Spirala codzienności
Godzina Bóg wie , która rano. Budzik napieprza jak amerykańskie bombowce w Wietnamie. Po nim drugi, umiejscowiony metr dalej, zaraz później kolejny. Pół godziny walki z omdlewającym osłabieniem i robisz pierwszą "brzuszkę", zaraz później drugą, po której wstajesz. Nie ważne że mało, liczy się regularność. Za moment czekają Cię aeroby w mieszkaniu, bo trzeba pogodzić jedzenie z bieganiem. W nagrodę możesz zanurkować pod prysznicem. Gdy już się ubierzecie jesteście gotowi, żeby znów wylecieć z mieszkania w stylu Małysza.
Rozgrzewkę macie za sobą, więc pora zasiąść do fury. Żartowałem, w ostatnim wpisie udowodniłem, że to nieopłacalne. Zamiast tego, skoro już jesteście rozgrzani i rozciągnięci, lepiej wsiąść do tramwaju pełnego morderców. Zanim Was zabiją, skopiecie im tyłek. Albo znów będziecie mieli szczęście i przeżyjecie. Później jeszcze tylko sprint do kolejnego miejsca. Na miejscu dowiadujecie się, że znów pobiliście rekord w przybywaniu na ostatnią milisekundę. Jako mistrzowie zasługujecie na kawę, albo dwie. Z ekspresu, a jakże.
Praca jak praca, w gruncie rzeczy nawet jest dobrze. Atmosfera jest w porządku, robicie coś dobrego dla ludzkości, zajmujecie swoje myśli i ręce. Między czasie robicie sobie z kogoś jaja, albo ktoś sobie robi z Was. Gdy już żołądek prawie pożarł Wasze dusze i organy od wewnątrz, przybywa odsiecz wiedeńska - placki po Węgiersku. Połowa za Wami. Po drugiej połówce wychodzicie zakręceni jak gaz od ruskich i z błogością wysłuchujecie odgłosów zamykanej bramy.
Trzeba coś z sobą zrobić, ale jakoś coraz trudniej się zebrać do kupy. Liczne knajpy mijane po drodze kuszą procentami, a Wy jak najbardziej zasługujecie na to by tam zajrzeć, przecież dziś pobiliście kolejny rekord. Nawet jeśli nie, to przeżyliście kolejny dzień, w tym ekstremalnym tempie, co samo w sobie jest rekordem. Gdy po wszystkim odzyskujecie oddech i przytomność, wracacie tam, skąd przyszliście. Czy to co zastajecie Wam się podoba? Prawdopodobnie nawet nie masz czasu o tym k**** myśleć. Umysł pobudza się coraz bardziej. Każda myśl wyzwala emocje, a ta reakcję organizmu. Potrzebujesz się dobić, więc znów wybiegasz i albo biegniesz pobiegać, albo na imprezę, albo pokultywować bliskie relacje, albo wyprowadzić psa z budą. Gdy trafiasz do łóżka nie możesz zasnąć. Coś jest nie tak.
Te 350 wyrazów tworzy przykładowy wzorzec. Wasza historia może różnić się w szczegółach, ale w gruncie rzeczy pewnie bazuje na tym przykładzie. Może macie nad sobą większą władzę i jesteście w stanie kontrolować pewne rzeczy. Może wplątaliście się w inny scenariusz i bardziej podlegacie temu, co Was otacza. Z pewnością rutynowe czynności wyglądają u Ciebie inaczej, ale wciąż są rutynowymi czynnościami. Najprawdopodobniej odwiedzasz również inne miejsca tramwaj tu czy tramwaj gdziekolwiek indziej, wciąż jest tramwajem (pełnym morderców), szkoła wciąż jest szkołą, biuro jest jakimś tam biurem.
Myślicie, że to by się zmieniło, gdybyście mieli więcej pieniędzy? Tą spiralę przejrzałem na wylot, dopiero gdy zacząłem swoją aktualną pracę. W gruncie rzeczy, przez całe życie się do niej przygotowywałem. Kolejne decyzje moich bliskich i później moje, dopchnęły mnie do miejsca, w którym teraz się znajduję. Powinienem być z tego zadowolony, bo utopijny sukces osiągnąłem dość szybko, po drodze rozwiązując dziesiątki problemów. Tak to jest, 100 razy się przewracasz, ale wstajesz, przynajmniej 99 razy.
I od czasu do czasu dasz radę ocknąć się, by dostrzec, że nie potrzebujesz iść nigdzie po śmierci, bo teraźniejsza chwila jest lepsza od mitycznej wieczności. To dla takich chwil warto wpadać w spiralę codzienności. Spirala Nas zakręca i znieczula byśmy się w niej za bardzo nie pogubili, a z drugiej strony nakręca i pobudza, byśmy docenili istotę bieżącej chwili i potrafili się nią cieszyć.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.