Skocz do zawartości

eSKULLuss

Forumowicze
  • Zawartość

    529
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez eSKULLuss

  1. eSKULLuss
    Pomyślałem sobie, że dam wam znać, bo nie widzę tej informacji w żadnym innym miejscu. Może ktoś nie wie i uratuję mu cenne godziny grania.
    Jakiś czas temu została udostępniona aktualizacja Steam dla Dark Souls, która umożliwia nam przenieść osiągnięcia i zapisane stany gry do Steam z GFWL, który przestaje działać dla DS. Pełną instrukcję macie tutaj. Od siebie dodam tylko, że jeżeli nie włącza się wam gra, to wywalcie DSfix, jeśli posiadacie tą modyfikację.
    Doczekałem się. <3

  2. eSKULLuss
    Masa "recenzentów" najnowszego filmu Nolana po seansie stała się specjalistami w tej dziedzinie, wypominającymi tak bardzo rażące błędy i niespójności. Parafrazując zdania kilku osób - wystarczy mieć przynajmniej dostateczny w szkole z fizyki, żeby wiedzieć, że coś tu nie gra. Kupa. Gdybym nie przeczytał tych kilku wad wymienionych na fejsbukach czy jakichkolwiek serwisach pełnych opinii o Interstellar, nie miałbym o nich pojęcia. Cóż, podczas oglądania kompletnie nie zwróciłem na te elementy uwagi. To w końcu science fiction. Czy obok tych rewelacji będących bazą filmu, nie ma miejsca na kilka mniejszych głupotek?
    Utrzymujące się w internetach średnie powyżej 8/10 uspokajają mnie, że to co mnie tak drażni jest mniejszością. Dzielącą się na osoby takie, które prawie zawsze doszukują się w popularnych i dobrze ocenianych nowościach błędów oraz takie, którym szczerze ten film się nie podobał. I to potrafię uszanować, wiem, że niektórzy od tych "flaków z olejem" wolą np. mało ambitną, ale szybszą akcję. Jednak co do tych pierwszych - nie wiem czy jest to spowodowane, wbrew swoim założeniom, modnym przeciwstawianiem się mainstreamowi ("GTA V jest w sumie słabą grą", "Władca Pierścieni to taka nudna książka") czy czymś zupełnie innym.
    Dla osób, które jeszcze nie oglądały - najlepsze wrażenie odniesiecie nie dowiadując się kompletnie niczego od innych na ten temat. W moim przypadku jedno małe zdanie utrzymywało się w mojej głowie przez większość czasu w kinie i przez nie właśnie tak bardzo rzucała mi się w oczy pewna drobnostka. Jedna sugestia potrafi nieźle uprzykrzyć odbiór.


    ...a Interstellar bardzo polecam



    Tak jak muzyka w filmie budzi emocje, to cisza



    również. W filmie i wówczas na sali kinowej.



    Wszyscy nawet przestawali chrupać popcorn.

  3. eSKULLuss
    Wiele lat temu, za górami i lasami... powstawały gry stawiające prawdziwe wyzwania przed graczami. Wymagały czegoś więcej niż skierowanie gałki analogowej do przodu i palca nieustannie wciskającego spust pada. Przemyślana taktyka i skupienie były niezbędne do pokonania ekranu GAME OVER. Czasem jednak trzeba było powtarzać ten sam etap wiele razy z powodu licznych śmierci. W Demon's Souls ginie się dużo, oj dużo.
    ALE TO WSZYSCY PRZECIEŻ WIEDZĄ! I wcale nie świadczy to o jakości gry, bo ginąć mogę i w najgorszej grze z powodu beznadziejnego sterowania oraz masy bugów. Lecz DS jest tytułem trudnym w inteligentny sposób.
    Na początek może jednak parę słów dla kompletnie nie kojarzących gry, która otwiera serię Souls (i z tego co wiem, nie ma fabularnie nic wspólnego z następnymi). Demon's Souls, jej kontynuacja - Dark Souls oraz Dark Souls II są grami akcji, japońskiej firmy From Software osadzonymi w klimatach dark fantasy. W opisywaną przeze mnie, pierwszą cześć z 2009 roku, można zagrać tylko i wyłącznie na konsoli PlayStation 3. I zalecam to jedynie osobom chcących ciężkiej gry, przy której trzeba spędzić dziesiątki godzin. Można i więcej, bo przygoda nie kończy się na jednokrotnym skończeniu fabuły. Mi zajęło to ponad 40 godzin, odjąć należy jeszcze czas na siku i "odkładanie" pada na kilka chwil po 10. z rzędu śmierci na tym samym bossie. Myślę, że poszło mi całkiem szybko... jak na pierwszy raz... nie korzystając z poradników. Lecz chyba tylko pierwsze przejście tak wygląda, gdy nie wiemy czego spodziewać się za rogiem. Wracając do wcześniejszego - raczej nie jest to dobry wybór dla osób chcących się jedynie odprężyć i miło pobawić. Dusze Demonów dadzą wam niesamowite ilości satysfakcji, ale najpierw musicie przygotować się na wycisk. Jeżeli tylko nie zrazicie się częstym umieraniem na początku (bo zabić tutaj, chce nas wszystko), będziecie się świetnie bawić!
    Ciężko mi wybrać element, który przedstawić na samym początku. Królestwo Boletarii, które przyjdzie nam przemierzać jest podzielone na 5 światów, do których dostajemy się z poziomu Nexusa (coś w rodzaju bazy) i przechodzimy je liniowo - machając mieczem, toporem, sztyletami, broniąc tarczą, strzelając z łuku lub miotając zaklęciami. Takie jest pierwsze wrażenie i ciężko temu zaprzeczyć, lecz jest to złożona i rozbudowana produkcja, zdecydowanie bardziej niż bym się spodziewał gdy zaczynałem przygodę. Przede wszystkim, system walki jest wspaniały. Mimo, że sprowadza się to tylko do dwóch ciosów: słabszego i mocniejszego oraz bloku i parowania (ew. odepchnięcia) tarczą, nie przychodzi mi do głowy w tym momencie żaden tytuł tak przyjemny pod tym względem. Najważniejsze jest wyczucie swojej postaci, kontrola. Należy wiedzieć do czego jest się zdolnym i w większości przypadków nie ryzykować. Możesz zrzucić z siebie całkowicie armor i turlać się wokół demonów na golasa albo blokować ciosy wielką tarczą, mając na sobie ciężką zbroję, kosztem szybkości - co kto lubi (pod żadnym pozorem nie warto się jednak zbytnio obciążać). Należy też wspomnieć, że każdą broń można chwycić w obie ręce, co zwiększa zadawane obrażenia, ale też obniża skuteczność bloków. Wiele osób powie, że walka wygląda tak: tarcza, atak, odskok, krążenie wokół przeciwnika, unik, atak. Poniekąd to prawda, ale trzeba pamiętać, że nie na każdego dobra jest ta sama taktyka. Poszczególni nieumarli, szkielety, robale czy inne dziwactwa zachowują się inaczej, a lekceważenie nawet największego słabeusza to błąd. Nie można od tak wbić się w gromadę wrogów i machnąć halabardą dwa razy, takie zagranie kończy się zazwyczaj powrotem do początku lokacji tracąc wszystkie dusze(!), będące jednocześnie walutą i punktami doświadczenia (tytuł zobowiązuje). Oto na czym polega w dużej mierze trudność Soulsów, tym bardziej, że śmierci nie trzeba długo szukać.
    Poza wyborem broni, którą będziemy władać i ciuszków okrywających ciało naszego bohatera, gra została obdarzona systemem rozwoju iście RPG-owym. Statystyk mamy 8 - siła, zręczność, wytrzymałość, magia itd, każda zwiększa jakiś aspekt postaci. Każdy dodatkowy punkt do danej statystyki, kosztujący dusze, zwiększa Soul Level, a co za tym idzie zwiększa ilość dusz potrzebnych do następnego poziomu. Proste. Co mocniejszy ekwipunek wymaga do skutecznego użytkowania odpowiedniego rozdania punktów w statystykach. "Skutecznego", bo założyć można wszystko, rzecz w tym, że zamach zbyt ciężkiego miecza zdecydowanie nie będzie tak wydajny jak mógłby być, z resztą jest podobnie. Klasy, wybierane podczas tworzenia postaci, obok modyfikowania gęby, nie mają wpływu na dalszy rozwój. Różnią się tylko rozdysponowaniem początkowych punktów i wyposażeniem. Potem mamy wolną rękę, gra nie zabrania nam stworzyć huntera władającego magią czy maga z tarczą większą od samego siebie i równie dużym młotem. Możemy wzmacniać bohatera nie tylko "wewnętrznie", ale też ulepszając i modyfikując oręż. Do tego potrzebne są surowce, których jest... dużo. I każdy ma inne zastosowanie. Gdy mamy już potrzebne materiały, dostateczną ilość dusz oraz przedmiot, który zamierzamy modyfikować należy udać się do kowala. Brzmi prosto, ale w praktyce sprowadza się to do farmienia tych pierwszych w znanych lokacjach, jeżeli chcemy mieć naprawdę potężną broń. To samo odnosi się do przedmiotów użytkowych, czasem np. trzeba wrócić do pierwszych odwiedzonych miejsc, żeby pozbierać trochę Księżycowej Trawy odnawiającej punkty życia (bo oczywiście automatycznej regeneracji nie ma).



    Demon's Souls nie jest typową grą dla jednego gracza, przez większość rozgrywki będziemy musieli radzić sobie sami, jednak... Z pomocą przychodzą podpowiedzi zostawiane na podłożu przez innych graczy (czasem przydatne, czasem mniej). Mają postać żarzących się run, które możemy odczytać zatrzymując się na nich. To wiadomości stworzone z szablonowych tekstów, nie da się zostawić dokładnie tych słów jakie chcemy. Soul Signs (bo tak są nazywane) mogą zostać polecone przez innych graczy, jeśli uznają je za przydatne lub chcą pomóc autorowi (polecenie wiadomości leczy osobę, która ją zostawiła) i zostają one wtedy w grze przez dłuższy czas, podczas gdy inne znikają. Fajną ciekawostką są plamy krwi, które działają na podobnej zasadzie. Możemy dowiedzieć się czegoś od innego gracza, lecz nie z jego woli. Zatrzymanie się na plamie, pokazuje nam ducha gracza przedstawiając nam jego śmierć w tym miejscu. Takich fantomów biega w świecie gry sporo, każdy z nich to inny gracz zmierzający w swoim kierunku. Prawdziwy multiplayer, gdzie możemy poczuć obecność drugiego gracza zaczyna się po przywołaniu go do pomocy lub gdy ktoś nas zaatakuje. Możliwość wspólnej wyprawy na bossa, grozi najechaniem naszego świata przez innych. Możliwe jest to jednak tylko wtedy, gdy znajdujemy się w formie człowieka. A to kolejny ważny aspekt gry.
    Znajdować się możemy w dwóch stanach: forma człowieka/ciała oraz forma ducha. Przez większość czasu będziemy w tej drugiej (mając tylko połowę pasku zdrowia), ponieważ formę człowieka zostaje utracona podczas śmierci. Odzyskanie jej jest możliwe przez użycie odpowiedniego przedmiotu, zabicie bossa (w świecie swoim lub kogoś innego) albo udaną inwazję na innego gracza. Bycie człowiekiem jest głównie potrzebne do powyższych opcji muliplayerowych, ale wiąże się też mocno z tendencją. Można ją zmienić np. poprzez zabicie bossa w tej właśnie formie. Tendencja to czynnik zmieniający wygląd świata, może być ona w różnym stopniu biała lub czarna. Gdy dany świat jest w skrajnym stanie pojawiają się między innymi nowi NPC (których w całej grze jest niewielu) i otwierają się dotychczas niedostępne przejścia. Ten element wpływa także w pewnym sensie na trudność gry - im jaśniejsza tendencja tym wrogowie mają mniej HP i zadają mniejsze obrażenia, ale też pozostawiają po sobie mniej dusz, z ciemniejszą jest przeciwnie. To od was zależy do której strony będziecie dążyć.
    Chwalę grę nie tylko ze względu na wymagający poziom trudności czy przyjemną rozgrywkę. Zachwyciło mnie całe królestwo Boletarii, które jest wielkie, ponure, ale i przepiękne. Każda lokacja została wypełniona po brzegi mrocznym klimatem, a muzyka w tle sprawia, że czujemy panującą wokół śmierć. Wspaniały pałac strzeżony przez martwych rycerzy, ogromna kopalnia zamieszkiwana przez zaskakujące istoty i więzienie, w którym nieprzenikniona ciemność i tajemnicze dźwięki sprawiają, że strach jest zrobić kolejny krok, to tylko część miejsc, które należy odwiedzić w DS. Co więcej, wbrew opiniom niektórych, fabuła jest całkiem skomplikowana, jeżeli dobrze się w nią zagłębić, ale nie jest prowadzona w typowy sposób. Trzeba samemu się jej doszukiwać. Wiele postaci, które spotkamy na swojej drodze mają własne historie, które poznamy wsłuchując się w ich opowieści lub dowiemy się trochę na temat demonów, które "zabiły" Boletarię.



    Od dawna nie byłem tak zachwycony jakimkolwiek tytułem. Produkcja wywarła na mnie wielkie wrażenie, ale mało brakowało, żebym wcale bym jej nie ruszył. Gdybym nie dostał jej w ramach PS Plus ominęłaby mnie świetna gra. Serdecznie Demon's Souls polecam każdemu graczowi, któremu nie straszne są wyzwania.


    10/10

    Mam już za sobą ponad 10 godzin Dark Souls (PC). Jeju, zakochałem się. Tym bardziej, że za 50zł dostałem edycję ze ślicznym artbookiem, pocztówkami i dużym plakatem. Gdyby tylko nie ten GFWL, ehh...
  4. eSKULLuss
    Przez internety przelało się tyle złych opinii na temat gry o hakerach od Ubisoftu. Ludzie przesadzają. Ocena użytkowników metacritica w wersji na PC: 4,6/10? Ludzie zdecydowanie przesadzają. Naprawdę rozumiem rozczarowanie wszystkich, ale Watch_Dogs mimo wszystko nie jest wcale złą grą.
    Sam miałem niesamowitego hype'a na ten tytuł, po obejrzeniu pierwszych trailerów i zapowiedziach twórców. Od dawna czekałem na sandboxa z masą technologicznych zabawek. Możliwość kontrolowania miasta za pomocą smartfona? Biorę! Szkoda, że rzeczywista według gra nie okazała się tak świetna jak miałem nadzieję, że będzie. Na szczęście moje oczekiwania względem gry opadły z powodu recenzji i gorzkich słów graczy. Prawdopodobnie sam bym jej nie kupił, ale dostałem kluczyk jako dodatek do nowej karty graficznej, no i szkoda byłoby nie zagrać.
    Obejmując kontrolę nad głównym bohaterem - Aidenem, możemy od samego początku objechać całe Chicago, w którym wraz z postępami w grze jest więcej do zrobienia. Oczywiste znajdźki, pojedynki na picie, cyfrowe odloty (po ukończeniu jednej z tych minigier dostałem nowy strój - drobne, ale miłe), przyszłe przestępstwa, którym możemy zapobiec... lub jedynie sprać złoczyńcę po fakcie. Gdy zapędzimy się za daleko, np. zastrzelimy uciekiniera na środku ulicy, świadkowie mogą wezwać policję, a w ucieczce pomocny bardzo pomocny okaże się smartfon. Dzięki niemu Aiden będzie mógł zmieniać sygnalizację świetlną na drogach, włamywać się do kamer na budynkach, a z czasem (drzewko zdolności) podnosić mosty, otwierać bramy czy nawet uszkodzić śmigłowiec, by zgubić pościg. Wspomniane urządzenie jest najważniejszym narzędziem w grze - znajdziemy w nim, między innymi, zlecenia, pojazd na wezwanie, profiler lub odtwarzacz muzyczny (którego będziemy używać niczym dres na tyłach autobusu - prosto z głośnika telefonu, bo nie zauważyłem by nasz protagonista miał kiedykolwiek słuchawki w uszach).
    Profiler jest aplikacją pozwalającą nam dotrzeć do podstawowych informacji o każdej osobie, a także dorwać się do jej konta bankowego, wykraść jakiś utwór muzyczny lub udostępnić sobie nowy pojazd do przywołania. Kojarzy mi się trochę z fontanną imion(?) w Black & White 2 gdzie mogliśmy sprawdzić imię każdego mieszkańca osady/miasta, z tym, że w WD dowiadujemy się dodatkowo o zawodzie, wieku i jakiejś ciekawostce z życia. Kompletnie bezużyteczne, jednak ma swój urok i dodaje autentyczności systemowi ctOS, dzięki dostępowi do którego Aiden może czynić te wszystkie cuda.



    Co do prawdziwej broni - przyszło mi korzystać z pistoletów, strzelb, karabinów, granatów itd. Standard. Lecz poza tym dostałem do użytku kilka fajnych zabawek, takich jak: zagłuszenie namierzania przez policję, AJDIK, czyli zdalnie detonowana bomba oraz moje ulubione - zaciemnienie. To ostatnie działa w tej sposób, że odcina na krótki czas zasilanie wszystkiego w wokół nas. Utrudnianie sobie samemu pracy? Spróbujcie z tego skorzystać w mieście nocą. Działa wspaniale! Wszędzie wokół ciemność, wrogowie nie mają pojęcia, że przebiegamy obok nich i z łatwością można uciec z miejsca strzelaniny.
    Szkoda, że nawet na realistycznym (kłamstwo!) poziomie trudności nie jest specjalnie trudno. Trafiają się misje gdzie ciężko jest ujść z życiem, ale gdy przeciwnicy nie wiedzą gdzie się znajdujemy, albo wcale nie wiedzą, że tam jesteśmy, można bez problemu zdjąć jednego za drugim pistoletem z tłumikiem. Mimo, że nie jestem mistrzem pada, to właśnie korzystając z tego kontrolera ukończyłem całą grę, celowanie było o tyle prostsze, że istnieje możliwość spowolnienia czasu. Strzały w głowę leciały co chwilę.
    Bardzo spodobała mi się opcja wspólnej gry pomiędzy graczami komputerowymi lub konsolowymi, a mobilnymi. Raczej powinienem napisać "przeciwko". Działa to na tej zasadzie, że gracz na smartfonie lub tablecie obejmuje kontrolę nad helikopterem i musi uniemożliwić drugiemu graczowi przejechanie przez wszystkie punkty kontrolne w określonym czasie. Ma do dyspozycji radiowozy, snajpera w helikopterze, używanie na swoją korzyść elementów otoczenia - wysuwanie blokad, podnoszenie mostów. Oczywiście na urządzeniach mobilnych ma to wygląd jedynie mapy i oznaczeń na niej, jednak we właściwej grze wszystko jest jak najbardziej prawdziwe.
    Moje nadzieje związanie z robieniem głupich rzeczy jak w serii GTA (chyba nie da się uniknąć w sandboxach porównań do króla) rozwiały się gdy gra stwarzała mi trudności gdy chciałem wjechać na skupisko większych kamieni. To prawie niemożliwe, a gdy jakimś cudem się uda, to kamienie będą chciały cię z siebie zrzucić. Jaki tego cel? Psucie zabawy czy może mamy jeździć zgodnie z przepisami? Należy wspomnieć o magicznym wzmocnieniu auta, do którego wsiadamy. Mały samochodzik staje się czołgiem zdolnym zmiażdżyć ciężarówkę. Przy czym model zniszczeń jest okropnie biedny. Albo jeszcze większa głupota: w Watch_Dogs NIE DA SIĘ postawić jednego pojazdu na drugim. Uparci zawsze się znajdą, ale co dzieje się wtedy? Kiedy robisz coś na coś nie pozwala fizyka gry? Górny samochód zaczyna się dziwacznie poruszać, odbijać od tego pod nim, a w końcu tak bardzo sytuacja go zdenerwuje, że... wybuchnie. Ah, jak bardzo takie bugi psują immersję. No cóż... przynajmniej będzie to wyglądać całkiem ładnie, bo grafika jest ładna, ale niestety wymagania sprzętowe niedorzeczne. Poziom wizualny gry na najwyższych ustawieniach graficznych, aż nie różni się od tego na średnich czy niskich na tyle, żeby przepaść wymagań była tak duża. Choć nie są to pierwsze trailery (co uwielbiają wypominać ludzie), to mody potrafią przybliżyć grafikę do tego stanu.
    Fabuła, fabuła. Nie potrafiłem się wczuć w to wszystko, wydarzenia nie ruszały. Nie potrafię się oprzeć wrażeniu, że Aiden miał podobne odczucia do mnie, bo jego mimika była biedna niczym Belli ze "Zmierzchu". Było naprawdę parę dobrze zapowiadających się wątków i gdyby poświęcono im więcej czasu, zastępując te całe rodzinne sprawy, całość wyglądałaby o wiele lepiej. Na pozbycie się, moim zdaniem, najbardziej interesującego przeciwnika poświęcono tak mało czasu, że wydało mi się to po prostu śmieszne.



    Pomimo tych wytkniętych wad i może kilku, o których zapomniałem, grało mi się przyjemnie. Odstawiając główny wątek na bok jest tu także masa innych rzeczy do zrobienia. Jechanie po tej grze jest ostatnio bardzo modne, ale myślę, że wyolbrzymione.


    7/10

  5. eSKULLuss
    Kilka miesięcy musiało minąć, żebym w końcu zabrał się za najnowszą odsłonę gry z ładną panią archeolog w roli głównej, którą dostałem w ramach PlayStation Plus. Było naprawdę warto i mogłem zrobić to już dużo wcześniej, ponieważ gra do najdłuższych nie należy (a szkoda).

    Odkrywanie gry samemu jest zawsze najfajniejszym elementem tej rozrywki, więc będę unikał jakichkolwiek spoilerów. Poza oczywistymi oczywistościami - grobowce, strzelanie itd.
    Oj tak, Tomb Raider z 2013 roku sprawił mi wiele radości, serwując restart serii. Nowa Lara jest przede wszystkim o wiele naturalniejsza i prawdziwsza, a także... brutalniejsza. Ostatni przymiotnik pasuje może bardziej do samej gry, lecz i bohaterce nie można odmówić drastycznych metod pozbywania się przeciwników. Bardzo spodobała mi się zmiana pani Croft z nieustraszonej i biegającej z dwoma pukawkami mistrzyni lekkoatletyki w niedoświadczoną dziewczynę mającą przeżyć swoją pierwszą naprawdę niebezpieczną przygodę.



    Klimat gry jest niesamowity, w każdym razie - początkowe godziny wywarły na mnie bardzo duże wrażenie. Płomienie pochodni oświetlające ściany ciasnych podziemnych korytarzy, ah! Tu coś cieknie, tam jakiś nietoperz, oh ah! Ta walka o przetrwanie, radzenie sobie w trudnych warunkach, zdobycie pierwszej broni... świetne uczucie. Szkoda, że ten efekt rozmywa się gdy gra zaczyna w pewnym momencie nasyłać na nas większe grupy niedobrych ludzi do wystrzelania. I zabawa ze skradaniem, ściąganiem przeciwników strzałą z łuku czy powalenie ich od tyłu zostaje zastąpiona wybuchami, bieganiem ze strzelbą lub karabinem. Elementy skradankowe są rozmieszczone poprzez całą grę, ale często zwyczajnie nie da się załatwić wszystkiego po cichu i mam wrażenie, że tej rozwałki (choć dającej masę frajdy) jest trochę za dużo. To oczywiście jedynie moje własne preferencje. Widziałem opinie, które świadczyły, że to właśnie początek nudził, a potem gra staje się dynamiczniejsza i nie ma na co narzekać. Fakt radzenia sobie z dziesiątkami uzbrojonych facetów jest tym bardziej niedorzeczny, że nowa Lara przeszła sporą przemianę, jak już wcześniej wspomniałem. Jednak realizm w grach to specyficzna kwestia - lubimy go, ale w różnym stopniu (w moim przypadku granica zostaje przekroczona, gdy muszę zwalniać samochodem, bo na drodze jest ograniczenie prędkości), więc i tutaj nie musicie się ze mną zgodzić.
    Bardzo fajnym i utrzymującym tajemniczy klimat elementem są grobowce. To opcjonalne lokacje, do których jednak grzechem jest nie zajrzeć kiedy je zauważymy. Gdy po przejściu ciemnym tunelem trzymając pochodnię we wnętrzu zawsze czeka nas jakaś nagroda, poprzedzona prostą zagadką. Każdy różni się od poprzedniego i pomimo, że jest ich kilka, dostarczają masę zabawy. Kiedy dostajemy się do środka jednego z tych miejsc po prostu TRZEBA zwolnić kroku i nacieszyć się otoczeniem.
    O grafice za dużo powiedzieć nie mogę, bo grałem na PS3 (wiadomo, nie zobaczymy tu takich wodotrysków co na PC czy PS4), choć trzeba przyznać, że na poprzedniej generacji wygląda całkiem ładnie.
    Co do mechaniki to kiedyś mówiło się, że Uncharted to Tomb Raider z facetem w roli głównej... Teraz jest odwrotnie, grając w TR nie sposób uniknąć podobieństw z rozgrywką z Uncharted. Myślę, że to zmiana na dobre, ale czego nie ma Nathan Drake? Otwartego świata! Juhu! Może nie ekscytujmy się zbytnio, bo sprowadza się to jedynie do zbieractwa i polowań. Dzienniki (warto sobie posłuchać kiedy na jakiś wpadniemy), geoskrzynki, zestrzeliwanie lamp, podpalanie różnych rzeczy, otwieranie skrzyń. W odkrywaniu wszystkich tych znajdziek znacząco ułatwia nam zadanie szybka podróż, do której potrzebne obozy są przemyślanie rozmieszczone. Wiele ze znalezionych przedmiotów czy upolowane zwierzęta dają nam... UWAGA: punkty doświadczenia oraz surowce. Whoa! Tzn. że mamy do czynienia z rozwojem postaci i upgradem broni. Naprawdę fajna sprawa w grach, o ile jest dobrze zrobione, a w tym przypadku nie ma nic do zarzucenia.
    Sama fabuła? Mogłaby być lepsza... I tyle. Nie była zła, ale strasznie schematowa. Co prawda mile mnie zaskoczyło kilka rzeczy, ale to głównie dlatego, że kompletnie nic na temat historii gry nie wiedziałem. Miałem nadzieję, na ciekawsze rozwinięcie pewnego motywu, ale cóż. Nie będę narzekał, bo całość prezentuje się nieźle.




    Szczerze polecam tytuł. To jedna z najfajniejszych gier w jakie ostatnio grałem. Tym razem nie jadłem czekolady, więc ocenię grę w mojej supermegaskali od 1 do 10. Hm... Z powodu zabrania mi w pewnym momencie niesamowitego klimatu do 9 ciut brakuje, więc niech będzie 8. Biorąc udział w nowej przygodze Lary Croft można spędził bardzo mile kilkanaście godzin, a ja z niecierpliwością czekam już na kontynuację.


    8 i trochę/10

  6. eSKULLuss
    Mamo, mogłabyś po drodze kupić mi w księgarni *****?
    A FEW HOURS LATER...
    Nie było tego co chciałeś, ale pani powiedziała, że to ci się spodoba.
    W ten sposób (jakieś 5-6 lat temu) dostałem do rąk pierwszy tom cyklu, którego zakończenie przeczytałem tydzień temu. Kompletnie nie pamiętam o jaką książkę wtedy prosiłem, że miła pani zdecydowała się polecić Tunele jako książkę dla małego mnie, ale nie byłem zawiedziony.
    Panowie Gordon i Williams stworzyli mroczny, podziemny świat, żeby wrzucić do niego Willa - młodego chłopca pasjonującego się archeologią. Autorzy stawiają przed nim ciężkie wyzwania, na początku będzie musiał "jedynie" przeżyć w nowo poznanym świecie, dalej sytuacja będzie się znacznie komplikować. Oczywiście nasz wielbiący kopanie bohater, nie będzie sam. Podczas wykonywania postawionych przed nim zadań, mających na celu pokrzyżowanie planów Styksów (to ci niedobrzy), towarzyszą mu przyjaciele. Jednak nie są oni w stanie być przy nim w każdej chwili. W kolejnych tomach poznajemy niebezpieczne przygody każdego z nich. Na zmianę przedstawiana jest nam sytuacja w wielu miejscach - pod ziemią, jak i na powierzchni.
    Pisząc "mroczny", nie chodzi mi wyłącznie o ciemności w jakich muszą poruszać się bohaterowie książek. Stopniowo odkrywane tajemnice wnętrza planety niosą ze sobą konieczność napotykania przerażających stworzeń, których widoku nie uświadczył jeszcze nikt z "górnoziemców". Sposoby w jakie niektóre monstra, a także ludzie rozprawiają się z przeciwnikami stojącymi im na drodze bywają brutalne, co utwierdza mnie w przekonaniu, że zdecydowanie nie jest to powieść do dzieci. (przeciwną opinię miała o książce pewna strona) Choć pod tym względem wydaje się jakby... nierówna. Niektóre sytuacje są zwyczajnie śmieszne, gdy powinny być poważne, a bywają żałosne, gdy chcą być śmieszne. Czułem się momentami jakbym rzeczywiście czytał książkę dla bardzo młodego czytelnika, chociaż wątpię, żeby kogokolwiek bawiły te oklepane do bólu teksty.
    Wróćmy jednak do samej fabuły, która pomimo, że nie była specjalnie wybitna i oryginalna, można ją uznać za niezłą, jednakże same zwroty akcji nie sprawią dobrej historii. Nie licząc kilku głupich, mniejszych (albo i nie) spraw, całość czytało mi się całkiem dobrze. Jak nietrudno jest się domyślić podziemia zamieszkują nie tylko potwory. Will wraz ze swoim ojcem (dzielącym z nim pasję) odkrywają cywilizacje, o których nie ma pojęcia nikt na powierzchni. Niektóre miejsca we wnętrzu ziemi pozytywnie zaskakują, bohaterów też da się lubić (wyjątki oczywiście są), a klaustrofobiczny klimat - najbardziej zauważalny w pierwszym tomie - wywoływał dobre wrażenie.
    Odkrywanie sekretów podziemnego świata, jest dość satysfakcjonujące, żeby zejść razem z Willem do podziemi. Jednak cykl polecam jedynie osobom szukającym luźnego fantasy, typowo dla młodzieży, które naprawdę nie mają planów na inne lektury.



    Na szybko:
    świetlne kule, starożytne tajemnice, ciemności,



    pranie mózgu, potwory, ładne okładki,



    podziemny świat, niebezpieczeństwo, karabiny i wielkie koty

    Nie mam w zwyczaju oceniania książek w jakiejś skali...
    Ale mogę ocenić czekoladę, którą właśnie jem, jeśli chcecie.
    NAZWA: Czekolada Studentska Mleczna z orzeszkami ziemnymi, galaretką i rodzynkami!
    OCENA: całkiem całkiem
×
×
  • Utwórz nowe...