Skocz do zawartości
  • wpisy
    75
  • komentarzy
    8
  • wyświetleń
    18287

...


Nicek

186 wyświetleń

-Dobra. Wpadamy do bazy żółtych, strzelamy do każdego, kto się rusza i nie ma na mundurze czerwonej farby, zabieramy tą żółtą szmatę i wracamy do siebie. Proste?

-To wie każdy. Pytanie: Jak chcesz to zrobić?

-Bądź poważny! Po prostu idziemy grupą do przodu. Nie patrzymy się na nic. Walimy do każdego, co się rusza i tyle. Damy radę.

-Doniu, jesteś optymistą. To Ci się chwali. Ale wojskowym to ty nie będziesz.

-O proszę! Pan najmądrzejszy!

-O proszę! Pan jeszcze mądrzejszy! Wybiją nas, jak tylko wyjdziemy z lasu. Odparłem.

-Paweł ma rację. Nie możemy iść na przebój. Odparła Gośka.

-Dziękuję, Gosiu.

-Ale innego planu nie mamy. Odparł Daniel.

-Teraz Doniu ma rację. Odparła Kaśka.

Tak. Podzieliliśmy się na grupy. Tak. Zostałem przydzielony do czerwonych. Nie. Niestety nie dostaliśmy ostrej amunicji. A przynajmniej ja nie mam. Nie wiem czemu, ale musiałem trafić do grypy, w której są praktycznie same dziewczyny:

Gośka, Kaśka, Viśnia, pseudonimfomanka. Dodatkowo dostałem Donia, Darka i Wojtka. Nie powiem, ktoś tu zrobił sobie ze mnie jaja.

-Co proponujesz? Spytała Viśnia.

-Dobra. Jak wiecie, pole gry jest oznaczone biało-czerwoną taśmą.

-Proszę! Jesteśmy tu od kilkunastu minut, a ty w rekordowym czasie to załapałeś. Brawa! Brawa na stojąco!

-Zamknij się, Doniu! Nie masz dobrego pomysłu, to siedź cicho. Odparł Wojtek.

-Dzięki Wojtku. No więc, jak wiecie, pole gry jest oznaczone biało-czerwoną taśmą. Pole zaczyna się tu. W południowej części lasu. Wychodzi na polane wielkości boiska piłkarskiego, na którym są ustawione różne przeszkody. Następnie znowu jest las, w którym siedzą te żółte sieroty.

-Do rzeczy, Pawełku. Do rzeczy.

-Paintball to nic innego, jak gra wojenna. Wiecie-podczas II wojny światowej, generałowie, głównie niemieccy, robili sobie tak zwane gry wojenne. Wiecie-to było coś?a zresztą, oglądaliście ?Najdłuższy Dzień??

-Nie. Odparli wszyscy.

-Dobra, nieważne. Zrobimy tak:

Jedna osoba przeczołga się tuż przy zachodniej taśmie, a jak trzeba to za taśmą, do ich bazy. W tym czasie reszta będzie robić ?manewr pozorowany?. Przy wschodniej części zaatakujemy resztą sił, udając, że staramy się przebić do ich bazy.

-A kto pójdzie?

-Cóż?mój pomysł, więc mogę ja spróbować. Tylko nie dajcie się od razu wykończyć. Zwiążcie ich walką przez kilka chwil, a ja się postaram przeczołgać.

Jasne?

-Ta jest. Odparł Wojtek.

Jak już mówiłem, firma, która organizuje nasz wyjazd, miała dość nowoczesny sprzęt. Tak nowoczesny, że każdy przy swoim hełmie miał mikrofon, przez co cała grupa pozostawała w ciągłym kontakcie.

Gdy tamci ruszyli na wschód, ja powolutku ruszyłem na zachód. Gdy wyszedłem z lasu, minąłem małe bajorko, przeskoczyłem przez strumyk i zacząłem się czołgać po polu. Na polu rosło coś, co przypominało trawę, więc miałem jako tako osłonę. Fajnie się tak czołga. Człowiek zdaje sobie sprawę, jak to było na froncie zachodnim w latach 1914-1918. Ale nie to było najważniejsze. Głównym zadaniem podkomisarza Wernera?A teraz to raczej podporucznika, było dotrzeć do bazy wroga i niezauważonym wrócić z nieprzyjacielskim sztandarem?tj. szmatką.

Po około 3 minutach dotarłem do ich bazy. Na szczęście nikogo tam nie było, dlatego bez żadnego wystrzału pochwyciłem flagę. W pewnej chwili myślałem, że ktoś jest obok bunkra tam, gdzie była chusta. I nie myliłem się. Nie byłem sam. Obok bunkra była ruda wiewiórka.

-Te wiewiórki mnie prześladują. Pomyślałem. Najpierw jaskinia w Tatrach, teraz tu.

Gdy odwiązałem chustę, usłyszałem głoś Donia w słuchawce.

-Pawełku, idą na Ciebie.

-Kto i jak?

-Nie wiem. Chyba Stefan z Siurkiem i Krzyśkiem.

-No to chodźcie mi tu pomóc.

-Nie mogę. Zostaliśmy?

-Zabici?

-Tak jakby. W ogóle nie powinienem Ci tego mówić, bo oficjalnie zostałem już odznaczony pośmiertnie Krzyżem Walecznych?

-Dobra, dobra. Daruj sobie te bzdury. Kto został z naszej grupy?

-Tylko ty.

-Bomba. Zawsze chciałem robić za jednoosobową kompanię komandosów. Ech?dobra. Spróbuję się do was przebić.

W tym momencie usłyszałem świst przelatującej kulki. Obejrzałem się i zobaczyłem postać z długimi, blond włosami, która wściekle do mnie strzelała i pewnie zrobiłaby ze mnie sito, gdyby nie fakt, że z celnością u niej było kiepsko.

Gdy tak strzelała do mnie, ja dałem nurka w głąb okopu i czekałem, aż kanonada ucichnie.

Gdy ucichła, wyjrzałem z kryjówki i oddałem jeden strzał. Prosto w brzuch.

-Paweł!

-Wybacz, Alicjo, ale to jest wojna. Następnym razem oddawaj mniej strzałów. Będziesz celniejsza.

Ruszyłem z kopyta w kierunku mojej bazy. Miałem jeden cel: Bezpiecznie wrócić do swojej bazy. Gdy byłem znowu na polance, czołgałem się z prędkością światła, bo gdzieś tam był Krzysiek, Siurek i Stefan, którzy na pewno już wiedzieli od Alki, że mam ich flagę.

-Doniu, tamci mają naszą flagę?

-Nie. Byli już przy naszym bunkrze, ale Alka powiedziała im, że masz ich flagę.

-I?

-Ci kretyni, zamiast zabrać flagę i popędzić od razu do bazy, ruszyli szukać Ciebie.

-Uroczo. I oni są przyszłości narodu?

-Nie wiem, Pawełku, ale lepiej będzie, jak się pośpieszysz.

-A co? Tęsknisz.

-Może?

Gdy byłem w połowie polany, postanowiłem zerwać się na nogi i pobiec, ile fabryka dała, do bazy.

I to był błąd. Gdyby nie to, Stefan w życiu by mnie nie zauważył. A tak, zobaczył i posłał w moim kierunku krótką seryjkę. Nie trafił.

Ja również nie trafiłem, a wystrzeliłem znacznie więcej pocisków. Jednak nie przejmowałem się tym. Biegłem tak szybko, że po chwili byłem poza zasięgiem fotografa.

Gdy wbiegłem do lasku mojej drużyny, zatrzymałem się na moment.

-Doniu, słyszysz mnie?

-Tak.

-Gdzie dokładnie jesteś?

-Koło naszej bazy. Wiesz, ptaszki śpiewają, kanapki są. Grill. Ogólnie fajnie będzie, jak się zaraz zjawisz.

-Staram się. Wiesz, gdzie jest Krzychu z Bartkiem?

-E?nie. Ale w naszej bazie czeka na Ciebie niespodzianka.

-Jaka?

-Sam zobaczysz.

Ruszyłem powolutku do bunkra. Przez krzaki, które były praktycznie wszędzie, każdy mógł zrobić zasadzkę.

Jednak ja miałem szczęście. Po chwili spokojnym krokiem pomachałem żółtą chustką w kierunku moich, którzy siedzieli przy bazie.

-Wejdź do bunkra i załóż ją na naszym maszcie. Odpowiedział wesoło Doniu.

-A co z tą niespodzianką?

-Założyłem się z Krzyśkiem o pół litra wódki, o to, która drużyna wygra. No i dzięki tobie Krzychu może już szykować kasę na wódę.

-Super.

Ruszyłem w kierunku bunkra. Schodziłem po mokrych schodkach, gdy usłyszałem, jak ktoś zachodzi mnie z tyłu i strzela mi w plecy 2 razy.

Z zaskoczenia omsknęła mi się noga.

-Widzisz, Doniu! Mówiłem Ci, że my wygramy! Krzyknął uradowany Cajmera. Ha! Nie widziałeś mnie, jak się schowałem, co?

Wstawaj! Paweł. Właśnie zostałeś kolejną ofiarą pana Cajmera.

Nastała grobowa cisza.

-Paweł? Żyjesz?

-Żyję. Gorzej z moją kostką. Chyba ją zwichnąłem.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...