...
-Paweł, idź już spać.
-Mamo, daj spokój. Jutro nie idę do szkoły.
-Wiem, ale to nie oznacza, że możesz siedzieć do późna.
-No proszę Cię. Gram teraz.
-A w co?
-W Call of Duty 2. To jest gra o amerykańskich Rangersach.
-Uroczo. Naprawdę. Ale kończ już.
-Można zabijać Niemców?
-Natychmiast to wyłącz!
-Mamo!
-Wyłącz.
-Mamo!
-Przestań mówić ?Mamo?.
-Ale jeszcze trochę. No daj spokój, nie jestem dzieckiem, toć chodzę już do gimnazjum.
-Tak, tak. Pamiętam. Dobra. Ale jak wrócę, masz już spać.
-Rany. Czasami mam wrażenie, że nadal mam 8 lat.
-Dla mnie zawsze będziesz małym, słodziutkim Pawełkiem.
-Rany, Chryste! Wyjdź! Idź już sobie!
-Okay, okay. Malutki Pawełeczku.
-Jea...Super. Byle tylko wkurzyć własne dziecko.
-Nie przesadzaj. Opiekuj się siostrą.
-Przypominam, że to ja jestem starsza. Wtrąciła siostra.
-Ta. Ale ty nie potrafisz o siebie zadbać, więc musi to robić ktoś inny. Odpowiedziałem.
-Głupek.
-Dziękuję. Odparłem.
-Dobra, dzieci. Ja lecę do pracy.
-Ta?uważaj na siebie. Odpowiedziałem.
-I strzelaj tylko w nogi. Dodała siostra.
-Chryste. I ja jestem waszą matką?
-Mhm.
Moja matka, komisarz Agnieszka Werner wyszła z domu i ruszyła w kierunku zaparkowanego niebieskiego Vana.
-I jak tam dzieci?
-A jak zwykle. Paweł ma problemy z matmą, ale nadrabia polskim.
-A Martyna?
-Tak jak u Pawła.
-Widać, że bliźniaki.
-Więc, jedziemy? Spytała matka.
-Jasne. Gotowa?
-Tak jest. W końcu rozpracowaliśmy tych pseudodealerów.
-Założyłaś kamizelkę?
-Panie Tadeuszu. Nie widzę potrzeby, by zakładać kamizelkę kuloodporną.
-Załóż, załóż. Odpowiedział mężczyzna, podając pani komisarz kamizelkę.
-Niedługo chyba wezmę urlop. Wiesz, pojadę z dzieciakami nad morzę. Albo do rodziny, która mieszka w Niemczech.
-Dobry pomysł. Przyda Ci się.
-A jak nowi? Słyszałam, że to parka.
-Ta, parka, cholera ich mać. Cały czas się kłócą. Ale trzeba przyznać, że ta dziewczyna?jak jej tam?
-Weronika.
-O właśnie. Ma dziewczyna zadatki na dobrego oficera. Ale jej chłoptaś?Cóż, jego lepiej przemilczeć.
-E tam. Jeszcze będziesz z tego chłopaka dumny.
-Oby Aga, oby.
Kilka minut później samochód przyjechał na miejsce spotkania.
-Gotowa, pani komisarz?
-Mów mi Aga. A ty? Jak się nazywasz.
-Michał. Prze pani.
-?Prze pani??
-Znaczy się, Agnieszko. Wie pani, to moja i Weroniki pierwsza taka akcja.
-Wszystko będzie okay. Zobaczysz.
-Okay, są nasze ptaszki. Odpowiedział kierowca. Vana.
-Do wszystkich: Cel jest w zasięgu wzroku. 1, 2, 3 macie być w pogotowiu w każdej chwili.
Agnieszka, gotowa? Pamiętaj, że masz się upewnić, iż mają tę kokę.
-Jasne.
Moja matka wyszła z samochodu i ruszyła powoli w kierunku auta, które przed chwilą przyjechało.
-Ile ona ma lat? Spytał chłopak.
-Nie twoja sprawa, młody. Obserwuj i ucz się, jak to robią profesjonaliści.
-A jak Agnieszka zasygnalizuje, że koka jest okay?
-Było na odprawie, głupku. Odpowiedziała Weronika.
Pani Agnieszka poprawi fryzurę.
-Bosko. Odpowiedział Michał.
-Coś za długo to trwa. Mruknął mężczyzna.
-Panie Cupryś?
-Panie Nadkomisarzu Cupryś. Poprawiła Weronika.
-Okay, okay. Wiem, w jakim stopniu jest nadkomisarz.
-Nie kłócić mi się tu! Warknął Cupryś. Jesteśmy na akcji do jasnej chol?
Cała trójka usłyszała wystrzał.
-O cholera. 1,2,3 do ataku. Straciliśmy człowieka!
3 drużyny AT ruszyły natychmiast w kierunku człowieka, który strzelił. Nie stawiał żadnych oporów. Praktycznie od razu się poddał.
-Co z Werner?
Jeden z Antyterrorystów odpowiedział:
-Żyje.
-Wezwać karetkę! Natychmiast!
Cupryś podbiegł do mojej matki. Faktycznie, jeszcze żyła.
-Głupio, co?
-Nic nie mów. Karetka już jedzie.
-I co teraz z moimi dziećmi?
-Wszystko będzie okay, tylko nic nie mów.
-Nie! Nie będzie okay. Ja umieram. Czuję to.
-Wytrzymaj. Karetka już jedzie.
-Michał, gdzie ta karetka!? Masz ją tutaj choćby na plecach sprawdzić! Słyszysz?
-Panie nadkomisarzu?
-Czego?
-Pani komisarz nie żyje.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.