Dziś będzie krótko, ale wyjątkowo nie o grach (AC: Syndicate PC jeszcze nie wyszło, a Wiedźmine 3 wciąż nie ukończyłem ), lecz o książkach. Trzy tygodnie temu we wpisie o Wiedźminie wspomniałem o Ankh-Morpork. Czas rozwinąć ten temat .
UWAGA! Tekst może zabrzmieć jak nieudane wypracowanie do podstawówki . Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno.
Książki śp. sir Terry?ego Prachetta czytam zaledwie od kilku miesięcy. Polecił mi je znajomy po tym, jak utknąłem na ?Chrzcie ognia? Sapkowskiego. Zacząłem czytać od cyklu o straży?
I mnie mocno wciągnęło. Kiedy piszę te słowa jestem za połową ?Straży nocnej? i niebawem biorę się za kolejną część. Po drodze zaliczyłem też dość słabą, moim zdaniem, ?Prawdę?. Gdybym miał szeregować książki z cyklu od najgorszej do najlepszej, to, póki co (pomijając ?Straż nocną? oraz opowiadania) kolejność byłaby taka: ?Prawda?, ?Bogowie, honor, Ankh-Morpork?, ?Piąty elefant?, ?Na glinianych nogach?, ?Straż! Straż!? oraz ?Zbrojni?.
Dlaczego ta książka trafiła na pierwsze miejsce? Ze względu na dobrze zarysowane nowe postacie ?Detrytusa i Anguę (Cuddy zginął, więc się nie liczy ). Nie mam nic ani do Sama Vimesa, ani tym bardziej do Marchewy, ale te dwie postacie wydały mi się najciekawsze w całym cyklu.
Jednocześnie, każdego trolla w Wiedźminie 3 zacząłem nazywać ?Detytrus? (szczególnie tego z armii redańskiej, jeśli wiecie o co chodzi ).
Choć i tak nikt nie przebije Śmierci. Cykl o nim też kiedyś przeczytam, bez obaw .
Najbardziej jednak ujął mnie typowy, angielski humor, który zawsze lubiłem.
A co Wy sądzicie? Piszcie w komentarzach . Dajcie też znać, czy podoba Wam się takie odejście od okołogrowych tematów na blogu .
2 komentarze
Rekomendowane komentarze