Recenzja gry Orcs Must Die!
Przed kupnem trochę się wahałem. Stwierdziłem jednak że 10PLN to nie majątek, i zainwestowałem. Muszę powiedzieć, że gdybym wiedział że gra mnie tak wciągnie, mógłbym dać za nią 3x więcej.
Grę rozpoczynamy krótką wstawką filmową, która przywodzi na myśl film animowany. W tle słyszymy polski dubbing, który sprawuje się nadzwyczaj dobrze. Po chwili jednak wkraczamy do prawdziwej akcji.
Gra to typowy Tower-defense, z widokiem FPP, w klimatach fantasy. Wcielamy się w postać, która musi powstrzymać hordy orków, które nacierają na różne lokacje. W większości sa to wielo piętrowe zamki. Gracz ma do dyspozycji kilka rodzai pułapek, które może rozstawiać w dowolnym miejscu. Można spowalniać przeciwników smolą, rozwalać ich "ścianą strzał", czy też np. zamrażać, aby po chwili spuścić wielkie wahadło, które rozstrzaszczy głowę przeciwnika (prawie jak Saints Row IV - co nie?). Coraz lepsze pułapki odblokowujemy większymi poziomami. W sumie jest ich 24. Przejście gry zajęło mi ok. 6 godzin, co - jak na indyka - jest całkiem przyzwoitym czasem.
Samo rozwalanie przeciwników daje radochę. Nie ździwcie się, jeśli po ukończonym poziomie ujrzycie, że zabiliście 5 tysięcy orków - to normalka. Gra jednak zawiera sztuczną przemoc - nie ma w niej krwi, nie jest to GTA. To po prostu zabawna gierka, w której więcej śmiechu, niż przemocy. Dialogi momentami są przezabawne.
Gra nie ma również jasnej fabuły. Choć takowa istnieje, to nie ma co się jednak za bardzo w nią wgłębiać, ponieważ i tak za pewne nie będziemy wiedzieli o co chodzi. Lepiej zająć się bezmyślnym rozwalaniem hord orków, bo dzięki temu gra jest SUPER GRYWALNA. Brakuję troszkę multiplayera, ale to da się przeboleć. Choć dla niektórych może to być cios w twarz, bo jednak, wyobrażam sobie grę w Co-opie ze znajomym. To by było coś. Liczę, że w ewentualnej części trzeciej takowy tryb się pojawi.
Do grafiki nie można się przyczepić. Rysowana grubą, animowaną kreską, daje kilka widoczków które mogą zapaść w pamięć. Jasne, zaraz będą hejty, że to nie GTA, czy inne Święte Rowy. Ale to indyk. A jak na indyka oprawa audio-video jest naprawdę bardzo dobra. Gra czasami ma problem z wykrywaniem kolizji, jednak zdarza się to sporadycznie. Więcej bugów nie zauważyłem, choć może coś przeoczyłem.
Różnorodność przeciwników jest duża. Na początku będą to zwykłe zielone orki, z czasem jednak przyjdzie nam się zmierzyć z ognistymi wielkoludami, łucznikami, ogromnymi bestiami, i dużo innych. Naturalnym więc jest, że z czasem robi się coraz trudniej. Sam nie mogłem przejść poziomu "Pola Rzezi". W końcu jednak, udało mi się, i miałem ogromną satysfakcje (co też świadczy o grze).
Reasumując, miałem do czynienia z grą, do której na pewno powrócę. Meega grywalna, zabawna, dająca satysfakcje, okraszona fajną oprawą audiowizualną - czego chcieć więcej? No, może brak multiplayera, i troszkę płytka fabułą, która jednak w ogólnym rozrachunku nie przeszkadza. Jeden z lepszych indyków w jakie kiedykolwiek grałem.
Ocena : 8+/10
2 komentarze
Rekomendowane komentarze