Mnie osobiście ani ziębi, ani grzeje ta kwestia. Z moim szczęściem i tak pewnie nie dożyję, więc co mi tam. Denerwuje mnie za to krzyk opozycji i narodu, który Donalda i Przyjaciół najchętniej by wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia na latarniach powywieszał.
Ja wiem, że mało kto chce pracować dłużej, tak samo, jak mało kto chce zarabiać mniej... Ale rzeczywistość skrzeczy. Pokolenie wyżu idzie na emeryturę, a pokolenie niżu idzie do pracy. Teraz to pokolenie niżu będzie wykładało pieniądze do ZUSu (Zapłać Uklęknij S... Uciekaj), a z tych pieniędzy finansowane w formie emerytur będzie pokolenie wyżu. A zatem, skoro coraz mniej pracuje, a coraz więcej będzie potrzebowało, to skądś te pieniądze trzeba brać. Donald nie urodzi.
Podniosą się krzyki, że 67-latka nikt nie przyjmie, że mało kto dożyje, że są lepsze sposoby na pozyskanie funduszy... Cóż... Ja wiem. To takie leczenie syfa pudrem. Z tym nie polemizuję. Ale też nie to mnie irytuje. I tu zwracam się do wszystkich krzyczących: SKORO SĄ LEPSZE SPOSOBY, TO JE ZAPROPONUJCIE! Macie ku temu środki, to coś zróbcie. Zbierzcie się, spiszcie projekt ustawy, zbierzcie 100000 głosów i zanieście do Marszałka. Obywatelska postawa nie kończy się na pójściu na wybory. A właśnie... Tak wszyscy krzyczą. A jednak ktoś ten rząd wybrał.
Nie rozumiem takich ludzi. Krzyczą najgłośniej, ale sami nic sensownego zaproponują. Jeśli ktoś ma o czymś pojęcie, to działa. Podejrzewam, że obecny rząd ucieszy się z możliwości osiągnięcia kompromisu pomiędzy poparciem, a potrzebą utrzymania tego olbrzyma na glinianych nogach, jakim jest ZUS. Bo póki co, widzę naród ekonomistów, ale jakoś nikt nie ma jaj, żeby zrobić coś ponad to, co zrobił rząd. Jak komuś źle, to coś robi... Albo płacze w kąciku, jak to się dzieje teraz.
- Czytaj dalej...
- 5 komentarzy
- 493 wyświetleń