Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pzkw VIb

Manga i Anime w ujęciu ogólnym

Polecane posty

Dziwne... :huh:

Wydawało mi się, że Azumanga Daioh nie ma absolutnie nic wspólnego z Melancholy of Haruhi Suzumiya, ale widać się myliłem. Mój błąd.

edit:

Chyba że są to bardzo podobne serie i główna bohaterka ma tak samo na imię.

Nie, żadna z bohaterek Azumangi nie ma na imię Haruhi, a jedyne, co łączy te serie to fakt, iż obie rozgrywają się w szkole głównie i zasadniczo mamy bohaterki płci pięknej na pierwszym planie...

No chyba, że w MoHS jest jakiś homage dla Azumangi, co jest zasadniczo możliwe, bo komiksy Azumanga (4-coma publikowane w gazecie) są/były bardzo popularne.

Tak więc raczej dobrze ci się wydawało i nie wiem, skąd pomysł, by miało być inaczej 0.o

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mówiłeś, że oglądałeś nie po kolei? Twórca najpierw narysował, a potem wszystko wymieszał ;D obecnie mam 9 odcinków za sobą i jakoś Haruhi pokazuje swój pokręcony charakter, a mimo to, w nowych odcinkach potrafi zaskoczyć kogoś czymś nowym.

Z tej wypowiedzi, oczywiście.

Użyłem ironii, ale o ile dobrze rozumiem, Hinata20 odpowiadał(a) na post RedWolfa.

Chyba rozumiesz mój tok myślenia. Jeżeli nie, to przeczytaj te dwie wypowiedzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza faktem, że obydwie serie rozgrywają się w szkole to raczej nie szukałbym zbytniego powiązania między Azumangą a Haruhi. Mimo iż obydwie serie to komedie to łatwo jest zauważyć, że przedstawiony w nich humor się bardzo od siebie różni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Użyłem ironii, ale o ile dobrze rozumiem, Hinata20 odpowiadał(a) na post RedWolfa.

Chyba rozumiesz mój tok myślenia. Jeżeli nie, to przeczytaj te dwie wypowiedzi.

Hm, przejrzałem temat tych kilka postów wstecz i oto, co znalazłem:

Ktoś tu kiedyś napisał, że bardziej pokręconej fabuły nie widział. Śmiem twierdzić, że mało w takim razie widział, bo dla mnie fabuła tego akurat dzieła jest prosta jak drut, a oglądałem odcinki nie po kolei.

(...)

@Hinata20

Po 5 odcinkach zrozumiesz Haruhi.

mówiłeś, że oglądałeś nie po kolei? Twórca najpierw narysował, a potem wszystko wymieszał ;D obecnie mam 9 odcinków za sobą i jakoś Haruhi pokazuje swój pokręcony charakter, a mimo to, w nowych odcinkach potrafi zaskoczyć kogoś czymś nowym.

To chyba wyjaśnia sprawę, kto komu i o czym? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, no tak :P

Ale Hinata napisał(a) (@Hinata naprostuj mnie wreszcie, czymkolwiek jesteś ;) ) post tak, jakby chodziło o Azumangę. I tylko o to chodziło.

I tutaj dam chyba takie moje przemyślenie. Ze stylu wypowiedzi, braku rzeczowości oraz ilości użytych emotek wnioskuję, że Hinata jest płci żeńskiej. HEHE...

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej, to ja tak trochę z innej bajki - nie będę pisał o którymś anime konkretnie, a raczej jako całości.

Na początek słowo wstępu - lubiłem anime do pewnego momentu, potem... Zauważyłem jakąś miałkość w jakichś 99% produkcji jakie oglądałem. I w związku z tym pytanie:

Nie wydaje wam się, że większość takich japońskich produkcji (i 99% produkcji takich, które są tłumaczone na bardziej zrozumiały język) to typowy fast-food dla mózgu? Że tak naprawdę niewiele różni np. Azumangę (obejrzałem cały jeden odcinek, jednakże pozwolę sobie na stwierdzenie, że reszta niewiele się różni) od American Pie?

Generalnie sam prezentuję pogląd, że istnieją jakieś mądrzejsze produkcje tego typu, ale ja na nie nie trafiłem. Co więcej - odbijałem się po kolei od wszystkich "inteligentnych" produkcji. Przykładowo - kumpel polecił mi Elfen Lied. Że niby coś o biednej, nierozumianej przez nikogo dziewczynce itp.

Przyznam, dziewczynka była, jednakże dla mnie manga (czytałem komiks) to raczej zbiór jakichś japońskich zboczeń obficie podlanych krwią. Kolejne bohaterki chyba wprowadzano po to, by móc prezentować coraz to nowe fetysze (rozwaliła mnie do końca ta, co nosiła pieluchy, imienia nie pamiętam już).

Dalej - Monster. Początek - fajny, taki thriller. Później już tylko gorzej, zdecydowany zabić swojego oponenta doktorek w kluczowych sytuacjach dostaje ataków humanitaryzmu, mimo coraz większych zbrodni popełnianych przez tytułowego Potwora.

Ghost In The Shell - strzelanka, fajna, fajne klimaty. Ale nic w tym odkrywczego (pytanie "Czy androidy marzą o elektrycznych owcach" już się jakoś zużyło).

Death Note - znowu - fajny początek, później jakoś scenarzysta chyba nie wiedział co z bohaterami robić. Seria byłaby nawet zwarta i ciekawa, gdyby była o jakieś 70% krótsza (początek -> rozwinięcie -> koniec), a tak - pomysł, którego starczyłoby na te nawet i 10 odcinków, użyto do pociągnięcia prawie 40 (tak jakby starano się małą kostką masła posmarować kromki z 4 chlebów).

I tutaj konkluzja - muszę przyznać, że najbardziej przypadły mi do gustu "tępe" anime typu: "Welcome to NHK" (znowu fajny pomysł rozłożony na zbyt długi czas), Cowboy Bebop, czy też pojedyncze filmy - "Girl who lept through the time". I właśnie o to chodzi - typowe "umysłowe hamburgery", oglądałem je, tak jak oglądałem American Pie, czy Scary Movie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wydaje wam się, że większość takich japońskich produkcji (i 99% produkcji takich, które są tłumaczone na bardziej zrozumiały język) to typowy fast-food dla mózgu?

Nie. Może połowa, najwyżej nieznaczna większość. Ogólnie niski poziom reprezentują dopiero kreskówki tworzone obecnie w bardziej zrozumiałych językach. Zwłaszcza amerykańskie.

Przyznam, dziewczynka była, jednakże dla mnie manga (czytałem komiks) to raczej zbiór jakichś japońskich zboczeń obficie podlanych krwią. Kolejne bohaterki chyba wprowadzano po to, by móc prezentować coraz to nowe fetysze

Nie powiem, manga Elfen Lied jest dość długa i autor zaczął trochę za bardzo kombinować. Jak dla mnie nie jest zła, ale gorsza niż anime, które serdecznie polecam. Ma 13 odcinków, akcja się nie przeciąga, ani nie toczy się na siłę. Plusem jest też zakończenie w dobrym momencie.

Ghost In The Shell - strzelanka, fajna, fajne klimaty. Ale nic w tym odkrywczego (pytanie "Czy androidy marzą o elektrycznych owcach" już się jakoś zużyło).

Pytanie - czego się spodziewałeś? Objawienia wielkiej, nieznanaj dotąd nikomu prawdy? Oczywiście, możnaby podjąć temat klonów cyborgów kosmitów genetycznie zmodyfikowanych wojowników pół-bogów, przeżywających równie absurdalne przygody. Na dłuższą metę, wszystkie motywy zaczynają pojawiać się gdzieś znów i znów; nie ma w tym nic dziwnego, życie również jest dość powtarzalne. Teraz tworzenie czegoś nowego od podstaw jest zwykle bezcelowe.

Jakiś czas temu pojawił się ostatni odcinek flashowej serii There she is.

O tak :lol: Animacja to, co prawda koreańska, ale co tam. I to jest dobry przykład takiego małego dzieła sztuki: niby banalne, lecz ma w sobie jakiś nieodparty urok i sprawia, że nawet kamień się ciepło uśmiechnie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@leonik 86; Mam dla Ciebie rade, jeśli chcesz spędzić czas na oglądaniu/czytaniu górnolotnych dzieł to daj sobie spokój z anime, sam obejrzałem w całości może ze dwie serie i kilka filmów ze studia Ghibli i nietrudno zauważyć, że są to sposoby na marnowanie czasu, chociaż jest to całkiem przyjemne. Popieram zdanie Kondzia ścieki umysłowe z zachodu są mordercze dla szarych komórek. Dlatego jeśli jeszcze do kreskówek Cię ciągnie to chyba lepszej tak niezobowiązującej rozrywki nie znajdziesz.

Z wymienionych przez Ciebie tytułów oglądałem tylko Bebopa i muszę powiedzieć, że wcale nieźle się bawiłem przy tej serii, a uważanie go za odmóżdżacz jest co najmniej nie na miejscu.

Zgadzam się z Tobą, że anime jest jak fast food, jednak czasami masz ochotę zjeść coś cholernie niezdrowego w "Maku", aniżeli codziennie siedzieć sztywno w wytwornej restauracji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popieram zdanie Kondzia ścieki umysłowe z zachodu są mordercze dla szarych komórek. Dlatego jeśli jeszcze do kreskówek Cię ciągnie to chyba lepszej tak niezobowiązującej rozrywki nie znajdziesz.

Dokładnie. Nie raz jak czasem spojrzę na to co siostra ogląda na Cartoon Network kiedy jej komp jest zajęty to mi zazwyczaj ręce opadają jak widzę ten uber niski poziom inteligencji (jeżeli jakaś tam w ogóle jest) w amerykańskich kreskówkach.

W przeciwieństwie do tego anime nie stawia na tanie i idiotyczne numery jak to robią jankesi.

Zgadzam się z Tobą, że anime jest jak fast food, jednak czasami masz ochotę zjeść coś cholernie niezdrowego w "Maku", aniżeli codziennie siedzieć sztywno w wytwornej restauracji.

Też prawda. To tak jak było raz ze mną i z kumplem. Non stop chodziliśmy do ulubionej restauracji japońskiej na sushi ale jakoś ostatnio się stęskniliśmy za "Makiem".

W przypadku anime to myślę, że raczej nie ma sensu szukać czegokolwiek co kwalifikowałoby się do czegoś czego nie można nazwać fastfoodem chociaż, że znam trochę tytułów, które nie są typowymi zjadaczami czasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszelaka rozrywka jest zjadaczem czasu, owszem, z ambitnych dzieł może można się czegoś nauczyć, ale kto by tego chciał? Nie tylko amerykanie nastawiają się na zabicie czasu. Jeżeli na prawdę szukasz czegoś pożytecznego, to nie oglądaj anime. Poza tym działanie odmóżdżające jest niesamowicie wielkie, wiem to po sobie. Coś, co kiedyś uznałbym za idiotyzm kompletny dzisiaj mnie śmieszy najbardziej.

Moja rada taka, żebyś lepiej zostawił anime bo z takim podejściem to to nie ma sensu.

W ogóle skoro tak, to całe życie to strata czasu. Po co ludzie się tak zaharowują w pracy? Owszem, większość ma aspiracje, żeby coś osiągnąć, ale... sam sobie dokończ to zdanie według uznania.

Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ogóle skoro tak, to całe życie to strata czasu. Po co ludzie się tak zaharowują w pracy? Owszem, większość ma aspiracje, żeby coś osiągnąć, ale... sam sobie dokończ to zdanie według uznania.

Ależ mnie ubodłeś tym stwierdzeniem, a nawet śmiem podejrzewać, że i większość osób na forum. Życie to wcale nie strata czasu, większość społeczeństwa żyje już nie tylko i wyłącznie dla siebie, a praca to właśnie coś pożytecznego. Egzystencji sobie bez niej nie wyobrażam, bo jaka by ona nagle zrobiła się krótka. I gdzie byś się tylu ciekawych rzeczy nauczył jak nie w pracy? Niestety bądź stety tak działa system gospodarczy i lepiej odnaleźć w nim coś co chcesz robić i dążyć do spełnienia swoich marzeń (może raczej "celów", ale "marzeń" brzmi lepiej), w końcu nikt nie poda rozwiązania na tacy.

Owszem nie da się żyć tylko i wyłącznie pracą, dlatego są takie zjadacze czasu, pytanie tylko, czy w jego trakcie mamy powoływać do pracy rzesze szarych komórek, leniuchować do woli, czy uprawiać sporty. Wybór zależy oczywiście od okoliczności.

Ale cholera nie potrafię zaakceptować twierdzenia, że mój czas się marnuje (a co dopiero życie), kiedy włączam sobie dajmy na to nieszczęsny (dlaczego nieszczęsny? Proszę przeczytać moje poprzednie posty) Kanon, gdybym uznał że jest inaczej rzuciłbym to w diabły.

Poza tym działanie odmóżdżające jest niesamowicie wielkie, wiem to po sobie. Coś, co kiedyś uznałbym za idiotyzm kompletny dzisiaj mnie śmieszy najbardziej.

Nie wiem co dokładnie miałeś na myśli, ale czasem trzeba do czegoś dorosnąć, żeby to docenić. Odmóżdżanie działa tylko wtedy gdy samemu się na to pozwala.

Jak tu wypada anime? Naprawdę niesamowicie ciekawie, dla mnie jest jak jajko z niespodzianką, albo znajdziesz ciekawą zabawkę, albo kiczowatą figurkę obecnie popularnej serii animowanej (tudzież anime). Natomiast skorupka zawsze jest z czekolady w różnych na szczęście smakach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, z góry należy przyjąć, że anime to rozrywka przede wszytkim, a nie animowany odpowiednik filmów Bergmana ;] Wystarczy spojrzeć w jakim dziale jest ten temat :)

Wiadomo, że powinno to trzymać jako-taki poziom intelektualny i formalny, ale podstawową sprawą jest pryzjemność czerpana z oglądania, a tutaj decydują indywidualne gusta.

Czy M&A to strata czasu? Cóż, rozrywka z gruntu rzeczy jest odskocznią pewną od rzeczywistości, formą relaksu. A All work and no fun makes Jack a dull boy, jak mawiają Anglicy. Nie zgodzę się natomiast na stwierdzenie, że z M&A z założenia nie da się nic pożytecznego wynieść. Niewiele jest tytułów, które nie podnosiłyby jakichś życiowych kwestii - dorastanie, przyjaźń, obowiązek a uczucie etc. Oczywiście, większość z nich będzie trącić banałem, ale czasem do refleksji jakiejś to skłoni, tak jak czasem skłaniają do tego książki, gry, filmy aktorskie, teksty piosenek. Oczywiście ktoś, kto czerpie życiową mądrość siedząc w domu, łojąc w gierki i ślepiąc w ekran TV (ale także jeno będąc zagrzebanym w ksiażkach, nawet nie fikcji, a choćby podręcznikach socjologii, psychologii tudzież life-trainingowych poradnikach), za wiele jej nie nabierze (chociaż... no, ale to już wkraczamy na pole dywagacji wymagających wygodnego fotela, perspektywy długiego wieczoru i szklaneczki albo dwóch płynnej inspiracji ;)). Co w uroczo paradoksalny sposób może ozstać nam objawione przez samo anime, vide Welcome to the NHK.

Ale, co do ambicji artystycznych jakichś: Mononoke, Franz Kafka's 'Country Doctor'. Te dwa tytuły to dla mnie (zwłaszcza drugi) już arthouse bardziej, niż czysta rozrywka. Tzn. - dla mnie mają już walory artystyczne, formalne, gdzie ta forma jest celowo wartością samą w sobie do pewnego stopnia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, jako że nie do końca się zrozumieliśmy:

Raz na jakiś czas lubię Maca. Czasem czasu trzeba trochę zmarnować. Górnolotne filmy albo są chyba zbyt górnolotne dla mnie, bo często albo mnie śmieszą, albo żenują.

Tylko że spora część anime, jakie się trafia, tak naprawdę niewiele się różni od nielubianego syfu z US. Ot chociażby tasiemce typu Naruto (obejrzałem przy okazji jeden odcinek), różne Tsubasy, Pokemony itp. Przecież to robi tak samo skutecznie wodę z mózgu, jak ich amerykańskie odpowiedniki, a do tego jakoś nikt się nie przywalił. Oczywiście, w miarę dawkować takie bajki można (zwłaszcza młodszym), ale żeby np. 20-letni facet oglądał po 5-10 odcinków czegoś takiego dziennie - to już jest IMO chore (no, ale to raczej niegodna uwagi skrajność).

Nie zrozumcie mnie źle - ja np. Tsubasę oglądałem (nawet u nas na boisku mieliśmy taki tekst: "Tsubasa by tak nie potrafił" :D), ale tak samo oglądałem Robocopa, i nie uważam, żebym na nim coś zyskał. Ale wtedy naprawdę mi się podobał.

Chodzi mi o to, że (teraz anime nie oglądałem, jednakże z samych opisów da się sporo o nich wywnioskować) dostajemy w większości Full Metal Panic'i tudzież inne Lucky Star'y, które tak naprawdę powinny mieć plakietkę "do lat 14".

No i zdziwił mnie strasznie argument: Zachód jest "błe" (coś w stylu - "Może i ja coś ukradłem, ale tamci ukradli więcej"). Przecież temat nazywa się anime&manga, a nie animacja&komiks.

No i na koniec krótka notka z psychologii - można się nauczyć coś lubić. Sam zostałem poddany pewnej prostującej mój pogląd terapii (jednej nocy puszczono mi ok. 50 razy pewną piosenkę, ponieważ większości się podobała nie protestowałem. Na początku mnie wkurzała, później była mi obojętna, potem stwierdziłem, że coś w sobie ma. Jeszcze potem - że jest nawet fajna - i to wszystko jednej nocy). Tak samo można się nauczyć pewnego specyficznego poczucia humoru (to tak gwoli końcówki posta Lorda MC).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elfen Lied. Że niby coś o biednej, nierozumianej przez nikogo dziewczynce itp.

Przyznam, dziewczynka była, jednakże dla mnie manga (czytałem komiks) to raczej zbiór jakichś japońskich zboczeń obficie podlanych krwią. Kolejne bohaterki chyba wprowadzano po to, by móc prezentować coraz to nowe fetysze

Racja. Manga zdecydowanie zbyt Hentaiowa. Jednak warto ją przeczytać, ze względu na "ostateczne" zakończenie anime, którego końcówka to typowe "ciąg dalszy nastąpi". Niestety nigdy nie nastąpił =/

Death Note - znowu - fajny początek, później jakoś scenarzysta chyba nie wiedział co z bohaterami robić. Seria byłaby nawet zwarta i ciekawa, gdyby była o jakieś 70% krótsza (początek -> rozwinięcie -> koniec), a tak - pomysł, którego starczyłoby na te nawet i 10 odcinków, użyto do pociągnięcia prawie 40 (tak jakby starano się małą kostką masła posmarować kromki z 4 chlebów).

Owszem - to też mnie denerwowało. Walka L z Kirą była duuużo ciekawsza, niż to, co się działo potem. Dodatkowo w 15, bądź 16 odcinku dzieje się coś, czego nie jestem w stanie pojąć -

Po kiego grzyba Raito zrzekł się Notesu Śmierci? Wiem, że musiał uratować Misę, inaczej zabiłaby go Rem, ale czy to była jedyna możliwość?

I tutaj konkluzja - muszę przyznać, że najbardziej przypadły mi do gustu "tępe" anime typu: "Welcome to NHK" (znowu fajny pomysł rozłożony na zbyt długi czas), Cowboy Bebop, czy też pojedyncze filmy - "Girl who lept through the time". I właśnie o to chodzi - typowe "umysłowe hamburgery", oglądałem je, tak jak oglądałem American Pie, czy Scary Movie.

American Pie, czy Scary Movie to nie umysłowe hamburgery, bo hamburgery da się przełknąć =P

Nie powiem, manga Elfen Lied jest dość długa i autor zaczął trochę za bardzo kombinować. Jak dla mnie nie jest zła, ale gorsza niż anime, które serdecznie polecam. Ma 13 odcinków, akcja się nie przeciąga, ani nie toczy się na siłę. Plusem jest też zakończenie w dobrym momencie.

Nie zgadzam się! Zakończenie mangi jest 100x lepsze, niż anime. Nawet się lekko wzruszyłem, gdy

po 10 latach Kaede czekała na "bardzo ważnego przyjaciela"

. Anime nie kończy się niedopowiedzeniem. Bo zbyt mało wątków zostało wyjaśnionych, by nazwać to niedopowiedzeniem.

PS: Strasznie śmieszą mnie ci "fani", którzy na forach internetowych płaczą, jak to oni są zaintrygowani, kto to stał za drzwiami Kouty w ostatnim odcinku. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A według mnie M&A są taką samą rozrywką jak książki czy filmy, tzn. są takie które nic nie wnoszą do naszego życia tylko zabierają nam czas (małe porównanie Anime - Pokemony, każdy chyba je oglądał ale nic wartościowego z tego nie ma, a w przypadku filmu Moda na Sukces, o tym nie będe nawet pisał bo każdy wie jakie jest i co daje jej oglądanie), ale są też takie które dają pouczenia i zmieniają nasz nastawienie do niektórych spraw. Dlatego nie można nazwać M&A czymś bezwartościowym. Oczywiście jest to tylko rozrywka, a głównym celem rozrywki jest to abyśmy sie dobrze bawili a nie uczyli, ale czy książki również nie są rozrywką, to samo kino, a jednak potrwfią czegoś nauczyć.

A co do wieku, to nic takiego złego że człowiek który ma 20 lat ogląda jak ktoś to nazwał 5-10 odcinków bajek, ten sam człowiek może również być geniuszem matematycznym i oglądanie anime nie obniży wcale jego wiedzy, M&A jak i każda inna rozrywka są dla ludzi czymś co oderwie ich od problemów świata rzeczywistego i nie ma w tym nic złego czy dziwnego ;)

PS: Strasznie śmieszą mnie ci "fani", którzy na forach internetowych płaczą, jak to oni są zaintrygowani, kto to stał za drzwiami Kouty w ostatnim odcinku. ;)

No z tym się zgodze, przecież każdy rozumny człowiek domyśli się że stoi tam

Lucy

. Ale ten właśnie fragment miał być furtką do kolejnej serii, o której jak na razie nic nie wiadomo (a szkoda), ale przecież nic nie jest pewne, anime lubią zaskakiwać więc możliwe że to był ktoś inny, chodź to raczej mało wiarygodne ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej, to ja tak trochę z innej bajki - nie będę pisał o którymś anime konkretnie, a raczej jako całości.

Na początek słowo wstępu - lubiłem anime do pewnego momentu, potem... Zauważyłem jakąś miałkość w jakichś 99% produkcji jakie oglądałem. I w związku z tym pytanie:

Nie wydaje wam się, że większość takich japońskich produkcji (i 99% produkcji takich, które są tłumaczone na bardziej zrozumiały język) to typowy fast-food dla mózgu?

To nie jest wina mangi. Po prostu wydawcy wolą zainwestować w produkt który trafi do mas. Wypiera się więc makulatórowe pozycje. Nasz rynek jak na razie jest marny przeważają produkcje w stylu pokemony,digimony etc. Nikt z wielkich za bardzo nie chce inwestować w coś ambitniejszego . Telewizja zdaje się nie zauważać że odbiorcą jest nie tylko 10-15 latek ale też starszy widz o większych wymaganiach . C+ , AXN , Hyper od czasu do czasu wyemitują jakieś lepsze anime ale zbyt wielkiego repertuaru niestety nie mają. Potrzebny całemu środowisku mangowemu jest wymagający odbiorca który nie zgodzi się na jakąś kupowatą serię .

To samo tyczy się amerykańskich kreskówek , widzieliście kiedyś King of the hill (po naszemu Boby kontra wapniaki). Bardzo dorosła kreskówka i nie chodzi mi o goliznę czy przekleństwa. Znając życie nie mieliście szansy jej zobaczyć za to pewnie widzieliście super wypaśne(piły,świdry, młotki etc.) wozy w Nascar , lub innego potworka made in US.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, odpowiem krótko i konkretnie, bo jutro/pojutrze mogę nie mieć czasu

@TigerHellmaker

Wina mangi? Oczywiście że nie, jak już coś to jej twórców ;D Tak naprawdę - rynek dostosowuje się do odbiorcy, a w większości odbiorca (jak zauważyłeś) zbyt wybredny nie jest. Jednakże ja się pytam konkretnie o nasz rynek, nikogo nie obwiniając. Chodzi mi przede wszystkim, że dla przeciętnego zjadacza chleba nie znającego japońskiego dostępne są raczej niziny. I to prowadzi niestety do paru słusznych wniosków wśród "antymangowej" części społeczeństwa - dlaczegóż dla nich anime miałoby być czymkolwiek innym niż rozrywką dla dzieci, skoro dostępna jest tylko w formie rozrywki dla dzieci (troszkę schemat upraszczając, można oczywiście naciągnąć i dodać goliznę itp.). Drugi powód zachowam dla siebie, ponieważ jest raczej kumpla a nie mój (był w Japonii, przez 4 miechy) i to raczej jego obserwacja.

@SilverBoy

Moim zdaniem anime to filmy animowane, a manga to komiks - i jako takie muszą być jak inne komiksy/filmy. Ale tak na serio - po jakim anime ostatni wyciągnąłeś jakieś konkretniejsze wnioski na temat siebie?

No i temat 20-latka oglądającego 5-10 odcinków jakiejś głupiej bajki - to JEST niestety chore. To, że taki człowiek będzie np. geniuszem matematyki w niczym nie zmienia faktu, że moim zdaniem z nim coś nie tak. I nieważne, czy to będzie Reksio, Krecik, Spider-Man, Barbie i Ken, Naruto czy cokolwiek - i tak oznacza, że ma jakieś z sobą problemy. Przykładowo - ma zbyt dużo wolnego czasu i mógłby się zająć czymś przy okazji pożytecznym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgadzam się! Zakończenie mangi jest 100x lepsze, niż anime. Nawet się lekko wzruszyłem, gdy

po 10 latach Kaede czekała na "bardzo ważnego przyjaciela"

.

Jeśli chodzi o zakończenie - ostatnią stronę, to tak, było świetne, z powodzeniem mogłoby zastąpić ten nieszczęsny fragment z cieniem za drzwiami (

no i te bliźniaczki - skąd??

?), ale adaptacja mangi powstała przed zakończeniem tej... w sumie to i lepiej.

Zastrzeżenia mam do "finałowej sceny", gdzie Lucy

omal nie rozwala całego globu i zaczyna się... rozpuszczać

. Jest jeszcze parę innych spraw, ale dużo by spoilerować.

Jednakże ja się pytam konkretnie o nasz rynek, nikogo nie obwiniając. Chodzi mi przede wszystkim, że dla przeciętnego zjadacza chleba nie znającego japońskiego dostępne są raczej niziny. I to prowadzi niestety do paru słusznych wniosków wśród "antymangowej" części społeczeństwa

Wniosków nie tyle słusznych, co uzasadnionych. Niestety, prawda to ci bolesna. Najłatwiej wieszać psy na tym, czego się nie zna... ech*.

No i temat 20-latka oglądającego 5-10 odcinków jakiejś głupiej bajki - to JEST niestety chore. To, że taki człowiek będzie np. geniuszem matematyki w niczym nie zmienia faktu, że moim zdaniem z nim coś nie tak. I nieważne, czy to będzie Reksio, Krecik, Spider-Man, Barbie i Ken, Naruto czy cokolwiek - i tak oznacza, że ma jakieś z sobą problemy. Przykładowo - ma zbyt dużo wolnego czasu i mógłby się zająć czymś przy okazji pożytecznym.

Zasadniczo wolny czas można poświęcać na hobby (jak anime). 5 dowolnych odcinków, załóżmy, że po 30 minut, daje dwie i pół godziny... to dużo? (epitet "głupia bajka" przemilczę) Wobec tego, równie dobrze oznaką cośzemnąnietakowości może być namiętne czytanie książek S. Kinga (a podobno facet zdobył uznanie). Co konkretnie ma dolegać takiemu człowiekowi?

*Zarówno temat polskiego rynku na tej płaszczyźnie, jak antyjapońskiej krucjaty był roztrząsany; oba przyprawiają tylko o ból głowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@leonik

Jak na razie wymieniasz tylko tytuły, które są zrobione właśnie pod szerszą grupę odbiorców. Może obejrzyj coś z rzeczy, które tu są wymieniane. No bo jeśli widziałeś tylko Naruto to faktycznie nie dziwie się, że masz takie zdanie.

W kwestii tego oglądania po 5-10 epów dziennie- tak, jest to chore, o ile jest to któraś z produkcji, które wymieniłeś.

Mam wrażanie, że nie widziałeś do tej pory czegoś na prawdę dobrego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze, czy to, że - cytuje ?Przykładowo - ma zbyt dużo wolnego czasu?, oznacza według ciebie, że ma problemy ze sobą ? Dla mnie to znaczy, że albo nic nie robi i się upierdziela, albo umie sobie dobrze rozplanować zajęcia na dany dzień i pozostawia sobie furtkę, pozwalającą mu na relaks.

Dalej ? 5 odcinków anime to będzie mniej więcej 20 x 5 ? 100 min. Długość jednego filmu pełnometrażowego ? czyli jeśli ktoś idzie do kina obejrzeć film (Madagaskar/Shrek/Monster Inc/ - głupie bajki ? ) to ma problemy ze sobą ? Jeśli usiądzie w domu ze znajomymi i obejrzy popołudniu 2 filmy na DVD ? ok. 4h !!! ? to mają wszyscy problemy ze sobą? Tudzież, jak to mam w zwyczaju, gdy mam wolny czas i nie ma z kim wyjść, lubię rozsiąść się na fotelu i wałkować Kinga/Pratchett-a/Goodkind-a i potrafię nad tym spędzić całe popołudnie jeśli mam ten nieszczęsny wolny czas ? znaczy, że mam problem ?

Skoro jest to MÓJ i niczyj inny wolny czas, to czemu ktoś ma decydować co z nim zrobię ? Powinienem robić coś konstruktywnego, pożytecznego? Niby dlaczego ? Jest to czas, który sobie zagospodarowałem, dzięki umiejętnemu rozplanowaniu pracy/nauki i zajęć domowych i czy spędzę go ze znajomymi, z dziewczyną, z rodziną, nad książką, przed telewizorem, gapiąc się w sufit, oglądając TV, czytając książkę, kopiąc kamienie na ulicy czy oglądając te nieszczęsne ?głupie bajki? to bynajmniej wyłącznie MÓJ interes.

Kolejna sprawa. Doszukiwanie się na siłę głębszych treści w anime jest bezcelowe. Anime to w 80% czysta rozrywka, nastawiona na bezstresowe oglądanie i relaksowanie odbiorcy. Jeżeli szukasz górnolotnych, ambitnych pełnych przesłań tytułów to raczej źle trafiłeś ? zapraszam do czytania Zbrodni i kary, Białych nocy albo Wspomnień z domu umarłych ? naprawdę świetna literatura, wysokich lotów ? polecam bo warto poczytać. Natomiast anime jest rozrywka dla mas, rekordy biją serie zabawne, z szybką akcją, jakimś romansikiem w tle, najlepiej mające jakieś delikatne pozytywne przesłanie, które pozwoli się dowartościować japońskim nastolatką , typu ? ?jeśli czegoś naprawdę chcesz to w końcu to osiągniesz?. Taki jest ten świat, wszystko jest nastawione na zysk i nie ma się co oszukiwać.

Jednak tak jak i wszędzie zdarzają się wyjątki, anime wybitne, pełne wdzięku, głębi i dla takich właśnie tytułów przebijam się przez tytuły przeciętnych, dobrych czasem bardzo dobrych, aby raz na jakiś czas trafić na prawdziwą perełkę. To jest właśnie to co sprawia, że pielęgnuję swoje hobby i go nie porzucam ? podoba mi się porównanie do jajka niespodzianki ? nigdy tak naprawdę nie wiesz na co trafisz, pod otoczką z mlecznej czekolady.

Na temat wydawców już się w tym temacie wypowiadałem, więc powtarzać się nie będę, powiem tylko, że jest to jak najbardziej logiczne ? ze względu na opłacalność ? podejście i prędko się nie zmieni. Będziemy dostawać tylko te najpopularniejsze, najbardziej powtarzalne serie. Potem obraz anime i mangi w naszym kraju jest taki jaki jest ? bajki dla dzieci, bądź zboczona pornografia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się wypowiem w kwestii "cośzemnąnietakości".

Z początku postanowiłem przemilczeć tą wypowiedź ale jednak szlag mnie trafił gdy to przeczytałem bo nic innego mnie bardziej nie denerwuje od takiej amatorskiej filozofii a mam już tym doświadczenie bo na mojej dawnej stronie nie raz spotykałem się z takimi wypowiedziami a nawet gorszymi i obraźliwymi w stosunku do mojej osoby i każdej innej, która się interesuje mangą i anime.

Tak jak koledzy tutaj przytoczyli, 5 odcinków trwających po 25 góra 30 minut to jest jeden pełno metrażowy film więc ciekawie teraz pewnie wyglądam bo i ja jestem nie normalny i moja siostra, matka i ciotka, które się z nami na Shreka wybrały. No w końcu mogliśmy przecież ten czas jakoś konstruktywniej i bardziej pożytecznie wykorzystać a nie oglądać bajkę.

Druga sprawa też tutaj przytoczona to wykorzystanie czasu wolnego. No to już by właśnie było według mnie nie normalne gdybym po całym dniu pracy lub szkoły jeszcze szukał jakiegoś pożytecznego zajęcia.

Ciekaw jestem czy czas, który wykorzystuję na model Yamato też mogę uznać w takim razie za zmarnowany. W końcu przecież jak go skończę to będzie sobie stał w gablotce i nikt nie będzie miał z niego pożytku.

Inna sprawa również tu przytoczona.

Głupie bajki to możesz bez trudu znaleźć na Cartoon Network, MTV i na innych kanałach jankesów przeznaczonych dla młodzieży. W przypadku anime i mangi to fakt, że mogą się trafić czasem tytuły absurdalne chociażby takie "Puni Puni Poemi", które jest czymś w rodzaju "Strasznego Filmu" robiącym sobie jaja z innych tytułów niemniej pozostaje sprawa tego z jakimi tytułami się człowiek spotkał bo jeżeli wystawia się świadectwo po takich tytułach jak Naruto, Pokemon czy innym chłamie puszczanym na Jetixie itp. to właśnie jest według mnie co najmniej niedojrzałe. Zgadzam się z innymi i zachęcam do poznania innych tytułów, na których temat się tutaj wypowiadamy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do dyskusji o miałkości większości anime. Nie można niezauważyć że anime jest o niebo lepsze w swej miałkości niż miałkie produkcje z innych krajów :P Nie mówiąc o tym że anime za cel bierze sobie często starszą młodzież a nawet dorosłych (i nie chodzi mi o hentaje bo to dla dzieci ;) ) więc jej miałkość jest bardziej do przełknięcia.

Ja osobiście wole żeby anime koncentrowało się na "umilaniu życia" niż udawało że porusza poważne tematy bo wtedy nie zadowli ani rozrywkowiczów ani poetów

PS W tym temacie są chyba najdłuższe posty. I niech ktoś mi teraz powie że anime&manga nie rozwijają zdolności humanistycznych :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I nieważne, czy to będzie Reksio, Krecik, Spider-Man, Barbie i Ken, Naruto czy cokolwiek - i tak oznacza, że ma jakieś z sobą problemy. Przykładowo - ma zbyt dużo wolnego czasu i mógłby się zająć czymś przy okazji pożytecznym.

Jasne, zawsze może iść pod sklep i wychlać piwo z napotkanymi przypadkiem dresami.

dlaczegóż dla nich anime miałoby być czymkolwiek innym niż rozrywką dla dzieci, skoro dostępna jest tylko w formie rozrywki dla dzieci

Widzisz - tak sprawa wygląda skoro słyszysz jedynie o Naruto na Jetixie i Naruto z Jpf'u. Prawda jest taka, że w polsce wydawanych jest dużo 'wartościowych' japońskich produkcji. Przykłady? Vagabond, Eden czy Samurai Champloo. Nie słyszałeś? Właśnie.

Znając życie nie mieliście szansy jej zobaczyć

Pamiętam <3 Leciało toto na tv4 jak miałem z 11 lat :P

Tylko że spora część anime, jakie się trafia, tak naprawdę niewiele się różni od nielubianego syfu z US.

Tak samo jak spora część całej kinematografii jest o kant d*** rozbić.

teraz anime nie oglądałem, jednakże z samych opisów da się sporo o nich wywnioskować

*dead*

'Matrix dzieje się w świecie totalnie opanowanym przez roboty' - To dla dzieci jakieś. :F

Nie wydaje wam się, że większość takich japońskich produkcji (i 99% produkcji takich, które są tłumaczone na bardziej zrozumiały język) to typowy fast-food dla mózgu? Że tak naprawdę niewiele różni np. Azumangę (obejrzałem cały jeden odcinek, jednakże pozwolę sobie na stwierdzenie, że reszta niewiele się różni) od American Pie?

A czego ty oczekujesz? Wielkiego dzieła które traktować będzie o sensie życia? Jeżeli tak to możesz być zawiedziony. Anime to typowy fast-food dla mózgu - zgadzam się z tym stwierdzeniem. Anime ma mi wypełnić czas przy którym mam się dobrze bawić. Jak na razie spełnia swą powinność. A ty? Cóż... Tobie pozostaje czytać największe elaboraty uczonych ew. długie rozmowy przy herbatce z księdzem.

Czym się różni Azumanga od American Pie? Azumanga jest śmieszna. <3

~

Ostatnio ja za to w ogóle nie oglądam anime... Dlaczego? Mój internet nie pozwala mi ściągać ich z satysfakcjonującą prędkością. Przerzuciłem się dlatego na mangi. <3 (które, nawiasem mówiąc, bardziej lubię). Mam za sobą już 75 chapterowe mega-dzieło czyli Shin Angyo Onshi, które totalnie wbiło mnie w fotel i nie pozwalało wstać. Niesamowita kreska, świetni bohaterowie, cudowna historia... Kto nie czytał, niech lepiej nadrobi, tym bardziej, że manga jest dość krótka.

Czytałem również Blame! Równie wielkie dzieło. Jest to najlepszy cyberpunk jaki kiedykolwiek miałem okazję doświadczyć (źle chyba złożyłem to zdanie :P). Niesamowicie narysowany i przemyślany. Czuć było ciszę bijącą z każdego kadru. Mniam. Również stosunkowo krótka więc polecam.

Przeczytałem jeszcze parę niezbyt ambitnych shonenów, ale tylko jeden bardziej zwrócił moją uwagę. Mianowicie - Deadman Wonderland. Fabuła jest jeszcze na początkowym etapie, więc nie będę się zbytnio rozpisywał, bo każdy może się w krótkim czasie przekonać 'co to jest'. Polecam.

Ech, przeczytałem przez ten okres wiele mang i nie chce mi się każdej opisywać. :f Polecę jeszcze Yotsubę, Hotel (genialne, jak na one shot) oraz Eyshielda 21 (którego aktualnie wchłaniam). <3

Ma ktoś jakąś ciekawą mangę do polecenia, której nie przeczytałem ani nie mam w 'Plan to read'? :3

http://myanimelist.net/profile/Qrowsky

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...