kałem. Dobrze mnie zna, przewidział, że na jednym ze swoich blogów napiszę coś na ten temat. W kwestii nieskończonej zawartości dostrzegam cynizm.
    Nie lubię ludzi, którzy robią wszystko na opak, którzy akceptują tylko to, co dla nich normalne. Udając mądrych i niewiadomo jak dojrzałych. To są osoby OSZUKUJĄCE SIEBIE !!
    Weźmy np. jabłko (zły przykład)
    np. muzyke... osoba a słucha "r'n'b" natomiast osoba b słucha "disco polo"... Te dwie osoby słuchają swojego rodzaju muzyki nie znająć bądź znając inne rodzaje krytykują inną muzykę.. nie rozumiem tego...

    Robię wszystko na opak?- No nie wiem. Na pewno nie wszystko. Jeśli bloger tak twierdzi, ok. Jego sprawa. To może nawet dobrze, nie mniej nie czuję się w żaden sposób urażony tym stwierdzeniem. Ja akceptuje bardzo wiele, niech sobie żyją te wszystkie lesbijki, żydzi i blachary. Nie przeszkadzają mi. "Udając mądrych i niewiadomo jak dojrzałych" ale ja nie uważam się za nie wiadomo jak dojrzałego, ani też mądrego. Trzymam się tylko swoich zasad i teorii, swojego małego kodeksu i jak dotychczas uchodziło mi to na sucho. Muzyka, to bardzo delikatna sfera. Macie tak pewnie, że nie lubicie wszystkich jej odnóg i gatunków?- Tak jest i ze mną. Długo by trwało mówienie, czego nie znoszę, nie czas i miejsce na takie pierdoły. Nie ukrywam, że rani mnie puszczanie w radiu Mezo, Rihanny, czy innej Lady Gagi (nie wiem, czy to się tak pisze- nie znam) pomijając brutalnie rockowe, metalowe, bluesowe i inne lubiane przeze mnie utwory. To krzywdzące i niesprawiedliwe. Można to nazwać muzycznym szowinizmem.
    Nie chcę - nie słucham i nie krytykuję...poprostu można powiedzieć "Nie lubię tego rodzaju muzyki" i tyle!...a nie, że odrazu głupia i nie wiadomo co...
    A gdzie wolność słowa? A gdzie możność powiedzenia: That's real bullshit, I hate it!
    Nie ma... Na Ryśka Riedla, to można naskakiwać, na łubu- dubu już nie.... szkooda.
    Druga sprawa to to, że nie umiemy być szczerzy...Najczęściej jest to kwestia finansowa...
    Taa... Nie wiadomo o co chodzi- chodzi o kasę, jasne
    Czy ktoś z was kiedykolwiek powiedział "Nie jadę na wycieczkę bo nie mam kasy ??" zazwyczaj "a nie chce mi się, albo nie mogę" etc.
    Odkąd sięgam pamięcią, jeżdżę na wszystkie wycieczki, na jakie chcę. Nigdy, chociażby było gorzej z kasą, nie było z tym problemów. Na ostatnią wycieczkę nie pojechałem, bo primo: nie kocham nauk ścisłych, secundo: wycieczka po szkole co mi przyniesie?...
    Czy w nowym towarzystwie powiemy, ze nie mamy kasy albo, że na wakacjach najdalej byliśmy u rodziny w Jarocine... NIE!!!
    będziemy odpowiadać, że nasz tata jest prawnikiem a mama modelką, że dostajemy kieszonkowe 130297402357 $ tygodniowo..
    Nie mam rodziny w Jarocinie i (nie)dobrze mi z tym. W nowym towarzystwie za to zazwyczaj siedzę cicho. Moja mama jest z zatrudnienia instruktorką w warsztatach terapii zajęciowej z wykształcenia humanistką (pozdrawia programistów), a ojciec jest dziennikarzem, lingwistą, i podróżnikiem, ale on nie ma dla mnie znaczenia, bo istnieje dla mnie tylko mama. Co do mojego kieszonkowego, dostaje więcej... i w funtach
    Nie rozumiem Was! i tyle!
    Nikt mnie nie rozumie, chyba czas zacząć się ciąć żyletką...
    Pozdrawiam blogera, zapraszam Was wszystkich do odwiedzania JEGO bloga i utwierdzam się w przekonaniu, iż stępa po dosyć grząskim gruncie, jakim jest akceptacja odmienności stylu itd. Każdy ma swój styl, większość ludzi stara się go upodobnić do stylu innych, ale ja jestem na to za mądry i uważam się za zbyt na to dojrzałego i pozostaję przy swoim.
    PS: Zapowiadane przeze mnie arty złapały niezłą obsuwę, ale to wszystko przez masę zajęć i brak czasu. Nadrobię )
  12. Knockers
    Niedługo, w październiku w katowickim spodku odbędzie się uroczysty koncert z okazji trzydziestolecia Dżemu. Być może się tam wybiorę, bo bilety nie są jakoś bardzo drogie. W każdym bądź razie moją ulubioną piosenką Dżemu są "Wokół sami lunatycy", co najlepsze, piosenka ów przez lata bardzo się zmieniła, ażeby teraz ukazać się w old- school'owej formie. Zobaczcie sami.
    Pierwszą wersje tego przeboju zaśpiewał Rysiek Riedel. Piosenka była utrzymana w klimacie reggae, co dla Dżemu było rzadkością.
    http://www.youtube.com/watch?v=Uqq-PDIS2Y0
    Po latach, Dżem z następcą Ryśka- Jackiem Dewódzkim zagrali odmienionych Lunatyków. Piosenka stała się dynamiczniejsza i poza tekstem, niczym nie przypominała starych Lunatyków.
    http://www.youtube.com/watch?v=ALBxODq65Ew
    Zespół Dżem grał tych nowych Lunatyków bardzo długo, nawet z kolejnym wokalistą- Maćkiem Balcarem. Dopiero w tym roku, na jednym z koncertów Maciek powiedział "zagramy takich lunatyków, jakich nie graliśmy od dwudziestu lat i zagrali... Dokładnie takich, jakich śpiewał Rysiek. Można się było zaskoczyć na koncercie.
  13. Knockers
    Pragnę nadmienić, że nie chcę nikogo urazić tym wpisem. Może ktoś jest wielkim fanem Tomasza Niecika, czy zespołu Mig. Może ktoś lubi remizowe klimaty, blachary w stanie błogosławionym i umacnianie (złych) stereotypów dot. Polaków? Ten artykuł traktuje głównie o Polskiej "muzyce". Z nią jednakże wiąże się wiele innych spraw, także na muzyce poprzestańmy. Trochę się pośmiejemy, chyba, że nie lubicie kpić...
    Pierwszy wariant: MIG... to, że klip został okrzyknięty "najbardziej polewkowym polskim teledyskiem" i w główniej mierze stąd stał się taki popularny, poza jakże udanym teledyskiem szczycić się może doskonałym wokalem, głębią tekstu i kilkoma polskimi , czy jak kto woli yamakasi. UWAGA, FILMIK OGLĄDACIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ, NIE ODPOWIADAM WIĘC ZA ZWYMIOTOWANIA NA KLAWIATURĘ.
    http://www.youtube.com/watch?v=eRZ5NcEJNLY
    Już od siódmej sekundy tej anielskiej pieśni wiemy, z czym mamy do czynienia. Dalej wchodzi facio z dziecięcą gitarką i udaje, że na niej gra, choć my słyszymy klasyczne, alektroniczne brzmienie. Od sekundy jedenastej wokalista wykazuje się biegłością w liczeniu po angielsku. Niestety, coś tam mu się myli ... Możemy przyjrzeć się facjatom artystów, w tym (15 sek) takiegoż przystojniaka. Gdy w 29 sekundzie zaczyna się zwrotka, nie dość, że możemy pośmiać się z wokalisty, to jeszcze widzimy jakże piękną scenerię... autostradę. Muszę powiedzieć, że widząc nadjeżdżającego Tira miałem nadzieję, że potrąci nieszczęsniego wokalistę, albo przynajmniej przerwie to jego śpiewanie. Dalej bla bla bla... I dopiero około 1:42 widzimy, jaką inwencją wykazali się twórcy teledysku. Efekt wokalisty machającego rękami jak upośledzone i pijane dziecko w środku bańki mydlanej w otoczeniu pięknych, gotyckich malowideł, które przewijały się już przez teledysk jest OSZAŁAMIAJĄCY. Niestety niedługo potem utwór kończy się zdumiewającą pointą.... tfu, ble, śpiewają przecież to, co przez cały czas.
    Drugi wariant: Tomasz Niecik ze zdumiewającym Szubi- dubi. Ta piosenka zwala z fotela, czy obojętnie, jakiego siedziska. Oczywiście w negatywnym tego słowa znaczeniu... Nie dość, iż motyw przewodni, to zremisowane Fristajlo, to Niecik to nie sympatyczny młodzieniec z MIG'a, a notoryczny "burok".
    http://www.youtube.com/watch?v=AGrx9Iib9QQ
    Oprócz zpaierającego dech w piersiach i cyckach układu choreograficznego, Tomaszowi Niecikowi z szyi wystaje pokaźnej wielkości żyła, z pewnością od ciężkiej harówy przy kradnięciu węgla przed nagraniem teledysku. Mało tego, chłopak śpiewając, koszmarnie się pluje...
    Z braku pomysłów wariant trzeci: Yolaos, to zespół wybitny. W całej swojej prostocie zdumiewają. Oni nie robią tego na poważnie, z disco polo robią sobie jaja. Robić sobie jaja z czegoś śmiesznego?- Wychodzi coś jeszcze lepszego. Pokażę Wam ich dwa utwory, zobaczcie sami, jak goście ewoluowali.
    http://www.youtube.com/watch?v=0fwYD3yG_zU
    http://www.youtube.com/watch?v=wiUwkhzw4gE&feature=related
    tylko pytanie, czy zawsze będą sobie robić z tego jaja, czy staną się kiedyś czymś na miarę dwóch ich poprzedników w tym artykule.
    Od razu zapowiadam dwa para-muzyczne artykuły. Będzie o tym, jak dzisiaj odbierany jest rock i jak bardzo mi się to nie podoba, a poza tym o internetowych fenomenach muzycznych i o pewnym Pawle.
    Co do gier, znajdziecie u mnie w najbliższym czasie recenzje (recnezowanego w sierpniowym CD-A) Trine'a, coś o FC2, kapka Wrestlingu i dwie małe, acz fajne gry: Gravity i Crayon Physics Deluxe. Recenzji części z tych gier próżno szukać w CD-A, czy innym piśmie branżowym, więc to będzie swoisty "ekskluzif" Pozdrawiam )
  14. Knockers
    Panowie (i panie) z wrocławksiego Techlandu swoją najnowszą produkcję skierowali w niszę, jaką są gry westernowe. Z gier o dzikim zachodzie grałem tylko w Guna i poprzednią część Juraleza. Z wielkim zapałem zainstalowałem Call of Juralez 2. Czy okazał się dla mnie kolejną (po Wiedźminie i [po części] NecroVisioN) dobrą grą stworzoną przez Polaków, czy uplasował się nieco powyżej budżetówek od City Interactive?
    Gra jest prequelem Call of Juralez, dokładnie jej akcja rozgrywa się dwadzieścia lat przed. Oczywiście nie sterujemy już młodym, słabym Billym i chwała za to twórcom. Super-pastor Ray jest za to dostępny tyle, że nie jest jeszcze pastorem, tylko awanturnikiem obnoszącym się ze swoim rewolwerem i używającym go, ile i gdzie popadnie. W zastępstwie za Billy'ego dostajemy znacznie odeń silniejszego, wąsatego Thomasa. Oczywiście w grze możemy wybierać między oboma braćmi i co ważne drugi bart przez większość czasu gry nam towarzyszy; niema więc tej skądinąd ciekawej przeplatanki z pierwszej części. Gwoli wyjaśnienia CoJ to fps przypominający trochę (bardzo) serię Call of Juty, tyle, że w zgoła odmiennych realiach. Nasi dawaj herosi są dezerterami z wojny secesyjnej (nie uśmiechało im się pomagać południowcom i wcale się im nie dziwię). Przybyli do swojego rodzinnego domu i zastali go w częściowej ruinie. W środku była ich zmarła matka a nad nią... William- trzeci, najmłodszy z braci. Ray i Thomas poprzysięgli sobie, że odbudują rodzinny dom. Jakiś czas później trafiają na trop legendarnego skarbu. Ich tropem podąża ich dawny dowódca, bracia szybko odnajdują zupełnie inny priorytet i ogólnie jest fajnie. Cała fabuła (podobnie, jak poprzedniej części) trafiła mi w gusta. Może przez zamiłowanie do twórczości Karola Maya.
    Mocarny Ray robi wielką jatkę i jest zabójczy na krótki dystans. Posługuje się materiałami wybuchowymi i strzela z dwóch koltów na raz. Podobnie, jak to miało miejsce w pierwszej części, posiada specjalna umiejętność: gdy napełni się odpowiedni pasek, możemy zatrzymać czas i na spokojnie pozaznaczać takim maleńkim oczkiem świecących się przeciwników. Na wykorzystanie tej umiejętności mamy mało czasu i często jedynym słusznym rozwiązaniem jest zabicie za pomocą tej "mocy" jednego knypka.
    Zwinny Thomas preferuje za to strzelanie z większych odległości. Używa lasso, łuku i (nie wiem po co...) noży do rzucania. Również jego prezencja jest bardziej stereotypowa, niż ta starszego i mroczniejszego brata. Specjalną umiejętnością Thomasa jest (również w zatrzymanym czasie) zabijanie wszystkich widocznych wrogów. Aby do zrobić, naśladujemy myszą ruchy przesuwania kolby, ciekawe, ale umiejętność Ray'a była bardziej miodna.
    Nie przemilczę też tego, iż w czasie rozgrywki często żałowałem wyboru brata na daną planszę. Wydawało mi się, że ten drugi robi coś ciekawszego.
    Rozgrywka w grze jest moocno oskryptowana i kipi dynamiką. Zdaje się, że twórcy ograniczyli z deka pułap odbiorców. Więzy Krwi są znacznie bardziej krwawe, można pakować ze strzelby do zwierząt, a nawet "bezcześcić" zwłoki naszych przeciwników. Co prawda wiele to nie daje, ale co tam. W grze, jak po sznurku, mkniemy przez kilkanaście misji. Gra bardzo wciąga i nie pozwala się na długo od siebie oderwać ( w moim przypadku- do ukończenia). Scenariusz zbudowany jest tak, że kończąc misję chcemy się dowiedzieć, co nas czeka. Syndrom "jeszcze jednego poziomu" jest tu jaknajbardziej prawdopodobny. Nie trzeba być maniakiem dzikiego zachodu, żeby pograć w tą grę. Fani zwyczajnych fps'ów również powinni się w grze odnaleźć wspomniałem już o dynamice gry?- Ciągle się coś dzieje. Dla przykładu: pogoń za dyliżansem, wyzwanie na pojedynek, wysadzanie czegoś tam, czy zjazd wodospadem. Wszystko daje mnóstwo frajdy. Tylko pierwszy poziom gry (na wojnie) jakoś bardzo mi się nie podobał, rzecz gustu chyba.
    Poza standardowymi misjami są dwie, których teren możemy dowolnie przemierzać i wykonywać zadania poboczne.
    Możemy też pojeździć konno. Ta opcja do najrealistyczniejszych symulatorów jazdy konnej nie należała, ale mi jeździło się przyjemnie (trochę, jak na motorze, ale cóż). W CoJu jedną z najlepszych rozwiązań są pojedynki. W czasie nich kamera zostaje zawieszona przy kaburze, przyciskami kierunkowymi chodzimy na lewo i prawo, a myszą poruszamy ramieniem. Muszę przyznać, że na początku, próbując się w pojedynkach poczułem się jak przysłowiowy noob, ale już gdy nabrałem wprawy, ostatnie pojedynki zaliczałem za pierwszym razem.
    Grafika jest prześliczna i autorki Chrome Engine (chyba) 3 sprawdził się świetnie. Lokacje biją swoim rozmachem, są ładne modele postaci (mimika za to jest różna...) Muzyka i ogólnie "voice" stoją na poziomie wysokim. Ray wypowiada wszystko bardzo beznamiętnie i z pogardą, co nawet pasuje, a William ma głos, jak Żyd w obozie tuż przed zagazowaniem. Powiem jeszcze o tym, o czym nikt nie mówi: podczas loadingu, podobnie jak w CoDzie słuchamy (zazwyczaj Williama) rozważań, dzięki czemu ładowanie się nie nudzi. Druga drobnostka, to pauza. Gdy zatrzymamy grę, widzimy w tle zatrzymany moment, na którym stanęliśmy przefiltorwany na stary szkic. Wygląda to diabelnie klimatycznie i niby nic, a cieszy. Oprócz tego, gdy przybliżamy widok, wszystko poza naszym celem się rozmywa, a gdy wraz z bratem wpadamy przez drzwi w sam środek grupy uzbrojonych wrogów, czas się spowalnia, a my pakujemy we wrogów z dwóch koltów na raz!
    W grze jest również tryb multi, w którego wiele nie grałem, ale zawiera on najpopularniejsze gry drużynowe, a także rozgrywkę, podczas której jedni wykonują określone zadania, a drudzy starają się im przeszkodzić.
    Podsumowując CoJ to bezsprzecznie najlepsza gra umiejscowiona w klimatach (spaghetti) westernów. Posiada może kilka wad, ale wymienianie ich byłoby czepialstwem, a dobre cechy gry absolutnie przyćmiewają te gorsze. Jeżeli chcecie pograć w widowiskową, pełną Apaczów i kowbojów grę akcji, sięgajcie po tą grę. Czeka was (niestety) krótka, ale nadrabiająca wspaniałym gameplay'em gra naszpikowana różnorakimi smaczkami.
    Plusy- dynamizm, ciekawa fabuła, twardzi i niejednoznaczni bohaterowie, mało jest gier o DZ, pojedynki, dwa "sandbox'owe" poziomy, specjalne umiejętności, ładna oprawa audiowizualna
    Minusy- za krótka, pierwszy poziom odstaje od późniejszych (może zrazić), dla niektórych gadanie Williama,
    Ocena ogólna: 9-/10
  15. Knockers
    W sieci natknąłem się na bardzo ciekawy i zabawny filmik prześmiewający gameplay GTA IV - zobaczcie sami:
    http://www.youtube.com/watch?v=IfS65xZTVvE
    Nic dodawać nie muszę, filmik bowiem obrazuje wszystkie moje odczucia. Jeżeli chcecie znać więcej moich opinii o tej grze, poszperajcie w starszych wpisach na moim blogu. Poza optymalizacją, mnie wkurzało to, iż zabijając gołębia od razu goniły nas gliny, albo sama perspektywa płynięcia dwustu metrów do brzegu wpław, a Was?
  16. Knockers
    Na wstępie nadmienię, iż nie oglądam tańca z gwiazdami. Dziś, zaraz po zakończeniu odcinka "Skazanego na Śmierć" włączyłem Taniec... Pomijając zbędne, warto zwrócić uwagę na pewną sprawę. Otóż w tym odcinku, jak zapewne każdym poprzednim, telewidzowie napędzają biznes, oddając przez sporo płatne sms-y swoje głosy na ulubione pary. Szczerze powiedziawszy, patrząc na cy... fryzurę Igi Wyrwał nabrałem ochoty na puszenie na nią głosu. Na szczęście jednak się powstrzymałem. Czemu na szczęście?- Bo twórcy naszykowali nam "niespodziankę" w postaci faktu, iż tego wieczoru nikt nie odpadnie z show. Na co więc były esemesy? To bardzo proste- kasa. Wyciśnięta po chamsku z ludzi kasa. Zarzekam, iż był to pierwszy i ostatni mój kontakt z tym programem. Jak będę chciał pooglądać Wyrwał, kupię sobie Playboya, albo pooglądam jej fotki na googlach
    Reasumując TzG, jak i większość jego kopii z innych, gorszych stacji żeruje na widzach i nie bójmy się powiedzieć tego słowa: traktuje ich, jak jakichś niedorozwiniętych umysłowo tłustych, chodzących portfeli,posyłając do nich buziaczki z telewizora i mając ich głęboko gdzieś.
  17. Knockers
    Słuchajcie. Kupiłem sobie God of War 2 i na samym początku gry, moja postać nie może chodzić. Od razu mam walczyć i mogę obracać gałką, w którą stronę mam atakować. To nie jest więcej jej wina. Czy ktokolwiek zdołałby mi pomóc/ doradzić, co zrobić? Czy ktokolwiek z Was miał ten problem? Pomocy...
    Eureka... Jakoś do tego doszedłem. Poczułem się jak lama gdy okazało się, że wystarczyło zrobić małą "operację" mojej wysłużonej konsoli. Czemu wcześniej mi to nie wpadło do głowy?
  18. Knockers
    A co tam, napiszę... Nie będę tłumaczył, o co chodzi, zerknijcie sobie w jeden z poprzednich wpisów. To zupełnie to samo z tym, że tyczy się innej gry, a właściwie całej serii... Tak, to Grand Theft Auto.. Znów będzie lista przebojów, wcześniej z każdej odsłony (oprócz 1, 2, LCS, VCS) wytypowałem po jednej piosence. Było trochę grzebania, żeby znaleźć te piosenki, bo ich tytułów, ani też wykonawców nie znałem. Pozostawał mi tekst tych piosenek i... Wikipedia. Choć staram się nie przynależeć do żadnej subkultury, najbardziej związany jestem z rockiem i metalem, postaram się być obiektywny wobec różnych gustów,jednakże z umiarem. Soundtrack serii GTA znany jest ze swojej różnorodności i niezwykle dobrej jakości. Jaka jest moja lista?- sami się przekonajcie;)
    Pierwszy i ostatni na liście zarazem typ, to "Push It to the Limit" Paula Engemanna. Jako reprezentanta GTA3 dałem tą piosenkę po dłuższym namyśle. W całej grze jednak najbardziej spasowały mi utwory z Double Cleff FM, acz ich ze względu na zawartość do listy nie włączyłem. Sami zobaczcie i oceńcie, czy "Push It to the Limit" jest godnym reprezentantem przygód Claude'a Speeda.
    http://www.youtube.com/watch?v=ttKRX1Zy7LE&feature=related
    Słoneczne, kolorowe Vice City nie pasowało do V-Rock... Stacji, która podobała mi się najbardziej. Klimat gry ilustrowała za to Flash FM, z moim typem- "Out of Touch" zespołu Hall and Oates. Tej piosenki słuchałem z niekłamaną przyjemnością i miło mi było w jej rytm rozjeżdżać brzydkich, powtarzających się co dwa metry ludzi. Fani MJ będą mnie bić za to, że nie umieściłem jego "Billie Jean", ale to nie jest koncert życzeń
    http://www.youtube.com/watch?v=31wa5BTFO-E
    Koniec z chronologią, zaburzę ją wstawieniem tu piosenki z GTA IV, to nie ta gra ma wygrać. Ze wszystkich stacji dostępnych w grze słuchałem głównie L.C.H.C i Liberty Rock Radio, mój typ będzie z tego drugiego, a co to?- "Hello" znanego (jedynie przeze mnie) zespołu New York Grovie. Oszalałem, jak usłyszałem tą piosenkę przełączając stacje radiowe w czasie jakiejś tam misji. Od tego czasu zawsze na tą piosenkę polowałem, bo zarąbiście się przy niej uciekało przed smerfami rozgniatając żulów, kurtyzany i (o zgrozo) rabinów. Wiem, powiecie, że bardziej klimatyczna była muzyka z rosyjskich stacji... Może i fabuła obracała się wokół emigrantów, ale wszystko toczyło się w Liberty City- czyli NY bardziej podobnym do prawdziwego, niż ten z Prototype'a, New York'iem się zwący. Co ciekawe, Hello zagrało mi w czasie napisów końcowych. Nie wiem, czy dzieje się tak za każdym razem, czy gra odgaduje ze statystyk, która piosenka podobała nam się najbardziej.
    http://www.youtube.com/watch?v=l_sBSPSURqY&feature=related
    Werble proszę... O to Moim zdaniem najlepsza piosenka całej serii GTA. Pochodzi, jak się już domyślacie z GTA:SA. Nie jest jednak rodem z murzyńskiego getta Hip- Hopem, ani moim "lovely" Rockiem/Metalem, ale chorobliwie wpadła mi w ucho i po trzecim przejściu gry wciąż nią nie byłem znudzony i nuciłem ją wprowadzając wszystkich w szewską pasje. Moje zawody, jęki i skowyty pochodziły z piosenki... Znowu werble... "Drum Pan Sound" nieznanego mi Reggie Stepper. Po prostu miód na moje uszy i gangsta CJ przez wrednego Knockersa przez cały czas musiał tego słuchać.
    http://www.youtube.com/watch?v=0fs5p695Ct4
    To już koniec... Zachęcam do typowania Waszej ulubionej piosenki z całej serii GTA/ którejkolwiek części. Może przez Was będę musiał edytować ten wpis i dodać nową piosenkę, którą przez cały czas będę męczył wszystkic znajomych i domowników.
  19. Knockers
    Straszny to dla mnie czas, bo z powodu natłoku zajęć, nie mam czasu czytać, oglądać, słuchać, ani grać w gry komputerowe... Nie ma więc (jak na razie) po co aktualizować tegoż bloga. Jak mnie coś zafrapuje, napiszę o tym, gdy dorwę się do czegoś dobrego, również to napiszę. Póki co pozostaje mi czekać i nie wiem, po co to robię, skoro nic z tego nie mam. Ćwiczę pisanie?- Może... A po co ten wpis?- Żeby się o coś zapytać.
    1. Czy chcecie minirecenzje gier java?
    2. Czy blog jest w miarę dobry i jest "świeczki wart"? Czy Wy chcecie go czytać?
    Jeżeli żaden komentarz się nie pojawi, żegnam;) A jeśli znajdzie się coś wskazującego na +, wracam do roboty; a jeżeli komentarz zostawi jakiś redaktor- pójdę na pielgrzymkę na Jasną Górę, na klęczkach oczywiście.
  20. Knockers
    W pierwszym wpisie z serii "kultowe soundtracki" zaproponuję wam doskonałą ścieżkę dźwiękową gry THPS4, choć gra jest dosyć stara, to między innymi dla muzyki warto w nią zagrać. Z racji tego, iż kulturalnie ujmując nie przepadam za hip-hopem, tudzież Rapem, pokażę Wam te piosenki, które z THPS'a podobały mi się najbardziej, w formie listy przebojów.
    Miejsce 7: "Bad Fun" kapeli The Cult.
    http://www.youtube.com/watch?v=_zElqlip0fc
    Kawał dobrego rocka, jak ten utwór zaczynał grać, przygłaśniałem.
    Miejsce 6: "Dig that groove baby" legendarnego The Dolls (nie mylić z the Doors )
    http://www.youtube.com/watch?v=hw60q0wEt6g
    Śmieszna piosenka zalatująca country, mimo to punk rockowa i świetnie wykonana. Zwróćcie uwagę, jaki śmieszny gość to śpiewa.
    Miejsce 5: "The Number of the Best" Iron Maiden
    http://www.youtube.com/watch?v=gtTyO0as2xI
    Czemu nie wyżej?- Po to chyba największy ich przebój i znałem go przed zagraniem w grę lepiej, niż hymn Polski.
    Miejsce 4: "TNT" AC/DC
    http://www.youtube.com/watch?v=yex1yyySpyM
    Czemu tak nisko? Bo piosenkę doskonale znałem, ale i tak słuchałem z miłą chęcią.
    Miejsce 3: "Spokesman" Goldfingera
    http://www.youtube.com/watch?v=BVmcAGFdWKs
    Wiele zawdzięczam twórcą THPS, bo dzięki nim poznałem ten świetny zespół.
    Miejsce 2: "All My Best Friends Are MetalHeads" zespołu Less than Jake
    http://www.youtube.com/watch?v=6ndNjrD90a0
    Bardzo pozytywna piosenka, jak tego słucham, mam banana na twarzy
    Miejsce 1: "Seneca Falls: The Distillers
    http://www.youtube.com/watch?v=ODGp9g9nJKk
    Dzięki tej piosence zakochałem się w wokalu Brody i odkryłem, że dziewczyny też mogą mieć power. Za*ebisty kawałek, perfekcyjnie dobrany do gry.
    Nie podałem wielu innych, ale to ma być taka mała lista przebojów, a nie cały soundtrack. Mimo, iż jak już wspomniałem nie przepadam za rapem, 30 cm. Fiszu bardzo pasowało do gameplayai słuchałem tego z niekłamaną przyjemnością, jeżeli więc jesteście jego fanami, śmiało możecie ulokować go w liście. również nie podałem kawałka SOADu z tegoż względu, co paru innych kawałków, których wymienianie zmieniłoby ten wpis w jakąś litanię. Niedługo podam koleiny wpis o soundtrackach, chyba, że się Wam nie podobało.
  21. Knockers
    Jednym z podstawowych warunków dobrej frekwencji w kinie na danym filmie jest jego reklama. Wszędzie więc, czy to w prasie, czy w internecie można się natknąć na pełniące rolę posterów reklamy najnowszych filmów. Żeby film zdobył jeszcze większą popularność, zleca się wykonywanie gadżetów na licencji filmu. Tak samo, jak wiele ludzi pragnęło by mieć figurkę z ulubionym bohaterem, tak jeszcze więcej grę, w której by się nim sterowało. Oczywiście wszyscy ci "znawcy" myślą, że tylko dzieciaki grają w gry, więc przy premierze kolejnych bajek Disney'a możemy być pewni ich egranizacji. Oprócz promocji chodzi również o wyciśnięcie jak największej mamony z konsumentów.A teraz przejdę do tematu właściwego.
    Egranizacje najczęściej robione są pośpiesznie, aby tylko zdążyć z premierą filmu. Nie można ich jednakże traktować jak gier drugiej kategorii, bo jest ich bardzo dużo. Żeby było śmieszniej, jedną z moich pierwszych gier była... gra na licencji bajki Herkules
    http://www.youtube.com/watch?v=0WrzyjfP3_4
    Jakie to było grywalne... Wciąż mógłbym do tego wracać, ale płytka z grą gdzieś się zawieruszyła.
    Gry na licencji są zazwyczaj łatwe do przejścia, żeby nie powiedzieć casualowe. Przechodzi się je w krótkim czasie i często godziny spędzone na takiej grze sprawiają zawód. Warto również zauważyć, iż nie ma chyba gry na licencji, która byłaby wyznacznikiem dla gatunku gier. Wszystkie czerpią raczej garściami z gier "normalnych".
    Grywałem jednakże w takie tytuły, które coś tam wprowadzały/ popularyzowały. Dajmy na to Moonwalkera- grę na licencji ze świetną jak dla mnie animacją grywalnej postaci- zobaczcie sami.
    http://www.youtube.com/watch?v=lF89npFbn8g
    Jak sobie radzą teraz?- Coraz lepiej. Weźmy przykład ze świetnego, acz czerpiącego garściami z God of War Wolverine'a, niezgorszego (wg. mnie) Spider-Man'a 3, podobno bardzo dobrych Simpsonów (nie Hit&Run) i sporo innych. Licencjonowane gry się rozwijają. Nie są już grywalną kalką filmowego pierwowzoru okraszoną sztampowością, nie są już (w większości) średniakami. Trzeba się z nimi liczyć, ponieważ stają się coraz lepsze i zamiast przetwarzać wydarzenia z filmu/ książki/ komiksu- ukazują np. wydarzenia poprzedzające , lub następujące po fabule wzorca. Nic więc dziwnego, iż takie gry cieszą się ogromną sprzedażą. Fajnie jest posterować znanymi z kina postaciami. Czy stereotyp budżetowego średniaka na licencji wciąż istnieje?- Póki co tak, a to za sprawą częstych crapów, za które płacić trzeba, jak za pełnoprawną grę. Mimo wszystko są gry, które od ów crapów się oddzielają i śmiało można po nie sięgać.
  22. Knockers
    Counter Strike to gra, której przedstawiać nie trzeba. Jest to mod, który przerósł popularnością wzór. Nie będę tłumaczył zasad tej gry, ani też nie będę je chwalił, czy też krytykował. Zastanowię się jednak nad jej fenomenem i tym, czemu nadal (przynajmniej w Polsce) jest najpopularniejszym sieciowym fps'em.
    Po pierwsze wymagania sprzętowe:
    Minimalne:
    Procesor: Pentium 1,2 MHz
    Ram: 256mb
    CD-ROM: 4x lub szybszy
    Karta dźwiękowa: Każda karta zgrana z systemem Windows.
    Karta graficzna: Direct 3D minimum 64mb
    Zalecane:
    Procesor: Pentium 2,4 GHz
    Ram: 512mb
    CD-ROM: 4x lub szybszy
    Karta dźwiękowa: Każda karta zgrana z systemem Windows.
    Karta graficzna: Direct 3D minimum 128mb
    CS będzie płynnie działać na większości komputerów, mało kto mam w tych czasach minimalną, a nawet rekomendowaną konfigurację sprzętu. Gra jest więc ogromnie dostępna dla mas, co płaci archaiczną dziś grafiką. Dla przykładu- czemu np. serwery najnowszego UT nie są tak oblegane?- Bo nie wszystkim ta gra pójdzie.
    Po drugie: pro gaming.
    Polska ma mnóstwo silnych teamów w CS'a, a także ich naśladowców. Nagminnie organizowane są turnieje w CS'a i cieszą się one sporą popularnością.
    Kiedy CS umrze?- Nie mam pojęcia. Może, kiedy już nawet największym jego fanom będzie przeszkadzać jego grafika, może, gdy pojawi się jego godny następca. Jak na razie CS jest wszędzie: w szkołach, w domach, w kafejkach internetowych. Miałem nadzieję, ze dostrzegę, na czym polega fenomen CS'a, moje rozważania utkwiły jednak w martwym punkcie.
    Polecam obejrzeć filmik o tematyce countera, naprawdę śmieszny: http://www.youtube.com/watch?v=mB6fq9Aadwk to Was zaskoczy, jeżeli jeszcze nie widzieliście )
  23. Knockers
    Na gamescomie ukazano grywalną wersję najnowszego Tekkena (6), nie będącego już exclusivem play station, a produkcją multiplatformową. Ja jednakże przybliżę Wam jej pierwowzór, grę, która "zmusiła" mnie do kupna ps2- wydanego w 2005 roku Tekkena 5.
    Fabuła jakaś tam jest. Nie do niej jednak przywiązuje się wagę. Mimo to pokrótce ją opiszę. Ogłoszono kolejny turniej żelaznej pięści i zjechało się nań wielu śmiałków. Wszyscy kierują się własnymi pobudkami. Jedni chcą zdobyć trochę grosza, inni chcą się czegoś dowiedzieć, a jeszcze inni pragną zawładnąć światem. To my wybierzemy śmiałka i przebrniemy przez serię walk, by na koniec stanąć do finałowego starcia z jak zwykle hardcorowym bossem.
    W grze dostępnych jest wiele trybów. Mamy story mode- w którym przechodzimy przez serię walk daną postacią, by w nagrodę obejrzeć końcowy filmik z jej udziałem. Mamy klasyczny tryb Arcade, w którym mierzymy się z nieogranioczną ilością coraz silniejszych wojowników, zdobywając kolejne stopnie doświadczenia i pieniądze, które można wydać na dodatkowe stroje dla postaci. Co jeszcze... Tryb survivalowy, w którym chodzi oczywiście o przetrwanie, za zwycięstwa zdobywając kilka punktów życia. Tryb team, tryb time, devil within- mordobicie, w którym sterujemy Jinem, mogącym przybrać swą diabelną postać. Tryb ten to dosyć długa gierka, ale jest ona tylko dodatkiem i nie wciągnęła mnie na tyle, by ją przebrnąć. I na deser coś wyjątkowego- Arcade history, w którym możemy pograć w Arcadowe wersje pierwszych trzech części Tekkena. Mi działała tylko 3, nie wiem dlaczego. Mimo wszystko tryb ten przykuł mnie na długie godziny do telewizora.
    Tekken 5 jest bliższy części trzeciej, aniżeli słabej czwartej. Tradycyjnie już prócz chodzenia mamy dwa przyciski odpowiadające za ręce i dwa odpowiadające za nogi. system combosów również pozostał taki, jaki pamiętamy, jednakże wzbogacił się o wiele nowych kombinacji. W walce znalazłem jednakże dosyć poważny zgrzyt. Będąc pochylonym, gdy kopiemy często bywa, że przeciwnik nie może bronić się przed ciosem, pokonałem tak ostatniego bossa i to zdobywając perfect. Co do fighterów, dodano kilku nowych. Asuka Kazama, której najbliżej klasycznej Jun. Raven, taki Wesley Snipes z Blade'a, jest jeszcze Feng Wei którym jakoś wiele się nie bawiłem. Możemy sobie również wybrać klasycznych fighterów, nawet tych "nieco" dziwniejszych: Pandę, Kume, Mokujina, oraz Rogera Juniora. Mój ulubiony (wiem, ze nie najsilniejszy) King jest nadal, więc jestem w niebie.
    Grafika, mimo kilku lat na karku, wymiata. Fighterzy poruszają się z gracją, ich modele wykonane są przyzwoicie. W czasie walki np. niektórym spadają kaptury. Areny również potrafią zachwycić. Wrażenie robi, gdy walczymy na dachu budynku, gdy w tle huczy wodospad, lub, gdy otacza nas dopingujący tłum, a za nim służący za lampę o coś powieszony samochód. Nie obyło się jednak bez głupawej mapy- jakiejś wielkiej kry lodowej, zamieszkałej przez pingwiny. Warto również zwrócić uwagę na dwa filmiki rozpoczynające grę, jak i na te kończące story mode. Te drugie są arcydziełem. Większość z nich jest śmieszna, za to wszystkie są cholernie efektowne.
    Muzyka w grze jest dynamiczna i raczej miła dla ucha. Po wyłączeniu konsoli nie miałbym ochoty jej posłuchać, nie mniej jednak w grze się sprawdza nadzwyczaj dobrze. Dubbing również jest niezły. Podoba mi się to, że wiele postaci mówi w swoim ojczystym języku, bawi za to to, że ryczące zwierzęta podpisywane są, jakby coś rzeczywiście mówiły. Takie dialogi raczej bawią, niż denerwują.
    Warto jeszcze wspomnieć, iż włączając grę przez chwile gramy w kosmiczny celowniczek, po chwili wchodząc w hiperprzestrzeń- bardzo klimatyczne.
    Ocena ogólna: 9/10
    plusy: stary, dobry Tekken, bardzo grywalna, nie pozwala się oderwać, wciąż świeża grafika, ciekawe nowe postacie, dopasowana ścieżka dźwiękowa, mnóstwo rzeczy upchanych do gry+ możliwość pogrania w starsze części
    minusy: w moim przypadku nie wszystkie stare części działały, banalny sposób na zgładzenie przeciwnika
    Jak widzicie, Tekken się zbytnio nie zestarzał. Sięgajcie więc po wciąż świeży tytuł i grajcie )
  24. Knockers
    W takie gry, jak w GTA, Assassin's Creed, czy (proszę się nie śmiać) Spider-Man grałem z przyjemnością. Czemu?- Pomijając wszystko inne miały otwarty świat, który można było do woli eksplorować. Ta idea zainspirowała Radical Entertainment, którzy znani są głównie z gier na licencjach do stworzenia króla sandboxów. Czy im się udało?- Jeżeli nie wiecie, przeczytajcie.
    Alex Mercer nie jest superbohaterem, który chodzi w rajtuzach i przylizanymi włosami. w ogóle nie jest bohaterem. Kim jest?- On sam tego nie wie. Ma moc, ogromną moc. Na przykład posiada zdolność wchłaniania w siebie ludzi i nie tylko oraz przyjmowania ich wspomnień i postaci. Potrafi również modyfikować swój wygląd: wyrastają mu pazury, jak u Wolverine'a, ręce przybierają formę tarczy itd. Co jeszcze?- Jest bardzo silny, szybki i gibki, raczej nie ima się kul i nigdy nie zdejmuje kaptura. Dodajcie do tego jeszcze zainfekowane mutującym ludzi wirusem miasto- oczywiście Nowy York i walczące z zainfekowanymi oddziały specjalne, a otrzymacie fabułę i klimat najlepszych filmów akcji/sf.
    Niektóre misje są bardzo ciekawe (vide pogoń za hunterem, który porwał siostrę, czy walka z Elizabeth Green), jednakże niektóre frustrują (niszczenie uciekających helikopterów [dziwne, że się udało za pierwszym razem]). Również trzeba uczciwie przyznać, że gra, choć nie casualowa, jest bardzo łatwa i trudno w niej zginąć (grałem na medium).
    Od razu trzeba przyznać, że grafika nie powala. Ja jednakże należę do ludzi, dla których nie ona jest najważniejsza. Mimo wszystko sam Alex Mercer wykonany jest przyzwoicie. W czasie akrobacji wiatr zwiewa mu kurtkę, ukazując koszulę pod nią. Bardzo ładnie wyglądają specjalne umiejętności Mercera, a w szczególności wchłanianie w siebie ludzi. Cała gra jest cholernie efektowna, żeby nie powiedzieć efekciarska. Nie mniej jednak, gdy rozpoczynamy grę jest niezbyt ciekawie. Ulice pełne są podobnych do siebie przechodniów i tyle, zainfekowane i opanowane przez wojsko obszary wyłaniają się w miarę postępów w grze. Spore wrażenie robi ilość ludzi będących jednocześnie na ekranie, a Mercer wyżynający ich w pień, to miód i orzeszki polane karmelem. Co jeszcze?- Gdy wspinamy się po budynkach, na chwilę pozostawiamy po sobie ślady, tak samo, jak po uderzeniu w ziemię. Na uwagę zasługuje również to, iż samochody, będące jedynie zapełniaczem (wiem, nie ma takiego słowa)przestrzeni posiadają niezły model zniszczeń. Oświetlenie w grze również stoi na wysokim poziomie, acz nie uświadczymy cyklu dnia i nocy, za to, będąc np. w strefie zainfekowanej, ekran pokrywa czerwonawy filtr, podoba mi się to. Z efektami cząsteczkowymi jest troszkę gorzej. Wybuchy i zniszczenia, choć efektowne, nie są zbyt realistyczne. (czepiam się) Modele postaci podobają mi się, powtarzalność ludzi nie jest przesadnie widoczna, z resztą gra z większą ich ilością działałaby z pewnością o niebo gorzej na komputerach z mniejszą pamięcią RAM. Środowisko jest również biedne w szczegóły. samochody jeżdżą chyba tylko po to, by łatwo było na nie spadać z wysokości, a sygnalizacji świetlej, znaków czy czegokolwiek innego brak. Również nazwa (NY) jest umowna, gdyż nie da się zauważyć jakichkolwiek charakterystycznych dla NY budowli. równie dobrze wiec mogli nazwać miasto Wrocławiem, Berlinem, czy Rzymem.
    Muzyka w grze jest klimatyczna, nie rzuciła mi się jakoś specjalnie w uszy, ale również nie musiałem jej wyłączać. Głosy postaci za to podłożone są profesjonalnie i aktorzy wykonali kawał dobrej roboty. Chyba nie muszę mówić, kto wykonał ją najlepiej;) Poza tym wszelkie inne odgłosy, np. wybuchów, czy czegokolwiek innego wykonane są przyzwoicie.
    Co mi się jeszcze podobało?- główne menu, cholernie klimatyczne i ładne, ekrany loadingu, jak i również oglądanie wspomnień wybranych wchłoniętych ofiar. Po skonsumowaniu wybranych przechodniów również możemy się o fabule co nieco dowiedzieć. Jasna sprawa- filmiki się powtarzają, ale i tak to jest świetne. Rozwijanie postaci jest również dobrze zrealizowane, całość podzielona jest na działy odpowiedzialne za walkę, poruszanie, umiejętności, czy też sterowanie pojazdami. Trudno za jednym przejściem gry zdobyć wszystkie umiejętności. Jak się znudzi, można pograć w znane jak choćby z Spider-man Ultimate zadania zręcznościowe, oraz poszukać znajdziek.
    Podsumowując- gra jest naprawdę świetna. Połączenie slashera z sandsboxem i nieustająca akcja sprawiają, iż nie zwracając uwagi na słabostki gry, brniemy wciąż do przodu. Grę można polecić wszystkim lubującym się w superbohaterach, sandsboxach, czy w czynieniu makabry.
    Plusy: otwarty świat, jatka, jesteśmy twardzielem, niczego sobie fabuła, efektowność, akcja, klimat, udźwiękowienie
    Minusy: głupota niektórych misji, z lekka przestarzała oprawa graficzna, powtarzalna rozgrywka, misji mogło być więcej...
    Ocena: 9/10
    Jak ktoś ma jakieś zastrzeżenia, lub chciałby się dowiedzieć czegoś jeszcze o grze, komentować )
  25. Knockers
    ...Powiedział na pogrzebie Jacksona jego brat, patrząc kątem oka na publiczność- ludzi, którzy Michealowi Jacksonowi za życia obrabiali dupę. Ja osobiście fanem MJ nie byłem, nie jestem i nie będę, chociaż szanuję go jako artystę. Po prostu denerwuje mnie sytuacja, gdzie ludzie chłonący fakty, iż Micheal Jackson nadal nie żyje, a którzy nie znają jego ani jednej piosenki, teraz umieszczają sobie opisy na gg i skypie typu MJ Rip. A dlaczego? Bo myślą, że są "kul", jak panoszą się wszędzie z tym, jak to ubolewają po stracie swojego idola. Najlepsze jest to, że to oni właśnie jeszcze klika miesięcy temu nazywali go dziwadłem, pedofilem, albinosem, pedałem. Śmiali się z jego operacji plastycznych i twierdzili, że niedługo wypadnie mu nos. Naśladowali jego taniec i krytykowali jego twórczość.
    Świetny przykład: http://gry.poszkole.pl/gra/info,Michael,66611,1,1.html
    Gra, w której chodzi o przemeblowanie twarzy Jacksona. Co ciekawe, po śmierci gwiazdora wszelkie pochlebne jej komentarze w dziwny sposób zniknęły, ustępując komentarzom typu: 0 szacunku! usuńcie to! profanacja!
    To całe zamieszanie pokazuję, że ludzie to zwierzęta, których Michael Jackson, jak i inni mu podobni jest ofiarą.
×
×
  • Utwórz nowe...