Skocz do zawartości
  • wpisy
    75
  • komentarzy
    8
  • wyświetleń
    18287

...


Nicek

278 wyświetleń

Gdy szliśmy parkingiem, wyciągnąłem kluczyki od auta. Całą czwórkę zamurowało.

Chyba nie spodziewali się, że mam samochód. Co prawda służbowy, ale samochód.

-Właźcie.

-To twój samochód? Stary, co jest z tobą? Własne mieszkanie, pistolet, samochód? Ile ty masz lat?

-Tyle samo, co wy.

Cała 4 niepewnie weszła do samochodu. Pewnie myśleli, że wywiozę ich do lasu i tam zakopię. Ale nic z tych rzeczy. Nie mogłem im tak powiedzieć, że jestem policjantem. Musiałem im wszystko pokazać od kuchni. I poprosić inspektora, by ten ich postraszył. Nie było już zagrożenia ze strony Seby, ale teraz tej 4 nie mogłem ufać.

-Gdzie jedziemy?

-Na ulicę Legnicką.

-Ale po co?

-Zobaczycie.

-Paweł, gdzie nas wieziesz?

-Viśnia. Rany, uspokój się. Nigdzie was nie wywiozę. Jedziemy na komisariat policji.

-Komisariat? Spytała Gośka.

-Tak, na komisariat policji. Słyszeliście o naborze do policji 2 lata temu? Wiecie. Niepełnoletnich brali, by ci?

-Ty chcesz powiedzieć, ze jesteś psem? Spytał Krzychu.

Nie odpowiedziałem. Głównie dlatego, że nie chciałem, by Cajmer się na mnie rzucił w chwili, gdy jadę 50 kilometrów na godzinę przez środek miasta.

Wiedziałem, jaki Krzychu ma stosunek do policji. Wiedziałem też, że wkurzy się na wieść o tym, że od 6 miesięcy chodzi do jego klasy policjant.

-Paweł. Słuchaj. Ja nie mam nic do policjantów. Naprawdę. Po prostu zawieź nas do domów i zapomnimy o sprawie.

-Gośka. Ty zwariowałaś? Mówisz tak, jakbym miał zaraz was gdzieś wywieźć do lasu i tam zastrzelić. Muszę was coś pokazać. Powiem brzydko: Weszliście w niezłe [beeep].

Jechaliśmy tak jeszcze dobre 15 minut. Nigdy wcześniej nie zależało mi, by tak szybko dotrzeć do wydziału.

Gdy wysiedliśmy, złapałem za komórkę i zadzwoniłem do Cuprysia:

-Jest pan w pracy?

-A o co chodzi?

-Jest pan w pracy? Proszę odpowiedzieć: tak albo nie.

-Tak.

-Za 5 minut u pana będę. Mam cholernie duży problem.

Rozłączyłem się i powiedziałem:

-Do budynku. Chodźcie.

Szliśmy w milczeniu. Nawet nie chciałem wiedzieć, jaką minę zrobił Krzychu, gdy zobaczył moją legitymację policyjną przy wejściu do budynku.

-Wszystko będzie okay. Cupryś sobie poradzi. Wszystko będzie okay. Cupryś?nie. Nie jest okay. Schrzaniłem sprawę. Rany?Jakim trzeba być debilem, by nie schować porządnie broni? Jakim?

Gdy dotarliśmy na piętro, na którym był wydział, zobaczyłem Michała:

-A co to? Wycieczka szkolna?

-To nie jest zabawne. Gdzie jest Cupryś?

-Cupryś? Twój ojciec? Spytała Viśnia.

-Żaden ojciec. Mój przełożony.

-Jasna cholera. Oni są z twojej klasy? Spytał Michał.

-Tak. Mów, gdzie jest Cupryś!

-Tutaj jestem. O co chodzi, Pawełku?

Odwróciłem się i spojrzałem na oficera, który wyszedł ze swojego gabinetu.

-O nich. Kiwnąłem głową na czwórkę uczniów.

Znaleźli u mnie broń i amunicje. Musi im pan wszystko powiedzieć.

Inspektor stał przede mną z kubkiem kawy. Chwilę myślał. Przeszedł się kilka razy wokół pomieszczenia i powiedział:

-Werner. Do pokoju przesłuchań. Michał?

-Tak?

-Zajmij się tymi gówniarzami.

Wszedłem do pokoju. Cupryś wszedł za mną, a na zewnątrz został Michał z Viśnią, Krzychem, Wojtkiem i Gosią.

-Czy ty jesteś normalny!? Powaliło Cię do reszty? Takie rzeczy odwalać? Życie Ci niemiłe?

-Przepraszam, robiliśmy projekt na fizykę. Zostawiłem ich na 5 minut, a gdy wróciłem, oni już bawili się pistoletem.

Cupryś ochrzaniał mnie tak dobre 10 minut.

W międzyczasie czwórka, która została z Michałem musiała się przysłuchiwać jak Cupryś niemiłosiernie się na mnie wydziera.

-Spokojnie. Nie płacz. Nic mu nie będzie. Odpowiedział Michał, podając Viśni chusteczkę.

-Ty płaczesz, Karolina? Zwariowałaś? Należało się temu idiocie.

-Hej, hej. Spokojnie. Ty wiesz chociaż, jak ten chłopak się stara, jak dobry jest w swojej robocie? Spytał Michał.

Krzychu był bardzo wkurzony. Był już wkurzony w samochodzie, jednak po tym, jak trafił na komisariat, naprawdę zaczął się denerwować.

-A dobry jest? Spytał ironicznie.

-Jest cholernie dobry. Zresztą, inspektor o wszystkim wam powie. Znając go, będzie się wydzierał równie głośno, jak teraz na Pawła. Więc się przygotujcie.

-Prze pana. Mruknęła Gosia.

-Tak?

-Czy?nam coś grozi?

-To zależy od was.

Sądzę, że Cupryś ochrzanił mnie tylko na pokaz. Chciał wyprzeć jakiś wpływ na rozmowę, którą będzie musiał przeprowadzić z nimi.

-Werner. Wypad stąd. A teraz wy! Włazić. Warknął mężczyzna, gdy otworzył drzwi do pokoju, w którym kilka tygodni temu był przesłuchiwany Sebastian.

Cała czwórka weszła do pomieszczenia.

W niecałe 30 minut dowiedzieli się szczegółowo o mojej karierze policyjnej, o tym, co robię w tej szkole, o tym, że Viśnia siedzi na krzesełku, na którym siedział Seba. I o tym, że jeśli coś wygadają, to będą mieć kłopoty.

Po 30 minutach wyszli przestraszeni, jednak, myślałem, że będą w gorszym stanie.

-Chodźcie, Odwiozę was do domu. Mruknąłem.

Cała czwórka w milczeniu ruszyła za mną. Najbardziej mi było szkoda Viśni i Gosi, które były chyba najbardziej przestraszone. Bałem im się spojrzeć w twarz, bo wiedziałem, że to tylko i wyłącznie moja wina.

Gdy ruszyliśmy do samochodu, Viśnia spytała:

-Zabiłeś kiedyś kogoś?

-Nie. Ale postrzeliłem. Pamiętacie, jak mówiłem wam, że postrzeliłem kolesia w tyłek?

-Heh. Ty była prawda. Mruknął Wojtek.

-Ta. To była prawda.

-Paweł, Uważaj!

Jak to jest, że na ostrzeżenie ?Uważaj? zawszę muszę się odwrócić i zostać uderzonym prosto w twarz?

Tym razem dostałem od Krzyśka, który uderzył mnie pięścią prosto w mój nos.

-Krzysiek. Uspokój się! Krzyknęła Viśnia.

-Ja mam się uspokoić? Odparł Krzychu, uderzając mnie nogą w brzuch.

-Ja mam się uspokoić? Nie ma, cholera, mowy.

Cajmer wyprowadził kolejny cios, jednak zdążyłem się zasłonić ręką.

Złapałem go za nogę i przewróciłem na śnieg. Ten jednak szybko wstał i znów mnie kopnął.

-Krzysiek! Proszę Cię! Krzyknęła Viśnia.

Chłopak za nic miał prośby Karoliny. Pewnie kopał by mnie tak jeszcze parę minut, gdyby nie to, że wyciągnąłem pistolet i wymierzyłem prosto w jego głowę.

Chłopak zamarł.

-Paweł! Odłóż broń. Powiedział Gosia.

Dotknąłem ręką nos. Był cały we krwi.

-Ładnie to tak bić od tyłu? Spytałem.

-A co? Ja mam psa żałować?

-Psa? Psa? Ty jesteś poważny? Nie latam po stadionie na Oporowskiej i nie pałuję kibiców. Jakbyś nie wiedział, byliśmy przed chwilą w wydziale do spraw narkotyków. Łatwo więc wywnioskować, że latam z bronią po mieście i łapię złych ludzi, którzy sprzedają narkotyki. I ty mnie nazywasz psem, palancie?

Krzychu się odsunął. Odwrócił i podszedł.

Ja wstałem, otrzepałem się ze śniegu i schowałem broń.

-Nic Ci nie jest?

-Nie. Nic.

Chodźcie, zawiozę was do domu.

-A co z Krzyśkiem? Spytał Wojtek.

-Nie wiem. Decydujcie. Odpowiedziałem.

-Niech ochłonie. Znam go. Niedługo Cię przeprosi. Odpowiedziała Viśnia.

Ruszyłem w kierunku auta. Jednak po chwili się zatrzymałem. Zacząłem się głośno śmiać.

-Co w tym śmiesznego?

Kucnąłem przy swoim samochodzie, opierając się o niego plecami. Wyciągnąłem broń i zacząłem się bawić kurkiem pistoletu.

-Możesz nam powiedzieć, co w tym wszystkim jest zabawnego?

-Dziś jest 21 stycznia. Prawda?

-Tak.

-Dokładnie 365 dni temu zostałem oficerem policji. Ładnie uczciłem tą rocznicę, prawda?

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...