Skocz do zawartości

McKov zrzędzi...

  • wpisy
    48
  • komentarzy
    176
  • wyświetleń
    20512

"Memento mori" rozdział I


Mckov

323 wyświetleń

Słowo wstępu

Opowiadanie owo powstało na kanwie diariusza spisanego przez Ichmości Panów Jakuba T.Janickiego i Tomasza Majkowskiego.

Przez moją skromną osobę pokoloryzowane jednym ku zabawie innym ku nauce.

I rzec jeszcze pragnę że nie było moim zamiarem czci żadnej osoby duchowej uchybić, ani też z wiary żadnej drwić, jeno w miarę wiernie przedstawić co się wydarzyło Anno Domini 1657 wczesną wiosną w pewnym klasztorze niegdyś zamieszkałym przez braci benedyktynów a dziś... ale o tem potem.

Rozdział I

w którym poznajemy naszych zacnych bohaterów, poznajemy rys historyczny, oraz dowiadujemy się że głos sowy, w dzień zwłaszcza słyszany zwiastować może kłopoty

Roku Pańskiego 1657 wiosna przyszła wcześnie. Jeszcze marzec nie minął a po białych śnieżnych czapach ostało się ino wspomnienie. Kwiecień upłynął pod znakiem błota na traktach i deszczy nieustających. Maj za to od pierwszych dni rozkwitł upałami niemiłosiernymi. Napojona gleba rodziła jak szalona muskana delikatnym wiatrem i grzana ciepłem słonecznym. Szczególnie tu w ziemi wielkopolskiej która od zawsze słynęła z gleb tłustych i plonów obfitych. Pomiędzy lasami, pamiętającymi jeszcze księcia Mieszka - który tu chadzał z oszczepem na swego zwierzęcego imiennika, co rusz zakwitały wsie bogate, otoczone kołnierzem pastwisk i pól.

Między Bogiem a prawdą rzec należy że piękno i dostatek tej krainy zostały w latach ostatnich nadszarpnięte okrutnie. A stało się to za sprawą szwedzkiego króla Carolusa Gustava, który to łotr bezecny wojnę Najjaśniejszej Rzeczypospolitej wypowiedział. A i nawet nie to, bo luterański syn odwagi na tyle nie mając, twierdził głośno że to nie nowa wojna, a ino ta co ją jeszcze z Najjaśniejszym Panem Zygmuntem III Wazą prowadził. Jako że niby w Sztumskiej Wsi, Roku Pańskiego 1635 ino rozejm był podpisany a nie traktat pokojowy.

I tak dwa lata nazad, wojska feldmarszałka Arvida Wittenberga wkroczyły na ziemię wielkopolską, przynosząc gwałt, rabunek i wojenną zawieruchę.

Czasy stały się niespokojne. Człek wędrując traktem modlił się do Najświętszej Panienki, co by niedźwiedzia spotkał lepiej, niźli szwedzkiego wojaka.

W takich to czasach, traktem w kierunku Gniezna podróżowało trzech podróżnych. Z dala trudno było dostrzec ich kondycję, albowiem cała trójca dosiadała godnych rumaków, nieco sakwami podróżnymi obtroczonych. Gdy się jednak zbliżyli łacno było dostrzec że różnią się właściwie wszystkim: wiekiem, stanem, i cielesną powłoką.

W pierwszej kolejności, percepcję patrzącego, przyciągał starszy, okazałej budowy szlachcic. Że szlachcic rozpoznać było łatwo po kontuszu przedniej roboty, i delii nieco już spłowiałej. Kolebiąca się u boku szabla, w pochwie nabitej kamieniami z których kilka zaginęło w pyle drogi, oraz sumiasty wąs także nie pozostawiały wątpliwości że oto nadjeżdża prawdziwy nobilles, rycerz chrystusowy, equus polonus. Jeno twarz, czerwonawa nieco i tusza obfita wskazywały iż rycerz ten, zwący się Onufrym Jermołą herbu Zaremba, częściej władał kielichem i łyżką, niż szablą czy pistoletem.

Drugi jeździec, młodszy lat około trzydziestu, również należał do stanu szlacheckiego. Po nim widać było że jest w wieku gdy jeszcze się człowiek do ćwiczeń rycerskich przykłada. Był on rodzonym synem stryjecznym rzeczonego pana Onufrego. Zwał się Bożydar Jermoła i też pieczętował się Zarembą. Jeno u niewiast i dzierlatek szczęścia nie miał, przeto kompanioni dawnymi laty, dla krotochwili orzekli że powinien się Małym Żądłem pieczętować. Imć Bożydar, kpiny te lekką ręką znosił, czasem tylko w samotności bolał nad swym fatum straszliwym.

Trzeci konny nie wyglądał na szlachcica. Ubrany po pludracku wyglądał wypisz wymaluj jak diabeł z niemieckich bajęd, albo też jako poborca podatkowy. Co takie dalekie nie było od prawdy bo imć August Pohybelus trudnił się fachem kupieckim i sukcesy miał całkiem spore. Poza tym był z niego całkiem godny człek, pomijając fakt że u arian nauki pobierał i dlategoż też trochę od świętej wiary odchodził. Szczególnie gdy na tacę dać było trzeba.

Cóż sprawiło że tych trzech, wędrowało strzemię w strzemię, traktem na Gniezno? Ano powody były ważne i polityczne. W skrócie można powiedzieć że panowie Jermołowie obiecali pewnemu magnatowi że Pochybelusa w całości do Gniezna odstawią. A że wszak nobile verbum nie dym, obaj pragnęli aby podróż zakończyła się szczęśliwie. A i sam Pochybelus sobie tego mocno życzył. Miał bowiem świadomość że szwedzki najeźdźca mocno się jego osobą interesował. A w Gnieźnie miał znajomych, układy... mógł zniknąć.

Wszak nie o celu będzie ta opowieść, a o drodze do niego.

Gdy upał stał się okrutny, a słońce dotknęło zenitu bohaterowie zapragnęli zażyć odpoczynku. Znaleźli przy drodze miło ocieniony zagajnik, w dolince między dwoma pagórkami. Bijące źródełko dla koni, bukłaczek z winem dla ludzi. Czegóż trzeba więcej?

Świętego spokoju.

A tego nie było dane zaznać naszym bohaterom. Ledwo opróżnili pierwszy bukłak, ledwo pan Onufry zaczął rozsupływać drugi, usłyszeli odległy rumor,

a po chwili dźwięk dziwny, coś jakby sowie "huhuuuuuuuuu".

-A cóż to za nieobyczajna sowa, co w dzień dziób rozwiera?-spytał pan Onufry nie kryjąc zgorszenia. Jeszcze większe ogarneło go zgorszenie gdy zobaczył bratanka swego. Bożydar w dwóch skokach dopadł konia. Bogu dzięki zapomnieli konie rozkulbaczyć. Następne mgnienie i szlachcic był w siodle.

-Na koń!-krzyknął do zaskoczonych towarzyszy-Szwedzi!

Jak na potwierdzenie jego słów z za pagórka wyłoniła się szwedzka rota. Konni, coś z czterdziestu. Jeden w drugiego, w czarnym szwedzkim stroju, pod bronią. Dowodzący oficer wyszarpnął rapier z pochwy i wskazując na naszych bohaterów zakrzyknął:

-Jo skattala svenska neksta or!!! *

Pochybelus już gramolił się na siodło, pan Onufry mimo swej tuszy prędzej znalazł się w kulbace, ot co znaczy wieloletnia wojskowa eksperiencja.

Przewaga Szwedów była przygniatająca, coś koło tuzina na jednego...

Czy bohaterowie podejmą walkę? czy może wycofają się na z góry upatrzoną pozycję?

Też chciałbym wiedzieć.

O tym co zadecydują pan Onufry [ czyli Knockers ], bratanek jego Bożydar [ czyli Bzyk36] oraz Pochybelus [czyli Brylant ] dowiemy się za jakiś czas

Panowie Gracze, odbierzcie PW

____________________________________________________________

*Drogi Czytelniku jeżeli zdecydujesz się tłumaczyć szwedzkie teksty... no cóż, zdziwisz się ;)

5 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...