Skocz do zawartości

Seeker2

Forumowicze
  • Zawartość

    492
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Seeker2

  1. Heh, Turambar się przywlókł, huknął gromkim głosem i temat znowu na miesiąc zamarł :D No ale akurat jestem po drobnym remoncie, więc podzielę się swoimi spostrzeżeniami i drobną refleksją, jak to można na własne życzenie robotę w domu spierdzielić...

    Ot, remoncik był raczej drobny, bo polegał na totalnej rozwałce istniejącego sufitu z płyty G/K, przykręceniu nowej na konstrukcji drewnianej + docieplenie styropianem o grubości 3cm (fajnie w grubość listew się wpasowywał). A na koniec żona dołożyła swoje 3 grosze i wytapetowała ściany. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pokój był remontowany niecałe 2 lata temu. No ale tak to jest, jak się na skróty przy remontach chodzi. Zacznę jednak od początku.

    Mój dom nie posiada jakiegoś normalnego sklepienia, tylko takie wybitnie popierniczone :D Jest to tregra, w którą zostały włożone deski i zalano to wszystko od góry mieszaniną gipsu, cementu i trocin. Od spodu swego czasu była przybita twarda pilśnia, którą pomalowano olejną farbą. Tak było, gdy się wprowadzałem. Wyglądało to niezbyt szczególnie, więc przykleiłem do owej pilśni kasetony styropianowe, powlekane plastikiem. W końcu i to się znudziło, więc zapadła decyzja o zaopatrzeniu sufitów w płytę G/K i zrobienie ich na gładko, jak pupcia niemowlaka :) W salonie zrobiłem wszystko, jak należy, czyli konstrukcja, styropian i płyta. No ale moje kochanie (które chciało remont skończyć jak najszybciej) stwierdziło, że w sypialni sufit nie musi być idealny i zaleciła przykręcenie płyty bezpośrednio do tych nieszczęsnych kasetonów. Bez listwowania. Miało to skrócić remont o dwa dni.

    Niestety, skutki tej fatalnej decyzji wylazły na sufit od razu, gdy zaczęła się zima. Od góry sklepienie zaczęło lekko przemarzać, a miłe ciepełko, które było wewnątrz pokoju spowodowało skraplanie się wody na tych nieszczęsnych, znajdujących się pod płytą, pokrytych plastikiem kasetonach. Płyta nasiąkła wodą i w ciągu zimy zmieniła kolor z białej, na piękną szaro-zielono-czarną, pokrytą uroczymi grzybkami... Normalna masakra. No i rzeczone grzybki z biegiem czasu zaczęły mi też na ściany przełazić. Cóż było robić, rozpierniczyłem wszystko w tym roku w drobny mak i zrobiłem od podstaw tak, jak się należało zrobić dwa lata temu.

    Reasumując, lepiej nie róbcie takich inteligentnych patentów, jaki ja odstawiłem z przykręcaniem płyty G/K do plastiku :D Jak jutro najdzie mnie wena, to pstryknę fotkę mojego odnowionego pokoju i wrzucę do posta.

  2. Nawet nie wiecie, jak mnie cieszy, że nie tylko ja mam problemy. A jeszcze bardziej mnie cieszy, jak inni mają problemy większe :trollface:.

    Typowy przedstawiciel narodu polskiego... :)

    Problemy takie, jak Twoje, miał pewnie każdy, kto samodzielnie próbował złożyć jakiś mebelek z kartonu. Ja największą traumę przeżyłem kilka lat temu przy montażu biurka pod komp, które to dostałem od firmy BRW elegancko zapakowane w płaskie pudełko... Tez było w nim kilka prawie identycznych elementów, ale 'prawie robi wielką różnicę' :D No a ostatnio kurier przywiózł łóżko piętrowe dla moich pokemonów i też opcje jego zmontowania były dwie, z czego tylko jedna ta właściwa :) . Oczywiście też mi przybrakło kilku śrubek/wkrętów, ale to już chyba standard ostatnio jest. Każdy oszczędza na czym tylko może.

  3. Heh, temat ruszony po miesiącu i już się nóż w kieszeni otwiera :)

    Na moje wielkie szczęście mieszkam w domku jednorodzinnym i wszelakiej maści prace remontowo-budowlane przeprowadzam sam, więc nie mam aż tak traumatycznych przeżyć, jak Pezet :D. Ale ostatnimi czasy tez naoglądałem się pracy pewnego fachowca. Moja siostrzyczka kupiła sobie działkę z domem w sąsiedniej wsi. Domek był oczywiście jakiś czas niezamieszkany, więc kwalifikował się do remontu. No i pech chciał, że po przeciwnej stronie ulicy mieszka taki domorosły 'fachowiec', który oczywiście szybciutko wpadł i zaproponował jej wykonanie wszelkich niezbędnych napraw/przeróbek po promocyjnych cenach, no bo w końcu będą sąsiadami... Co on w tym domu naodpierdzielał, to można książkę napisać. Np najpierw zrobił panele, a później zabrał się za wymianę drzwi wraz z futrynami. Oczywiście futryny i drzwi były wyższe od tych wcześniejszych, więc znowu te panele ciął, przerabiał i temu podobne pierdołki, żeby owe nieszczęsne drzwi powymieniać... A grzejnik w korytarzu (aluminiowy) nie dość, że zamontował 'tył naprzód', to jeszcze na dokładkę do góry nogami... No żeby zrobić coś takiego, to trzeba być dosłownie debilem... Przy drobnej przeróbce instalacji elektrycznej nie dość, że udało mu się stopić w jednym pokoju kable i nieomal puścić dom z dymem, to jeszcze wywalił w transformatorze wszystkie BM-y (bezpieczniki mocy), pozbawiając na jakiś czas prądu całą ulicę :) Profesjonalista pełną mordą :D

    Koniec końcem siostrzyczka go z deka pognała i cały remont kończyliśmy z braciakiem. Tym razem już bez przygód i niespodzianek :) Może nie aż tak 'profesjonalnie', ale się udało :)

  4. Amiga jest jak mysliwiec Spitfire - wspaniala w swoich czasach...ale te czasy przeminely. Cokolwiek na nim nie zamontujesz - silnik, uzbrojenie itd. to i tak ustapi F-16 w walce. No chyba, ze tak go przerobisz, iz z oryginalnego Spitfire zostanie sama nazwa... Czy jest sens?

    Dokładnie tak samo myślę. Wole zachować w pamięci Ami taką, jaka była, niż jarać się kolejnymi newsami, że ktośtam próbuje ją wskrzesić. Bo niby po co i w jakim celu?

    Jak to Fei napisał subtelnie o Pegasosie: "W końcu jednak okazało się, że wyszło jak zawsze i jest to kolejny egzotyczny sprzęt, do którego programy trzeba napisać sobie samemu."

    Moim zdaniem taki los czeka każdą próbę wskrzeszenia jakiegokolwiek ze starych kompów. Bo jakoś nie sądzę, żeby jakaś firma produkująca i wydająca gry wpadła nagle na genialny pomysł w stylu "O, powstała nowa Amiga! No to zrobimy szybciutko konwersje Wieska, niech amigowcy mają" :D

  5. Mam pytanko odnośnie bloga. Za każdym razem gdy dodam nowy wpis i odświeżę stronę wpis zostaje dodany drugi raz bez klikania w cokolwiek... I tak dzieje się za każdym razem. Dodaję wpis, odświeżam i mam wpis zdublowany, który trzeba ręcznie usuwać. Jakiś błąd, czy tak ma być?

  6. Niezbyt głębokie to pojęcie względne :) Jeśli dziury mają z centymetr głębokości to lepiej nie kładź od razu jednej grubej warstwy, bo może popękać. Szczególnie, jeśli temperatura schnięcia będzie dość wysoka. Lepiej zrobić 2-3, czekając aż poprzedniczka w miarę wyschnie. Ewentualnie w miejsce ubytku daj siatkę, żeby wzmocnić wypełnienie. No i, jak to Stillborn stwierdził, malowanie jest koniecznością. I to raczej całej ściany, bo jeśli farba na ścianie leży kilka miesięcy, to na pewno zdążyła już zmienić odcień i nijak identycznej nie dobierzesz.

    No ale imprezy to macie wypas. Pomysły zresztą też :P

  7. To ja, podobnie jak BiBiS nie dam obrazka, tylko pytanie:

    Prototyp polskiego samochodu, który miał być następcą Fiata 126p, ale poza kilkoma prototypowymi sztukami nie wszedł nigdy do seryjnej produkcji, wyparty prawdopodobnie przez inny model Fiata.

    Plotki głoszą, że Francuzi odkupili dokumentację od naszych inżynierów i na jej bazie wyprodukowali jeden z 'małych' modeli Renault

    Chodzi mi oczywiście o to, jak nazywał się ten polski prototyp :)

×
×
  • Utwórz nowe...