Skocz do zawartości

Sabi way of life

  • wpisy
    12
  • komentarzy
    25
  • wyświetleń
    7866

"...bo każdy facet myśli tak samo"


Sabi

412 wyświetleń

To chyba wszyscy znamy, prawda? Na każdym kroku mamy okazję spotkać się z próbami dopasowania nas do ogółu, począwszy od prób "łagodnych" ("przecież wszyscy to noszą/każdy teraz słucha xxx") do bardziej "ostrych" ("powinieneś iść do fryzjera - każdy porządny chłopak ma krótkie, uczesane włosy" lub "powinieneś/aś przyprowadzić już do domu dziewczynę/chłopaka - jesteś w już przecież w tym wieku"). Jedni częściej, drudzy sporadycznie - ale każdy mógłby się przyznać, że choć raz usłyszał podobne zarzuty. Ma to swoje uzasadnienie - człowiek lubi mieć uczucie panowania nad sytuacją, a jeżeli przygotuje sobie zawczasu kilka kategorii ludzi i odpowiednio pogrupuje tych, których poznał, może w pewnym stopniu przewidzieć ich działania - i czuje się już bezpieczniej. Takie oskarżenia to pewne odruchy obronne, stosowane, gdy ktoś zaczyna wymykać się schematowi, czyli traci się nad nim "kontrolę", staje się nieprzewidywalny. Z drugiej strony - biorąc pod uwagę to, jak powstaje ludzka osobowość, niemożliwe jest, aby dwoje ludzi działało i myślało dokładnie tak samo w każdej sytuacji!

Gdy chodziłem do liceum (co w sumie nie było tak dawno), religię mieliśmy przez jeden rok z księdzem z miejscowej parafii. Głównie słuchaliśmy, w przeciwieństwie do poprzednich lat, kiedy to zajęcia były z katechetą (który zachęcał do dialogu i wspólnych przemyśleń na temat omawianych fragmentów Pisma Świętego), ale o tym może innym razem. Na paru lekcjach mieliśmy okazji wysłuchać wybranych rozdziałów pewnej książki poświęconej życiu rodzinnemu i relacji mąż-żona, która to prowadzącemu bardzo do gustu przypadła. Książka była pisana (teoretycznie) przez człowieka w tym temacie obeznanego, bo pracującego w poradni małżeńskiej. Specjalnie wstawiłem "teoretycznie", bowiem jej treść w najmniejszym nawet stopniu nie pokrywała się z tym, co mogłem obserwować tak u swojej rodziny, jak i innych. Pomijam już fakt, że autor traktował przykładową żonę z pewną pogardą, wyznaczając jej miejsce głównie w kuchni i przy dzieciach, sprowadzając ją wielokrotnie do roli usługującej mężowi - ten miał wracać z pracy wieczorem, od razu dostawać obiad ("żonie należy wybaczyć, jeżeli po powrocie do domu obiad nie będzie gotowy" - autentyczny cytat), ciszę i spokój (kolejny cytat: "dzieciom trzeba wytłumaczyć, że ojciec potrzebuje odpoczynku w ciszy - to również dobry moment, by nauczyć je wyciszenia w pewnych porach dnia") oraz serię pochwał za to, jak to on wspaniale się rodziną zajmuje (tak jakby żona wcale nie pracowała - widok nader rzadki w dzisiejszych czasach). Jak oderwane od rzeczywistości by nie było (moim zdaniem, nie musi się oczywiście pokrywać z prawdą), autor raz po raz popełniał olbrzymi błąd w swoich tezach - zakładał, że KAŻDY maż i KAŻDA żona myśli i działa tak samo, bez wyjątków. Zakładał, że KAŻDY facet odpoczywa poprzez długie leżenie w miejscu, a kobieta w kilku krótkich, 5 minutowych chwilach "wyciszenia", a potem "zasuwa" bez przerwy (nie spotkałem jeszcze kobiety/dziewczyny, która odpoczywała by w ten sposób - większość preferuje pół-godzinne/godzinne drzemki lub leżenie - za to znam paru facetów, dla których właśnie 5-10 minutowe siedzenie w miejscu, powtarzane co godzina, wystarcza przez cały czas pracy). Był święcie przekonany, że KAŻDY mężczyzna spełnienie znajduje wyłącznie w długotrwałej pracy fizycznej i kocha grzebać w samochodach, kobieta jako jedyna zna się na gotowaniu, i tak dalej... Tak, wiem - pewne odgórne predyspozycje są. Większość facetów (podkreślam - większość, nie wszyscy), gdyby dać im do upilnowania przedszkole, to po pierwszej godzinie połowę dzieci wyrzuciliby za okna, a resztę związali, zakneblowali i odstawili do kąta. Ale, do cholery jasnej, 100% kobiet to nie ciche, nieśmiałe, wrażliwe mamusie, których szczytem marzeń jest zostanie idealną gospodynią domową (co do pierwszych dwóch cech - z moich prywatnych obserwacji, są już niestety na wymarciu), a populacja facetów nie składa się wyłącznie ze stad napakowanych twardzieli, tyrających po 16h w fabrykach i poświęcających cały wolny czas na oglądanie meczy w TV, popijając piwo. Nawiasem mówiąc, otwartym stwierdzeniem, że "nie będę tego idioty słuchać" (z paroma argumentami) mocno się zraziłem prowadzącemu (na czas jakiś), ale dalej uparcie twierdzę - ludzie nie pospadali z taśmy montażowej i nie są identyczni.

Załóżmy, że ludzka psychika, choć na "starcie" posiada pewien już zarys, kształtuje się przez całe życie. Każde doświadczenie, każda napotkana osoba wpływa na to, jak będziemy zachowywali się w przyszłości, jak będziemy przetwarzali otrzymywane informacje. Owszem, przyjmuje się istnienie tak zwanego "żeńskiego" i "męskiego typu mózgu", gdzie ten pierwszy wykazuje większe zdolności w dziedzinie nauki nowych języków czy nawiązywaniu stosunków, zaś drugi - wyobraźni przestrzennej i matematyki, ale są to jedynie jedne z elementów składowych - inaczej w szkołach matematyki uczyliby wyłącznie faceci (na etapie lat szkolnictwa obowiązkowego widok prawie nie występujący). Odpowiednio wpływając na działania młodego człowieka (promując wybrane zachowania, a karcąc za niepożądane - dzieciaka rzucającego się z pięściami na wszystkich dookoła można, z pewnym trudem, wychować na stroniącego się od przemocy i odwrotnie - kwestia zaparcia), można otrzymać dowolną kombinację. A ponieważ żaden człowiek nie przeżywa swojego życia dokładnie w ten sam sposób, doświadczając tych samych zdarzeń (i interpretując je w identyczny sposób, pomijam tu przypadek bliźniaków syjamskich) - każda uzyskana w ten sposób osobowość będzie unikalna i niepowtarzalna (szanse jak te z eksperymentu o milionie małp z maszynami do pisania). Oczywiście, w pewnych kwestiach, czyli w wybranych "wycinkach" tej osobowości, może się pokrywać ze zdaniem innych ludzi, ale całość nigdy nie będzie w 100% zgodna.

Ale przejdźmy może do bardziej prozaicznego rozwiązania problemu - dlaczego ktoś miałby się nie wyróżniać z tłumu? Czy każdy z nas naprawdę nie ma prawa mieć własnego zdania? Pomińmy tu subkultury - co to za "bunt", jeżeli co drugi młody w wieku takiego "buntownika" to w ten sam sposób? Na każdym rodzinnym obiedzie (gł. u cioć) mam okazję wysłuchać skarg. "Sąsiadki syn dorabia, dając korepetycje - czemu ty tego nie robisz?" albo moje ulubione: "Zajął byś się czymś porządnym, a nie tylko ciągle te gry i gry...Przecież to zabawa dla dzieci, jesteś już dorosły". W ostatnie wakacje jedna wizyta była rekordowo krótka - usiadłem przy stole, usłyszałem "No, skoro xxx i yyy (rodzeństwo cioteczne, w tym samym wieku) przyprowadzili już dziewczynę/chłopaka, to teraz ty MUSISZ też jakąś pannę nam przedstawić", skomentowałem to krótkim acz dosadnym "Nie muszę" i wyszedłem. Oburzenie było niewiarygodne, ale dalej uważam, że w pełni uzasadnione. Tak, będę się dalej interesował grami, dalej rozmawiał ze znajomymi na te same tematy (wbrew temu, co mogą niektórzy uważać - są dziewczyny-gracze. Znam parę takich, a ostatnio, zupełnie przypadkowo, spotkałem miłośniczkę sesji RPG), dalej uparcie będę spędzał wolny czas według własnych upodobań, dalej będę się starał przełamać swoja wrodzoną nieśmiałość w kontaktach z dziewczynami (może kiedyś się uda, w każdym razie próbuję), a do tego momentu będę się zadowalał po prostu rozmawianiem na różne, ciekawe tematy. Uparcie pozostanę sobą. Może i "przegram" życie, ale to będzie moja, i tylko moja, w pełni świadoma decyzja.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...