...
-Idziemy z nami na górkę po lekcjach?
-Nie mogę. Mam jedną rzecz do załatwienia.
-A jaką?
-Nie mogę Ci powiedzieć.
-A jutro będziesz w Mirkowie? Doniu gra mecz.
-Nie wiem. Nie chcę Cię okłamywać, Viśnia, ale nie wiem.
-Hej, coś jest z tobą nie tak?
-Nie mogę Ci powiedzieć, co się stało. Po prostu mam sprawę do załatwienia. A to jest związane z?no, moim ?prawdziwym ja?
Zadzwonił dzwonek. Spojrzałem na zegarek. Była dokładnie 14:20. Odwróciłem się do Sebastiana. Ten tylko kiwnął głową i wyszedł z klasy.
-Viśnia.
-Tak, Pawełku?
-Jeśli nie będziemy mieli możliwości, to chciałem Ci tylko powiedzieć, że jesteś naprawdę fajną dziewczyną. Uważaj na siebie i na Krzyśka.
-Co tym bredzisz? Na front się wybierasz czy co?
-Tak jakby.
Najpierw poszedłem do toalety. Upewniłem się, że nikogo w niej nie ma i wyciągnąłem pistolet. Ten sam, z którego kilka godzin temu postrzeliłem Siergieja.
Sprawdziłem czy jest załadowany. Był. Sprawdziłem też, czy mam kajdanki. Były.
Dopiero wtedy włożyłem do ucha słuchawkę i przypiąłem do kołnierzyka mikrofon.
Włączyłem. Po chwili usłyszałem znajomy głos:
-Gotowy, Werner?
-Jasne, że nie. Ale nie mam wyboru.
-Masz. Możesz stąd sobie pójść.
-Przecież pan wie, że tego nie zrobię.
-Sprawdziłeś broń?
-Tak.
-Pamiętasz hasło, które oznaczać będzie, że mamy wchodzić?
-Tak.
-To ruszaj.
Wyszedłem z toalety i ruszyłem na parter, przed automat z kawą, gdzie czekał już Marian Pig i dwóch dealerów, których znałem z widzenia.
Pig był, więc na pewno o niczym nie wiedział. Trochę się uspokoiłem.
-Cześć. Odpowiedział sympatycznie mężczyzna.
-Nie ma jeszcze Maćka?
-Poszedł po coś do szatni. Sam nie wiem. A gdzie Sebastian?
-Zaraz przyjdzie.
Odwróciłem się i zobaczyłem 3 mężczyzn, którzy stali pod ścianą.
-Kto to jest? Spytałem.
-Moi ludzie. Wezmą z magazynu część towaru.
Powoli zaczynałem się denerwować. Jeśli tamci mają broń, to w szkole będzie 4 uzbrojonych psychopatów, którzy będą żądni krwi za to, że policja zabrała im towar sprzed nosa.
Po chwili przyszedł Sebastian z Maćkiem. Wtedy właśnie zadzwoniła komórka Piga.
-Jedziemy? Spytał jeden z ludzi Piga.
-Nie widzisz, że mój ojciec gada przez telefon?
-Tak tylko pytam.
-To nie pytaj, idioto!
-Maciek, spokojnie. Mruknął Seba. Co ty taki nerwowy?
-Nie mów mi, co mam robić. Ta szmata z polskiego chce mnie udupić!.
Pig skończył rozmawiać przez telefon. Z początku wszystko wyglądało normalnie, jednak po chwili wyciągnął broń.
-Co ty robisz?! Krzyknął Maciek.
-Policja przejęła towar z magazynu!
-Skąd to wiesz?
-Posłałem kilka minut temu ludzi do magazynu. Gdy dojechali, to zobaczyli, że ciężarówki nie ma, ale pełno tam psiarni.
Pig podszedł do Sebastiana i wycelował broń prosto w jego głowę.
-Tylko wy wiedzieliście, kiedy i gdzie będzie towar. Maćka nie liczę, bo jemu ufam.
-Pan zwariował? Ja miałbym zawiadomić policję?
-To może ja pójdę do sklepiku?! Spytałem.
-Przyjąłem, Werner. Wysyłamy już AT. Powiedział Cupryś w słuchawce.
Pig spojrzał na mnie i powiedział:
-Kiepski czas na żarty. Macie 3 sekundy, by powiedzieć, kto zakablował. Inaczej mózg pana Krzyżewskiego rozbryźnie się na tej ścianie.
Kątem oka zobaczyłem, jak trójka mężczyzn, która stała pod ścianą, również wyciągnęła broń.
-Jesteśmy w szkole! Chce pan zabić człowieka w szkole?
-1!
-Przecież nikt z nas nie zakapował!
-2!
-To przecież sensu by nie miało. Że niby jak mielibyśmy zawiadomić policję?
-3! Krzyknął Pig, odciągnął kurek z pistoletu i zamierzał nacisnąć za spust, gdy krzyknąłem:
-Policja otoczyła budynek! Za 20 sekund będzie tutaj połowa wrocławskie policji. Rzuć broń i poddaj się!
Z początku sądziłem, że Pig zastrzeli mnie na miejscu. Jednak tego nie zrobił. Podszedł do mnie i pistoletem uderzył w twarz, rozcinając mi łuk brwiowy.
-Sebastian, gdzie twoja klasa ma teraz lekcję?
-Nie mów mu! Krzyknąłem.
Pig znowu uderzył mnie w twarz.
-Gdzie do cholery! Mów, inaczej zastrzelę Wernera.
-Sala 26. Pierwsze piętro. Co pan chce zrobić?
-Zrobię niezapowiedzianą wizytację.
Ciężko w to uwierzyć, ale cała nasza grupa ruszyła w kierunku sali, gdzie lekcję miała IIb.
Gdy Pig doszedł do drzwi, otworzył je z całej siły i wrzucił mnie jak jakąś szmatę do wnętrza.
Gdy wylądowałem na podłodze, Pig wystrzelił w sufit 2 razy. Oczywiście musiało to podziałać na klasę.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jednak było to, że to Doniu najgłośniej krzyczał.
Nie Ala, nie Kasia, nie Gosia, nie Viśnia. Ale Doniu.
Mimowolnie się uśmiechnąłem, gdy to zobaczyłem.
-Spokój! Ryknął Marian. Siedzieć na dupach. Werner, odwołaj psy.
-Nie!
Pig podszedł do Aruny i wycelował mu w twarz.
-Chcesz zobaczyć, jak twój kumpel umiera?
Nie miałem wyboru. Złapałem za słuchawkę i powiedziałem:
-Panie Cupryś. Pan wycofa antyterrorystów.
-Czemu?
-Pig dowiedział się o akcji w magazynie. Wziął prawie 3 tuziny zakładników.
-Cholera. Wracaj do nas.
-Nie mogę.
-Czemu?
-Bo jestem jednym z zakładników. Cholera. Mamy powtórkę z Biesłanu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.