Skocz do zawartości

Screen Saver

  • wpisy
    91
  • komentarzy
    512
  • wyświetleń
    93740

X-Men: Days of Future Past, czyli podróż rozliczająca całą serię


Grimmash

1260 wyświetleń

x_men_days_of_future_past_banner-wide.jpg

Krótki wstęp: Sony powinno się uczyć od Singera jak używać postaci w filmie, zebranie takiej obsady do jednego projektu może być przytłaczające dla reżysera, a jednak Bryan wywiązał się z powierzonego mu zadania w sposób perfekcyjny. Stworzył obraz działający na wielu polach i warstwach. Sprawdza się jako obraz sci-fi, superhero movie, dramat, a nawet komedia. Przede wszystkim to pozbawiony większych wad film.

W przyszłości mutanci i ludzkość są wymierającymi rasami, Magneto i Profesor X są teraz sprzymierzeńcami jest z nimi Storm i Wolverine. Szukają innych mutantów i wreszcie odnajdują Bishopa, Blinka, Colossusa, Icemana, Warpath, Sunspota i oczywiście Kitty. Pryde może przesłać czyjąś świadomość w czasie o kilka dni, tygodni, ale nikt nie może sprostać fizycznie kilkudziesięcioletniej podróży. Nikt poza Loganem. Tak oto Charles i Eric wysyłają go w przeszłość, ostrzegając go przed sytuacją, którą zastanie. Jego zadaniem jest przywrócić światu słynnego profesora, wyciągnąć go z dołka i sprowadzić Magneto, by obaj powstrzymali nadchodzącą przyszłość stworzoną przez Bolivara Traska, twórcy Sentineli.

original.jpg

Pod względem aktorstwa jedynym słabym elementem dla mnie jest człowiek grający Richarda Nixona, poza nim ciężko stwierdzić czy produkcja ma jakieś rysy. Z tłumu dobrych ról muszę wyróżnić te najlepsze: Hank, Xavier, Raven, Lensherr i Logan. Te postaci wypadają nie tylko wiarygodnie, ale wprowadzają na ekran głębie i dramatyczny aspekt, którego próżno szukać w wielu innych adaptacjach komiksów. Hugh Jackman został aktorem, by grać Wolverine?a i dzień, w którym przestanie będzie dla wszystkich fanów złym dniem. Relacja między McAvoyem i Fassbenderem jest rewelacyjna, chemia między tymi aktorami jest fenomenalna. Wreszcie dostajemy wyjaśnienie, dlaczego ich drogi musiały się rozejść. Nie chcę zdradzać wiele, ale w zderzeniu z wydarzeniami w przyszłości postać Magneto nabiera kształtów bohatera, gotowego do poświęceń. Podczas gdy w przeszłości wciąż jest osobą o innej ideologii. Nie jest w pewien sposób klasycznym łotrem, gdyż wierzy w to , że postępuje słusznie, broni swojej rasy przed ludźmi. W ciekawy sposób wprowadzono głębię do postaci profesora. Utraciwszy swoją szkołę, uczniów, Raven i bliskiego przyjaciela, który stał się mordercą zmienia się nie do poznania. Najpotężniejszy umysł na ziemi jest w głębokim psychicznym dołku. Pojawia się żal i nostalgia w wątku z przyszłości, tyle lat spędzonych na walce między sobą sprawiło, iż nie dostrzegli prawdziwego zagrożenia.

Idąc dalej wątek Bestii, lojalnego przyjaciela Xaviera, który ciągle się nim opiekuje wprowadza zaskakująco sporo elementów kina omawiającego męską przyjaźń. Jego zmaganie się z potworem w środku nie jest kwint esencjonalne dla produkcji, ale zostało zaakcentowane. Mystique, jej rozdarcie między Magneto a Prof. X, próba pójścia swoją własną ścieżką zmienia ją, staje się powoli postacią z poprzedniej inkarnacji w wykonaniu Romijn Stamos, w dalszym ciągu nie jest tak dobrym mutantem, jak ona, ale zdecydowanie lepiej sprawdza się w elementach dramatycznych, bo ostatecznie, mimo że Logan przybywa do przeszłości to nie on jest głównym bohaterem na tej scenie. Film oparty jest na Jennifer Lawrence i Jamesie McAvoyu, ich relacja jest bardzo istotna dla całości. Środek ciężkości produkcji został w pewnym momencie pchnięty w ich stronę, bardziej niż w stronę Fassbendera i McAvoya. Sukcesem filmu jest, że tak wiele interakcji w obrazie nie przytłacza i nie usuwa ich z świadomości widza. Gdybym miał zawęzić ilość relacji i podać te najlepsze to będą to: Professor X i Magneto, Wolverine i Professor X, Mystique i Proffesor X, Mystique i Magneto.

quicksilver-days-of-future-past.jpg

Postaci Logana i Xaviera nabierają nowego tonu. Z ucznia i mistrza zmieniają się w partnerów, przyjaciół. To chyba najbardziej zaskakujący wątek w produkcji. Scena między młodym a starym profesorem wcale nie jest absurdalna, jest niesamowicie zagrana i stanowi punkt zwrotny w opowiadanej historii. Singer jest jak dyrygent, wie, kiedy i jakiego instrumentu użyć. Wygląd Quicksilvera nie napawał mnie przed premierą zbytnim optymizmem, a jednak widząc postać w akcji wszystko nabrało sensu. Maximoff na kilka chwil kradnie film, postaci Magneto, Wolverine?a i Professora X są wówczas w jego cieniu. Scena w pentagonie pod wieloma względami przypomina Nightcrawlera z ?X-Men 2?, początek w białym domu. Mogę zaryzykować stwierdzenie ? Quicksilver jest lepszy. Jest przezabawny (najsilniejszy komediowy akcent w filmie) i zobaczenie go w akcji pozostaje w pamięci na długi czas, pewnie na zawsze. Specjaliści od efektów sporo musieli się napracować nad jego scenami, rezultat przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.

Efekty specjalne w filmie to wisienka, a może cytując klasyka ?wiśniówka? na torcie. Strażnicy z przeszłości i przyszłości wyglądają fenomenalnie, spodziewałem się zróżnicowania w ich szeregach, chociaż dwóch modeli tych zbliżonych rozmiarem do znanych z komiksów i tych zaprojektowanych na potrzeby produkcji. Paru nowych mutantów zaprezentowało ciekawe możliwości, najlepiej z nich prezentuje się Bishop. Walki z użyciem różnorodnych mocy wyglądają spektakularnie, biorąc pod uwagę ich choreografię można rzec, iż dorównuje starciom z drugiej części Kapitana Ameryki. Tam chodziło o poetykę ruchów, sztuki walki, tutaj chodzi o efektowne i efektywne posługiwanie się mocami. Potęga Magneto, sunący na tworzonym przez siebie lodzie Iceman, absorbujący energię Bishop, zwinna Mystique i nieprawdopodobnie szybki Quicksilver - gwarancja epickiego spektaklu. Ilość wprowadzonych postaci służy produkcji, różnicując akcję. Połączenie praktycznych planów i rekwizytów z grafiką komputerową zlewa się w jedną, wizualnie spójną całość. Można żałować jedynie, że nie było tego więcej.

92804928429849.png

Smaczki i mrugnięcia w stronę widza pojawiają się licznie, niestety są przeznaczone dla osób, które widziały poprzednie części i znają, choć trochę komiksy. Zaskoczony Logan, przechodzący przez bramkę z wykrywaczem metalu. Maximoff wspominający faceta, którego znała jego matka. Czołówka przypominająca poprzednie części, motyw muzyczny. Mnóstwo rzeczy w filmie wywoła uśmiech na twarzy fanów.

Jedną z wad produkcji jest to, co miało być jej silną stroną. Mianowicie naprawienie wszystkich szkód wyrządzonych przez poprzednie odsłony. Moim zdaniem nie wszystko udało się usunąć. Jak odnosi się do nowej części scena po napisach z ostatniego Wolverine?a? W końcu jak to jest z jego szponami, adementowe czy z kości? Udało się naprawić wątki z ?X-Men: The Last Stand?, udało się połączyć historię z ?Pierwszej klasy? z oryginalną serią, ale sporo zdarzeń z filmów o rosomaku pozostaje skazą. Abstrahując od tych drobnych potknięć przyszłość mutanciej franczyzy wygląda kolorowo. Zwłaszcza w obliczu nadchodzącej apokalipsy. Napisy trwają długo, ale warto poczekać na ostatnią scenę, jest bardzo ekscytująca. Rozpala do czerwoności i sprawia, że okres czekania na kolejny sequel będzie się dłużył.

xmen%20days%20trailer2.png

Przez całą długość trwania seansu to, co dzieje się na ekranie przykuwa uwagę. Urozmaicenie fabuły fenomenalną akcją, wciągającą fabułą, wyposażoną w elementy komedii i dramatu nie pozwala zmrużyć oczu. I to w tym pozytywnym znaczeniu. Bryan Singer doskonale zna świat mutantów, umiejętnie prowadzi historię na dwóch torach ? przeszłości i przyszłości. Reasumując aktorskie kreację można powiedzieć, że to głównie film McAvoya i Lawrence z silnymi momentami w wykonaniu Evana Petersa, kradnącego na krótką chwilę film. ?Przeszłość, która nadejdzie? wywiązuje się ze swojego zadania, więcej przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania wobec tego dzieła. Wszystkie elementy historii znakomicie się uzupełniają i balansują. Nie jestem w stanie dopatrzyć się zbyt wielu błędów, wad i potknięć.

Waham się przy ostatecznej ocenie między 9 a 10. Można spokojnie zaryzykować, że to jak na razie najlepszy blockbuster w tym roku; można zaryzykować stwierdzenie, potwierdzające pierwsze miejsce tej części w stawce całej serii X-Men. Czytałem opinie tak pochlebne, że wskazujące na najnowsze dzieło Singera, jako jeden z najlepszych filmów comic book w historii. Bez względu na to czy, to jest prawda czy nie, produkcja zasługuje na takie opinie. Seans mija przyjemnie, jest śmiech, jest powaga, jest coś głębszego dla zwolenników dramatu i puszczanie oka w stronę widza; seans mija tak przyjemnie, iż kończy się zbyt szybko. Tak jak zbyt szybko kończy się udział Quicksilvera w akcji. W starciu z mutantami, tegoroczny pajączek wygląda bardzo blado.

x-men-days-of-future-past-cast.jpg

Ostatni akapit trzeba poświęcić na konwencję produkcji. ?X-Men: Days of Future Past? opiera się na ciężkiej do zrealizowania zabawie z czasem. Wiele produkcji z rodzaju podróży w czasie stało się klasykami, zaliczanymi do kanonu kina, chociażby serie ?Powrót do przyszłości? i ?Terminator?. X-Meni jako ?czasowa? przygoda i kolejna część kinowego serialu spisują się doskonale. Jako osobny produkt, całość ratują aktorzy. Na ich barkach spoczywa ciężar, pokazują głębię w najpłytszych momentach w scenariuszu. Odwieczne przesłanie ludzi z genem X walki o tolerancję w nadętej (dla wielu), zbyt podniosłej tonacji i tandetności niektórych postaci dla osób postronnych tym razem się nie gryzie. Kiedy robi się zbyt poważnie na ekranie pojawi się coś, co wywoła śmiech. Żonglowanie dwoma rzeczywistościami z młodymi i starymi wersjami Magneto i Profesora dodaje smaczku, użycie Logana jako doręczyciela wiadomości z przyszłości nie czyni go bohaterem produkcji, chociaż użyty jest wspaniale, Singer wykorzystał wszystkie jego najsilniejsze strony. Ostatnia scena przed napisami przywracająca serii dobrze znaną obsadę, wywołuje ciarki. Peter Dinklage daje czadu, cóż chcieć więcej, kawał dobrej roboty.

Na koniec warto się zastanowić, co jest w mutantach faktorem X, ich moce, a może ich człowieczeństwo?

Moja ocena: 9,5/10

8 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Ja chyba czegoś nie rozumiem.

W przyszłości mutanci i ludzkość są wymierającymi rasami, Magneto i Profesor X są teraz sprzymierzeńcami

Spojler z 3 części

Ale skąd Profesor X wziął się w przyszłości, skoro umarł w 3 części?

Link do komentarza

Dzięki. Obejrzałem też tę po Wolverine. Nie wiedziałem, że te sceny są istotne. Zawsze mi się wydawało, że one są tylko po to, żeby nawiązać do następnego filmu i rozbudzić ciekawość, coś jak cliffhangery.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Chodzi ci o scenę z tego fillmu?

To nie ona, tylko on.

To Apocalypse/Apokalips, pierwszy mutant i zarazem najpotężniejszy, nowe filmy będą dotyczyć komiksów z nim, prawdopodobnie Age of Apocalypse wchodzi w grę, kto wie

  • Upvote 1
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...