Skocz do zawartości

Seeker2

Forumowicze
  • Zawartość

    492
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Seeker2

  1. @Stillborn

    W czasach, gdy robiłem łuki luksusowym samochodem był Polonez :) A jego z włókna szklanego nie robili :) Skąd brałem te pręty. Jak pewnie wiesz, rolnicy do pasienia krówek wykorzystują elektryczne pastuchy. No a drut, w którym płynie prąd mocuje się na kołkach. Teraz są one robione z tworzywa sztucznego, ale w latach 90-tych były one wykonane właśnie z włókna szklanego. Takie czerwonawe pręty gdzieś tak 1,3m długości. No i to właśnie z nich robiłem łuki. Występowały w dwóch grubościach. Cieńsze były świetne, ale dopiero te grubsze dawały dla łuku prawdziwy power! Co prawda trzeba było sporo siły, żeby ten łuk naciągnąć, ale przebicie miał niesamowite. Nośność zresztą też. A strzały to robiłem, niestety, z braku jakichś sensownych materiałów, z leszczynowych, prostych (w miarę) cienkich kijków i gęsich/kurzych lotek (piór). Niestety, nie były one idealnie proste i podobnie jak u Tresera celność pozostawiała wiele do życzenia. Ale jak się trochę poćwiczyło - sprzęt dawał radę :)

    Co do wytwarzania innego oręża, to niestety, na razie nic nie stworzyłem, ale mam na wiosnę ambitny plan - wykonanie katany. Aha, kiedyś z kumplem zaczęliśmy robić też kolczuge, ale nigdy jej nie skończyliśmy. Na szczęście wzór, w jaki trzeba wygiąć poszczególne oczka, żeby się cała kolczuga ładnie składała, gdzieś ciągle mam.

    @Treser

    Na co mi strzały zapalające? Ano tylko po to, żeby udowodnić sobie, że potrafię coś takiego zrobić :) Gdybym nie bał się ojcu naboi od dubeltówki podwędzać, to pewnie i eksplodujące by powstały :chytry: Wiesz, w tamtych czasach komputerów nie było, w telewizji miałem dwa programy oglądane w czarno-białym telewizorze, więc jak już wcześniej pisałem, człowiek się nudził, łaził całymi dniami po lesie i mu się różniaste kanarki we łbie lęgły :) Moje "twórcze" pomysły zaowocowały raz zapaleniem suchej trawy na łące... Na szczęście sam ją ugasiłem.

  2. przechodzi na wylot przez deskę o grubości 1,5 cm...

    Szok normalnie. Taka siła przebicia. Średniowieczne i renesansowe rycerstwo drżało by z trwogi :].

    Dobra, starczy mi już kompa. Idę w tv pokukać.

    Po pierwsze:

    grot przechodzi na wylot przez deskę o grubości 1,5 cm...

    a nie cała strzała. Jeśli wyprofilujesz go w odpowiedni sposób (nie tak, żeby zadawał maksymalne obrażenia - o co chodziło rycerstwu, ale tak, aby miał jak największą siłę przebicia) , wejdzie w deskę równie łatwo co cienki gwóźdź. Po drugie- w średniowieczu nikt do wyrobu łuków nie wykorzystywał pręta z włókna szklanego i stalowej linki zamiast cięciwy :) :)

    A w ogóle JAK MOŻNA ODEJŚĆ OD KOMPA NA RZECZ TV-PUDŁA!!! No czysta herezja!

    BTW, Twoje "kółko" wygląda całkiem przyzwoicie. Wielu znanych mi "fachowców" na pewno by go nie zrobiło. Przynajmniej nie na tyle okrągłe, co Twoje :)

  3. Nie byłbym sobą, gdybym nie upomniał o nie zjeżdżanie z tematu. Czyli upominam o nieofftopowanie :].

    No i masz. Stillborn na mnie nakrzyczał... :( Mi nie chodziło o offtop, ale o zmianę ksyw. Czyli nici z zostania szlachetnym muszkieterem... buuuuu...

    Co do moich "produkcyjnych" umiejętności, to potrafię w bardzo krótkim czasie z ogólnie mi dostępnych materiałów wyprodukować łuk i strzały z grotami zwykłymi i zapalającymi :) Strzały zwykłe to jest bardzo prosta sprawa. Trochę metalu na grot, jakieś piórka na lotki i już strzała zrobiona. Siła przebicia - z jakichś 25-30 metrów grot przechodzi na wylot przez deskę o grubości 1,5 cm... Gorszą sprawą było zrobienie strzały zapalającej, tzn znalezienie materiału, który po wystrzeleniu by nie gasł. Pow wielu dniach "laboratoryjnych testów" znalazłem. Wyobraźcie sobie, że jest on też ogólnie dostępny. Jest to po prostu wysuszona kora brzozowa owinięta naokoło strzały.

    Ale wiesz, Still, ja całe dzieciństwo spędziłem mieszkając na skraju, lub nawet przez 10 lat centralnie w lesie. Czasu było dużo, to i różne kanarki się we łbie lęgły :)

  4. Ja z drewnem na zimowe palenie mam już spokój od miesiąca. nawoziłem piwnicę do pełna, więc na jakieś 4 do 5 miesięcy mi wystarczyć powinno. Jak przyjdzie sroga zima, to nie muszę nawet nosa z domu wyściubiać. Zaleta dużej piwnicy :)

    Jeszcze w kwestii formalnej "trzech muszkieterów". Musimy się jakoś imionami podzielić. Który będzie Portosem, który Atosem, a który Aramisem :) Propozycje, sugestie, wyzwiska ? :]

  5. Dziemdobry! Muszkieterzy gotowi do walki za azbestową fortecę? No to ognia!

    Spławiki. Sprawa generalnie bardzo prosta. Na pewno widzieliście jak takie coś wygląda. Bierzesz kawałek suchej, prostej leszczyny. Grubość jego zależy od tego, jak bardzo ciężki ma być finalny spławik, a co za tym idzie, jak daleko poleci przy zarzucie. Ja zazwyczaj używam takiego koło 1-1,5cm średnicy. Następnie "nóż wielofunkcyjny" w dłoń (z braku tokarki, bo jakoś do robienia samych spławików kupowanie jej nie ma sensu...) i sobie strugamy ta leszczynkę aż do uzyskania pożądanego kształtu. Następnym etapem jest wygładzenie powierzchni. Wystarczy do tego papier ścierny o grubości 100-120. Po wygładzeniu nawierca się otwory na dole i na górze spławika, coby zamontować w nim dolną i górną antenkę. Na dolną antenkę nadaje się świetnie wykałaczka do robienia szaszłyków. W końcu to bambus, więc jest dość twardy i łatwo nie pęka. Z kolei na górną można też użyć bambusowej wykałaczki, albo, jeśli chce się mieć grubszą, a co za tym idzie bardziej widoczną z daleka antenkę - kawałka gałązki z kruszyny. Po wysuszeniu jest wystarczająco lekka, żeby nie "blokować" spławika, gdy podnosi się w wodzie do pionu. Antenki wklejam zazwyczaj przy pomocy ogólnie dostępnego SuperGlue :) Na dolnej antence można też zamontować, wykonane z cienkiego, miedzianego drutu, oczko, dzięki czemu uzyskamy spławik przelotowy. Na koniec malujemy cały spławik farbą olejną, bądź lakierem. Od dołu do poziomu na jakim spławik będzie zanurzony - na brązowo lub czarno, a górę na jakieś jaskrawe kolory pooddzielane czarnymi, wąskimi paskami, które poprawiają widoczność spławika. Można też użyć farb fosforyzujących (do łowienia w nocy), ale te z kolei trzeba lakierować, bo inaczej będą się wycierać.

    I to chyba tyle. Cały "proces technologiczny" i użycie odpowiednich materiałów opracowałem sam w mojej pustej łepetynce. Może by to opatentować? ;)

  6. A jakie to "inne" noże wytwarzasz? Rzeźnickie czy jak :tongue:

    To zależy do czego zechcesz go używać :) Dla mnie w robocie (czyli lesie) nóż służy praktycznie do wszystkiego. Od otwarcia konserwy z obiadkiem do, nawet czasem, przeżycia. Ale to już inna bajka i kiedyś gdzieś na forum już o tym chyba pisałem. Musi być odpowiednio twardy, odpowiednio długi i ostry, coby można się nim było nawet w pracy ogolić :) . A co do produkcji spławików, to jeśli Cie to interesuje - mogę opisać z detalami.

    Oki, Stillborn się wkurzył i poszedł spać, Treser też chrapie to i ja uderzam w kimono. W końcu trzeba jutro iść do roboty...

    Dobranoc!

  7. Lepiej umieć dużo rzeczy robić, bo nie wiadomo co Cię w życiu spotka.. Nie musisz tego nikomu pokazywać, ale jak będziesz umiał, to tylko lepiej dla Ciebie

    Bardzo mądre słowa. Niestety, ja wykazuję się w życiu wybitnym brakiem inteligencji i instynktu samozachowawczego i zawsze pokażę, że coś umiem zrobić/naprawić. I zawsze jakąś durną, najczęściej gratisową, robotę sobie znajdę. Gdy nudzi mi się w robocie - robię spławiki do wędek. Opracowałem kilka modeli z ogólnie dostępnego w lesie materiału -leszczyny i sobie je hurtowo z nudów produkuję. Połowa moich kumpli na nich łowi. Oczywiście dostali je gratis, no bo co, za kawałek polakierowanego patyka mam kasę brać? Gdy nudzi mi się w domu - dłubię coś przy samochodach albo robię noże (metodą skrawania, bo kowalstwa jeszcze nie próbowałem, ale mam taki plan na wiosnę). Nie kuchenne, tylko takie "inne" :chytry: Jak to mówią - robota głupich lubi :)

    Mieszkam w bardzo małym mieście (19 tys. mieszkańców) i o pracę tu naprawdę trudno. Każdy "skill" jest na wagę złota. Albo coś potrafisz, albo siedzisz na bezrobotnym.

    Widzisz, ja mieszkam w małym pipidówku, gdzie roboty jest full, ale chętnych do pracy brak. Co prawda 90% pracy, to praca fizyczna, ale zarobić można i to całkiem nieźle. W mojej firmie przydało by się jak zdrowie ze 6 drwali i kilku innych pracowników, ale znikąd ich się nie weźmie, bo każdy ma głęboko w poważaniu ciężką pracę w lesie. lepiej postać z piwem pod sklepem...

    Tak patrzę, że niedługo ten dział trzeba będzie przemianować na "trzech muszkieterów", bo jakoś tylko my w nim urzędujemy... Trzeba chyba jakiś klubik założyć.

    Zerknąłem na wasze profile. Ja to kurka już normalnie starcem jestem... Co ja w ogóle na tym forum robię?

  8. Sorki, Stillborn, nie chciałem podnosić Ci ciśnienia. :( To, co opisałem, to jest tylko i wyłącznie mój sprzęt. Sam kupiłem wszystko, bo mój ojciec miał dwie lewe ręce do każdej roboty, więc sprzęt nie był mu potrzebny. Poza tym ojciec nie żyje od kwietnia, więc siłą rzeczy, sam rozumiesz... A mama się w wykończeniówkę nie bawi... :)

  9. a ja czerpię z jego doświadczenia i przyglądam się kiedy tylko mogę, żeby w przyszłości nie musieć wzywać fachowców i słono im płacić :rolleyes:

    Dokładnie. Dlatego właśnie i ja naumiałem się robić i naprawiać co tylko mi się w życiu udało podpatrzeć. Nie wiem jak w waszej okolicy, ale u mnie wezwanie "fachowca" kończy się zazwyczaj słonym rachunkiem i koniecznością poprawiania jego spartolonej pracy.

    @Stillborn

    No, faktycznie, wyposażony to jesteś na maksa :) Ja też zaczynałem z młotkiem i gwoździami, ale potem trzeba było własną chatę remontować, więc powolutku przy każdej robocie kupowałem sobie coraz to inny, niezbędny do niej sprzęt i tak się uzbierała tego już całkiem spora kolekcja. A i tak wyszło mi kilka razy taniej, niż usługi "podwórkowych fachowców". gdy np. Robiłem płytę g/k w pokojach. kupiłem sobie wisarkę (z zapasową baterią) i dwie porządne poziomice. Koszt - 350 zł. A gdybym miał do tej roboty wynająć firmę - ok 1500 zł bez malowania. I to po promocyjnych cenach...

    Z drugiej jednak strony nie jest za fajnie umieć w życiu za dużo. Co chwila przychodzi któryś z kumpli/rodziny i prosi a to o ułożenie kilku metrów glazury, a to o pomalowanie pokoju no i jak tu odmówić lub brać kasę... Dzięki temu mój wolny czas skraca się do minimum, bo i w domu też ciągle jest co robić.

  10. Stolarka to dla mnie czarna magia. Co prawda umiem "wystrugać" jakiś parapet, schody czy próg, ale poważniejsze budowle to już nie moja działka. W związku z tym z maszynami do obróbki drewna też do czynienia nie miałem ani ich nie posiadam. Ja jestem bardziej "fachowcem" w wykończeniówce tzn płyta g/k, glazura/terakota, malowanie, siding, wstawianie okien/drzwi, elektryka i te sprawy. Z tego wszystkiego najbardziej lubię zakładać instalację elektryczna. A z racji, że robiłem to już nawet zarobkowo to i wszelakiej maści narzędzi/elektronarzędzi mam spory zestawik. Podobnie jak w swoim warsztacie w którym zazwyczaj własnoręcznie (czasem z moim sąsiadem - blacharzem/lakiernikiem) naprawiam samochód swój i żony (Astra F i Renault Clio II). Ale to nie ten temat.

    @Treser

    Widzę, że masz wujka pracującego w pokrewnej mi branży, więc znasz pewnie pojęcia metrów sześciennych, metrów przestrzennych, papierówki, paletówki, opału, dłużycy i innych sortymentów drzewnych wywożonych z lasu. Pewnie też jako jedyny na tym forum... :)

  11. Oł je! Rąbanie drewna na opał, to dopiero jest poezja! Jako, że mieszkam na wsi i nie mam elektrociepłowni, która mi chałupkę ogrzeje mam podobny problem co Ty, Treser. Najfajniejszy był zeszły rok, bo napaliłem się na zakup dwóch dębów, które miały łączną masę (po polsku - objętość) 10 metrów sześciennych... Dość powiedzieć, że pojedynczy, odcięty pniak do porąbania miał średnicę 60cm. Oczywiście w tak grubym drzewie sęki też były bardzo "malutkie". Ja poszedłem na łątwiznę, wyrąbywałem z pniaka co się dało naokoło sęka, a sam sęk przecinałem pilarką na drobne. Szybko, łatwo i przyjemnie, ale praca tez zajęła ponad 2 tygodnie popołudniami po pracy. Obiecałem sobie już nigdy takich gigantów nie kupować, bo co prawda drewno jest wydajne (w sensie, że po porąbaniu jest jego znacznie więcej niż z jakichś cienkich patyczków), ale wymaga strasznego nakładu pracy.

  12. @Treser

    Ja miałem też w zeszłym roku fajny rowek do wykopania. Trochę było z tym więcej zabawy, bo kopałem go aby położyć przewód od wodociągu z wodą. Trzeba więc było kopać głębiej, niż strefa przemarzania gleby. W mojej okolicy - 1.3m Kopaliśmy z bratem na 1,5 metra na odcinku 30 metrów. Normalnie masakra, tym bardziej, że w mojej okolicy po ok 50 cm w głąb pojawia się 50 cm gliny. Twardej jak cholera. Na szczęście dalej jest już piasek. Ale jakoś daliśmy radę. Co prawda miejscami trzeba było i kilofa używać. Na szczęście nie było tam żadnych drzewek i korzeni.

  13. Poszukaj w sieci strony o nazwie FAT MAGNUS :)

    A co, i w niej maczasz paluchy? :) Już tą stronę odwiedzałem i kontaktowałem się z twórcami. A cały komplet Fatka i kupę innych zinów mam w swoim archiwum już od ładnych kilkunastu lat. Zawsze miałem manię zbieractwa, jak to scenowiec :) No i moje archiwum jest bardziej kompletne, niż te Fat Magnusa... Nie mam tylko zbytnio pary, żeby ziny opisać i posłać. Leniwiec jestem...

    Z kolei na eftepie są na razie praktycznie same modki. Prankster (ten ze "starej gwardii") szukał jednego swojego starego moda w oryginalnej wersji (z greetingsami w samplach) no i znalazł się on oczywiście u mnie. Się chłopak ucieszył. Poza tym jest tam na dzień dzisiejszy ponad 6000 modków scenowych muzyków z kraju i zagranicy. Jeśli cosik ze scenowej muzy Cię interesuje, szukaj w katalogu Upload/Seeker's stuff.

  14. Zaglądasz czasem na Amiscene Community Portal? Sporo starej, scenowej gwardii się tam jeszcze pałęta i miło wspominają Fatka, i Twoje teksty. Wiem, że to ni ta skala co FA (na forum jest raptem zarejestrowanych 146 oszołomów...), ale ja tam normalnie wsiąkłem. Miło czasem powspominać młode lata. Aha, na scenowym eftepie jest moje stare, scenowe archiwum. Nie jest jeszcze kompletne, ale upload trwa. Jak by co, hasło i login mogę wysłać Ci na priv.

  15. Słuchając tego zacząłem się zastanawiać co się dzieje z obecnymi rodzicami (w przyszłości z resztą będę z nimi walczył, bo mam zamiar zostać nauczycielem języka angielskiego; póki co wniosek jest taki, że więcej walki nauczyciele mają z rodzicami aniżeli z uczniami). Mam wrażenie, że interesuje ich tylko to, żeby mieli święty spokój a dziecko niech sobie gra w co chce. A potem jak się coś stanie wszelakie media będą miały kolejny "dowód" na szkodliwość gier a rodzica jak zwykle będą oczywiście niewinni. Nie przeraża Cię to co się dzieje z rodzicami?

    Po pierwsze: zastanów się, jakim rodzicem będziesz, gdy już spłodzisz własne dziatki. Zarzekanie się, że "ja będę lepszy/milszy/fajniejszy od mego ojca/matki" nie do końca jest takie proste i ma sens. Wiem z doświadczenia, że mimo usilnych starań zmiany siebie na lepsze, to środowisko, w jakim wyrastamy, determinuje to, kim będziemy i jak będziemy wychowywać własne dzieci. Ale tego to już Cię życie nauczy. Oczywiście są odstępstwa od reguły, ale nie aż takie częste ...

    Po drugie: jest bardzo wiele gier (fps-y, hack'n'sklashe itp) w które nie pozwolę grać moim dzieciom (2 i 5 lat), ale dlaczego mam zabraniać inteligentnemu dziecku (5 lat) granie np w plants vs. zombies (też nie jest zbyt edukacyjna, bo zombiakom odpadają główki :) ), kiedy owe dziecko skończyło ją samo, bez najmniejszej pomocy z mojej strony i to w wersji angielskiej... Mój syn potrafi wymyślić strategię przejścia planszy nie gorszą niż niejeden dorosły. Jest gro gier, które mają pegi znacznie wyższe, niż +5, ale na pewno nie skrzywdzą psychiki grającego w nie dziecka. Zadaniem rodzica jest zwrócić uwagę na pegi i wybrac samemu, czy ta gra jest ok, czy raczej dziecko nie powinno do niej zasiadać. Dlatego w FPSy gram od 22 gdy dzieci już dawno śpią...

  16. Dopiero dobrałem się do ostatniego CDA i w związku z tym:

    Chwała i szacunek za Twój tekst na 25-cio lecie Amigi!!! My o niej pamiętamy i nie zapomnimy, ale każdy taki tekst przybliża ją też czytającej CDA młodzieży. Moim zdaniem warto, bo świat raczej drugiego takiego kompa jak Ami nie widział i nie zobaczy.

    A na forum Amigowym ruch jak na Marszałkowskiej. I sporo starej gwardii jest. min Chaser, Voyager, Dagon i inni. Zaglądnij kiedyś.

  17. Wiem, że jesteś zawalony robotą, ale mam prośbę (a temat to pytania do...:):

    Mógłbyś zerknąć na forum z wycenami sprzętu? Założyłem tam temat "Dla pamiętających dinozaury :)" i wystawiłem na nim moją Amigę w obecnej konfiguracji do wyceny (broń Boże nie zamierzam jej sprzedawać). No i do tej pory zaglądneło tam ponad 170 osób, ale nikt nie podał żadnej konkretnej odpowiedzi... Może Ty rzucisz jakąś propozycję cenową? Choć, patrząc na avatara, pewnie Ci się nie zechce ;)

  18. @UP

    Tia, lakierobejca jest spoko. ładnie się błyszczy, itp, itd, XTD. Ale ma jeden podstawowy problem, - CENA!!!

    Ja osobiście jadę po płotku impregnatem Altaxin Q w kolorze tik (a co to za durna nazwa...). Miałem im zaimpregnowany płot lat temu 4 i do tej pory się jakoś trzymało. No ale w tym roku przyjszło wielgaśne malowanie, to mając jakiś wesoły dzień postanowiłem i płot pomalować. Te rzeczone 200mb... No i na impregnat wydałem już ponad 600 zł, a gdybym kupił lakierobejcę, wydał bym dwa razy tyle... A to ponad siły mojego remontowego budżetu :)

  19. Cosik po niezłym starcie temacik nam podupada. A więc odejdźmy od podłóg i pogadajmy o czymś innym. Kto impregnował ostatnimi laty jakieś drewniane płotki, altanki czy cóś? Ja obecnie jestem w trakcie odnawiania mojego "krótkiego" ogrodzonka ze sztachetek (tylko 200 metrów...) i jestem ciekaw Waszych doświadczeń. Jaki impregnat był używany, ile lat wytrzymał w dobrym stanie?

  20. 2. Czy tytuly z promocji CDProjektu -50% w serii XK sa dostepne tylko przez internet czy w tradycyjnych sklepach np. Media Expert tez beda obnizone ceny?

    Sorki, Smuggler, że się wtrącam...

    Gry CD-Projektu w seriach XK Hit, HK Gold i temu podobne pierdoły są w większości hipermarketów. Osobiście zaopatruję się w nie w sieci sklepów Auchan. Sa tam praktycznie wszystkie dobre tytuły, nowości itp. Bywają też mega ubogie wydania (np sama płytka w pudełku), które można kupić po 8 zeta... Za tyle kupiłem grę "Beowulf". Gry bywają na stacjach PKN Orlen i to też w jakichś dziwacznych cenach, np. "Supreme Commander - Platynowa edycja" kosztował 14.99... Oryginalne pudełko, zapakowane w folijkę wraz ze wszystkimi dodatkami... Ale nie spiesz się za bardzo z zakupami bo ja już kilkakrotnie kupiłem grę, a później dawali pełniaka w CDA :smile:

  21. @Treser

    Wiesz, takie programy w stylu dom n ie do poznania czy inne tałatajstwo to są piękne, bo tam ludzie z kasą się zbytnio nie liczą. Mają zrobić coś pięknego i to robią nie bacząc na koszty. No bo przecież mają sponsorów, a i show musi się dobrze udać, bo inaczej nikt go nie obejrzy, nie będzie wpływów z reklam itp, itd.

    Jak się remontuje lub buduje własną chatynkę mając więcej niż skromny budżet, trzy razy się zastanowisz zanim wydasz kasę na coś, co można kupić taniej tylko w mniej bajeranckim stylu. Przynajmniej ja tak mam :smile: Ale zwykle plany mojej żony i tak przynajmniej o 2-3 tys muszą budżet przekroczyć... Takie już są kobiety, że nie uznają półśrodków :wink:

  22. Fakt, układanie paneli to istna bułeczka. Kładłem toto w zeszłym roku i od tej pory NIE CHCĘ MIEĆ INNEJ PODŁOGI!!! Proste do ułożenia, proste do utrzymania w czystości - czego chcieć więcej.

    A co do grzybków, to mam je we wszelakiej maści odcieniach żółtego. Pojawiły się z prostej przyczyny - zeszłej zimy podczas pokaźnych mrozków ( w porywach miałem -32...) przemarzły mi ściany w moim domku i na wiosnę, jak to zwykle wiosną bywa, wszystko mi pięknie zakwitło. Nie mam siły po raz kolejny rok po roku czegoś w domu remontować, więc walnę je chlorem. A w przyszłym roku trzeba najpierw docieplić chatę od zewnątrz, potem pozbyć się tynku z grzybkami, potraktować ścianę jakimś grzybobójem i zrobić płytę G/K na konstrukcji. Na jakiś czas powinienem mieć z roślinnością spokój. Przynajmniej mam taką słodką nadzieję :smile:

    @Diacon

    W mojej okolicy "fachowcy" w sklepach potrafią tylko doradzić jak skutecznie pozbyć się kasy nie dostając w zamian nic sensownego. Np nie sprowadzają płyty G/K 9mm, bo twierdzą, że cena 9 i 12 jest taka sama. Być może, tylko po kiego grzyba (z mojej ściany) przykręcać mi do sufitu ciężką 12, skoro i 9 spełni doskonale swoją funkcję? Ale przecież nie będę jechał 70 kilometrów, coby sobie 9 kupić... No i przykręcam tę porąbaną 12 do sufitów po kiegoś grzyba (again?)

    Reasumując, jeśli sam czegoś nie wyniucham - na pomoc "fachowców" -sprzedawców nie mam co liczyć. No ale w końcu po coś nam Tur ten topic założył, nie? Od czego są forumowi koledzy-budowlańcy?

  23. @UP

    Chałupkę to ja sobie odpicowałem w zeszłym roku, ale moja cudowna dwójka synów (2 i 5 lat) wprowadziła autorskie poprawki, więc już nie jest tak różowo... No ale jak cosik pstryknę - nie omieszkam wrzucić zdjęcionka jakiejś mniej zdemolowanej części domu :smile:

    Natomiast mam drobne pytanko: jako, że w mojej chatce w zimie wyrosły sobie na ścianach piękne grzybki, może ktoś ma pomysł jak je skutecznie zwalczyć. Testowałem już dwa "delikatne" środki i w sumie to g....uzik dały. Tym razem walnę je chyba jakimś chlorowcem, bo inne nadają się tylko chyba do mycia wanny :unsure:

×
×
  • Utwórz nowe...