Skocz do zawartości

Murezor

Forumowicze
  • Zawartość

    2593
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Murezor

  1. No offence, ale jeśli mnie pamięć nie myli to dyskutujemy o nowo zapowiedzianej części od co najmniej dwóch stron

    Co najmniej nie, ale faktycznie, zostałem perfidnie oszukany przez opóźnione powiadomienia i pierwszy post na poprzedniej stronie. Shame on me.

    Patrząc dalej: płeć postaci - zawsze grałem mężczyzną - warto grać płcią piękniejszą?

    Z technicznego punktu widzenia nie ma różnicy, polegać ona będzie na sposobie w jaki gra reagować będzie na płeć postaci w aspekcie dialogów, relacji pomiędzy postaciami itp.

    Zostaje elf. A raczej elfka

    Jeśli chodzi o początkowe premie do atrybutów, to uprzywilejowany pod tym względem jest człowiek, elf paradoksalnie nie ma szczególnych predyspozycji do profesji łotrzyka.

    Ale ogólnie zgadzam się z przedmówcą, mag to przy odpowiednim wytrenowaniu i doświadczeniu najmocniejsza klasa, dodatkowo można zrobić z niego skutecznego wojownika, no i elf jest do tego dobrze predysponowany - może warto się jednak przemóc? ;)

  2. Piękne słowa, ale fantastyka dotyka spraw nierzeczywistych, które nie są autentycznymi bytami. Po co się nimi zajmować, skoro żyjemy w tej konkretnej, a nie innej rzeczywistości?

    No, właśnie osiągnęliśmy wyższe poziomy abstrakcji, innymi słowy - nie masz pojęcia o fantastyce, albo masz pojęcie bardzo nikłe, oparte na znajomości jakiś bardzo słabych pozycji, co w konsekwencji prowadzi do formułowania przez Ciebie sądów oderwanych od rzeczywistości i stanu faktycznego. Niby fantastyka nie porusza kwestii takich jak miłość i nienawiść, honor i oportunizm, zdrada i poświęcenie, zło i dobro (niekoniecznie w manichejskim ujęciu)...? Wyróżnik pozycji fantastycznych leży przede wszystkim w kreacji świata przedstawionego, użyciu przez autora specyficznych narzędzi i elementów służących do stworzenia nietuzinkowej scenerii odbiegającej od rzeczywistości. Jest to jedynie otoczka dla zaprezentowania zagadnień jak najbardziej ludzkich. Z elementów takich korzystali zresztą także darzeni przez Ciebie estymą twórcy dzieł z kanonu lektur szkolnych, ot taki Wyspiański pisząc swoje "Wesele" nie omieszkał osadzić tam bytów nierzeczywistych w postaci osób dramatu, z niesławnym Chochołem na czele.

    Także zarzut zupełnie pozbawiony sensu.

  3. W takim, że wyższa literatura przedstawia problemy, wartości itd. Później nie mam po co wkraczać. Jak ktoś chce, niech czyta socjalistę, który głosi konkretne idee, a drugi niech poświęci czas na lekturę konserwatysty. Byle nie ograniczać się do horrorów i fantastyki - litości (...)

    Powiedziałem tak? Musieliśmy źle się zrozumieć. Nauczyciel powinien wyjaśnić kontekst kulturowy, dlaczego lektura jest pisane w ten, a nie inny sposób, co reprezentują dane postaci. A to, czy ktoś zgodzi się na zaprezentowane idee należy do niego. Byle się nie uwsteczniał poprzez czytanie głupotek; trzeba kształcić intelekt, a nie pozostawać biernym.

    A literatura, której odmawiasz łatki "wyższej" z pewnością nie jest w stanie przedstawić, jak to ująłeś, problemów, wartości, bo... odmawiasz jej bycia literaturą wartościową i rozwijającą? Podaj mi sensowne argumenty, w czym niby lektura "Cierpień młodego Wertera" przewyższa, powiedzmy, "Inne Pieśni" Dukaja? Bo porusza ważniejsze problemy? Bzdura. Gdyż lepiej przedstawia się w niej pewne wartości? Nonsens. A może dlatego, że jest lepszym obiektem do analizy hermeneutycznej na lekcjach języka polskiego? Może i tak, ale jeśli to tylko ze względu na powiązania z epoką i ilość (nad)interpretacji które można wyciągnąć bazując na wiedzy o niej.

    Niemniej, fakt że z dzieła Goethego dowiem się czym była prawdziwa romantyczna miłość, i że jej rozwiązaniem jest nieudolne samobójstwo, czyni ją bardziej wartościową od pozycji z tej jakże marginalizowanej przez Ciebie półki "fantastyka", w której autor kreśli przed nami przedziwny świat, uniwersum powstałe przez wyjęcie koncepcji bazującego na pięciu żywiołach wszechświata Arystotelesa i zmieszanie go z wielką ilością różnych ingredientów, tworzących razem koherentną i spójną całość, dopełnione ponadto niejednoznaczną w swej wymowie fabułą podejmującą niebanalne tematy, na czele ze zrozumieniem tego czego z definicji nie można zrozumieć?

    Podzielam Twoją opinię, że czytelnik (czasem) powinien zmierzyć się z książką. Ale jeśli mam do wyboru "mierzenie się" z twórczością Nałkowskiej, polegające na heroicznej walce z wszechogarniającą sennością, lub z książkami Lema, gdzie polega ono na intelektualnej gimnastyce umysłu połączonej z indywidualną satysfakcją płynącą z intrygującej lektury, to sorry, ale wybiorę tego drugiego autora.

    Uwsteczniam się. ermm.gif

    • Upvote 1
  4. Nie, po prostu nie byli przystosowani do środowiska. Podobnie jest teraz - o ile mamy dobrze rozwiniętą medycynę, maksymalizujemy liczbę populacji gatunku. Siła, agresja, czy zdrowie fizyczne nie decydują o sukcesie rozrodczym, więc w tych warunkach niekoniecznie są preferowane prze dobór.

    Akurat takie cechy jak ogólne zdrowie i witalność były i zawsze będą preferowane przez potencjalne partnerki i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Natomiast stworzone przez człowieka struktury i warunki socjalne pozwalają osobom poważnie chorym na prokreację, chociaż z punktu widzenia doboru ich cechy genetyczne nie są korzystne, bo potomstwo odziedziczy ciężkie schorzenia genetyczne utrudniające sprawne funkcjonowanie w środowisku - istnieją choroby w przypadku których dziedziczenie jest pewne lub niemal pewne i musiałbyś użyć naprawdę przekonujących argumentów abym przyznał, iż np. geny determinujące wrodzone kalectwo, jako zmniejszające szanse przeżycia, nie powinny być wyeliminowane z punktu widzenia teorii Darwina. Inna sprawa, że dobór naturalny zakłada również niewystarczalność zasobów środowiska do przeżycia wszystkich osobników w populacji, a ludzie umieją sobie już radzić także i z tym.

    No i podkreślę jeszcze raz, że nie twierdzę iż człowiek kształtuje ewolucję. Ogólnie wiem o co Ci chodzi i nie odmawiam Ci do końca racji, niemniej nadal uważam że ludzie naginają dobór naturalny.

    Piszę to już raczej z obowiązku, bo włączyłem się wcześniej w tę dyskusję, niż widząc tu większe szanse na zrozumienie - mamy inne aksjomaty.

  5. Dyskusja przeniesiona z bloga Ester:

    Model ruchu przede wszystkim. Poza tym grafika, która realistyczna nie była, ale taką próbowała udawać, co sprawiło, że kolejne lata odbiły się na niej szczególnie mocno (nie korzystałem z modów). Nie jest to może argument koronny (mija szybko, po wczuciu się w grę), ale nie pomaga przy immersji ze światem tak, jak oprawa Skyrima.

    Animacje są beznadziejne, to fakt, ale zupełnie nie rozumiem zarzutów odnośnie grafiki - co masz na myśli pisząc, że starała się udawać realistyczną? Koncepcyjnie (artystycznie) była bardziej "high" niż w przypadku Obka czy Skyrima, a pod względem technicznym (modele, tekstury etc.) była - jak na tamte czasy - bardzo dobra, więc stawiany przez Ciebie zarzut wydaje się bardzo niejasny. Natomiast zaimplementowanie nierealistycznej lecz zasadniczo ponadczasowej grafiki (cel-shading) w stylu np. Fable czy PoP2008 absolutnie nie pasuje do klimatu tego uniwersum.

    To jasne, że grafika z TES V jest bardziej immersyjna sensu stricto (bliższa fotorealistyczności), ale te gry dzieli przeszło dekada, więc zapewne w kolejnym dziesięcioleciu powiesz to samo o Skyrimie w odniesieniu do, powiedzmy, TES VII.

    EDIT: Swoją drogą, skoro do tej pory nie korzystałeś z modów, to może

    filmik Cię zachęci.
  6. Prawda, ale czy w jej przypadku nie ma tak, że jedno uderzenie i nas nie ma? Czy tak jest tylko na Mrocznym poziomie trudności, na którym ja grałem?

    Raczej tylko na Mrocznym. Niemniej, każde uderzenie zabiera znaczną ilość zdrowia i wspomagająca regenerację Jaskółka była nieoceniona.

    O ile W2 zawsze uważałem za świetną grę, to do dziś się zastanawiam po co autorzy postanowili odejść od pewnych dobrze funkcjonujących mechanizmów z oryginału, jak właśnie picie eliksirów czy wspomniany kościany poker.

  7. Żadna łatka te "błędu" nie poprawia i bardzo dobrze. A problemy z zakończeniem czasu trwania eliksirów, to akurat mało istotny problem. W zdecydowanej większości walk te 5 minut, które działa większość eliksirów jest wystarczająca, by pokonać bardziej wymagającego przeciwnika.

    Jedynym minusem tego sposobu picia eliksirów może być to, że ich czas działania upływa w trakcie trwania przerywników i czasami zostaje tego czasu bardzo mało. Ale wystarczająco dużo, by odpowiednio osłabić oponenta i później go zabić. A w takich sytuacjach pomogają oleje itd.

    To był skrót myślowy - pisząc o "rozwleczonych starciach" chodziło mi głównie o czas zabierany przez cut-scenki. Nie odbieram tego ogólnie jako błędu, ale jako chybiony pomysł twórców, regresywny wobec elastycznego systemu z W1. Miałem natomiast nadzieję, że któryś z kolejnych patchów "wyłączy" odliczanie na czas trwania filmików. No i sorry, ale np. w starciu z

    Saesenthessis, przez poprzedzający je bezpośrednio epizod ze Shealą

    tego czasu nie było dość, aby zadać

    smoczycy

    jakiekolwiek wymierne rany. Gdy chodziło po prostu o rozniesienie grupy nekkerów czy kilku truposzy, to dało się to jeszcze znieść, ale w przypadku bossów, których zwykle poprzedzały przerywniki lub sekwencje bez możliwości wejścia w stan medytacji, sprawy się komplikowały - a nie ma co ukrywać, że to właśnie wtedy jest największe zapotrzebowanie na wspomagające efekty mikstur, nieprawdaż?

  8. UP W książce Geralt pił eliksiry i przygotowywał się przed walką, więc przyczepianie się do tego w grze jest imho szukaniem dziury w całym.

    Nie, nie jest. Być może któraś z kolejnych łatek to poprawiła, ale dobrze pamiętam, że przez zmiany w systemie picia eliksirów i rozwleczone starcia z niektórymi bossami miałem nieraz duży problem, bo boosty wynikające z ich spożycia znikały relatywnie szybko, pozostawiając mojego Geralta w bardzo trudnej sytuacji. Książka książką, ale w tym wypadku istotniejszą rolę odgrywa komfort rozgrywki. Dużo lepszym rozwiązaniem był w mojej opinii wskaźnik toksyczności poszczególnych wywarów, co skutecznie uniemożliwiało doprowadzenie postaci do boskości, połączony z możliwością picia ich na bieżąco. Elastyczniejsze i wyważone.

  9. Bardzo fajny temat. Ogólnie, okładki które mi się podobają mogę podzielić na trzy grupy, w zależności co mnie w nich urzeka.

    Pierwsza to okładki wyróżniające się samym artyzmem wykonania, takie, które widocznie wyróżniają się wśród masy innych tytułów. Przykładem niech będą niektóre grafiki Wojciecha Siudmaka, zdobiące nowe wydanie serii Diuny, nad którymi całkiem niedawno się już rozwodziłem:

    covermin.jpgcovermin.jpgcovermin.jpgcovermin.jpg

    Do drugiej zaliczam te, które najlepiej oddają klimat i atmosferę tytułu po który się sięga. Niestety sporo okładek nie ma wiele wspólnego z zawartością, ale zdarzają się perełki, jak np. w przypadku książek Zafóna:

    cien.jpg

    Czasem trafiają się też dzieła, zdobione przez okładki w jakiś symboliczny sposób, głównie przez detale, które jednocześnie nietrudno znaleźć i łatwo przeoczyć, nawiązujące do treści. W pamięci zapadł mi na przykład "Flet z Mandragory" Waldemara Łysiaka:

    2735-ysiakwaldemarfletzma.jpg

    (Kto czytał, niech w tej przedziwnej postaci odnajdzie cztery elementy symbolizujące filary, na których opiera się konstrukcja powieści)

  10. W sumie nie jest to naglący ani znaczący problem, ale zapytać nie zaszkodzi.

    Istnieje nadzieja na zmianę "?" w starych postach, w miejscach gdzie użyto znaków nieodczytywanych przez nowy skrypt, z powrotem na dany znak? W swoich postach np. dość często stosowałem myślnik zamiast standardowej dywizy, i teraz trochę dziwnie to wygląda. Tzn. niby da się to poprawić manualnie, po prostu klikając na edycję posta, ale, szczerze mówiąc, trochę mi się nie chce wyszukiwać i edytować kilkuset wypowiedzi.

    *bump*

  11. Szczerze mówiąc spodziewałem się nieco więcej - oczywiście, wszystko jest naprawdę ciekawe, ale nie czytam mi się tego tak przyjemnie jak sporej części dzisiejszych książek o science fiction. Słynne słowotwórstwo Lema i rzucanie terminami związanymi z fizyką i ogólnie pojętym wszechświatem idealnie wpasują się w klimat, ale dla mnie są niezrozumiałęm bełkotem

    Hmm. Nie tak dawno temu czytałem "Doskonałą Próżnię" i w sumie pewną część spośród zawartych opowia..., wróć, recenzji, można by określić jako bełkot jeśli podejdzie się do Lema jak do typowego pisarza sci-fi. Sporą część, bo niektóre fragmenty są relatywnie proste w odbiorze i raczej nikt jako tako obeznany z literaturą problemów mieć nie będzie, ale przy podejściu do takiej "Nowej Kosmogonii" trzeba mieć odpowiednie nastawienie i swoistą kondycję. Głównie dlatego, że takie teksty się nie tyle czyta, co raczej próbuje ogarnąć, dlatego klasyczne łączenie literek niewiele da - przy pierwszym niezobowiązującym podejściu złapałem się na tym, że po przewertowaniu kilku stron nie byłbym w stanie bliżej zrelacjonować "osochozi", co raczej rzadko mi się zdarza.

    Wiesz o co mi chodzi przecież.

    Ewentualnie możesz próbować od prawej do lewej, jeśli posiadasz wydanie w tłumaczeniu na hebrajski czy arabski.

  12. A co do jasnowidztwa/czarnowidztwa to co sądzicie o przepowiedni Aloisa Irlmaiera na temat III Wojny Światowej?

    Że w gruncie rzeczy nie wiedział, przy użyciu jakiej broni będzie się ona toczyć.

    Natomiast inny wybitny wieszcz przepowiedział, że IV WŚ będzie na kije i kamienie, i jemu jestem skłonny przyznać rację.

  13. W sumie nie jest to naglący ani znaczący problem, ale zapytać nie zaszkodzi.

    Istnieje nadzieja na zmianę "?" w starych postach, w miejscach gdzie użyto znaków nieodczytywanych przez nowy skrypt, z powrotem na dany znak? W swoich postach np. dość często stosowałem myślnik zamiast standardowej dywizy, i teraz trochę dziwnie to wygląda. Tzn. niby da się to poprawić manualnie, po prostu klikając na edycję posta, ale, szczerze mówiąc, trochę mi się nie chce wyszukiwać i edytować kilkuset wypowiedzi.

  14. Aye, tylko że na poprzedniej stronie zaznaczyłeś, że dziwi Cię brak możliwości wczucia się w grę przez rasę postaci. Ja nie polemizuję ze stanowskiem a propos odgrywania roli, bo to jasne że wszystko zależy od możliwości jakie daje nam gra. Twierdzę natomiast, że w kwestii wczucia się dużą rolę odgrywa wyobraźnia gracza i gra może mieć w tym wypadku rolę czynnika niejako "uzupełniającego".

    Czy teraz się rozumiemy?

  15. Część być może, ale to dalej nie ma nic wspólnego z odgrywaniem postaci w ramach gry.

    Ale ma dużo wspólnego z wczuciem się w grę, jeśli łapiesz subtelną różnicę, którą starałem się nakreślić wcześniej.

    Jak to jest z tym dodatkami? Opłaca się szukać wydania gry, które je zawiera?

    SI jak najbardziej, pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest znacznie lepszy niż podstawka. KoTN jest natomiast już taki sobie i szczerze mówiąc nie stracisz nic specjalnego, zaopatrując się tylko w ten pierwszy dodatek (o ile nie zdecydujesz się na zakup większego wydania w sylu GoTY czy Anniversary). Na DLC nie patrz, bo choć pograć można, to sporo fanowskich modyfikacji jest znacznie lepszych, więc - nic nie stracisz.

    Może czas na Morrowinda, jeśli jeszcze w niego nie grałeś? oczko2.GIF

    Approved.

  16. Pamiętam moment w Morrowindzie, w którym wszedłem do jaskini oświetlonej świecami, na ścianach znaki zrobione krwią, a gdzieś w tle, obrócony plecami jakiś Spaczony w początkowym stadium (których to gości szczerze nienawidziłem). Nie zauważył mnie, więc szybko się cofnąłem i potem - już biegiem - dopadłem drzwi, uciekając w losowym kierunku, byle dalej od jaskini. Takich momentów mi w Skryrimie brakowało. Oblivion również nie dorównał Morrowindowi, gdzie po prostu z czystą niechęcią wchodziłem do katakumb. Nie do końca jestem pewny, dlaczego.

    Miałem dość podobnie. Jeśli zastanowić się dlaczego tak było, do głowy przychodzi mi kilka składowych, z czego istotny jest chyba klimat i atmosfera tych lokacji. W Morrku eksplorując niektóre podziemne miejsca czuło się niepokój, tak specyficzne było ich ukonstruowanie lub wrogowie czający się za węgłem. No i w TES III konfrontacja z tymi stworami często kończyła się zgonem, czy to nagłym czy powolnym, w przeciwieństwie do takiego Obka, gdzie bez większego problemu można było eksplorować najgłębsze katakumby już na pierwszych poziomach rozwoju postaci, więc naturalnym jest, iż każde wejście tam traktowało się jak niezobowiązującą wycieczkę za miasto, inaczej niż w Morrowindzie (przynajmniej do pewnego czasu, ale mi wytrenowanie postaci mogącej sobie na to pozwolić trochę zajęło, bo nie faszerowałem jej alchemią czy innymi niezbalansowanymi środkami umożliwiającymi osiągnięcie boskości w relatywnie krótkim czasie).

    Normalnie bym się zgodził, ale Skyrim - szerzej: cała seria The Elder Scrolls - nie kładą aż takiego nacisku na rasę postaci. Skyrim nie posiada wyborów na tyle dobrych, żeby uznać je za odgrywanie roli. Ba, posiada wręcz szczątkowe opcje dialogowe. Owszem, daje wolność wyboru stylu gry (co jest ważne), ale ja bym tego pod odgrywanie nie podpiął.

    Technicznie nie kładą, ale gracze gustujący w tego typu grach często mają to do siebie, że lubią sobie wiele rzeczy wyobrażać i dopowiadać, wykraczając mentalnie poza to co oferuje nam sama gra i obraz. Jeśli ktoś zna lore tego uniwersum, łatwiej jest mu się identyfikować z danymi rasami. Często np. gracze układają sobie przed rozpoczęciem rozgrywki historię swojej postaci, wymyślają co spowodowało że z pustynnego Elsweyr czy odległej Summerset Isle trafiła na okręt żeglujący do Morrowind, lochów Cesarskiego Miasta czy egzekucję w małej mieścinie w Skyrim? Przykładów można by mnożyć. Oczywiście, można kontrargumentować, że w ten sposób wyobraźnie to można wykorzystywać nawet i w Pac-manie, niemniej w produkcjach tego pokroju jest to bardziej uzasadnione, jako że jednak personalizujemy (wygląd, umiejętności), prowadzimy konkretnego bohatera "from zero to hero" i przeżywamy TĄ postacią kilka/kilkanaście/kilkaset epickich przygód. Nawet jeśli gra da nam to odczuć w znikomym stopniu, jest jakaś wewnętrzna satysfakcja z uczynienia pogardzanego Khajiita czy znienawidzonego Altmera zbawcą świata. "Naszego" Khajiita bądź Altmera.

    If you know what I mean.

  17. E tam. W przypadku serii Gothic jest to akurat zrozumiałe, gdy w grę wchodziły itemy niedostępne w inny sposób dla gracza - pamiętam jak w pierwszej części nie mogłem odżałować, że Bezimiennemu nie dane było zdobyć ciężkiego pancerza strażnika ze Starego Obozu. Czasem były też sposobem na różne bugi, więc nie ma sensu tak uogólniać.

  18. Na mój gust mało ukrytych smaczków (pamięta ktoś pana w lodówce, z którym można było pogadać?).

    Ukrytych smaczków jest dużo, tylko sporo z nich naprawdę dobrze zakamuflowano i ciężko do nich dotrzeć. Parę związanych jest z hackowaniem zupełnie niepozornych komputerów (biurko Deckarda na Police Station w Detroit), inne trzeba wyławiać z rozmów NPC'ów (motyw RoboCopa na tymże posterunku) czy po prostu uważnie wypatrywać, vide biuro Pitcharda i stuff z FF.

  19. Kochani jeśli znajdziecie dobre S-FI w stylu' date=' Dead Space, Obcego to chylę wam czoła [/quote']

    A czytałeś może właśnie trylogię Obcego autorstwa Alana Deana Fostera? Zawsze byłem zdania że w porównaniu do ekranizacji nie cieszy się ona zasłużoną estymą, a wszystkie trzy części czyta się bardzo dobrze - to lektura szybka, wciągająca i klimatyczna, czyli po prostu porządne Sci-Fi. W dodatku każdą część można nabyć za grosze np. na Allegro.

×
×
  • Utwórz nowe...