Skocz do zawartości

Sabi way of life

  • wpisy
    12
  • komentarzy
    25
  • wyświetleń
    7866

Stare w nowym pudełku.


Sabi

289 wyświetleń

Ktoś kiedyś powiedział, że "lubi się te piosenki, które się zna". Można z pewną przykrością stwierdzić, że gracze także wolą "produkcje, w które już grali". Temat stary, jak świat, przy okazji większości premier zawsze znajdzie się paru narzekających, że "to już było", a sprezentowany im "świeży" produkt to tak naprawdę te same mechanizmy, tylko ubrane w nowe szaty. Oczywiście, problemu nie ma, gdy gra taka miała być - jeżeli City Interactive wypluje z siebie kolejnego "Terroris Takedown", to na 110% będzie zawierał kilka prostych, liniowych map, zapewniających parę godzin prucia ołowiem do wychylających się niemilców. Nieco gorzej, jeżeli gra zapowiadana była na "innowacyjną, epicką, wstrząsającą", a okazuje się klonem paru bardziej znanych produkcji, tyle, że z dodatkiem jednego czy dwóch dodatkowych elementów (jeżeli to FPS - obowiązkowo krycie się za osłonami, a biorąc pod uwagę sukces Borderlands, pewnie niedługo dojdą do tego elementy RPG; kiedyś takim elementem obowiązkowym "na 3", była samo-regenerująca się tarcza, potem zdrowie). Co jakiś czas można przeczytać/usłyszeć, czy to ze strony recenzentów, komentatorów czy zwykłych "szarych zjadaczy myszek", jak to branża najzwyczajniej w świecie stoi w miejscu, czyli de facto sie cofa. Pytanie brzmi jednak, czy z punktu widzenia producentów na pewno jest to taki tragiczny proceder? W końcu nie uprawia się go od wczoraj, trwa to już pewien (spory) czas i wszyscy mają sie dobrze. A może to jednak winni temu wszystkiego są sami gracze?

Mówi się, że sequel idealny, to "to, co wcześniej, tyle, że więcej". Gdy opisywałem Etrian Odyssey na NDS, wspomniałem o sequel'u. EO było grą specyficzną, a jednak szalenie interesującą. O tym, że powstanie sequel, wiedzieli wszyscy, opcja zapisu "hasła" (takie konsolowe rozwiązanie przenoszenia save'ów z jednej części gry do drugiej) wskazywała na to dobitnie. I rzeczywiście, EOII pojawiło się stosunkowo szybko, przynosząc jednak wspomnianą definicję sequel'a idealnego na zupełnie nowy poziom... i nie jest to, niestety, komplement. EOII rzeczywiście było TYM SAMYM, tyle, że w większej liczbie. Ponownie zwiedzało się wirtualne labirynty, tłukąc moby i zbierając materiały na nowy sprzęt, dla odmiany z dołu na górę (w 1 części podróżowało się w dół, na coraz głębsze poziomy, "wkraczając do piekła"). Ponownie było tylko jedno miasta, w formie bazy wypadowej, ZNOWU 5 "sanktuariów" (sanctum) po 5 pięter + jedno dodatkowe, dostępne po jednorazowym przejściu gry, ZNOWU ten sam schemat linii fabularnej (!) (ostatnie sanktuarium w klimacie SF, dwoje doświadczonych podróżników spotykanych po drodze a związanych z głównym wątkiem, etc), ZNOWU seria dodatkowych, niezwykle trudnych bossów (do sprawdzenia umiejętności i zdobycia materiałów na najlepszy sprzęt dla danej klasy) i, co gorsza, potraktowanie "po macoszemu" poprzedniej części (kto widział zakończenie, mógł być niemal pewien, że takie coś MUSI mieć oddźwięk w świecie gry - a tu nic). A to "więcej"? Dwie dodatkowe klasy, stare o przebudowanych drzewkach umiejętności (większość skilli albo zbalansowano, albo w ogóle usunięto, wstawiając na ich miejsce nowe, niekiedy nawet bardziej przydatne), nowa lista ekwipunku, drobne zbalansowanie samej rozgrywki (większa siła broni, ale i większa liczba HP przeciwników, większy drop niektórych materiałów, błogosławiony Quick Save, sprawniejsze poruszanie się po mapie i masa innych poprawek). Gra się dalej przyjemnie, ale spójrzmy prawdzie w oczy - to bardziej EO 1.5, niż rzeczywista część druga. Coś, co na PC załatwiało się patchem, ewentualnie dodatkiem, tutaj zaaplikowano i wypuszczono jako nową część. Oczywiście, dla wszystkich fanów "jedynki" była to rewelacja i okazja do dalszego kombinowania z build'ami postaci/drużyny. A reszta, jak machnęła ręką wcześniej, tak tym razem nawet brwi nie podniosła. I w efekcie pod znakiem zapytania stoi wydanie części trzeciej (premiera JP w marcu 2010) - ta będzie już dużym krokiem (skokiem?) naprzód, ale komu zechce się to sprawdzić? 7th Dragon, gra będąca "duchowym następcą" EO (ale dużo bardziej rozwiniętym) do dzisiaj nie została wydana po angielsku, mimo dużego zainteresowania ze strony graczy w USA, podczas gdy Japończycy pewnie już nie pamiętają, że w coś takiego grali.

EO II miało pewną niezaprzeczalną zaletę - jeżeli grało się w poprzednią część, wystarczyło tylko przelecieć się po wykazie zmian, pokombinować trochę nad nowymi możliwościami konstrukcji party i już można było iść siekać pierwsze moby, bez czytania instrukcji, czy wertowania FAQ. Jaki "target" sobie wybraliśmy przy okazji premiery, takiego się trzymamy, bo reszta i tak tego nie kupi. I to jest prawdziwy problem - niechęć do zmian. Parę lat temu jęczano podobnie jak teraz - aż tu nagle pojawia się taki Beyond Good & Evil, gra "małe dzieło sztuki", stworzone bardziej z miłości, niż chęci zysku. Mieszanka gatunkowa, niezrozumiała z punktu widzenia "rasowego recenzenta" (bo ani to RPG, "przekombinowana" jak na grę akcji, etc), za to zaskakująco oczywista, jeżeli potraktujemy ją jako przeżycie, zanurzymy się wraz z bohaterami w wykreowany świat, który żyje własnym życiem.

W Hillys naprawdę chciało się mieszkać, było to miejsce na swój sposób spokojne i urocze (przynajmniej do czasu inwazji, ale to inna sprawa). I co? Ano nic, recenzenci powystawiali swoje oceny (jedni się zachwycali, drudzy pojęczeli, że to nie to, co zwykle pochłaniają), a gracze niemal całkowicie produkcję olali. Jak ktoś miał okazję, to zapewne kupił, ale większość wolała zainwestować w 667 dodatek do Simsów. "Niedzielniak", jak dzisiaj byśmy go nazwali (kwestia sztucznego podziału "hardcore/casual" była poruszana już tyle razy, że nie ma sensu trącać tego tematu nawet dwumetrowym kijem), nie czytuje prasy, więc pewnie grę nawet nie zauważył, nie można go więc winić - zresztą, pewnie i tak by stwierdził, że nie ma czasu opanować sterowania, że nie na jego lata, etc. A co z bardziej doświadczonymi? Czemu taki Mietek (przepraszam wszystkim Mietków, na kogoś musiało paść), który umiał wprowadzać nieskończone combos'y w Mortal Combat zanim wyrosły mu pierwsze zęby, nawet na grę nie spojrzał? "A, do [beeep] to, oczka duże, jakieś spokojne... idę trzepać Niemców w Wolfie". Co oczywiście nie przeszkodzi mu za 5 minut, w przerwie podczas ładowania mapy, pojęczeć może na temat braku innowacji.

Od dłuższego czasu, kiedy rynek MMO został zalany przez produkcje z Korei, każdy reklamowany MMORPG wygląda tak samo - klon WoWa (dla innych klon FlyFFa, zależy, jak patrzeć), albo (w przypadku starszych produkcji) Diablo. Jeżeli odpalę taki np. Runes of Magic (w sumie niezły, ale bardzo jaskrawy przykład), to gdyby nie system dwuklasowy, podobny do tego z Guild Wars, mógłbym się zacząć zastanawiać, czemu Blizzard nie pozwał jej właścicieli do sądu za plagiat. Czy się klasa nazywa Knight, czy Protector, czy Crusader - każdym jednym gra się jak Palkiem w WoWie, podobnie jak wszystko inne to wariacja na temat Rogalików, Magów i Priestów. Wszystko jedno i to samo - walczący wręcz, łotrzyk i mag od obrażeń i leczenia + stany pośrednie, które i kulą ognistą przypalą i mieczem pochlastają, ale nie tak dobrze jak "oryginały". Oczywiście, że w takiej formie gra się najprzyjemniej, ale do cholery jasnej - ile razy można brać się za to samo? Czasem nawet zmiana klimatu z wytartego fantasy na SF niewiele pomaga, bo co z tego, że w RF Online mamy lasery i mechy, skoro biegamy jako człowiek, maszyna lub nieśmiertelny elf (nazwany fikuśnie inaczej, ale wciąż z dużymi piersiami i spiczastymi uszami), dalej grindując moby, z tą różnicą, że zamiast łuków mamy karabiny a miecze są wspomagane mechanicznie. Doszło nawet do tego, że sam Blizzard apeluje o innowację i oderwanie się od schematu - tylko co to da? Serwery każdej nowej produkcji zapełnią się zaraz po premierze, bo przecież jak darmo dają, to grzech nie spróbować, może jednak się skusi i zakupi choćby możliwość zmiany koloru kiecki.

Ostatecznie wychodzi na to, że to jednak sam gracz jest tu najbardziej winien - bo mimo całego tego narzekania, woli to, co poznał już dogłębnie, kupując n-tą część ulubionej gry, zamiast zainteresować się czymś nowym. W efekcie studia się nie wychylają (bo to kosztuje i długo się goi), dalej trzepiąc te same produkcje i wałkując te same schematy, skazując te prawdziwie oryginalne i ciekawe na powolną śmierć w koszach hipermarketów. Pytanie - czy to nie jest również Twoja i moja wina?

Oczywiście, chciałbym, żebyście mi udowodnili, że jednak nie mam racji.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Dopóki dostaję DOBRE gry, to nie mam nic do powielania schematów. Jeszcze mi się nie znudziły i np. z chęcią zagram w najnowszą część Medal Of Honor. Kolejne gry nie są klonami, tylko raczej czerpią to co najlepsze z gatunku i dodają coś od siebie... i to się sprawdza. Sequele nie są złe, czego przykładem może być seria GTA, albo CoD.

No i nie sądzę, że jakakolwiek oryginalna i ciekawa gra skończy w koszyku w Biedronce "9 PLN sztuka".

Tak naprawdę zrobić coś naprawdę świeżego jest bardzo trudno, dlatego otrzymujemy wariacje i przeróbki znanych schematów. Ale powtórzę - jeżeli nie jest to bezczelne kopiowanie i jeżeli gra wciąga, oferuje mi nie tylko dobry gameplay ale i fabułę, to nie mam nic przeciwko. Weźmy takiego Dead Space'a - dużo starego (sprawdzona formuła survival horroru, fabuła świeżością nie trąci), ale plus fajne, niby małe nowości tj. brak HUD'a i otrzymujemy świetną grę.

Link do komentarza
No i nie sądzę, że jakakolwiek oryginalna i ciekawa gra skończy w koszyku w Biedronce "9 PLN sztuka".

Kiedy ostatnio sprawdzałem, wspomniany Beyond Good & Evil był prawie nie do dostania, a ostatnim razem widziałem go właśnie w supermarkiecie, w koszyku po 3 złote. Może za słabo szukałem, ale jest to niestety możliwe.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...