4 wpis...
Posiłki. Warszawa. 1 sierpnia 1944.
Grupa miała 1 zadanie. Utrzymać pozycję. Czyli utrzymać wartownie. Na razie wszystko odbywało się bez żadnych problemów. Nikt ich nie atakował, chociaż po okolicy słychać były pojedyncze wystrzały z pistoletów i karabinów. Jednak w pobliżu nie było żadnego niemieckiego oddziału.
Wartownia składała się z 2 części. W pierwszej była Zosia, która wgapiona w okno, odpoczywała. Była z siebie zadowolona. Już na samym początku powstania zabiła 3 niemieckich żołnierzy. Obiecała sobie, że zabije co najmniej 5 Niemców. Każdy miał być aktem zemsty za 1 członka jej rodziny.
Przez wojnę straciła matkę, ojca, siostrę i dwóch braci.
-Ktoś policzył te karabiny?-spytał żołnierz dowodzący grupą.
-39 Kar98, 5 Mg-42, 11 MP-40 i 3 Panzerfausty.
Dodatkowo 5 skrzyń z amunicją i 30 granatów trzonkowych.
2 plutony będą miały zapewnioną walkę na co najmniej tydzień-wystrzeliła Beata.
-Tylko gdzie są posiłki?-mruknęła Zosia.
Powinni być już 10 minut temu.
-Pani kapral. Przypominam, że trwa wojna. Jeśli nie przybędą w przeciągu 2-3 godzin, to dopiero wtedy zaczniemy się martwić. A na razie wypatrujcie wrogów.
-Ciekawe jak innym poszło.-spytał jeden z żołnierzy.
-Nie mamy radia. A szkoda.-mruknął dowódca.
-A może szwabskie radiostacje coś wychwycą?
Wszyscy spojrzeli na metalowe pudło, które leżało na stole.
Dowódca podszedł do stołu i przekręcił gałki radiostacji.
-Nic. Żadnych komunikatów. Żadnych informacji.
-To dobrze czy źle?
-Nie wiem. Ale na razie się nie martwić. Bez obaw. Przybędą nasi.
Zosia wróciła do okna. Patrzyła się na alejkę, w której jeszcze kilkadziesiąt minut temu stała wraz z oddziałem.
W pewnym momencie serce zaczęło jej szybciej bić. Wydawało się jej, że widzi zarys jakieś postaci.
Podniosła pistolet maszynowy i z przerażeniem czekała na rozwój wypadków.
Sekundę później zobaczyła zieloną flarę, wystrzeloną w powietrze.
-Nasi!-krzyknęła Beata. To sygnał! Nasi idą!
Rzeczywiście. Po paru sekundach z ciemności zaczęły wychodzić pojedyncze osoby. Po chwili Polacy wychodzili całymi grupkami.
-No proszę, a jednak przyszli.-stwierdziła Zosia.
Pierwszym żołnierzem, który wszedł do zbrojowni, był wysoki, przystojny chłopak.
Trzymając w lewej ręce Thompsona, zgrabnie minął Beatę, która stała w drzwiach. Stanął przed dowódcą grupy i zakomunikował:
-Panie chorąży, starszy strzelec Krzysztof Baczyński melduje przybycie III plutonu.
Dowódca tyko kiwnął głową.
Baczyński wyszedł z budynku. Stał chwilę na ulicy. Wymienił kilka zdań z żołnierzami. Ci weszli do budynku i zaczęli się dozbrajać.
-A jak idzie innym?-spytała Beata.
-To niczego nie wiecie? Spytał rudowłosy chłopak, który zaopatrzył się w Kar98.
-A co mamy wiedzieć?
-1 Warszawska Dywizja Piechoty zajęła przyczółek kilometr od Warszawy.
A prawie całe Powiśle jest zajęte przez naszych. Nieźle, jak na 2 godziny powstania.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.