Skocz do zawartości

Góra Smauga

  • wpisy
    2
  • komentarzy
    14
  • wyświetleń
    1520

To the moon - recenzja


Smaug777

739 wyświetleń

Uwielbiam gry które, po przejściu skłaniają mnie do refleksji. Takie które nie zamykają wszystkich furtek, nie podają nam całości na tacy, ale skłaniają do głębszego zastanowienia się. To the moon skłania do wielu takich rozmyślań: o śmierci, przemijaniu, tęsknocie, niespełnionych marzeniach, wymazywaniu złych wspomnień. Ja jednak zostałem z kompletnie innym pytaniem... ?Czemu gry nie mogą być sztuką??

Wolne indyki

Studio Freebird Games, właściwie nie istniało w świadomości graczy przed wydaniem To the moon. Tworzy ono gry niezależne, przy pomocy darmowego programu RPG Maker XP, pozwalającego każdemu zrobić własne jRPG z czasów Super Nintendo i Segi Mega Drive. Co ciekawe, tylko jedna z ich pozycji - Quintessence: The Blighted Venom zasługuję na przypisanie do tego gatunku i jest on naprawdę dobrym tytułem. Inne dzieła ?wolnych ptaków? to The Mirror Lied nieco psychodeliczna przygodówka point?n?click opowiadająca o dziewczynce i ptaku, oraz Do You Remember My Lullaby będące w zasadzie nieinteraktywną historią. To the moon miesza elementy ze wszystkich tych pozycji co daje w rezultacie koktajl jak najbardziej smaczny, jednak o zbyt małej ilości alkoholu.

Podróż na księżyc

John Wyles miał jedno marzenie - polecieć na księżyc. Obecnie, będąc staruszkiem na łożu śmierci ma małe szanse na zrealizowanie go. Z pomocą przychodzi jednak dwoje pracowników SigmundCorp. firmy świadczące usługi dość nietypowe. Za pomocą technologii zmienia ona swoim umierającym klientom wspomnienia, tak aby ich niespełnione marzenia zostały zrealizowane, chociaż w ich świadomości. Nasza dwójka bohaterów dr Eva Rosalene i dr Neil Watts wyruszy więc do umysłu Johna i pozna historię jego życia, odgrzebie wspomnienia których sam się wyparł i znajdzie powód dla którego zrodziło się w nim marzenie lotu na księżyc. Niech nie zmyli was skojarzenia z filmem Incepcja, To the moon to właściwie dramat, poruszający wiele ważnych tematów jak śmierć, wyparcie i przede wszystkim utrata ukochanej osoby. Nie chcę zdradzać wam zbyt wiele fabuły, tym bardziej że przejście samej gry zajmuje jakieś 4 godziny. Tak jak w poprzednim dziele studia ? Quintessence dużą uwagę poświecono bohaterom, tworząc naprawdę ciekawą galerię osobowości, takich jak profesjonalistka Eva i niepoważny Neil. To oni właśnie wprowadzają do gry dużą dawkę humoru, w późniejszej fazie rozgrywki, psuje on czasem klimat gry. Jeśli uważacie, że Pamiętnik jest romantyczne, pewnie poleci wam niejedna łza, reszta jak niżej podpisany, pozna spójną i niegłupią opowieść.

The Dark side of the Moon

Przejdźmy teraz do omówienia strony wizualnej i dźwiękowej. Widać że graficy z Freebirds starali się wykrzesać z RPG Makera XP jak najwięcej. Lokacje są bogate w detale, choć niektóre elementy są zbyt małe i trudno rozeznać się czym miały być. Jednak to wciąż tylko RPG Maker, który cofa nas o 20 lat wstecz, co nie każdemu przypadnie do gustu. Ale czy będzie to przeszkadzać ludziom którzy sięgają po grę indie? O wiele ważniejszym aspektem tej produkcji jest muzyka. To ona tworzy lwią część klimatu gry, nadając mu piękny melancholijny nastrój. W całości została ona skomponowana przez dwie osoby ? Kana Gao, głównego projektanta Freebird Games i kompozytorkę Laure Shigihari pracującą wcześniej przy Plants vs Zombie. W głowie został mi główny motyw gry, czy skoczny "Take Me Anywhere". Jednak moim ulubieńcem jest utwór "Teddy", wykorzystany tylko w jednym gagu, kiedy bohaterów atakuje dzika wiewiórka. Mimo że cała scena jest parodią walk w jRPG, utwór spokojnie pasowałby jako battle theme jakiejś produkcji Squaresoft.

Spadające gwiazdy

Nadszedł czas by przejść do najważniejszego punktu, czyli gameplayu i tu przechodzimy do moich żali. To the moon to wspaniała historia, i naprawdę miło spędzone 4 godziny, jednak wszystko co przyjdzie nam w niej robić to czytanie dialogów i klikanie gdzie popadnie, aby zebrać wszystkie wymagane kulki które pozwolą przenieść się w kolejne wspomnienia Johna Nawet w visual novels mamy większy wpływ na rozgrywkę, niż tutaj. Ach, mamy jeszcze grę logiczną dla mało wymagających, która polega na odsłonięciu całego obrazka. Widać że całość miała być bardziej przygodówką, jak The Mirror Lied, z tym że tam rzeczywiście mieliśmy zbieranie przedmiotów i rozwiązywanie zagadek. W To the moon pojawiają się one bardzo rzadko, a jak już to rozwiązujemy je niemal mechanicznie, nawet tego nie zauważając. Pojawia się za to jeden kompletnie niepotrzebny element zręcznościowy, który jest wciśnięty na siłę i z racji tego że nie można go przegrać, nie stanowi żadnego wyzwania. Na końcu miałem wrażenie, że to nie ja przeszedłem grę, tylko ona zrobiła to sama. Może gdyby historia, przedstawiona została w innym medium jak np. film, czy serial o wiele bardziej doceniłbym jej wartość, podstawą gier jednak powinna być rozgrywka, a ta jest największym mankamentem To the moon.

Sztuka zbyt wysoka?

Naprawdę doceniam twórców gier indie, za to że potrafią przelać na komputer swoje zwariowane pomysły, tworząc dzieła które naprawdę można uznać za coś więcej niż tylko rozrywkę dla mas. Mające coś co odróżnia ?Lot nad kukułczym gniazdem? Formana od ?Transformersami? Baya, a ?50 twarzy Greya? od książek Umberta Eco. Niektórzy potrafią uchwycić złoty środek jak twórcy Braid, którzy pomysł z cofaniem czasu, wykorzystali do opowiedzenia wielowarstwowej historii, nadal najważniejszy akcent kładąc na rozgrywkę. Innym wychodzi to nieco gorzej jak ludziom z Tale of Tales którzy przy okazji The Graveyard skłaniają nas do refleksji o śmierci, każąc człapać starszą panią po cmentarzu. To the moon jest mogłoby być filmem, zamiast grą i niewiele by straciło na wartości, a nawet wiele by zyskało. Polecam wszystkim ją sprawdzić bo to świetne przeżycie, ale niestety słaba gra.

9 komentarzy


Rekomendowane komentarze

hehe, RPG Maker nie jest darmowy

RPG Maker VX Ace Lite na Steamie jest darmowy, ma parę ograniczeń, ale chyba wciąż można edytować skrypt, a mapy i tak robi się w Gimpie. Do wydania gry pewnie potrzeba jakiejś licencji.

Link do komentarza

Przyznam się szczerze że "To The Moon" wręcz powaliło mnie na kolana, muza jest ponadczasowa, a dzięki tej produkcji przekonałem się do indyków. Może i gameplay kuleje ale czy przy takiej dawce emocji ktoś zwraca na to uwagę? W 90% współczesnych produkcji rozrywka jest stricle tunelowa bez najmniejszego wpływu na (pseudo)fabułę, musisz przejść z punktu A do punktu B i czy klikanie na napisy jest gorsze od klikania QTE?

Link do komentarza

Mało "gry w grze" jest wielką zaletą tej produkcji. Mimo wszystko, interaktywność To The Moon jest większa niż jakiejkolwiek książki, filmu komiksu. Mnie zachwyciła taką, jaką jest.

  • Upvote 2
Link do komentarza

Mało "gry w grze" jest wielką zaletą tej produkcji. Mimo wszystko, interaktywność To The Moon jest większa niż jakiejkolwiek książki, filmu komiksu. Mnie zachwyciła taką, jaką jest.

Czym objawia się ta interaktywność?

edit. Albo inaczej. Czym dla Ciebie jest interaktywność?

Link do komentarza

Nie można powiedzieć, że To The Moon nie jest interaktywne. Zgodzę się na pewno, że poziom interaktywności w tej grze jest bardzo niski, ale jest. W końcu kierujemy postaciami, układamy układanki itp. To odróżnia grę od książki, filmu czy komiksu, gdzie nie mamy żadnego wpływu na losy bohaterów. Być może z czasem powstanie jakieś termin na tego typu gry, ale na razie go chyba nie ma. :P

Link do komentarza

Dlatego napisałem że jest "mało gry w grze" a nie że jej brak. Sama konwencja TTM ma wielki potencjał np. gdybyśmy sami decydowali jak zmienić wspomnienia Johna. A tak gra jest od początku do końca liniowa, decyzje gracza nie mają wpływu na rozgrywkę. Gdyby gra przeszła się sama, moje odczucia wobec niej byłyby może nawet lepsze, bo nie musiałbym klikać po ekranie w poszukiwaniu kulek, ale wtedy nie nazwałbym jej grą.

A i ubiegając pytanie point'n'clicki opierają swój gameplay na rozwiązywaniu łamigłówek/zagadek, w TTM klikamy na kwadraty i to jedyne wyzwanie (poza kompletnie zbędnym etapem zręcznościowym w którym nie mogłem nawet zginąć) jakie stawia przed nami ta produkcja.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...