Skocz do zawartości

Co by tu teraz...

  • wpisy
    70
  • komentarzy
    216
  • wyświetleń
    29550

To jest już mania... :)


kraven2000

169 wyświetleń

W zeszłym roku, za resztę pieniędzy jakie mi pozostały po zarzuceniu pracy, zakupiłem sobie rower. Nie jakieś wielkie cudo, ale też nie tani marketowy szmelc. Rower kosztował 800zł, czyli takie minimum potrzebne na sprzęt, który wytrzyma dłużej jak jeden sezon.

Po około pół roku jego leżakowania, postanowiłem zacząć jeździć. Oczywiście na początku po to, żeby schudnąć. Miałem niestety z czego. Od powrotu z Ulsteru, zacząłem żreć jak głupi. Po ciężkim brytyjskim jedzeniu, nasze polskie, choć też już kiepskie, smakuje nad wyraz cudnie. Oczywiście uruchomił mi się ogromny głód, przez co lata 2007/2008 spędziłem na radosnym tyciu. W międzyczasie pracowałem w firmie, gdzie głównie się siedziało albo woziło samochodem....

W tym roku postanowiłem wziąć ślub, więc trzeba było schudnąć. W związku z tym moja przygoda z rowerem zaczęła się od potrzeby spalenia sadła. Początki były trudne. Praktycznie codzienne jeżdżenie do pracy, było naprawdę ciężkie. Zaledwie 18km w jedną stronę, pokonywałem w godzinę, ledwo dojeżdżając. Po mniej więcej dwóch miesiącach i 17kg mniej, czas skróciłem do 40 minut, jazdy lekkiej i przyjemnej. Zakochałem się. Naprawdę się zakochałem :) Rower stał się dla mnie niezwykle ważny. Nawet fakt, że poranne mycie w umywalce w pracy, niewiele pomagało, nie odrzucił mnie od 2 kółek.

Teraz spadł pierwszy śnieg i wiecie co? Dalej jeżdżę! Zakupiłem kominiarkę, założyłem dresik (czekam na gwiazdkę, kiedy dostanę kurtkę oraz bieliznę termoizolacyjną). Na dniach kupię ciepłe rękawiczki. Jeżdżę, choć jest ślisko i nie mogę rozwinąć pełnej prędkości, Jeżdżę pomimo pieszych irytująco wskakujących na ścieżki rowerowe (największe baty dla matek z dziećmi!). Jeżdżę pomimo dziwnego wzroku ludzi marznących na przystankach. Bo to kocham! Uwielbiam ten ścisk w mięśniach uda, ból w gardle kiedy człowiek jest maksymalnie wykończony, szybko bijące serce, wiatr we włosach i poczucie wolności. Nauczyłem się już odpowiednio pedałować, rozkładać siły itd. Teraz bez problemu mogę się ścigać z autobusami, tramwajami o innych rowerzystach nie wspomnę. Pędzę ulicami, ścieżkami i to poczucie, że nic nie może mnie zatrzymać, dodaje mi wiary we własne siły. Nawet jak przychodzi czas zwątpienia, kiedy mięśnie odmawiają posłuszeństwa...odpoczywam dzień, góra dwa i znowu jadę! Moje marzenie? W lato wyruszyć i zwiedzić Norwegię na rowerze - połączyć pasję do fotografii z pasją do roweru. Jedna rzecz jednak pozostaje do zrobienia... namówić żonę na zakup roweru i zarazić ją tą pasją :)

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...