Święta...again :/
Przeszłość:
Początek grudnia, koniec lat 80tych, wczesne 90te. Mały Marcin, wyczekuje 6 grudnia, kiedy to ma przyjść Mikołaj z prezentem w postaci czekoladowej figurki. Tydzień później zaczyna się dziecinna ekscytacja zbliżającymi się świętami - prezentami, zapachami z kuchni, wybieraniem choinki itd.
Teraźniejszość:
3/11/2009 - na półkach zamiast zniczy pojawiają się ozdoby świąteczne. Na sklepach jarzą się ogromne napisy pod postacią Wesołych Świąt bądź Do siego roku. Tydzień później połowa miasta jest już przybrana.
Koniec listopada 2009, w radio zaczynają lecieć melodie świąteczne z nieśmiertelnym Last Christmas Georga Michaela - piosenka o wrednej babie, którą wszyscy uważają za prawie kolędę....
Początek grudnia 2009 - irytacja sięga wyżyn. Puszczane od 3 tygodni reklamy Coca Coli, z piosenką Coraz bliżej święta i czerwonymi ciężarówkami staję się bardzo irytująca.
Połowa grudnia 2009 - mam już dosyć świąt, nie mam ochoty nic nikomu kupować. Mam gdzieś całą gwiazdkę, czas bez dawnej magii i miłości a jedynie żniwa sprzedawców.
Lipiec 2010 - w sklepach pojawiają się bożonarodzeniowe znicze - nowy wymysł sprzedawców, aby kręcić kasę przez całe najbliższe pół roku.
Czy święta w kapitalizmie są lepsze bo mamy ogromny wybór prezentów, czy też gorsze bo ludzie skupiają się tylko na prezentach a nie bliskich?
Czy zdanie powyżej sprawia, że stałem się wrednym komuchem, ubekiem i złem wcielonym?
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.... (aluzja do Was drodzy czytelnicy)
2 komentarze
Rekomendowane komentarze