Doszedłem do wniosku, że streszczę swoje wrażenia z gry w Battle Brothers we Wczesnym Dostępie. Ostrzegam sceptyków już teraz, że to Early Access, ale jednocześnie chcę pokazać, że warto na grę rzucić okiem i ją zapamiętać. O tym dlaczego napiszę poniżej. Będzie krótko i treściwie. Na tyle, na ile jest to możliwe.
Czym jest Battle Brothers? W gigantycznym skrócie to coś w rodzaju połączenia Mount & Blade, Warhammera Dark Fantasy i Unity of Command.
O czym jest Battle Brothers? Zakładasz własną kompanię najemników. Zaczynasz grę wraz z dwoma innymi towarzyszami (z docelowej "parszywej dwunastki"), którzy wspólnie nadstawiają karku w nadziei na sowite zyski.
Wspomniałem o najemnikach...
Not impressed with your new brothers?
Co to za ludzie? Zasadniczo przy werbunku gra pokazuje tylko "przeszłość" postaci. Daje to pewne wskazówki, czego można się po konkretnym ochotniku spodziewać (np. kłusownik będzie lepiej radził sobie z bronią dystansową, stary mistrz miecza będzie świetnie władą bronią, ale szybciej się zmęczy, i tak dalej). Widzisz też ekwipunek kandydata na najemnika. Do tego dochodzi losowa generacja statystyk i cech. Każda postać ma zestaw statystyk (można je modyfikować wraz ze zdobywaniem poziomów doświadczenia oraz dzięki talentom). Statystyki determinują np. ile siły będzie miała postać, zanim się zmęczy, jakie są jej szanse trafienia, czy nie stchórzy z pola walki, itp.
Brat bratu nierówny
Wybór braci nie wpływa tylko na statystyki. Gołego (bo trafiają się i tacy, co nie mają niczego poza tuniką na grzbiecie) trzeba odziać i uzbroić. Dniówka (płaci się X monet dziennie) jest też wyższa w zależności od "jakości" rekruta. To dodatkowe koszta, które trzeba wliczyć w budżet.
Do prowadzenia wojny potrzebne są tylko trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze, pieniądze
Na co jeszcze wydaje się pieniądze?
- Sprzęt.
Jest go całe mnóstwo (klik, klik). Każdy element ekwipunku jest w jakiś sposób przydatny i w realny sposób wpływa na rozgrywkę.
- Narzędzia, służą do naprawy uszkodzonego ewipunku.
- Żywność, bez niej ludzie będą dezerterować (brak żołdu skutkuje podobnymi konsekwencjami).
- Leki, potrzebne do leczenia ciężko rannych braci.
- Amunicja, bez niej nie postrzelasz z łuku, kuszy, nie rzucisz oszczepem.
Jak zdobyć pieniądze? Atakując bandy przeciwników, łupiąc ich kryjówki i - przede wszystkim - wykonując zadania. Póki co nie ma ich wiele (naliczyłem pięć rodzajów). Zresztą zadania są tylko pretekstem do szukania wirtualnego guza.
Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie
Battle Brothers walką stoi. Wszystko inne jest tylko działaniem pośrednim.
Wymiana ciosów odbywa się w turach, na planszy podzielonej na heksy. Życie jest krótkie. Przed śmiercią chroni cię twoja tarcza i twój pancerz. Na głowie i na korpusie. To ważne, gdyż nawet rycerzowi w ciężkim pancerzu wilkołak może urwać głowę. Patrząc na to z jaśniejszej strony - z takiego trupa można po bitwie zedrzeć zbroję, która po wyklepaniu będzie jeszcze zdatna do użytku. Jaki jest minus ciężkiego pancerza? Zmniejsza górny limit twojej wytrzymałości.
To ważne, ponieważ w Battle Brothers broń jest unikalna. Każda sztuka czy to miecz, topór lub włócznia posiada indywidualne właściwości (przebijanie pancerza, obrażenia, itp.) oraz odblokowuje umiejętności, które przynależą danemu typowi broni. Topór pozwala strzaskiwać tarcze. Miecz pozwala ripostować (zamienia każde pudło przeciwnika w darmowy atak). Jednak żeby korzystać z tych specjalnych umiejętności wymagana jest wytrzymałość.
Mamy zatem do czynienia z dylematem: lepiej być ciężej opancerzonym i żywym, czy mniej opancerzonym, ale zdolnym do wykorzystania większej liczby umiejętności (czy w ogóle do machania mieczem)? Pytanie o tyle ważkie, że niektórzy przeciwnicy mają dużo więcej wytrzymałości niż ludzie, a inni nigdy się nie męczą. Dlatego wytrzymałość staje się ważnym zasobem taktycznym, którego nie warto niepotrzebnie tracić.
Skoro wspomniałem o przeciwnikach, to muszę powiedzieć, iż są oni zrobieni fenomenalnie. Każda "frakcja" wygląda i działa inaczej. Nieumarli nie znają strachu oraz zmęczenia. Ponadto są świetnie uzbrojeni. "Wyższe" umarlaki potrafią umiejętnie korzystać z własnych zdolności, czego nie można powiedzieć np. o zombie, które są - słusznie - tępe. Tępe, ale wciąż trzeba się namachać, żeby je zabić (co często nie ogranicza się do jednego razu w przypadku zombie). A zmęczonego łatwiej otoczyć i zarąbać. Potem taki zarąbany braciszek może wstać i dołączyć do szeregów przeciwnika.
Przeciwnik gra na takich samych zasadach, co ty. Prawie
A to tylko jedna frakcja. Są jeszcze bandyci. Orkowie. Bestie (wilkołaki i wampiry, póki co). Mają dojść gobliny. Planowane są dodatkowe frakcje dla ludzkich przeciwników (poza bandytami). Każdy wróg ma własną strategię. Na przykład orczy weterani bardzo lubią wbijać się w moje szeregi, żeby dostać się do miększych celów znajdujących się na tyłach walczących. Jednak orkowie i wilkołaki znają strach. Podobnie jak twoi bracia. Strach to broń obosieczna.
Przeciwnicy są przy tym na tyle inteligentni, że dostosowują się do sytuacji (no, może za wyjątkiem zombie, ghuli i im podobnych kreatur). Jeśli opłaci im się porąbać tarczę, którą się osłaniasz, to nagle może okazać się, że za chwilę będziesz walczył bez tarczy. Innym razem zepchną cię ze wzgórza i nagle to ty będziesz miał pod górkę. Albo okrążą główną linię walczących, żeby dostać się do twoich łuczników.
Podsumowując: fani walki turowej, lubiący klimaty fantastyczno-średniowieczne, która w dodatku jest bezlitosna i zmusza do myślenia powinni się tutaj bardzo dobrze bawić. Wartp podkreślić, że pomijając wyjątkowe właściwości przeciwników (które czynią walki bardziej zróżnicowane) przeciwnik działa na podobnych zasadach, co gracz. Wilkołak czy ghul też może spanikować. Ork kiedyś się zmęczy.
Jak wygląda walka?
Szłem lasem, wilkołaki wyły, ptaki śpiewały, ona mnie odepchła
Przede wszystkim wygląda świetnie. Pancerz szczerbi się i wygina pod siłą ciosów. Na tarczy pojawiają się rysy. Gdy ta ostatecznie się rozpadnie, szczątki widać na ziemi. Gdy strzała nie trafi w cel (i nie trafi przypadkowo kogoś innego) to nie zniknie, tylko wbija się w podłoże. Bardzo przyjemnie obserwuje się tę destrukcję oraz zmiany wyglądu jednostek, które zachodzą wraz z nią. Przy czym nie tylko jest to miłe dla oka, ale do tego pełni funkcję informacyjną na temat stanu walczących.
Wszystkie istotne informacje są dostępne już na poziomie grafiki
Zombie wydają dziwne jęki, orkowie ryczą, ranni krzyczą, broń świszcze, wilkołaki wyją, a w lesie śpiewają ptaki. Wizualnie choć postacie to tylko "popiersia" (na wzór Unity of Command), to świetna rysowana grafika, liczba różniących się między sobą twarzy, elementów rynsztunku, model uszkodzeń oraz zranień sprawiają, że walka jest bardzo sugestywna.
Forma prezentacji rozgrywki, choć nie każdemu może się podobać, nadaje całości posmak gry bitewnej (bitewniaka) rodem z Warhammera Dark Fantasy. Brutalność oraz konstrukcja świata jeszcze tego wrażenia dopełniają (widzieliście sztandary orków?). Poza tym świetnie spełnia swoje podstawowe zadanie: nie wiem czy widziałem grę, która w podobnie przejrzysty sposób potrafiła zakomunikować np. stan uzbrojenia, czy zdrowia moich jednostek bez potrzeby korzystania z interfejsu (który zresztą można w każdej chwili wywołać).
To tyle, jeżeli chodzi o Early Access. Dodać należy, że zawartości ma być jeszcze więcej. Twórcy lada dzień nie będą już tworzyć gry w czasie wolnym, tylko w pełnym wymiarze, gdyż sukces wczesnego dostępu pozwolił im skupienie się w pełni na wykańczaniu Battle Brothers. Szczegółowe informacje (oraz bardzo ciekawy wgląd w proces tworzenia gry) można znaleźć na blogu twórców.
Niezdecydowanym ale zainteresowanym polecam Pre-Alpha Combat Demo. Sam nie byłem do końca do gry przekonany, gdy o niej usłyszałem, ale potem zagrałem w demo i wsiąkłem.
3 Comments
Recommended Comments