Skocz do zawartości

Z kultury bez cenz**y

  • wpisy
    89
  • komentarzy
    1673
  • wyświetleń
    143966

Sword Art Online - to kiedy drugi sezon?


Soaps

3117 wyświetleń

jbdQVwLwKYHLfd.jpg

Ciężko czasem podejść do czegoś bez uprzedzeń. W morzu pochwał i nad wyraz wysokiej oceny na MyAnimeList, niestety obiło mi się o uszy kilka na wskroś negatywnych opinii o Sword Art Online. Szczerze mówiąc, lekko mnie one zniechęciły i odciągnęły w czasie seans. Na chwilę obecną, SAO, przepraszam.

Tak wiem, znajdzie się sporo osób, które są gotowe próbować na siłę przekonać mnie, iż ta seria jest zła albo przynajmniej nie tak dobra jak mi się wydaje. Od razu nadmienię, nie uda wam się. Przy tym anime bawiłem się świetnie i trzy odcinki wystarczyły abym się wciągnął. A ci którzy nie oglądali? Was również spróbuję zachęcić do spróbowania. Tak zatem historia toczy się w nieodległej przyszłości, roku 2022, kiedy to na salony weszła maszynka pozwalająca nadać nowe znaczenie pojęciu wirtualnej rzeczywistości ? NerveGear, stworzona przez geniusza Akihiko Kayabę. Żeby jego najnowszy wynalazek nie pozostał zabawką bez zastosowań tworzy na niego także pierwszą grę, tytułowe Sword Art Online. Jedną z dziesięciu tysięcy osób, które miały (nie)szczęście się zalogować jest nasz główny bohater używający pseudonimu Kirito.

A on sam w tych sprawach całkiem zielony nie jest, ponieważ przed wystartowaniem pełnej wersji był beta testerem. Wracając do głównego wątku szybko okazuje się, iż świat do jakiego trafili pechowcy nie służy zabawie i nie da się z niego po prostu wylogować. Jak głosi komunikat rozesłany do wszystkich grających, warunkiem opuszczenia gry jest jej przejście czyli pokonanie bossa znajdującego się na ostatnim, setnym piętrze zamku Aincrad ? będącego miejscem akcji. A co jeśli walka pójdzie nie po naszej myśli i nasze HP spadnie do zera? Wtedy żegnamy się tak samo ze światem wirtualnym jak i tym realnym. Brzmi to może dość dziwnie i pojawia się tutaj sporo terminów używanych w grach sieciowych, ale to nie przeszkadza aby dobrze się bawić.

daemoncap000062.png

Niektóre postacie można było bardziej rozwinąć.

Być może jestem na straconej pozycji ponieważ nie znam oryginalnej powieści i czekam z niecierpliwością na możliwość zakupu*, ale nawet z obecnej perspektywy jestem w stanie powiedzieć, że historia jest dobra, a jeśli w nowelach znajdę jej uzupełnienie i dopełnienie będę usatysfakcjonowany. Tak więc po odcinkach wprowadzających dostajemy serię historii pobocznych, także tych w niedużym stopniu zagłębiających się w przeszłość protagonisty. Zgodzę się na pewno, że można to było zrobić lepiej. Dostajemy w krótkich odstępach czasu nowe postacie by za chwilę się z nimi pożegnać i raczej mała jest szansa na szczególne zżycie się z którąś. W sumie większość bohaterów poznanych na początku okazuje się postaciami epizodycznymi i dopiero później dostajemy charaktery z większą ilością czasu antenowego. Jaka zatem jest fabuła? Dobra.

Nie wyśmienita, ale dobra. Potrafi zaciekawić widza i wywołać emocje, dobrze przeplata akcję ze spokojniejszymi momentami przez co ani razu nie miałem uczucia dłużyzn. Dodatkowo dostajemy całkiem sporo wątków i przyznam, że o ile ktoś nie lubi romansów to mógł poczuć się rozczarowany rozwojem późniejszych wydarzeń. Na pewno nie ja, bo kto zna moje gusta wie, iż takie rzeczy to dla mnie przeważnie wielki plus, a nie wada. OK, fabuła mogłaby lepiej wykorzystać bohaterów, których ma w posiadaniu, ale w sumie szybko okazuje się, iż mamy do czynienia z historią skupiającą się w głównej mierze na Kirito i jedynej osobie z którą stroniący od wszelkiego towarzystwa bohater godzi się spędzać czas ? Asunie.

sword-art-online-14-1.jpg

Walki są naprawdę dobrze zrobione. Swoje dodaje także muzyka.

Warto też wspomnieć, iż całość dzieli się na wyraźnie oddzielone od siebie dwie części dość znacznie różniące się klimatem i występującymi na pierwszym planie postaciami. I chociaż przez tę drugą połowę całość mimo wszystko zalicza spadek poziomu to i tak nie jest tak źle jak się z początku spodziewałem. Zwłaszcza, że na plan wchodzi całkiem nowy, bezsprzeczny czarny charakter (bo pierwsza połowa jako takiego nie posiada, a nie nazwałbym nim na pewno Akihiko), którego szczerze nie znosiłem i mdliło mnie na jego widok. Niby twórcy zastosowali prosty zabieg abym go znienawidził, ale im się udało. Na koniec rozważań o meandrach fabularnych pozostawiłem zakończenia ? pierwszej i drugiej połowy serii. Finał pierwszej połówki był bardzo dobry i dość zaskakujący. Do tego dostałem feelsy, a pierwsze odcinki drugiej połowy, również nie oszczędziły mi kilku moralnych kopniaków. Jeśli zaś chodzi o zakończenie całości ? z początku myślałem, że będzie takie sobie, ale to co wziąłem za faktyczną kulminację tak do końca nią nie było i całościowo zostałem usatysfakcjonowany. Tylko czekać na potwierdzony drugi sezon.

TCHM8dT.png

Główny bohater to jeden z niewielu jacy mnie do siebie w całości przekonali.

No, historia za nami więc wróćmy jeszcze do samych postaci i protagonisty, bo to jeden z mocniejszych punktów opowieści. Niby można powiedzieć, iż jest on za bardzo dopakowany, ale znajduje to uzasadnienie w fabule i nie o tym chciałem. Cieszę się, że z pełnym przekonaniem potrafię przyznać, iż Kirito był fajnym głównym bohaterem. Ani zbyt nadętym ani zbyt prawym, potrafił zachowywać się odpowiednio do danej sytuacji i ogółem bardzo go polubiłem. A to ostatnio zdarza mi się coraz rzadziej. W końcu dostałem osobę z jaką bez problemu przychodzi widzowi identyfikacja pomimo, że nie zawsze postępuje w całości słusznie, nie stroniąc całkowicie od pokazywania wszem i wobec swojej mocy i rozwiązań siłowych. Dalej Asuna, czyli bohaterka, której zobaczymy na ekranie sporo.

Pewnie nikt nie musi być jasnowidzem aby stwierdzić, iż mi się ona podobała. Bardzo. Niby nikt specjalny ? ot z początku oschła piękna niewiasta pokazuje swoje dobre strony i tak dalej. Nie mam zamiaru na siłę przeczyć, że nie widać tutaj schematów. Widać. Ale nie przeszkadzało mi to. Ukazany nam związek wygląda dobrze, czuć chemię i tą prawdziwość relacji. No i ten, Asuna jest naprawdę fajną postacią, można dopisać kolejnego jej wielbiciela (ma dobre serce, jest waleczna, potrafi przyznać się do porażek, oddać życie za ukochanego, zawsze zachowuje dumę etc.). Oprócz tego w drugiej połowie, aby niczego nie zdradzać, dochodzi bohaterka o pseudonimie Leafa, która mnie do siebie nie przekonała (nie wspominając o Yui), a przez całość przewija się kilka fajnych charakterów jak Klein czy Agil.

tAG_152547.jpg

Kolejny powód dla którego nigdy nie znajdziesz dziewczyny.

Zaskakująco dobra jest też warstwa techniczna. Zacznę od muzyki bo obiecałem sobie, że skrobnę o niej miłe słówko lub dwa. Utworów nie jest jakoś szczególnie dużo, ale są bardzo dobre, dynamiczne, a najbardziej do gustu przypadły mi te puszczane podczas walk. Openingi nie robią szczególnego wrażenia, chociaż mimo wszystko pierwszy podobał mi się bardziej. Endingi także w pamięć raczej nie zapadają. Mimo wszystko w większości przypadków i tak bym je pomijał więc jakoś specjalnie na to nie chcę narzekać. Kreska ? jest świetna. Tła są niezwykle dopracowane i bogate w szczegóły, postacie również ładnie zaprojektowano ? w końcu w grze MMO nie ma nic przyjemniejszego niż szpanowanie nowiutką zbroją. Animacja jest bardzo płynna i najlepszą stronę pokazuje oczywiście przy licznych scenach walk. Dobra, są anime z dużo lepszymi, ale te tutaj wyjątkowo mi przypasowały.

Jeszcze raz to powtórzę, tak na wszelki wypadek: całość bardzo mi się podobała. Sprawiła mi masę radości z oglądania, potrafiła wywołać we mnie na zmianę śmiech i płacz, zaciekawić, po prostu utrzymać przy sobie. Wiem, że ma wady. Wiem, iż niektórych te wady zabolały bardziej niż mnie. Nie każdemu też seria musiała podobać się jako romans. Cóż, przykro mi, ja przy SAO spędziłem świetnie czas i jest to nieoczekiwana druga po Golden Time rzecz, jaka ostatnio dała mi najwięcej funu.

600full-sword-art-online-screenshot.jpg

Kolejna polecanka. Nie czekać, oglądać!

* Za namówienie mnie żebym czytnął nowelkę dzięki dla Sefnira ;p.

89 komentarzy


Rekomendowane komentarze



W sumie mógłbym się podpisać pod tym co napisał Abyss bo wyraził dokładnie to co myślę, ale dodam jeszcze słówko od siebie.

Rebuildy nie są aż tak złe. Nie da się ukryć, widać iż wiele pary idzie w to aby były bardziej strawne dla przeciętnego zjadacza chleba i w sumie nawet bym na to bardzo nie narzekał gdyby nie trzeci film. Przegięcie. Tak jak pisał kiedyś Xerb - dobre Sci-Fi, tragiczny Evangelion.

I jeszcze słówko co do tego:

A że też zapytam: jaki charakter tej religii widzicie w NGE? Bo gdy ktoś mi mówi, że tam są jakieś przesłania religijne to łatwo mogę mu to wyperswadować - sam twórca dementował by takie coś tam umieszczał, cytując "motywy chrześcijańskie umieściliśmy tam, ponieważ wydawały się fajnie prezentować".

Nie dziwię się, że autor tak powiedział skoro maniacy religijni osądzili go o... podważanie Biblii i napisanie jej od nowa. Nadinterpretacja. A przesłanek do różnych odłamów religijnych czy mitologii jest w Evangelionie na pęczki.

Co do twórcy, polecam poczytać mangę bo oprócz historii znanej z anime mamy tam też sporo miejsca poświęconego właśnie procesowi tworzenia, projektowania i ogółem powstawania NGE. Świetna rzecz.

A o ile sprowadzanie Evangeliona do najlepszego anime evah rzeczywiście na pewno jest przesadą o tyle dużo gorsze jest porównywanie go ze szrotami tworzonymi do fapania.

a ci Soaps proponuję pokasować ten spam ;)

Patrz wyżej ;p.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Nie mówiłem o rebuildach.

Z resztą - nge miało być dekonstrukcją wszelkich mechów - i o ile dekonstrukcja jako taka się udała* (co trudne nie było - "weź klisze i tropy pojawiające się mecha anime, przestaw je na opak"), to nge jako anime... Jest po prostu imo słabe. Wybiło się tym, że było inne niż mainstream +wszelkie pseudofilozoficzne/pseudoreligijne motywy +majndfak (w którym sam Anno nie wie o co chodzi).

*jednego się nie udało zdekonstruować - dziewczyny nie miały być atrakcyjne dla otaku i nie skończyć jako fap-materiały. Nie wyszło, zdecydowanie - nge nie uniknęło bycia waifu anime.

Link do komentarza

Dla ciebie to on może być nawet mega crapem. Grunt w tym, że nie dajesz sensownych argumentów za tym, że tak myślisz i cały czas sprowadzasz go fap waifu anime. I delikatnie mówiąc mijsasz się z prawdą.

Jestem szczerze ciekaw jaka seria jest dla ciebie ponadprzeciętna skoro NGE = crap.

  • Upvote 1
Link do komentarza

W dużym skrócie: nuda, shinji ikari, plot holes, bardzo mocno na siłę wpychany mindfuck. To ostatnie może po części wynikać z tego, że trzeba było jakoś maskować "dziury", więc BAM! DISTURBING IMAGESSS! Same dziury - w serii niewiele wyjaśniono, a większość z nich (wyjaśnień, nie dziur) pochodzi spoza serii (czyli jest to fan wank). shinji ikari - całokształt jego emo twórczości. Jak kiedyś na malu ktoś napisał o nim, że jest realistyczną postacią, myślałem, że pęknę ze śmiechu. Nuda - trzeba wyjaśniać?

Jeśli myślisz, że nge nie jest fap waifu anime, to ja nie wiem... Mamy tsundere, mamy kuudere ("Rei Ayanami expy" - mówi ci to coś?), mamy milfę (albo raczej "cougarzycę") Misato i hot scientist. Już nawet pomijam tak kluczowy aspekt, jak to, że o tym, czy seria zalicza się do waifu anime decyduje fanbase...

BTW - jeśli mars of destruction to skompresowany evangelion, to chyba źle to świadczy o tym drugim, prawda? Zwłaszcza, że MoD jest jednym z najgorzej ocenianych anime w ogóle. I co ciekawe - oglądało mi się go lepiej niż nge, bo nie musiałem cierpieć przez 26 odcinków +eoe, no i pierwsza scena była przezabawna.

Łatwo mnie znaleźć na malu, nick taki sam.

Link do komentarza

A ja postawię się gdzieś pośrodku. NGE jest anime dobrym, ale zdecydowanie nie ma sensu doszukiwanie się w nim jakiejś strasznej głębi, symboliki i mistycyzmu. Była kilka naprawdę fajnych rzeczy jak Anioły, czy same Evy. Było kilka fajnych postaci pobocznych (Misato, Keiji czy Gendou - Tak uważam Gendou za ciekawą postać. Po prostu lubię taki typ postaci jak on, Kiritsugu i Kirei z F/Z czy Char z CCA), ale IMO zrypano głównych bohaterów. Rei jeszcze przeboleję, jednak Shinji jest pomyłką kompletną.

Swoją drogą skoro już wypłynął temat dwóch ostatnich odcinków. A to czasem nie było tak, że Hideaki Anno zwyczajnie strzelił focha bo mu studio budżet obcięło, czy coś takiego?

  • Upvote 1
Link do komentarza
Swoją drogą skoro już wypłynął temat dwóch ostatnich odcinków. A to czasem nie było tak, że Hideaki Anno zwyczajnie strzelił focha bo mu studio budżet obcięło, czy coś takiego?

Właśnie też coś o tym słyszałem. Stąd po niewiarygodnym sukcesie NGE wyszło EoE, które w mojej opini pomimo oczywistego zagmatwania jednak jest dość logiczne i możliwe do zrozumienia. Na pewno nie w 100%, ale całość mimo wszystko była o kilka skoków bardziej strawna niż ostatnie odcinki oryginalnej serii.

Shinji jest pomyłką kompletną.

Kiedyś już to pisałem, napisze jeszcze raz: nie lubię go. Rei w sumie też bo nie mam za co jej lubić. Ale to nie zmienia wcale faktu, że z perspektywy czasu zgodzę się z tymi, któzy przekonywali mnie o tym, iż Shinji jest dokłądnie taki jaki ma być i po prostu został dobrze napisany.

Zresztą nie szczędziła pokazać mu tego Asuka, która wyrzygała mu chyba wszystko co przez serię można sobie o nim pomyśleć.

@orzel ja się nie nudziłem. Taki gust. Miałem frajdę w tym, że autentycznie potrzebowałem pełnego skupienia aby pojmować większość rzeczy. A porównanie MoD do NGE to w ogóle pomyłka. I nawet pomijając milion bardziej istotnych faktów, dzieli je szmat czasu.

Link do komentarza
Shinji jest dokłądnie taki jaki ma być i po prostu został dobrze napisany.

Czyli nudny i irytujący?

Napisałem to raz czy dwa napiszę jeszcze kolejny.

Kamile Bidan udowadnia, że można zrobić wiarygodną postać o nieco zmaltretowanej psychice. Tylko, iż to trzeba pokazać. Młody Ikari tej szansy nie dostał. On od początku był skrzywiony. Kamile zaczynał jako w miarę normalny chłopak (o ile newtype może być normalny...) z kompleksem na punkcje imienia. Obaj są w podobnym wieku. Obaj pilotują wielkie roboty, i obaj doświadczają okropności wojny. Tylko, że pierwszy w zasadzie od pierwszego odcinka nadaje się na leczenie psychiatryczne, a drugi dopiero pod koniec. I w przypadku Bidana jest to naprawdę mocno uzasadnione. Shinji Ikari jest dla mnie kompletną porażką.

Link do komentarza

Albo pisze na temat przez pierwsze cztery komentarze ;).

Co do podanego animca może kiedyś obadam. Na razie jestem po 5 odcinkach Gundam SEED więc w kwestii mechów będzie jeszcze co popisać ;).

Link do komentarza

Skoro zahaczyliśmy o mecha anime pozwolę sobie wtrącić: dlaczego anime Battletech było takie beznadziejne? T_T To uniwersum zasługuje na coś fajnego, a nie - crap, który nawet do kanonu się nie zaliczył iirc... T_T

Link do komentarza

Na serio - tylko największe weeby obrażają się o to porównanie. Anime to ciągle kreskówki i jako kreskówki mogą być zestawiane z innymi przedstawicielami medium. A jeżeli dalej się czepiasz to w takim razie food for thought - jakim rodzajem animacji są Atomówki i Panty and Stocking?

Link do komentarza

Klekotsan, , powiedział:

Foshek, , powiedział:

To nie jest anime? - pytanie retoryczne ofc

Protip - termin "anime" w Japonii obejmuje wszystkie filmy animowane.

z4522752X.jpg

Yarly.jpg

Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...