Skocz do zawartości
  • wpisy
    45
  • komentarzy
    259
  • wyświetleń
    44244

Nieobiektywnie, nierzetelnie i zdecydowanie nieprofesjonalnie (odc. 3)


Demonir

861 wyświetleń

Witam w najmniej oczekiwanym ciągu dalszym najmniej regularnego cyklu wpisów w dziejach ludzkości i wszystkich trzeźwo myślących zwierząt, wliczając weń także chomiki. Nie to, że mam coś do chomików, uwielbiam te małe, słodkie, futrzane kulki.

Ostatnio nie tyle ukończyłem, co przynajmniej znalazłem czas na jakieś gry. Stałem się także właścicielem niezwykle popularnej w Polsce konsoli Nintendo Wii, którą nabywa się w celu wspólnej zabawy ze znajomymi za pomocą zestawów minigierek i kontrolerów ruchowych. Nie uwzględniłem przy tym, że nie mam znajomych, ale i tak większość czasu spędzonego przy Wii zeszło mi właśnie na Wii Sports, a na drugim miejscu było...

468px-Zelda.jpg

Niestety nie mogę ci pomóc. Gram w Zeldę.

Jednym z moich górnolotnych pomysłów wraz z zakupem konsoli wielkiego N, było nabycie dwóch wydanych na nią gier z serii The Legend of Zelda, czyli Twilight Princess i Skyward Sword. Jak to zwykle bywa, gdy ktoś leniwy, posiadający słomiany zapał, bierze się za coś w jego mniemaniu ambitnego, wychodzi... Nie, nie jest to nic przewrotnie ironicznego, a właśnie nic. Naczytawszy się o całej serii The Legend of Zelda, kupiłem pierwszą z wymienionych części i byłem pewny, że mi się spodoba i tak też było, bo i w tym wirtualnym świecie zostawiłem 20 godzin życia, czasami będąc wciągnięty w rozgrywkę niezmiernie i z radością grubego trzynastolatka na widok hamburgera z frytkami wyrysowaną na twarzy przechodziłem przez kolejne lochy. Problem w tym, że w TW trzeba sterować wspaniałym Wii Remote Controllerem, a to oznacza, że człowiek przywykły do biernego siedzenia w fotelu z padem w ręce, może przez sterowanie nabawić się nerwicy leczonej tylko w sposób kliniczny. To dość kiepskie wytłumaczenie tego, że nie ukończyłem gry i naprawdę trochę mi smutno, że zamiast skończyć ją wreszcie, strzeliłem focha na świat, Nintendo i wszystko inne wiążące się z graniem na Wii w Twilight Princess. Jak mi przejdzie, to pogram dalej.

header.jpg?t=1407969480

Fabuła! Fabuła, fabuła, fabuła!

Masowy odbiorca nie jest gotowy na ambitną historię. To mniej więcej stwierdził Timo Ullmann z Yager Development i zaprawdę człowiek ony racji całej nie miał. Bardzo ciekawe było to, że za słaby wynik sprzedażowy Spec Ops: The Line obwiniono graczy, którzy nie są na gotowi na głębie historii jaką prezentuje ta produkcja. To bardzo, bardzo ciekawe, że winy nie zrzuca się na paździerzową rozgrywkę. Owszem, scenariusz jest dobry, ale co z tego, skoro mimo krótkiej kampanii, podczas strzelania czułem znużenie w tej nieskomplikowanej sieczce, w której pod karabin nawijają się kolejni wrogowie, a największą innowacją jest sporadyczna możliwość zasypania ich piaskiem. Twórcy poczuli się usprawiedliwieni, gdyż włożyli do produkcji system chowania się za zasłonami oraz to, że jeśli zabijemy określoną liczbę wrogów z określonego typu pukawki to dostaniemy achievementa. Czym pod względem komplikacji gameplay'wo Spec Ops jest lepsze od takiego CoD-a, jeżeli także stawia na utarte schematy? Czemu postawienie na historię wyklucza nie tyle wymyślenie, co chociaż zaadoptowanie dobrych i interesujących mechanizmów rozgrywki? Nie wiem, dobrze natomiast wiedzieć, że ludzie nie są na to gotowi. Bo chyba nie powinni być.

header.jpg?t=1382656911

Zielono mi

Ukończenie Enslaved: Odyssey to the West wiązało się z naprawdę dziwnymi uczuciami. Z jednej strony, ta gra jest ładna i zdumiewająco... zielona. Fajnie w niej wygląda projekt świata, wrogowie i postacie. Posiada wyśmienicie zrealizowane przerywniki filmowe i rewelacyjny voice acting. A z drugie strony gra cierpi na podobne problemy co Spec Ops: The Line, tyle, że na mniejszą skalę. Całkowicie rozumiem uproszczony system walki, mimo tego, że po wyuczeniu się jednego kombo, używałem go przez cały czas. Nieco mniej mi odpowiada ułatwione wspinanie się po przeszkodach, przy którym to z Prince of Persia z 2008 roku jest arcyskomplikowane. Nieźle, acz powtarzalnie wyszły etapy z odwracaniem uwagi wrogów, omijania ich i przejmowanie dział. To było schematyczne, ale fajne. Wbrew temu co pisałem nieco wcześniej, czułem satysfakcje po kończeniu dzieła Yager Dev., natomiast po tym co zaserwowali mi ludzie z Ninja Theory w przypadku tej postapokaliptycznej przygody, to uczucie było bardziej wyraziste. Postacie i nakreślony świat weszły mi do głowy na tyle, że zwyczajnie bardziej Enslaved lubię. Jest jeszcze zakończenie, najlepsze jakie widziałem w grach od The Last of Us, co wcale nie jest takim wielkim komplementem, ponieważ jakoś specjalnie zdumiewających końcówek od tego czasu nie uświadczyłem. Wciąż jest to jednak plus.

Uwaga, dalsza część tego mało ciekawego, mało odkrywczego i w ogóle niezabawnego wpisu, zmienia się w pamiętniczkowe pitolenie.

Coraz bliżej do 2015 roku, a na ten czas, dokładnie końcówkę stycznia, planuję zakup PlayStation 4, a wciąż mam jeszcze kilka gier do ukończenia wydanych na sprzęt ubiegłej generacji. W pierwszej kolejności, do zakupu zostało mi Kingdoms of Amalur, Metal Gear Rising i DmC, a z gier, które już mam do przejścia pozostały Metal Gear Solid 4 oraz Red Dead Redemption. Wkrótce też przyjdzie do mnie Nintendo DSi i The Legend of Zelda: The Phantom Hourglass. Ukończyłem natomiast Draksiders II, jednak tę grę tak ubóstwiam, że wejdę w nią jeszcze kilka razy i wtedy napiszę jakiś pseudo rzeczowy, naładowany sentymentem tekst pokroju tego, co popełniłem w przypadku Prince of Persia.

Z innej beczki. W poniedziałek przyjdą do mnie ostatnie tomy Fullmetal Alchemist. Jakaś menda wykupiła ostatni egzemplarz 49 tomu WKKM z jedynego kiosku, gdzie w Cieszynie ją sprzedają. Spotka go za to sroga kara. Postępuje u mnie analfabetyzm, bo od kilku miesięcy nie przeczytałem żadnej książki, a cały rok pod tym względem wypadnie żałośnie. Istnieje prawdopodobieństwo, że nic z tego powodu się nie stanie i świat przetrwa bez konsekwencji mych czynów, ale jak zdarzą się jakieś tragiczne wydarzenia, to to może być moja wina.

Jeśli dotrwałeś do końca, to gratuluję uporu i życzę miłego dnia. Idźcie w pokoju z Chrystusem!

4 komentarze


Rekomendowane komentarze

Łowienie ryb w Twilight Princess na Wii to... nawet nie wiem jak to nazwać. Na Gacku to nie było takie upierdliwe.

Ukończyłem natomiast Draksiders II, jednak tę grę tak ubóstwiam, że wejdę w nią jeszcze kilka razy
Jak to możliwe, że po zagraniu w Zeldy ta gra cię nie znudziła po 5 godzinach? Non stop miałem wrażenie grania w dziwnego klona przygód Zeldy Linka.
Link do komentarza

Łowienie ryb opanowałem po pewnym czasie, ale bardziej wkurzające jest, gdy chcesz użyć przedmiotu na zablokowanym celu, a gra uznaje, że chcesz przycelować precyzyjnie i wyświetla komunikat, żebyś umieścił wskaźnik na ekranie.

W Draksiders II lubię to, że lochy tam pokazane nawiązują do tych zeldowych, eksploracja zabrana z Prince of Persia, a design świata jedyny w swoim rodzaju.

Link do komentarza

Phantom Hourglass jest całkiem niezłe, tyle tylko, że musisz się przyzwyczaić do sterowania. Mam wrażenie, że specjalnie pod nie spowolnili trochę grę... To znaczy dalej walczy się świetnie, ale gdyby wrogowie poruszali się ciut szybciej, jak choćby ci z legendarnej Links Aweking to wiele byś tym stylusem nie zdziałał...

Ale za to są mini-gierki, naprawdę fajne, trochę mnie boli wygląd Linka bo przypomina ET z tymi wielkimi oczami, ale taki był zamysł twórców. No i historia jest tak bardzo Zeldopodobna, że nie można jej nie kochać. Grę sprowadzałem z Anglii i nie żałuję tych około 50 złotych.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...