Skocz do zawartości

Moje własne /a/

  • wpisy
    30
  • komentarzy
    474
  • wyświetleń
    50993

Do what you want cause a pirate is free!


Xerber

1091 wyświetleń

Harlock-1.png

Trzydzieści milionów USD... Wyobraźcie sobie tylko co można zrobić z taką górą pieniędzy... Ja sam pewnie wyprowadziłbym się na jakąś tropikalną wysepkę i żył jak król do końca swoich dni, ale animatorzy ze studia Toei Animation mieli trochę inny pomysł - postanowili wskrzesić już lekko zapomnianego, ale wciąż zasłużonego dla branży, kosmicznego pirata Kapitana Harlocka, dając mu przy tym wygląd na miarę XXI wieku. Jak to się skończyło?

Przyznam się bez bicia, że ten film był dla mnie pierwszym spotkaniem z postacią jednookiego kapitana. Nie czytałem oryginalnego komiksu, nie obejrzałem jego serialowej adaptacji, a tym bardziej nie miałem styczności z tworami rozszerzającymi te uniwersum jak Galaxy Express 999. Niemniej gdy po raz pierwszy ujrzałem jego trailer moje oczy po prostu nie mogły się oderwać od ekranu. Prawdziwy majstersztyk komputerowej animacji przy którym zachodnie produkcje ze strachu robią pod siebie, a sam James Cameron niemalże pieje z zachwytu. No więc minął prawie rok, a ja w końcu miałem sposobność ujrzeć to dzieło na własne oczy. Jedna część mnie jest zadowolona, druga zaś... Trochę mniej, ale o tym zaraz.

Rzeczony trailer. Wciąż robi niesamowite wrażenie!

Mamy nieokreśloną przyszłość. Ludzkość znacznie się rozrosła i zaczęła kolonizację przestrzeni kosmicznej zostawiając Ziemię samą sobie na bardzo długi okres czasu. Mijały jednak lata, a nasz rozproszony po niezliczonych planetach gatunek zaczął czuć tęsknotę za dobrowolnie utraconą ojczyzną. Spróbujcie się domyślić do czego może doprowadzić taki nagły masowy powrót... Oczywiście, że do wojny! Długiej, wyniszczającej i zakończonej podpisaniem traktatu, który nic nie zmienia, a służy jedynie podtrzymaniu sztucznego pokoju. Nasza Ziemia stała się zakładnikiem, jej kolonizacja została zakazana, a pieczę nad utrzymaniem tego postanowienia stanowi najpotężniejsza siła w kosmosie - Siły Zjednoczone. Sprzeciwia się jej nikt inny jak nasz tytułowy antybohater Kapitan Harlock i jego wesoła załoga, razem siejąca zamęt w przestrzeni kosmicznej na pokładzie niezniszczalnego statku Arkadia.

I tu na scenę wkracza ktoś, kogo nie nazwałbym głównym bohaterem filmu, choć jest jego centralną postacią. Yama służy jako tajny agent Sił Zjednoczonych. Jego misją jest zinfiltrowanie Arkadii i poznanie planów Harlocka, a następnie poczęstowanie go jakimś ostrym narzędziem wbitym w plecy. Coś jednak idzie nie tak jak trzeba. Nasz "bohater" zmienia front (swoją drogą nie po raz ostatni) i zaczyna widzieć w kapitanie kogoś na kształt wybawiciela ludzkości, który jest w stanie zmienić porządek wszechświata, co prowadzi do prawdziwie bratobójczej walki pomiędzy nim a Isorą - młodym komandorem floty, który ma żal do Yamy za pewien wypadek sprzed lat.

Harlock-2.png

Fabuła jest zdecydowanie najgorszym elementem całego filmu. Jest płytka i przewidywalna - cały czas miałem wrażenie, że twórcy wycięli całą masę scen ją rozwijających aby móc wcisnąć więcej bitew kosmicznych, strzelanin i różnych dziwactw, które do niczego nie prowadzą. Miałem też duży problem z bohaterami, a dokładniej ich przedstawieniem. Zostali nam dosłownie wciśnięci na siłę. Nawet imion członków załogi dowiadujemy się kompletnie przypadkowo. Zupełnie jakby komuś przeszkadzało wplecenie w scenę oprowadzania Yamy po statku trwającej dosłownie minutę sekwencji, w której dowiaduje się kim u licha są ci ludzie i co robią na Arkadii! Niestety tego zabrakło i do końca filmu rozpoznawałem postaci na podstawie ich wyglądu. Strasznie słabe są także motywacje trójki głównych bohaterów. Yama notorycznie zmienia strony konfliktu, Isora jest wręcz do bólu stereotypowy, a z Harlocka zrobiono kolejnego Nolanowskiego Batmana o mrocznej przeszłości i dziwnej moralności. Idę o zakład, że w oryginale jest on znacznie barwniejszą postacią.

Harlock-3.png

Za to o warstwie technicznej trudno jest mi się wypowiedzieć w sposób inny niż w samych superlatywach. Animacja jest po prostu fantastyczna! Tekstury są szczegółowe, efekty specjalne najwyższej klasy (ten dym!), a tak dobrze wyglądających bitew kosmicznych nie widziałem już dawno. Największe wrażenie robią modele statków - w szczególności Arkadii - oraz wygląd marsjańskiej stolicy ludzkości, której nazwy nie poznałem, bo jak już wspomniałem wcześniej sposób przedstawiania fabuły woła o pomstę do nieba! Jeżeli już miałbym się do czegoś przyczepić, to będą to modele istot żywych. Wiele postaci wygląda jak kukiełki, a ptaszysko, które często towarzyszy Harlockowi jest komicznie przerysowane i nijak nie pasuje do realistycznej stylistyki filmu. Odniosłem też wrażenie, że w niektórych scenach jakość animacji wyraźnie spada.

Muzyka co prawda nie zapadła mi jakość szczególnie w pamięci, ale w dobry sposób budowała klimat gdy było to potrzebne. Również efekty dźwiękowe były w porządku, choć i tu nie ustrzeżono się paru sampli, które pasują raczej do niskobudżetowej kreskówki, a nie filmu za tak grube pieniądze! Głosy postaci dobrano poprawnie, ale aktorzy nie zachwycili mnie swoją grą, a to tylko dokłada kolejną cegiełkę do argumentu o słabo rozbudowanych bohaterach.

Harlock-4.png

Tak więc ostateczny werdykt - czy nowy Captain Harlock to dobry film? Zdecydowanie nie! To ewidentna próba zrobienia czegoś, co wzbudzi zazdrość w oczach animatorów z Hollywood i nic ponad to. Typowy przedstawiciel gatunku filmów które ogląda się bez zbędnych oczekiwań fabularnych, a jedynie z zamiarem odstresowania się przy czymś co wygląda efekciarsko. Jeżeli to ci wystarczy, to w zasadzie film można uznać za godny polecenia, bo swoją rolę spełnia bez zarzutu. Nie potrafię tylko powiedzieć czy to efekciarstwo było warte pieniędzy, które na nie przeznaczono.

No cóż... Niedługo i to nie będzie problemem, bo zza horyzontu już wygląda na nas kolejna "wątpliwość" studia Toei. Tym razem na warsztat idą znani nam wielu Rycerze Zodiaku w kosztującym astronomiczne sto milionów USD filmie, mającym być uhonorowaniem tej właśnie świętującej swoje dwudziestopięciolecie serii. Nie wiem jak wy, ale ja czuję kłopoty...

14 komentarzy


Rekomendowane komentarze

a tym bardziej nie miałem styczności z tworami rozszerzającymi te uniwersum jak Galaxy Express 999

Polecam wersję filmową. Mi się ja oglądało bardzo przyjemnie.

Link do komentarza

Nie potrafię tylko powiedzieć czy to efekciarstwo było warte pieniędzy, które na nie przeznaczono.

Aż mi się przypomniało przehajpowane Final Fantasy: The Spirits Within. Square też chciało zawstydzić Hollywood, też utopiło w swojej produkcji ogromne pieniądze. A co z tego wyszło, każdy wie. Nawet jeśli nie widział. Bo ilu dziś o tym filmie pamięta?

  • Upvote 1
Link do komentarza

@Still - można powiedzieć, że historia zatacza koło, bo ten film też okazał się finansową klapą. Mam tylko nadzieję, że Rycerze Zodiaku nie wbiją kolejnego gwoździa do grobowej deski studia...

Link do komentarza

Nie znam oryginału, znaczy słyszałem i wiem z czym to się je, ale nie oglądałem i nie czytałem. Obejrzałem ten akurat film z ciekawości i bez względu na oryginał i tak mi się to coś nie podobało. Cieszę się, że znawca tematu uważa podobnie... tyle, że jak się okazuje on także nie zna oryginału. Thumbs up biggrin_prosty.gif.

Link do komentarza
Mam tylko nadzieję, że Rycerze Zodiaku nie wbiją kolejnego gwoździa do grobowej deski studia...

Wait...Xerber u for real?

Mówić o jakimkolwiek gwoździu i jakiejkolwiek desce w przypadku studia takiego jak Toei?

Toei to tytan medialny. I w kwestii finansowej jedna kinówka Harlocka tego nie zmieni, bo z innych marek spokojnie sobie nadrobią dojenie. A Saint Seiya, jeśli nawet będzie głównie "pokazem grafiki 3d"*, to i tak się sprzeda jak szalony. Latynoscy fani łykną wszystko, a po sławetnej drugiej połówce Omegi, jeszcze będą zachwalać taką kinówkę pod niebiosa.

W kwestii jakościowej? Jak na wielkie korpo przystało, każda ekipa robi swoje. Jeśli te swoje się sprzedaje, to zobaczymy tego więcej, jeśli nie...to welp, cut the rope.

A w razie czego, Toei zawsze może zwalić na wiadomego pana.

i939ElW.jpg

Link do komentarza

Cytuj

Nie potrafię tylko powiedzieć czy to efekciarstwo było warte pieniędzy, które na nie przeznaczono.

Aż mi się przypomniało przehajpowane Final Fantasy: The Spirits Within. Square też chciało zawstydzić Hollywood, też utopiło w swojej produkcji ogromne pieniądze. A co z tego wyszło, każdy wie. Nawet jeśli nie widział. Bo ilu dziś o tym filmie pamięta?

Co najmniej kilku (=^.^=) + Ja pamiętam. I wciąż kocham <3 I wieczorem pewnie obejrzę znowu <3 Z kapitanem Harlockiem też się zapoznam. Zaraz po Finalu. Fajny wieczór będzie <3

Link do komentarza

Trzydzieści milionów USD?

Mają rozmach szbanujcie mniesyny.

Ja pamiętam Final Fantasy i jak w TV mówili we wiadomościach, że jeszcze kilka lat i aktorów zastąpią komputerowe modele. Obejrzałem ten film i pamiętam kilka urywków - chyba zły nie był.

Link do komentarza

Czy moglibyście nie wspominać o tych nuworyszach ( SS: Omega ). Parafrazując klasyka: zaprzepaścili dziedzictwo takiej pięknej pupci.... Jak wspomnę tę stare odcinki, ten design Zbroi... Do tego normalne cosmo, a nie mieszanie jakiś tam popapranych elementów...

Link do komentarza
Tym razem na warsztat idą znani nam wielu Rycerze Zodiaku w kosztującym astronomiczne sto milionów USD filmie, mającym być uhonorowaniem tej właśnie świętującej swoje dwudziestopięciolecie serii.

I kolejny, który musiał mi przypomnieć o tym, że kolejne części Meiou Shinwa nigdy. Za to trzydzieści baniek bym przygarnął i podzielił się z ludźmi, przynajmniej niektórymi.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...