Skocz do zawartości

LaserGhost

Forumowicze
  • Zawartość

    1118
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    27

Wpisy blogu napisane przez LaserGhost

  1. LaserGhost
    Jesteś zdrajcą. Za swoje nieposłuszeństwo wydano na ciebie wyrok śmierci, którego wykonanie niezasłużonym cudem uniknąłeś, w przeciwieństwie do podobnych tobie. Jesteś katem i mordercą, jaskrawym symbolem totalitarnego świata którego stałeś się uzbrojonym ramieniem. Twoi sojusznicy gardzą tobą i godzą się na twoje towarzystwo jedynie z konieczności.
    Jesteś Silencerem - uzbrojonym po zęby komandosem, agentem największych parszywców jakich nosiła ziemia. Wykonujesz brudną robotę, bo innej nie znasz. Jesteś specjalistą w odbieraniu życia. Teraz zmienił się front. Dostajesz jedyną szansę na odkupienie, po tym jak cię twój pracodawca wystawił. Nie zawal tego. I tak nikt nie będzie po tobie płakał.
    Niewielu PeCetowych developerów w moim mniemaniu zasługuje na takie uznanie, jak Origin Systems. Oprócz dwóch słynnych serii - Ultima i Wing Commander - dali nam dwie garście naprawdę dobrych gier, przygotowanych lepiej niż podobne produkcje w swej epoce. Crusader to taka właśnie gra.
    Historyjkę nakreśliłem z grubsza w grafomańskim wstępie, ale jeżeli postanowiliście sobie oszczędzić bólu zębów: bohater to anonimowy Silencer, agent totalitarnego megakonsorcjum WEC, specjalizujący się w eliminowaniu wrogów systemu. Po tym jak jego oddział puszcza żywcem kilku cywili, zostaje wraz z kolegami wystawiony do odstrzału, z którego cudem, jako jedyny, uchodzi cały. Z braku laku i wypłaty, przyłącza się do ruchu oporu i staje do walki z niedawnym pracodawcą. A walka ta jest bezwzględna, co enigmatycznemu bohaterowi wychodzi najlepiej.



    Crusader przypomina od biedy połączenie Postal (tego pierwszego) z Little Big Adventure. Z LBA mamy charakterystyczne ustawienie kamery (izometryczne 3/4), nieco plastikową grafikę i elementy eksplorowania lokacji, a z krwawego psychothrillera - obłąkańczą, krwawą walkę w 2D. Sam gameplay raczej kojarzy się z Doom - dużo strzelania do strażników, robotów bojowych i systemów obronnych w postaci działek, ale też trzeba często pobawić się w informatyka i pogrzebać w terminalach komputerowych, by np. otworzyć drzwi, wyłączyć wspomniane systemy obronne (albo przeprogramować i włączyć, ku uciesze własnej i szkodzie wroga), zapoznać się z notatkami służbowymi kryjącymi kody wstępu do pomieszczeń, czy uruchomić potężnego kroczącego robota, uzbrojonego w dwa miniguny, i "posprzątać" w bazie. Jest co robić, i to jest największa frajda w grze - interakcja Crusadera w 1995 r. była nieporównywalna z niczym innym. Niemal wszystko można wysadzić, uruchomić, przełączyć, przeszukać lub po prostu podziurawić kulami.
    Druga rzecz, która przykuwała uwagę graczy w czasie premiery "Krucjatera", to ilość przemocy jaką można wyrządzić bliźniemu podczas wykonywania misji. Od zwykłego postrzału, po podpalenie, kompletne rozfragmentowanie, porażenie prądem wysokiego napięcia, zamrożenie karbonatem a'la Han Solo, po atomową dezintagrację i na koniec - spalenie żywcem przez mikrofale. Słodkich snów.



    Misji jest 15, są dość długie i w większości liniowe. Każda z nich stanowi zadanie: zniszczyć maszynerię, porwać jakąś szumowinę, ocalić porwanych członków ruchu oporu czy wydobyć potrzebne dane - brzmi to dość poważnie, ale praktycznie zawsze wystarcza taktyka "przyj i ziej" (? EGM), częstując ołowiem wszelkie przeszkody. Destrukcja jest przepiękna i w pewnych lokacjach po prostu wciskałem kolejne klawisze, by przedłużać widoczny na ekranie karnawał przemocy. Myli się jednak ten, kto pomyślałby że to prosta gierka dla "nielubiejących myśleć". Crusader ze względu na swoje specyficzne sterowanie wymaga planowania i precyzji. Hm, jakby to Wam wytłumaczyć? Wyobraźcie sobie X-COM, w czasie rzeczywistym, gdzie sterujecie jedną li tylko postacią, z zachowanem taktyczności - czyli mapa jest pokryta niewidoczną siatką, można obracać się w 8 kierunkach, przełączać uzbrojenie, robić uniki, skakać, cofać się, skradać etc. Z początku jest to dość dezorientujące, ale gdy wbijemy sobie do głowy że wolniejszy sposób grania jest sposobem na przeżycie, Crusader nabiera barw, jako taka quasi-strategiczna strzelanina.
    Pomiędzy niektórymi misjami zajrzymy do bazy ruchu oporu. "Oporniki" nie darzą Silencera sympatią, ale można czasem się dowiedzieć różnych detali o świecie gry. Jest całkiem dużo sekwencji FMV w ramach "pogaduszek" i są zagrane dokładnie tak, jak możnaby się spodziewać po grze z połowy lat '90 - aktorstwo klasy B to absolutne maksimum, ale mi to nie przeszkadza - taki "90's cheese" dodaje smaku. Można też zajrzać do Weasela, który jest lokalnym sprzedawcą broni - tą kupujemy za znalezione podczas misji kredyty, najczęście przy przeszukiwaniu ciał zabitych żołnierzy i naukowców. Okazyjnie broń można też znaleźć w odwiedzanych podczas misji lokacjach, najczęściej "zbunkrowaną" w skrzyniach. Warto też przejrzeć dołączone do gry dokumenty - oprócz manuala i ściągawki z klawiszologii (przydatna rzecz) jest też podręcznik ochrony przeciwko terrorystom (poradnik taktyczny plus opisy kluczowych postaci ruchu oporu) oraz biuletyn Resistance (opis uzbrojenia, ekwipunku, personelu i żołnierzy WEC oraz rozwinięcie poradnika taktycznego) - są zrobione w stylu "prawie" prawdziwych podręczników militarnych - drobiazg, a cieszy.
    Jeszcze na chwilę wracając do strony fabularnej Crusadera - jest to jedna z niewielu gier, gdzie główny bohater jest znienawidzony przez swoich sojuszników. Po pierwszej misji dowiaduje się od swego nowego przełożonego, że w zasadzie ten by go udusił gołymi rękoma, gdyby nie konieczność posiadania maszyny do zabijania w czerwonej puszce do osiągnięcia zwycięstwa oporu. Zapomnieć można o wyrazach sympatii ze strony towarzyszy broni, ani heroicznych wyczynach zdobywających serce pięknej pani oficer - Silencer to gnida pozbawiona zasad, tyle że w drużynie "good guys", i nawet przez chwilę nie pozwala się o tym zapomnieć.



    Grafika się zestarzała, ale trzyma poziom - elementy otoczenia mają sporo detali, ale labiryntowy układ leveli nie daje dużo dla wyobraźni. Animacje są natomiast podłe - pominąwszy eksplozje i sceny zejść, to sztywne poruszanie się postaci oraz przeskoki pomiędzy poszczególnymi klatkami są po prostu nie na miejscu. Niestety jest to winą engine (wzbogacona wersja tego użytego w Ultima VIII: Pagan) i trzeba się do tego przyzwyczaić. Pochwalić natomiast trzeba muzykę - Andrew Sega, znany szerzej pod swym demoscenowym nickiem Necros stworzył świetną oprawę, z mieszanką elektronicznych, syntetycznych brzmień i gitarowych riffów. Szkoda jedynie, że w wersji na serwisie GOG nie ma oddzielnego soundtracka, ale uparci mogą sobie go samodzielnie wydłubać (otwieramy 7zipem plik GAME.GOG i wypakowujemy folder SOUND, zawarte tam pliki można odtworzyć i skonwertować na WAV np. przy użyciu foobar czy Open ModPlug Tracker... można też zajrzeć tutaj: ftp://ftp.modland.com/pub/modules/Fasttracker/Necros/). Gameplay jest umiarkowanie trudny - na niższych poziomach trudności Crusader jest zjadliwy dla przeciętnego gracza, ale na wyższych wymaga już bezbłędnego opanowania taktyki "uderz-i-chodu". Zapisywać stan gry można w dowolnym momencie, co radzę czynić - czasem można przypadkiem wpaść do zbiorników z kwasem czy dać się poszatkować przez jakieś zapomniane działko.


    [media=]

    Sprzeczałbym się, czy Crusader: No Remorse jest "grą wiecznie żywą" - to dobra produkcja z końca epoki nieakcelerowanej, stworzona przez studio zdolnych ludzi, ale trudno się przyzwyczaić do sterowania, które jest chyba "za sprytne" jak na taką grę. Warto w nią przyciąć, zwłaszcza jeśli się zbiera DOSowskie klasyki. Rok po premierze No Remorse ukazała się No Regret - niby-sequel, a w praktyce samodzielny dodatek z nowymi misjami i ekwipunkiem. Prace nad multiplayerową odsłoną gry - No Mercy - zostały szybko przerwane, po odejściu głównego projektanta z Origin. Szkoda też, że z planowanego wskrzeszenia niedoszłej serii nic nie wyszło - proponowane przez słowackie studio Outsider Development demo gry dla PSP zatytułowane Crusader: No Pity spotkało się z brakiem entuzjazmu ze strony EA.
    Cruader: No Remorse można kupić w serwisie GOG za 5,99$. Dostępny jest też No Regret w tej samej cenie.
  2. LaserGhost
    Teraz przez kilka wpisów będę poruszał temat gier arcade (czyli "ałtomatowych"), dość oszczędnie co prawda, jako że historia tychże wymagałaby ilości pracy spodziewanej przy doktoracie, a chciałbym pokazać Wam kilka tytułów istotnych dla rozwoju branży. Let's go fighting!



    Na pierwszy rzut oka pójdzie The Tower of Druaga, chyba zupełnie nieznany w Europie tytuł, a szkoda, bo przyczynił się do rozwoju gier cRPG. Wait, what: jak prymitywna zręcznościówka w labiryncie na automaty mogła mieć cokolwiek wspólnego z szlachetnym gatunkiem role-playing games? Czytajcie, czytajcie...


    Screen z wersji na Famicom

    W 1984 roku japońska firma Namco jest jedną z potęg gier video - cztery lata wcześniej wydała na świat wirusa o nazwie Pac-Man, na punkcie którego szajby dostała znaczna część globu. W następnych latach firma będzie pracowicie odcinać kupony od sukcesu, wydając kolejne ulepszone wersje gry w pożeranie kulek (Ms. Pac-Man, Super Pac-Man etc.), ale nadal eksplorując możliwości technologiczne. W King & Baloon pojawia się syntetyczna mowa, Galaga szokuje dynamiką i kolorową grafiką, Pole Position porywa się na iluzję trójwymiaru, w końcu Xevious tworzy gatunek scrollowanych strzelanek. Dlatego też główny projektant gry, Masanobu End?, nie miał specjalnego nacisku ze strony firmy na stworzenie gry "pod wymiar" - planowo Druaga miała być jedynie ROMem - zamiennikiem dla gry Mappy, prostej plaformówki. Operując w tak niespotykanie "luźnych" warunkach, Endo postanowił zaeksperymentować - stworzył grę która z pozoru wygląda jak prosta labiryntówka, ale kryje w sobie na tyle ciekawych elementów, że aby ją przejść całą, gracze musieli ze sobą współpracować.



    The Tower of Druaga nawet te 30 lat temu raczej nie szokowało. Chodzimy sobie rycerzem imieniem Gil (od biblijnego Gilgamesza) po labiryncie, walcząc z potworkami i innymi cudakami, zbierając skarby i szukając wyjścia na kolejny poziom wieży. Proste? Bardzo. Co jednak sprawiło, że bywalcy salonow gromadzili się wokół maszyn z tą grą, by wspólnymi wysiłkami ukończyć Druagę? Prosty zabieg - na każdym poziomie gry można znaleźć przedmiot poprawiający możliwości bohatera - od szybszego poruszania się, po kilof do rozbijania ścian, miecze (trzeba zebrać wszystkie by zebrać ten wymagany do zabicia finałowego bossa) i podobne dynksy, ułatwiające nieco dość trudną grę. Wszystko to jest proste, jeśli wiadomo czego się szuka - a "salonowcy" w 1984 r. nie mieli fiołkowego pojęcia, jak skończyć tę grę. Druaga zmusiła graczy do wspólnych poszukiwań i dzielenia się wnioskami odnośnie strategii i spostrzeżeniami o mechanice gry - ponieważ nie było wtedy powszechnie dostępnego internetu, wszystkie zapiski były notowane w specjalnych kajetach umieszczonych w salonach gier, a potem drukowane w specjalnych doujinshi oraz magazynach dla graczy. Taki prototyp GameFAQs oraz for o grach - ci sami ludzie potem tworzyli własne, wydawane drukiem w małych nakładach poradniki do większości gier na rynku, które dziś często pojawiają się np. w odcinkach Game Center CX. Najbliższe co mieli zachodni gracze do takich poradników, to oczywiście czasopisma oraz okazyjne książkowe poradniki dla np. Super Mario Bros czy The Legend of Zelda (w naszym nadwiśliańskim kraju za zadanie ułatwianie graczom życia podjął się Bajtek i Top Secret, młodsi stażem gracze mogą natomiast odwołać się do Tipsomaniaków z CDA).


    [media=]
    Filmowe "walkthrough" przez pierwsze 20 poziomów wieży, z angielskim opisem sekretów
    The Tower of Druaga jest też tytułem który, niejako tylnymi drzwiami, wprowadził gatunek RPG do świadomości japońskich graczy, tworząc przedpole dla późniejszego epokowego Dragon Quest oraz konwersji Ultimy. Gra doczekała się sequeli, łącznie czterech odsłon (dwie na automaty oraz po jednej na Famicom i Super FC) oraz kilku gier inspirowanych oryginałem, w tym The Recovery of BABYLIM na PC w 2007 r. W 2008 roku natomiast powstał serial anime The Tower of Druaga: The Aegis Of Uruk, będący fabularną kontynuacją gier.
    Dziś "Wieża Druagi" jest klasycznym tytułem dla Japończyków, często wspominanym oraz obecnym w masowej świadomości graczy. Teraz kiedy japońskie cRPGi są chlebem powszednim, warto pamiętać, że to wszystko zaczęło się od prostej gierki o rycerzyku w złotej zbroi, biegającym po labiryncie.
  3. LaserGhost
    SOUNDSHOCK 2: FM FUNK TERRROR!! (2012)






    fm chip/16bit/prog



    free



    16 utworów inspirowanych 16-bitowym brzmieniem chipów w FM w grach z pierwszej połowy lat '90. Rozbudowane, bogate kompozycje lekko zalatujące prog-rockiem! Dostępna również
    pierwsza część.


    DOWNLOAD (MP3)



    DOWNLOAD (FLAC)


    DOWNLOAD (ALAC)
  4. LaserGhost
    Perturbator - I Am The Night (2012)






    electro/synthwave



    pay-what-you-want



    GENIALNY drugi album francuskiego Perturbatora to godzina z kawałkiem nasyconego atmosferą science-fiction z lat '80 analogowego electro. Małą próbkę możliwości projektu można było spróbować w Hotline Miami ("Miami Disco" i "Electric Dreams"), ale dopiero w pełnym wymiarze można poczuć rozmach tej muzyki. Polecam też pierwszy album,
    Terror 404 i epkę Night Driving Avenger.


    DOWNLOAD
  5. LaserGhost
    Przede wszystkim, doszły nowe gry
    Adventures of Captain Comic, The
    Adventures of Robbo
    BC Racers
    Beez
    BlackThorne
    Boppin'
    Chaos Engine, The
    Chex Quest
    Crusader: No Regret
    Doom 2D (RUS)
    Electro Man (czyli stare, dobre Electro Body)
    Fatal Encounter a.k.a. Super Fighter
    Firecrow
    Hyper Tank
    Interpose
    Inner Worlds
    Island Hopper
    Kiloblast
    Lamborghini: American Challenge
    Overkill
    Prigodi Prionyerki Kseni (czyli ukraiński klon Captain Comic)
    Quiver
    Rogue
    Sango Fighter
    Scorched Earth
    Shadowcaster
    Strife
    Supaplex
    Tomb Raider
    Warcraft: Orcs & Humans
    Oczywiście, to jeszcze nie wszystko. Myślę nad dołączeniem TES Arena i Daggerfalla - co o tym sądzicie? Rozbucha to jednak zdecydowanie rozmiar całości, no ale głupio chociaż "dagerfaila" nie wrzucić. Trzeba będzie jednak dograć patche i jakiś poradnik, bo to mocno niewspółczesna produkcja :] No i do tego jeszcze Warcraft 2, Fade to Black, Tyrian, gry Disneya, The Lost Vikings, może KKND i parę innych.
    Druga ważna rzecz, to podmiana standardowego DOSBoxa na zmodyfikowaną wersję Taewoonga - w praktyce oznacza to obecność łatwego w obsłudze, "klikanego" menu kontekstowego, gdzie można wybrać rozdzielczość, fullscreen/okienko, rodzaj audio, shadery do efektów ekranowych itd. dla wszystkich. Bardzo użyteczne, i co ważniejsze, kompatybilne z D-Fendem. Jupi.
    Update #3 będzie zawierał na 99% finalną listę gier - chyba przekroczy setkę na chwilę obecną jest ich 113. Strach pomyśleć o rozmiarze całości jeszcze "czeszę" stare cover cd CDA/SS/Gamblera/PC Zone oraz rozmaitych shareware'owych kolekcji, co by wyciągnąć jeszcze kilka perełek (dla zainteresowanych: szukam Trauma i
    ). Potem będzie już tylko pisanie skrótowych opisów i klawiszologii oraz organizowanie poradników co do bardziej "zmyślnych" produkcji. A na koniec poprawki i release See ya next time!




  6. LaserGhost
    Enos - Chapter 1 (2010)






    psychedelic/stoner metal



    pay-what-you-want



    Odjazdowa epka angielskiego zespołu Enos tłukącego psychodeliczną odmianę stoner rocka - zamiast podrabiania Kyuss, jest tutaj niespodziewana oryginalność i pieprznięcie. Zalecane! W downloadzie dodatkowo krótki komiks.



    DOWNLOAD
  7. LaserGhost
    NYC SUCKS, Vol. 1 (2013)






    various metal subgenres



    free



    Świeżutka składanka od redakcji portalu
    MetalSucks.net 14 utworów z obecnie dominujących w Nowym Jorku metalowych band. Mieszanka gatunków od death metalu do progu, od grindcore po black.



    DOWNLOAD
  8. LaserGhost
    The Robots Riot: Poltron Invaders Part 2 (2012)



    electro



    pay-what-you-want



    Druga część składanki z premierowymi utworami polskiej sceny "zrobotyzowanego" electro. Syntetyczne wokale, minimalne, wyraźne analogowe beaty oraz atmosfera dystopijnego sci-fi w piętnastu porcjach.



    DOWNLOAD
  9. LaserGhost
    The 80's Dream Compilation Tape







    electro/disco/dreamwave/synthwave



    pay-what-you-want



    Kompilacja labelu NewRetroWave, z 14-oma utworami inspirowanymi muzyką electro/disco lat '80. Klimaty Kavinsky, Lazerhawk, Legowelt, MOON. Jeżeli podobała Ci się ścieżka dźwiękowa do Drive czy Hotline Miami - ta kompilacja jest dla Ciebie.



    DOWNLOAD
  10. LaserGhost
    Pandemonium - Whispers (2008)






    free



    symphonic black metal



    Ostatnia płyta szwedzkiego sekstetu grającego melodyjny, symfoniczny black metal. Fani Dimmu Borgir lub Cradle of Filth - koniecznie przesłuchać!



    DOWNLOAD
  11. LaserGhost
    The Silence Industry - The Maw Of Sleep (2012)






    alt/post/electronic rock



    free/2,90e

    Na swym siódmym albumie kanadyjski zespół The Silence Industry ponownie prezentuje unikalny melanż rocka z gotykiem, elektroniką, elementami muzyki noise i pop, tworząc dziwny, ale bardzo "gładki do przełknięcia" album. Wersja darmowa zawiera 5 utworów, natomiast płatna (2,90e) to łącznie 8 kawałków oraz pliki audio w wyższej jakości.


    DOWNLOAD (free)


    BUY FULL VERSION
  12. LaserGhost
    Lubię platformówki, więc nieszczególnie narzekam na ostatni napływ świeżego mięska w gatunku (Giana Sisters, Hell Yeah!, Pid, Trine 2 i wiele, wiele innych). Oczywiście powstaje kwestia, czy n-ta gra polegająca na skakaniu, zbieraniu cosiów i okładaniu potworków jest lepsza od poprzedniej, ale tą kwestię na razie zostawimy, a przyjrzyjmy się tytułowi który umknął publicznej uwadze, a obecnie stara się o bilet na Steamowy salon - Wooden Sen'Sey.


    [media=]

    Sromota straszna stała się w pewnej japońskiej wiosce - jakaś maszkara w statku kosmicznym porwała cały bezcenny zapas wódki ryżowej! Szef osiedla, zamiast uznać to za znak od bogów, że czas najwyższy zerwać z niszczycielskim nałogiem i wziąć się za robotę, chwyta za swoje wierne toporki i rusza odzyskać ukochany nektar. Zawiłe, nie?
    Jako się rzekło, Wooden Sen'Sey to platformer 2,5D, czyli w dwuwymiarowym planie biegają trójwymiarowe obiekty (czy pierwszym przykładem takiego prowadzenia akcji nie było Pandemonium? Kiedyś muszę to sprawdzić), obecnie to standard w gatunku. Świat jest ładny, kreskówkowy i jaskrawy, ale raczej pozbawiony detali i trudno szukać w nim widoków do zachwycania się - Unity to wszak nie UE3. Trzeba wspomnieć, że większość postaci wraz z naszym gierojem to tradycyjne drewniane figurki, niczym matrioszki z Stacking, dlatego animacja modeli jest raczej skromna.
    Gameplay nie zaskakuje niczym. Oprócz biegania, skakania i atakowania toporkami, możemy użyć jednego z nich ze sznurkiem, tworząc coś w rodzaju ramienia z Bionic Commando. Możemy też zastosować go w walce, wyskakując w górę i uderzając w dolnym kierunku, by zadać duże obrażenia. Jest trochę skrzyń do rozbicia z fantami, skoków wymagających dłuższego zastanowienia nad koordynacją, wrednie rozstawionych platform itd.



    Dotychczas byłem łagodny w tej krótkiej recenzji, ale sorry, muszę przestać i walnąć prosto z mostu - sterowanie w tej grze jest skopane wzorcowo. Po pierwsze, nie rozumiem kto i z jakiej przyczyny wymyślił, że WSAD + myszka to akceptowalny sposób sterowania w platformówce (nie będącej klonem Abuse czy innym Soldatem). Spacją skaczemy, a myszką atakujemy - z pozoru wszystko pięknie i ja się czepiam, ale niejeden i nie dwa skoki spieprzyłem, aż do wyzerowania żyć, z powodu tego "przemyślanego" układu. Do tego jeden z ataków (wspomniane wyżej ciśnięcie toporkiem w dół) wymaga istnego łamania palców: najpierw skok (spacja plus kierunek), potem w momencie najwyższego punktu skoku błyskawiczne S (dół) i lewy klik. Makabra i ból dłoni murowany. A że jest to technika której często używamy (podstawowym atakiem często można sobie większej biedy napytać niż coś zdziałać), co i rusz trzeba wykonywać to klawiszowe combo. A kiedy trzeba je wykorzystać do manewrowania między platformami nad wodą - poemat udręki.
    Francuskie studio zadebiutowało raczej przeciętnym platformerem. Ładnie wygląda, nieźle brzmi, ale naprawdę nie widzę potrzeby wracać do tej gry czy to za pół roku, czy dwa lata. Może przy następna produkcja duetu będzie atrakcyjniejsza, a na razie nie widzę potrzeby wydawania 8,49 euro na Wooden Sen'Sey, ani jej obecności na Steam. Jak ktoś bardzo chce, niech sprawdzi demo na Desura: http://www.desura.co...s/wooden-sensey
×
×
  • Utwórz nowe...