Jump to content
  • entries
    91
  • comments
    512
  • views
    93,899

Terminator Genisys


Grimmash

905 views

TGenisys_zpsji2j4hfg.jpg

Na kolejną walkę z przebiegłym Skynetem poszedłem bez większej wiary. Moje nadzieje poszły w górę po 20-30 minutach filmu. Niestety tym dotkliwsze jest to, że nic wielkiego z tego ostatecznie nie wyszło.

W niedalekiej przyszłości John Connor lider ruchu oporu walczącego z armią maszyn kontrolowanych przez Skynet zmierza do zakończenia wieloletniej wojny z potężnym przeciwnikiem. Niestety, jak się okazuje wróg ludzkości ma zabezpieczenie na taką ewentualność i używa swojej ostatecznej broni, podróży w czasie. Za T-800 wysłany zostaje Kyle Reese, prawa ręka dowódcy ma obronić jego matkę przed maszyną. Przenosząc się do roku 1984, odkrywa, iż przeszłość uległa zmianie.

Seans rozpoczyna się w sposób, o którym wielu myślało i chciało zobaczyć. Swoiste kulisy wysłania przez Skynet T-800 do zabicia Sary Connor i Reese'a przez Johna do jej ocalenia. Przez dłuższą chwilę tak to właśnie wygląda, twórcy zadali sobie nawet trud, żeby odtworzyć kultowe sceny z pierwszej części. Tego efektu nie psują zmiany czasowe, wręcz przeciwnie jeszcze bardziej przykuwają uwagę i intrygują. Niestety w pewnym momencie produkcja zaczyna zjadać swój ogon i zmienia się w dobrze zrealizowane komercyjne widowisko. Aż tyle i tylko tyle.

terminator-genisys-trailer-debut.jpg?itok=CJ04Xt3C

Pełen dziur i błędów film każe widzom o nich zapomnieć, ciskając w ich stronę kolejne sceny akcji i zmiany czasowe, owszem bardzo kreatywne i spektakularne, ale wrażenie niespełnienia nie opuściło mnie aż do samego końca. Jednym z większych problemów jest dla mnie okropna kampania reklamowa, w której zdradzono ważny zwrot fabularny (istotny dla przebiegu wydarzeń i dla całego uniwersum)... a ponieważ to jest w zwiastunie... UWAGA SPOILER... tak John Connor jest maszyną (koniec SPOILERA). Jakaś część rozrywki została widzom odebrana. Moda na alternatywne linie czasowe, które pomogą odkurzyć znaną z przeszłości markę, nie zawsze mogą być tak udane, jak w X-Men. Genisys jest pierwszą częścią zapowiadanej trylogii, ale niepokojących niedociągnięć fabularnych jest tu bez liku.

Najbardziej irytującą z nich jest interwencja policji w niekoniecznie oczywistych momentach i jej brak, gdy zniszczenie sięga zenitu, a bohaterowie jak gdyby nigdy nic wielkiego się nie stało bez żadnego pościgu, znikają z miejsca zdarzenia. Inny problem to oparcie fabuły na (SPOILER) tatusiu Arnie'm, który to wychował Sarę jak córeczkę (koniec SPOILERA), posiadając wszystkie potrzebne informacje do jej obrony - wiedział wszystko, nawet o innych liniach czasowych - skąd, kto go wysłał? Pewnie zostanie to później wyjaśnione, ale na razie jest lichym pomysłem i usprawiedliwieniem obecności Schwarzeneggera. Niby to wszystko ma jakiś sens, ale już z daleka wydaje się być naciągane.

landscape-1428935780-terminator-genisys-arnold-smile.jpg

Pamiętne one linery cedzone przez Arnolda może i się bronią, dopełniają je dwa-trzy nowe plus gag z wyszczerzonym w nienaturalnym uśmiechu Terminatorem, wielu w sali kinowej się śmiało - ja byłem zdegustowany. Te momenty pozostają na długo po seansie, co chyba źle świadczy o całym przedsięwzięciu. Elektroniczny mordulec to przecież sci-fi nie komedia. Jeśli ktoś czekał na staromodny powrót do przeszłości to poza odwołaniem się do wydarzeń z tamtych filmów i ich częściowym ponownym zainscenizowaniem będzie rozczarowany. Obraz wypruty jest z głębi wizji Camerona, a radę daje sobie jedynie jako wakacyjny blockbuster. Jako taki broni się całkiem zacnie.

To, co film ma do zaoferowania to nowy rodzaj przeciwnika, który podobnie jak T-1000 może modyfikować i przekształcać swoje ciało. Pozbawiony jest jednak jego wady związanej z ciekłym metalem, co oczywiście nie przeszkadza bohaterom w znalezieniu jego słabego punktu. Bez wątpienia starym wyjadaczom spodobać się może początek projekcji, połączenie walk w przyszłości z powrotem do przeszłości i wreszcie (długo na to czekałem- SPOILER) walka Arnie kontra Arnie (koniec SPOILERA). Ten moment w filmie był naprawdę dobry, zupełnie jak odtworzony komputerowo T-800. Mimo wcześniejszego narzekania na komediowe wyczyny Arnolda, muszę przyznać, że to on spaja to widowisko i trzyma poziom. Obserwowanie ludzkiego zachowania przez tę maszynę cały czas wywołuje uśmiech - takiego mniej wymuszonego humoru też nie zabrakło. Do gustu przypadł mi powrót T-1000, odgrywany przez azjatę Byung-huh Lee, Terminator jak w Dniu sądu sieje strach i stwarza śmiertelne zagrożenie. Na chwilę kradnie show, gdy się pojawia na ekranie, przyciąga wzrok. Sceny akcji i efekty specjalne reprezentują godny poziom - nie ma się do czego pod tym względem przyczepić.

Terminator-Genisys-5.jpg

Emilia Clark to bardzo dobra aktorka, fani pewnego serialu fantasy dobrze to wiedzą, jednakowoż żadna z niej Sara Connor. Wspomnienie po twardej Lindzie Hamilton prysło, gdyby nie jej kreacja w T1 i T2, to Clark wypadałaby bardzo pozytywnie... niestety, jeśli porównać obie... Jai Courtney, który zabłysnął w Spartacusie, nie może złapać tchu, biedaczek znowu będzie krytykowany za swoją grę. Wprawdzie wypadł lepiej niż w ostatniej Szklanej pułapce, ale kompletnie minął się ze swoją postacią, gdzieś na etapie castingu. To, że Michaela Biehna nie przebije było oczywiste. Na jego nieszczęście nawet bez porównań wypada blado. Jason Clarke pod względem aktorskim okazał się strzałem w dziesiątkę. Taki miszasz przebijający wizualnie wcielenie Sama Worthingtona i aktorsko Bale'a oraz Stahla. Problemem jest użycie tej postaci, nie każdy się zgodzi z tym, żeby z największego sprzymierzeńca ludzkości uczynić wroga. Gdybym nie oglądał zwiastunów, byłbym w szoku, tymczasem mając to w świadomości, zastanawiałem się jedynie dlaczego? Wciąż nie mogę się zdecydować, czy było to słuszne, czy złe posunięcie. Z pewnością pokazuje postać z innej strony, poszerza horyzont itp., chociaż nie wiemy dokładnie, jak to się stało (bo widzowie muszą uwierzyć twórcom na słowo, a strzelaniny, pościgi i wybuchy zamarzą te niedociągnięcia), to za sprawą aktora jesteśmy w stanie w to uwierzyć.

sarah-connor-terminator-genisys.jpg

Terminator Genisys spełnia oczekiwania, jeśli nikt nie nastawiał się na zbyt wiele lub oczekiwał jedynie komercyjnej popeliny. Dobry humor przebijający się echem przez cały seans wspierany pomysłowymi scenami walk, strzelanin i pościgów to za mało, żeby zakochanego w dwóch pierwszych częściach fana zaspokoić. Moda na alternatywną rzeczywistość, która pomaga usprawiedliwiać zmianę aktorów, fabuły i wymazanie niegodnych marki produkcji, trwa w najlepsze, ale czyżby ten Terminator był początkiem końca jej ery? Z odgrzewanych ostatnio starych legend kina to Mad Max wypada najlepiej. Nowe dinozaury i teraz jeszcze maszyny mają sporo lekcji do odrobienia. Najwięcej możliwości i pracy zarazem ma robot z przyszłości. Manipulacja linią czasową otwiera uniwersum na co najmniej kilka nowych filmów, pytanie tylko jak zostanie to spożytkowane i czy kolejne części sprawią, że ta będzie lepsza i bardziej kompletna? Czas pokaże, na razie jest tylko trochę ponad przeciętnością.

Ocena: 6,5/10

2 Comments


Recommended Comments

Prędzej czy później trzeba będzie obejrzeć zarówno z sentymentu dla całej serii (zwłaszcza "dwójki"), jak i dla samego Arniego :) BTW bardzo ciekawi mnie też inny tegoroczny film z jego udziałem - "Maggie".

  • Upvote 1
Link to comment
Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...