Skocz do zawartości

KapitanZgon

Forumowicze
  • Zawartość

    88
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez KapitanZgon

  1. KapitanZgon
    Jeśli chodzi o wiele na pozór prostych spraw, takich jak zakupy, to jestem raczej konserwatywny. Lubię systemy, które sprowadzały się w przeszłości. Dlatego tak często o niej myślę. Systemy może nie tak pradawne jak wymiana handlowa, ale pasowała by mi gospodarka i życie na krótko po wynalezieniu pieniądza.

    Niektórzy lubią centra handlowe. W jednym miejscu skupiają mnóstwo sklepów, restauracji, ludzi i innych pierdół. Byłem ostatnio w Porcie Łódź w celu odebrania zamówienia i zakupu ubrań, które to sobie wynotowałem w pamięci podręcznej. Gdy już przypadkowo trafiłem do sklepu po odbiór zamówienia zaczęła się wyczerpująca pilegrzymka. Jej cel był banalny, dresy torba i kilka koszulek.
    Niestety nie żyję w czasach świetności fenicjan. Port ma wielkość starożytnej metropolii. Dodatkowo trudno o punkty charakterystyczne czy orientacyjne. Wszystko sprawia, że mój genialny acz kolwiek nieco zakręcony umysł, przestał panować nad sytuacją.
    Wtedy na małym rynku miałbym kilka straganów. Szybko dokonałbym porównania, kto oferuje lepsze, a kto tańsze itd. Spróbujcie tego dokonać w kilku kilometrowym tasiemcu. Zajrzyj do każdego sklepu, porównaj manatki.
    Skomplikowane prawda? Dlatego moglibyście wziąć np. pierwsze lepsze dresy. I tak potrzebujecie je tylko żeby ubrać coś na bieganie, albo wyjście po piwo. Zanim znajde takie, które są zwykłe i nie przekraczają dniówki inżyniera, nachodzę się jak głupiec i bardzo zgłodnieję.
    Dlatego zakupy w dużych centrach handlowych powinny zostać uznane za dyscyplinę olimpijską. Jest wysiłek fizyczny o czym już mówiłem, są elementy taktyki, alitycznego myślenia, przewidywania i planowania. W sporcie nie może zabraknąć współzawodnictwa. Oczywiście ten element również zostaje zachowany. W czasie kiedy szukam dresów, ktoś inny zwiększa swoje kompetencje, stając się lepszą wersją samego siebie. Albo uwalił się, leży i ma spokój.
    Możecie uczyć się na błędach, także moich. Do centrów wchodźcie tylko gdy jesteście zdrowi i nie macie co robić. Idźcie tam tracić czas, idźcie połazić. A jak wiecie po co tam przyszliście, to bierzcie pierwsze lepsze rzeczy, które z grubsza spełniają te kryteria. A skoro to czytacie, nie zapomnijcie- zawsze jest internet.
  2. KapitanZgon
    Godzina Bóg wie , która rano. Budzik napieprza jak amerykańskie bombowce w Wietnamie. Po nim drugi, umiejscowiony metr dalej, zaraz później kolejny. Pół godziny walki z omdlewającym osłabieniem i robisz pierwszą "brzuszkę", zaraz później drugą, po której wstajesz. Nie ważne że mało, liczy się regularność. Za moment czekają Cię aeroby w mieszkaniu, bo trzeba pogodzić jedzenie z bieganiem. W nagrodę możesz zanurkować pod prysznicem. Gdy już się ubierzecie jesteście gotowi, żeby znów wylecieć z mieszkania w stylu Małysza.

    Rozgrzewkę macie za sobą, więc pora zasiąść do fury. Żartowałem, w ostatnim wpisie udowodniłem, że to nieopłacalne. Zamiast tego, skoro już jesteście rozgrzani i rozciągnięci, lepiej wsiąść do tramwaju pełnego morderców. Zanim Was zabiją, skopiecie im tyłek. Albo znów będziecie mieli szczęście i przeżyjecie. Później jeszcze tylko sprint do kolejnego miejsca. Na miejscu dowiadujecie się, że znów pobiliście rekord w przybywaniu na ostatnią milisekundę. Jako mistrzowie zasługujecie na kawę, albo dwie. Z ekspresu, a jakże.
    Praca jak praca, w gruncie rzeczy nawet jest dobrze. Atmosfera jest w porządku, robicie coś dobrego dla ludzkości, zajmujecie swoje myśli i ręce. Między czasie robicie sobie z kogoś jaja, albo ktoś sobie robi z Was. Gdy już żołądek prawie pożarł Wasze dusze i organy od wewnątrz, przybywa odsiecz wiedeńska - placki po Węgiersku. Połowa za Wami. Po drugiej połówce wychodzicie zakręceni jak gaz od ruskich i z błogością wysłuchujecie odgłosów zamykanej bramy.

    Trzeba coś z sobą zrobić, ale jakoś coraz trudniej się zebrać do kupy. Liczne knajpy mijane po drodze kuszą procentami, a Wy jak najbardziej zasługujecie na to by tam zajrzeć, przecież dziś pobiliście kolejny rekord. Nawet jeśli nie, to przeżyliście kolejny dzień, w tym ekstremalnym tempie, co samo w sobie jest rekordem. Gdy po wszystkim odzyskujecie oddech i przytomność, wracacie tam, skąd przyszliście. Czy to co zastajecie Wam się podoba? Prawdopodobnie nawet nie masz czasu o tym k**** myśleć. Umysł pobudza się coraz bardziej. Każda myśl wyzwala emocje, a ta reakcję organizmu. Potrzebujesz się dobić, więc znów wybiegasz i albo biegniesz pobiegać, albo na imprezę, albo pokultywować bliskie relacje, albo wyprowadzić psa z budą. Gdy trafiasz do łóżka nie możesz zasnąć. Coś jest nie tak.
    Te 350 wyrazów tworzy przykładowy wzorzec. Wasza historia może różnić się w szczegółach, ale w gruncie rzeczy pewnie bazuje na tym przykładzie. Może macie nad sobą większą władzę i jesteście w stanie kontrolować pewne rzeczy. Może wplątaliście się w inny scenariusz i bardziej podlegacie temu, co Was otacza. Z pewnością rutynowe czynności wyglądają u Ciebie inaczej, ale wciąż są rutynowymi czynnościami. Najprawdopodobniej odwiedzasz również inne miejsca tramwaj tu czy tramwaj gdziekolwiek indziej, wciąż jest tramwajem (pełnym morderców), szkoła wciąż jest szkołą, biuro jest jakimś tam biurem.

    Myślicie, że to by się zmieniło, gdybyście mieli więcej pieniędzy? Tą spiralę przejrzałem na wylot, dopiero gdy zacząłem swoją aktualną pracę. W gruncie rzeczy, przez całe życie się do niej przygotowywałem. Kolejne decyzje moich bliskich i później moje, dopchnęły mnie do miejsca, w którym teraz się znajduję. Powinienem być z tego zadowolony, bo utopijny sukces osiągnąłem dość szybko, po drodze rozwiązując dziesiątki problemów. Tak to jest, 100 razy się przewracasz, ale wstajesz, przynajmniej 99 razy.
    I od czasu do czasu dasz radę ocknąć się, by dostrzec, że nie potrzebujesz iść nigdzie po śmierci, bo teraźniejsza chwila jest lepsza od mitycznej wieczności. To dla takich chwil warto wpadać w spiralę codzienności. Spirala Nas zakręca i znieczula byśmy się w niej za bardzo nie pogubili, a z drugiej strony nakręca i pobudza, byśmy docenili istotę bieżącej chwili i potrafili się nią cieszyć.
  3. KapitanZgon
    Należę do grupy słynącej z robienia bałaganu, hałasu, harmidru na stadionach, w miejscu zamieszkania, w parkach i w aulach uczelni, na której co jakiś czas się pojawiam. Jak możecie przypuszczać, jestem studentem. Z dobrego serca, inteligencji i niezwykłej wrażliwości, zwykle co tydzień udaję się na prowincję, by spędzić trochę czasu z rodziną, popodziwiać rosę o poranku, załatwić grzybobranie... dobra, koniec żartów. Moje cotygodniowe wędrówki uzasadnia odwyk od alkoholu, pracy i innych spraw. Niestety płacę za to olbrzymią cenę.
    Nie dorobiłem się jeszcze własnego auta i biorąc pod uwagę fury, na które ochoczo spoglądam, ten moment prędko nie nadejdzie. W państwie takim jak to tutaj, gdzie zarabia się 4 razy mniej niż ludzie, a na paliwo wydaje 2 razy więcej od nich, jest to niezbyt opłacalne. Chyba że łudzicie się nadzieją, że sąsiad z zachodniej granicy, faktycznie trzymał swoją nazistowską brykę pod kocem. Wtedy Wasz kredyt nie zmarnuje się na produkt, za którym dodatkowo musi jeździć taryfiarz po to by zbierać bebechy.
    Poza tym jest jeszcze jedna rzecz. Wsiadanie do zachodniego mordercy na czterech kołach w stanie skrajnego zmęczenia i po spożyciu alkoholu nie dość, że jest nieopłacalne, to jeszcze cholernie niebezpieczne. Możecie stracić życie albo nie wyhamować gdy przed Was wjedzie idiota. W furze z zachodu. Do tego miasta są pełne tramwajów. Te z kolei są pełne morderców i ludzi, którzy są znani z robienia chaosu i samobójczych libacji, w tym jak już się pewnie domyślacie - studentów. Takich jak ja. Ale to mały pikuś. Zdarzają się też osobnicy, którzy na chrzest byli wiezieni najprawdopodobniej w świńskim flaku, pokrowcu albo w jakimś innym kondomie. Po to, by ani razu w życiu się nie umyć.
    Czyli samochody są nieopłacalne, są też złe bo nagła utrata prędkości także boli. Po wypiciu nie wsiądziecie za kierownicę, bo albo będziecie pijani, albo będziecie potrzebowali pampersa, żeby co chwilę się nie zatrzymywać koło "maka". Przed wypiciem również nie wsiądziecie, a to dlatego, że nie będziecie jeszcze na tyle odważni. Państwowe władze zakazują jazdy po alkoholu, ale dlaczego w zamian nie położą nam asfaltu? To po czym mamy jeździć?
    Jako młody człowiek możesz więc kupić zachodnią brykę, z szybami tak przyciemnionymi, że wyglądający przez okna mordercy w tramwajach będą myśleli, że auto samo jedzie. Do tego rozpadający się silnik narobi śmietnika i tyle hałasu, że efekt Dopplera pośrednio sprawi, że biedne niemowlęta obudzą się i będą chciały płakać. I cyca. Podsumowując ten aspekt - samochód jest niezbyt opłacalny, niebezpieczny dla Ciebie i dla innych, do tego nie ma tu po czym jeździć. Jeśli to Was nie zniechęca, władze lokalnych ośrodków inwestują unijne fundusze na budowę zapór przeciwczołgowych. Wierze, że nie są one po to by Was spowolnić i zamordować. To w obawie przed ekspansją imperium Rosyjskiego, które zrobi to lepiej, niż zapory.

    Możecie wsiąść do tramwaju, który jest blaszaną pułapką pełną morderców, paskudnych chorób i zapachów. O ile potraficie wstrzymać oddech i wyłączyć większość neuronów na określony czas, a mordercy zamiast ucinać Wasze uszy utną sobie drzemkę... to przeżyjecie. Ale na pewno się spóźnicie. Przed tym nie ma ratunku. Przed Wami uszkodził się przynajmniej jeden tramwaj, albo kobieta straciła panowanie nad samochodem, albo jakiś zabójca popełnił samobójstwo. Jest to równoznaczne z wtrąceniem się do pierdla na czas nieokreślony.
    Hola hola, a co jeśli jedziecie samochodem? Wtedy na pewno pojazd komunikacji miejskiej będzie dążył do staranowania Was, jak wykres głupiej funkcji do nieskończoności. Narobicie w portki, gdy przez pomyłkę wjedziecie tam, gdzie nie powinniście. Ostatecznie staniecie w korku, wytworzonym przez MPK.
    To co powiecie na rower? W miniony weekend, korzystając z pięknego lata tej jesieni, gdy już wytrzeźwiałem, wybrałem się na przejazd tym dwukołowym bandytą. Było wspaniale, dopóki siodełko nie zmiażdżyło mi części, która do niego przylegała. Chwilę słabości bezlitośnie wykorzystały owady, pchające się do moich otworów. Nagle zobaczyłem wspaniały pociąg i gdy już dotarło do mnie, że czeka mnie śmierć, ten po prostu przejechał, tak jak powinien po torach. Było to dla mnie sporym zaskoczeniem, w końcu ktoś mógł ukraść szyny, albo ważący wiele ton słoń, mógł wypaść z wąskich, metalowych prętów. Z niego wysypali by się mordercy i mój los byłby już przesądzony.
    Zostały autobusy. Jest to ruchome laboratorium fizyki. Po jednej podróży, zrozumiecie wszystkie zasady kinetyki. Poza tym, rządzą się prawami podobnymi do tramwajów. Na szczęście potrafią skręcać. Jeszcze ostrzej potrafią skręcać ich kierowcy. Amortyzację przed zderzeniem z szybą zapewni Wam kobieta, która mogła by Was wchłonąć, a jej grawitacja funduje jej darmowe satelity. I co lepsze, wylądować pod nią, czy obok mordercy?
    I co teraz? Cóż wygląda na to, że nieuchronnie zbliżamy się do katastrofy. Dlatego wszyscy na co dzień tak ryzykujemy. Przemieszczamy się w tanich furach z zachodu, których utrzymanie i zatankowanie kosztuje tyle, co roczny zapas dobrego alkoholu i innych śmiesznych rzeczy. Wybieramy tramwaje, które od łodzi podwodnej różni tylko to, że w razie awarii nie udusicie się wodą, tylko powietrzem. Gdy komunikacja miejska zawodzi, wsiadamy na rower. Nasze [beeep] nam tego nie wybaczają. Podobno nie warto tracić głowy, dla głupiej [beeep]. Dlatego mimo wszystko - lubię rower.
    PS. [beeep] oznacza tu część ciała, na której siadamy. Nie mam pojęcia, z jakiego powodu ktoś postanowił to wybeepować. Cierpi na tym styl i składnia wpisu.
  4. KapitanZgon
    Chociaż recenzji na ten temat w sieci jest mnóstwo, w końcu obudowa jest na rynku już dłuższy czas, nikomu chyba nie zaszkodzi kolejna, która będzie zawierała moją opinię oraz zbierze wszystko to co kupujący wiedzieć powinien. Po przeczytaniu całej masy tekstów na temat Three Hundred, zastanawiałem się, co jeszcze można dodać. Doszedłem do wniosku, że autorzy recenzji skupiając się na jednym aspekcie, pomijali inny, co może nie zadowalać tych, którzy chcą wiedzieć o czymś absolutnie wszystko. Od czasów premiery Antec Three Hundred na rynku ukazało się wiele nowych produktów z tego segmentu cenowego, w tym kilka od Antec. Czy opłacalność zakupu nie ucierpiała w konfrontacji ze zmieniającą się ofertą rynku?

    Dane techniczne:
    Standard: ATX / microATX Gwarancja: 36 miesięcy Kod producenta: 0761345-08300-3 Waga: 7,2 kg netto Materiał: stal / plastik Kolor: czarny Zasilacz: - Filtry przeciwpyłowe: tak Zgodność z ROHS: tak Zatoki:5.25": 3 3.5" zewnętrzne: 0 (opcjonalnie 1) 3.5" wewnętrzne: 6 Wymiary:Wysokość: 458 mm Szerokość: 205 mm Długość: 465 mm Wentylacja:tył: wentylator 120mm TriCool (1200/1600/2000 obr./min.) góra: 1 x wentylator 140mm(700/1100/1500 obr./min.) przód: 2 x wentylator 120mm (opcja) bok: 1 x wentylator 120mm (opcja) panel przedni z perforowanymi zaślepkami Dodatkowe wyjścia multimedialne:2 x USB 2.0 Audio In/Out (HDA & AC?97) Zakupy Przejdźmy zatem do początku czyli do zakupu- na dostępność obudowy na pewno nie można narzekać, można ją dostać praktycznie w każdym sklepie komputerowym. Początkowo sprzęt był do kupienia w cenie do 200zł co było bardzo atrakcyjną ofertą, jednak wartość złotego i dolara dosyć drastycznie się zmieniła przez ten czas i momentami dochodziła nawet do 280zł, przez co zakup mógł tracić sens. Mi udało się ją dostać za 239zł co jak dla mnie jest w pełni akceptowalną ceną i sprawia, że można ją polecić nawet do komputerów niższej półki dla graczy.
    Sam jako sprzętowy ?maniak? marzyłem o kawałku dobrej blachy do swojego PCta, ale ciągle brakowało mi okazji, żeby zamienić obudowę logic (za 150zł z zasilaczem) na coś lepszego, dopiero przy zakupie nowych części mogłem sobie na to pozwolić. Radość gdy w sklepie zobaczyłem czekające na mnie części poukładane na pudle obudowy była bezcenna.

    Pierwsze wrażenie Ważniejsza od samego opakowania jest jego zawartość. Obudowa siedzi stabilnie i jest dobrze zabezpieczona dzięki specjalnej piance. Oprócz tego jest tam instrukcja zapakowana w ?dilerkę?, która za specjalnie mnie nie interesuje ale na potrzeby dokładnej recenzji muszę poświęcić jej trochę miejsca. W torebeczce znalazłem: rozmaite ulotki , instrukcję montażu dysku 2.5 cali, instrukcję obsługi w kilku językach. Rzecz jasna, brakuje tam polskiego. W jednej z torebek znajdują się szybkośrubki- mocno na zapas, dzięki temu wykorzystałem je do wszystkich trzech komputerów w domu. Oczywiście są też śrubki niezbędne do montażu płyty głównej.
    Moment wyciągania worka z obudową jest o tyle magiczny, że zanim wyjmiemy obudowę, poczujemy specyficzny zapach, który na pewno zostanie w pomieszczeniu, w którym będzie stała obudowa przez kilka dni;)

    Cała na przód! Przód jest ażurowy, jedynie 3 zatoki 5.25 są ?zwykłymi? zaślepkami pokrytymi siateczką. Na górze mamy umieszczone 2 złącza USB, wyjście na słuchawki i wejście na mikrofon. Przyciski power i reset są małe, ten ostatni węższy niż pół cm ciężko wcisnąć. Ma to oczywiście tą zaletę, że na pewno nikt nie wciśnie go przypadkowo, niemniej rozwiązanie nie wszystkim przypadnie do gustu. Całość dopełniają dyskretne niebieskie diody. Bez obaw nie są to rzucające się w oczy, irytujące nocą świecidełka, tylko niewielkie diodki. Na samym dole z przodu mamy ?wyryte? logo Antec. Obudowa została dosyć specyficznie pomalowana, lakier wygląda jakby został pokropiony farbą. Efekt jest dosyć oryginalny niestety szybko zbiera się na niej kurz i odciski palców.

    Przejdźmy teraz do wnętrza. Pierwsze co się rzuca w oczy po zdjęciu lewej bocznej ścianki, oprócz ciekawego sposobu jej zdejmowania i grubej blachy, to ilość wolnego miejsca, otwór na ?tacce? na wysokości procesora, wentylatory wraz z przełącznikami zmiany ich prędkości obrotowej, oraz sposób montażu zasilacza- na dole. Jeśli chodzi o przestrzeń, to od razu wyjaśniam, że zmieściło mi się bez przeszkód chłodzenie SilentiumPC Fortis. Dłuższe karty graficzne powinny również wejść, dzięki staremu, dobremu, pozbawionemu udziwnień w postaci koszyków na dyski, montażowi. I tu znowu zaleta staje się wadą. Dysk montowany ?klasycznie? jest mniej wygodnym rozwiązaniem dla osób, które często muszą coś zmieniać. Natomiast zasilacz to jak dla mnie luksus. Swego czasu to było dosyć nowatorskim rozwiązaniem w obudowach Antec, dzięki któremu m.in. możliwe było zastosowanie dużego wiatraka na górze, dzisiaj spotykamy je coraz częściej w tym segmencie cenowym. Do kwestii zasilacza wrócę jeszcze przy okazji wentylacji. Po otwarciu chwaliłem także wycięcie na backplate. Okazało się, że jest dosłownie parę milimetrów za małe, żeby bez przeszkód przykręcić backplate od Fortisa. Po zdjęciu drugiej ścianki obudowy widzimy wnękę na uporządkowanie kabli, oraz dwie opaski zaciskowe wielokrotnego użytku. Po montażu ?bebechów? muszę przyznać, że wszystko leży jak powinno, dysk siedział stabilnie nawet bez przykręcania, napęd DVD również, choć oczywiście wszystko poprzykręcałem. Projektanci zadbali o to, aby wszystkie kanty wewnątrz były zaokrąglone, aby absolutnie nie dało się zrobić sobie krzywdy. Nikt chyba nie przewidział, że 'buda' trafi także w moje ręce. Skaleczyłem się podczas montażu zasilacza.
    Zdejmowanie panelu przedniego obudowy jest naprawdę banalne. W przypadku mojego poprzedniego klamota wymagało to użycia siły, natomiast w Antec ogranicza się to do naciśnięcia 3 zaczepów. Po zdjęciu przedniej części widzimy 2 koszyki na wentylatory 12mm, odkręcane szybkośrubkami. Do panelu przyczepiony jest filtr chroniący przed kurzem. Po paru dniach użytkowania, robi się porządnie zakurzony ale wystarczy go odkurzyć by po chwili był jak nowy. Samo jego zdejmowanie jest łatwe i nie sprawia żadnych problemów.

    Założenia, konstrukcja i chłodzenie Najwyższa pora żeby opisać samą konstrukcję i chłodzenie. Pozwólcie, że przypomnę trochę zasad fizyki. Ciepłe powietrze jest lżejsze niż zimne więc unosi się do góry. Zimne znajduje się więc na dole- dzięki temu rozwiązaniu zasilacz ma zawsze dostęp do chłodnego powietrza. W moim zestawie Corsair CX500W wydmuchuje bardzo mało, lekko tylko nagrzanego powietrza, będąc przy tym niesłyszalnym. Jak widać zasilacz w tym przypadku zajmuje się tylko ?chłodzeniem samego siebie? nie musi zasysać gorącego powietrza wprost z sekcji zasilania płyty głównej czy radiatora procesora, jak to się dzieje w przypadku stosowanych wcześniej rozwiązań. Aby wspomóc działanie fizyki, Antec zastosował na górze wentylator TriCool 14cm, który pomaga wydmuchać ciepło z obudowy. Oprócz niego standardowo mamy TriCool1 12cm montowany z tyłu. Oba wentylatory posiadają przełączniki 5-7-12V na kablach. Jak wcześniej wspomniałem, przód Three Hundred jest bardzo przewiewny i uwierzcie mi- nie potrzeba montować żadnych wentylatorów z przodu. U mnie wentylatory pracujące w obudowie wytwarzają tak duże podciśnienie, że z przykładając dłoń do przednich kratek obudowy poczułem identyczny chłód, jak w przypadku podłączonego wcześniej NoiseBlockera. Możliwości chłodzenia są więc najważniejszą cechą i zarazem zaletą Antec. Tak powoli doszliśmy do momentu uruchomienia i największej wady, którą jest?

    Be quiet! Nieco irytujące 'buczenie'. Górna blacha obudowy wytwarza 'basowe' brzmienie. Dociskając ręką blachę dźwięk znikał, za to odczuwałem mrowienie w dłoni. Próbowałem różnych sposobów wyciszania- na jakiś czas odłączyłem górny wentylator i trochę się poprawiło, niestety powietrze wydmuchiwane przez ten tylny stało się ciepłe (i tu właśnie czuć wydajność dwóch wentylatorów wydmuchujących). Wg mnie cała wina leży już w ogólnej konstrukcji obudowy- modele wyższe od Six Hundred włącznie, mają już wzmacnianą, całkowicie inaczej zbudowaną górę. Za to jeśli chodzi o całą resztę ?brzęczków? czyli dysk- bez zarzutów, także napęd DVD stał się znacznie cichszy niż w poprzedniej obudowie.

    O walce z wiatrakami
    Czas poświęcić akapit dokładnemu opisowi możliwości chłodzenia komponentów zainstalowanych w Antec Three Hundred. Dołączone wentylatory same w sobie są dość ciche, nie licząc problemów z łożyskami. Antec ma duże otwory wentylacyjne, w kształcie plastrów miodu, co zmniejsza irytujący szum znany z budżetowych konstrukcji. Jak już wiele razy wspominałem, oba wydmuchują powietrze, ale przeczytałem na pewnym forum test użytkownika, który przekręcił górny wentylator, tak aby wtłaczał zimne powietrze do obudowy, wprost na ?schładzacz? procesora. Dało to niższą temperaturę CPU i niższe obroty boxowego ?schładzacza?. Przyznam szczerze, że mi nie chciało się w to bawić, choćby ze względu na moje chłodzenie SilentiumPC Fortis, które i tak jest w pełni wystarczające dla Athlona II X3. Wentylator firmy NoiseBlocker zamontowałem z przodu, w dolnym koszu. Na pewno obyło by się bez niego, ale skoro już kupiłem? Do tego można jeszcze zamontować jeden wentylator z przodu, aby wspomóc chłodzenie sekcji zasilania karty graficznej, oraz na bocznej ścianie obudowy. Nie ma możliwości montażu wentylatorów innych niż 12cm, chyba że posłużymy się klejem, opaskami, bądź jakąś inną swoją metodą? ale po co? W moim przypadku całość daje radę. Na dowód powinienem zrobić wykresy, jak rosną temperatury w zależności od różnych wariantów rozmieszczenia wiatraczków oraz ustawienia ich szybkości obrotowej. Niestety programy diagnozujące pokazują cuda i sugerowałbym się jedynie prawdziwością pomiaru temperatury dysku twardego. Przykładowo, wg SpeedFana temperatura procesora wynosi 17 stopni Celsjusza. Jeden z pomiarów pokazuje 36 stopni, a podczas katowania sprzętu Prime95 i innymi znanymi programami wzrosła do około 45stopni, z tego wnioskuję, że to temperatury odpowiadające do tych jakie powinien uzyskać procesor.. Regulacja obrotów wentylatorów nie wiele zmieniała, praktycznie dobrze radzą sobie na low, pracując względnie cicho i oferując wystarczającą wydajność.

    Modding Znajdujące się z przodu dwie duże diody świecące na niebiesko (zarówno POWER LED jak i HDD LED), przykryte panelem przednim wyglądają jak małe punkciki. Kolor niebieski trzeba przyznać jest dosyć modny więc będzie się dobrze komponować zresztą sprzętu, jak i z wentylatorami, o ile wybierzemy podświetlane w tym samym kolorze. Ciekawy efekt wywoła z pewnością świecący wiatrak na procesorze, a to dzięki otworom wentylacyjnym, przez które światło może się rozchodzić. Mimo braku okna, co daje też następną opcję fanom moddingu aby ten brak nadrobić, w Three Hundred warto włożyć katody, np. na dół 100mm i 300mm na górę obudowy.
    Na temat wentylacji sporo już powiedziałem, jeszcze zaznaczę masowe kłopoty 14cm wentylatora Tri Cool z łożyskami. Wentyl ten turkocze wprawiając w 'buczenie' całą górę, z bliska słychać wyraźne basowe brzęczenie, co potrafi zirytować. Warto więc rozważyć wymianę go na inny model. Ten z tyłu może spokojnie zostać. Nie ma konieczności dokładania niczego z przodu i tak w obudowie będzie podciśnienie. Spotkałem się w sieci z opisem całkowitego zakrycia matą frontowej części obudowy, temperatury wzrosły jedynie o parę stopni w porównaniu do dwóch pracujących z przodu wiatraków. Natomiast gdy zależy nam na jak najniższej temperaturze, można zdjąć siateczkę z zaślepek 5,25, od samych zaślepek odciąć fragmenty zawierające zaczepy i skleić je z siatką.
    Jeśli chodzi o wyciszanie, to po wymianie Antec Tri Cool 14cmm polecam od razu montować nowy wentylator na gumowe kołki np. marki Xilence. To samo zresztą wentylatorów, pamiętajmy tylko, że raz przykręcony na śrubki wentyl nie da się już założyć na kołki z powodu wyżłobień jakie dokonała śrubka. Gdy wymiana górnego wentylatora nie przyniesie rezultatu, to warto spróbować włożyć np. kawałek gumy, ewentualnie jakiś wypełniacz, między przestrzeń napędu optycznego a górnej blachy Three Hundred. Dodatkowo dokręcamy dokładnie wszystkie śruby, od śledzi i koszyków na wentylatory.

    Podsumowanie Mimo upływu czasu,
    w tym przedziale cenowym Antec Three Hundred wciąż jest znakomitą ofertą. Dosyć wyczerpująco określiłem co otrzymujemy za wydane pieniądze, a na co jeszcze można je wydać by mieć obudowę idealną. Antec Three Hundred to nadal bardzo przewiewna, elegancka i stabilna konstrukcja dla każdego sprzętu. Konstruktorzy pozostawili graczom projekt bardzo udany, ale wymagający od nich jeszcze włożenia trochę pracy w komputer. Nikt chyba nie myślał, że Three Hundred kupi ktoś kto postawi komputer w niewidocznym miejscu aby pracował aż do momentu zestarzenia się podzespołów. Z drugiej strony nie potrzeba też marnować zbyt dużo czasu na modyfikacje komputera, dobry efekt można uzyskać stosunkowo szybko. Polecam! Plusy;
    - Porządna, stabilna konstrukcja
    - Możliwości wentylacji
    - Skuteczny filtr z przodu
    - Dwa regulowane wentylatory
    - Elegancki, prosty wygląd
    - Ilość miejsca w obudowie
    Minusy:
    - Coraz większa i lepsza konkurencja (na horyzoncie młodszy brat v2)
    - Drgania górnego wentylatora
    - Otwór backplate mógłby być większy
    KZ
    Zmodyfikowana wersja recenzji napisanej na benchmark.pl w 2010r. Oryginalna wersja klik.
    Nie posiadam dobrej jakości zdjęć obudowy, ale w celu upiększenia wpisu przyozdobiłem go nieco fotkami znalezionymi w sieci. Zainteresowanych odsyłam także do
    klik. Znajdziecie tam recenzję unowocześnionej wersji zwanej Three Hundred Two;)
  5. KapitanZgon
    Creative ?Fatal1ty? HS-800


    Dawno temu, na rynku pojawiły się słuchawki Creative HS800 sygnowane przez gościa rozpoznawalnego jako Fatal1ty. Fatality to znany fanom gier Mortal Kombat efektowny ?finiszer?- wyrwanie serca przeciwnikowi. Pewnie nazwa ta odpowiadała jednemu z najbardziej popularnych profesjonalnych graczy na świecie. Jonathan Wendel, bowiem o nim mowa odniósł swego czasu wiele sukcesów w turniejach, zdobywając wartościowe nagrody. W końcu zajął się on współpracą z producentami sprzętu. Stworzone w efekcie słuchawki są dostępne w sprzedaży już dłuższy czas, mimo że pojawiło się wiele nowych modeli dla graczy, opisywane przeze mnie HS-800 w dalszym ciągu mają status tych często polecanych. Czy niesłabnącą popularność słuchawki zawdzięczają jedynie dzięki tym kilku literom w nazwie?





    Wiesz co się liczy?

    Wystarczy pierwszy rzut oka na słuchawki ?schowane? za przezroczystą część opakowania, by wiedzieć, do kogo są kierowane. Sygnowane przez profesjonalistę, powinny zapewnić dobrą jakość dźwięku, głównie w grach, gdzie tak ważna jest zdolność oceny, w którym miejscu znajdują się niezauważeni jeszcze dla nas oponenci. W tej specyficznej niszy, dla odbiorcy tego rodzaju sprzętu istotne jest by słuchawki odwzorowywały wiernie scenę dźwiękową, były wyposażone w mikrofon umożliwiający komunikację głosową, do tego dobrze wyglądały i były ?mobilne?. W dalszej części recenzji wyjaśnię jak HS-800 wywiązują się z tych założeń.





    Opakowanie

    Samo opakowanie wygląda jak prezent. Gdyby znalazło się pod choinką w Wigilię Bożego Narodzenia, zapewne to ono było by najciekawsze dla dzieciaków niecierpliwie czekających na rozdanie podarunków. Dominująca kolorystyka to czerń, czerwień, kolor szary oraz biała czcionka dla napisów. Tu i ówdzie dumnie brzmiące hasła ?moc, precyzja, komfort? w kilku językach. Na rozkładówce, a w zasadzie pod nią, wizerunek bohatera wstępu recenzji. W momencie otwarcia rozkładówki, widzimy słuchawki w pełnej krasie. Te kilka zdjęć do recenzji robiłem ?na szybkiego? w wakacje ubiegłego roku i postanowiłem je wykorzystać do recenzji. Nie przejmujcie się tym, że w pudełku nie ma słuchawek, kupując sprzęt w dobrym sklepie, na pewno znajdziecie je na swoim miejscu;) Wewnątrz oprócz słuchawek znajdziemy masę ulotek, dodatkowo mikrofon i pokrowiec z materiału udającego skórę.





    Jak ty wyglądasz?

    Wygląd to sprawa gustu, w mojej opinii HS-800 wyglądają dobrze. Nieco agresywny, futurystyczny kształt, czarno czerwony lakier i logo Fatal1ty - znak rozpoznawczy. Welurowe nauszniki są dość małe, co może być niekomfortowe, ale do tego przejdę później. Otwór przy ?lewej? słuchawce to miejsce gdzie możemy wepchnąć słuchawkę. Oraz pewnie mnóstwo innych rzeczy, ale tego nie sprawdzałem, prawowita właścicielka słuchawek, czyli moja siostra, na pewno potraktowała by mnie duszeniem trójkątnym, gdybym wejście na mini-jack zakleił plasteliną albo czymś innym. Wy także tego nie próbujcie robić, nawet jeśli nie chcecie używać mikrofonu;) Przewód, którym podłączymy słuchawki, zakończony jest dwiema wtyczkami, jedna oznaczona kolorem zielonym i druga różowym ? do mikrofonu. Sam przewód jest cienki, na szczęście nie na tyle by uszkodzić się pod ciężarem fotela. Na nim zamieszczono pilot, którym da się wyregulować głośność oraz ?włączyć/wyłączyć? mikrofon.




    Dane techniczne:

    Słuchawki
    ? Przetworniki: 40-to milimetrowe magnesy neodymowe
    ? Pasmo przenoszenia: 20Hz-20kHz
    ? Impedancja 32 omy
    ? Czułość (przy 1kHz): 110dB/MW

    Mikrofon
    ? Kondensator z funkcją redukcji szumów
    ? Pasmo przenoszenia: 100Hz-15kHz
    ? Impedancja: <10kohm
    ? Czułość (przy 1kHz): -40dBV/Pa
    ? Długość przewodu: 2.5 m (przewód z miedzi beztlenowej)
    ? Wtyczki we/wy: dwie złocone wtyczki 3.5mm stereo minijack
    ? Waga netto: 200g (bez opakowania)

    Testy

    Pozwólcie, że zacznę od jakości samego dźwięku, a kwestię komfortu czy tego, jak słuchawki wyglądają i działają po kilku latach od dnia zakupu omówię może później. Otóż w grach słuchawki, tak jak można przypuszczać dają sobie radę. Świetne wrażenie robi animacja Nvidia: The Way It's Meant To Be Played. Spotkać ją można podczas uruchamiania wielu gier. Na HS-800 brzmi rewelacyjnie! Dalej jest jeszcze lepiej. W grach FPS faktycznie możemy usłyszeć z której strony nadchodzi przeciwnik. Za sprawą mocnego basu świetnie brzmią wybuchy, strzelaniny, krzyki itd. Doskonałe wrażenie robi również ryk silników z gry Need for Speed Pro Street, oraz pole bitwy w Company of Heroes.

    Sprawa wygląda inaczej jeśli chodzi o słuchanie muzyki. Część utworów, po wyregulowaniu equalizera, brzmi rewelacyjnie, np. płyta POE ? Złodzieje Zapalniczek. Brzmienie po prostu urzeka, a całości dopełnia świetny bas. Równie dobrze powinni oceniać słuchawki fani np. Metallicy. Poszczególne partie instrumentów są od siebie oddzielone, da się wychwycić gitarę basową, której ponoć nie słyszy 82% ludzi. Jakość dźwięku jest zadowalająca nawet w ?szybkich? utworach np. ?Disposable Heroes?. Problem stanowią wysokie tony, np. dźwięki dzwonków zlewają się. Również utwory nastawione typowo na śpiew nie są tak przyjemne dla ucha. Typowe dla słuchawek dla graczy: mocny solidny bas, przeciętne wysokie tony i kulejące średnie.



    Ergonomia

    Słuchawki są bardzo lekkie. Welurowe nauszniki są przyjemne w dotyku, niestety z czasem tracą swoje walory estetyczne. Zakurzona wyściółka z czarnej, robi się szara. Same nauszniki mogły by być większe. Na pewno niektórym było by o wiele wygodniej, gdyby nauszniki zasłaniały porządnie całe uszy. Cóż, można się przyzwyczaić. Kilkuminutowe przerwy należy robić po około godzinie grania, jeśli grasz ostro przez całą noc, nawet bez przerwy na WC, to mogą boleć cię uszy? Prędzej jednak zaboli kręgosłup i rozmaite stawy;) Dużym plusem jest możliwość podłączenia i odłączenia mikrofonu. Nie zawsze chcemy wyglądać jak Tomek z ?W11?. W każdym razie ktoś, kto cały czas wyszukuje przestępców za pomocą Mozilla Firefox, będąc jednocześnie w kontakcie z detektywem. Do mikrofonu nie mam zastrzeżeń, tak samo jak moi internetowi rozmówcy. Oczywiście tylko wtedy gdy dobrze skonfiguruję ustawienia audio. Mikrofon zamocowany jest na elastycznym pałąku o długości około 14cm. Pałąk, ten łączący słuchawki, jest sztywny, na szczęście przymocowane do niego słuchawki da się regulować w zakresie góra-dół o około 2,5cm. Słuchawkę da się obrócić jedynie o bardzo niewielki kąt.




    Jakość wykonania

    Trzymając HS-800, mamy przykre wrażenie, że wypasione słuchawki dla gracza powinny być bardziej? stabilne. Chodzi o to, że konstrukcja wydaje się być słabą, pękającą i łamiącą się. Wszystkie te wątpliwości rozwiewają się gdy po kilku latach używania, niezbyt delikatnego traktowania , całość nadal jest w jednym kawałku. Ponarzekać można trochę na kabel. Gdy przed zakupem przeszukiwałem fora internetowe z nadzieją znalezienia jakichś konkretnych informacji, wiele razy natknąłem się na narzekania związane z jakością przewodu. Ponoć nie miał szans w konfrontacji z nogą fotela. Wszystkie te domniemania internautów-astronautów postanowiłem sprawdzić w swoim laboratorium. Otóż, słuchawki działają dobrze po kilkukrotnym przejechaniu kołem fotela, dociążonego 70kg ciężarem upierdliwego recenzenta. Zdarzyło się im także wielokrotnie spaść z wysokości 75cm, czyli z mojego biurka. Przez okno nimi nie rzucałem ? prawowita właścicielka pewnie wyrzuciła by mnie zanim słuchawki zderzyły się z ziemią. Hmm ciekawe kto by pierwszy doleciał, ja czy to czarno-czerwone ustrojstwo? Niestety ostatnio słuchawki zaczęły mieć problem z zakłóceniami. Rozwiązaniem okazało się poruszanie kabelkiem wtyczki minijacka, wpiętego w wyjście karty dźwiękowej. Wniosek ? kabel jednak mógłby być lepszy, szkoda, że nie ma oplotu. Woreczek dołączony do słuchawek to całkiem fajny gadżet. Wiele razy transportowałem w nim rozmaity sprzęt, w tym o wiele większe, droższe (i lepsze) Razer Carcharias.




    Podsumowanie

    Słuchawki rzeczywiście spełniają wymienione we wstępie założenia. Są dobre do gier, lekkie, przyzwoicie radzą sobie z muzyką, fajnie wyglądają, mają doczepiany mikrofon umożliwiający komunikację głosową, przydatny dodatek w postaci woreczka. Do tego jeszcze się nie połamały. Da się je kupić już za 100zł. Z tego powodu wątpię w to, że sam ?Fatal1ty? używa tych słuchawek;) W tej cenie są godne polecenia, ale jeżeli możecie wydać więcej i gracie naprawdę dużo, zapoznajcie się lepiej z droższą ofertą tego lub innych producentów.



    KZ
×
×
  • Utwórz nowe...