Skocz do zawartości

Screen Saver

  • wpisy
    91
  • komentarzy
    512
  • wyświetleń
    93804

Dekadencja i zepsucie w Shame


Grimmash

730 wyświetleń

Wstyd (Shame)

Shame-poster.jpg

Kolejny film Steva McQueena nie jest może obrazem epokowym, ale z pewnością pod wieloma względami wybitnym. Mimo wielu nagród osobliwa produkcja młodego reżysera nie przyniosła wielkiego sukcesu. Ani komercyjnego ani szczególnego uznania krytyków. Nakręcony tylko w 25 dni padł ofiarą własnego tytułu ? to ?Wstyd?, że film nie napotkał na swej drodze żadnego spektakularnego sukcesu, żadnej z najważniejszych pod względem zarówno prestiżowym jak i komercyjnym nagrody.

Brandon, mieszkaniec Nowego Jorku wiedzie stateczne życie. Dobrze zarabia, ma ładne mieszkanie. Jest singlem i poza pracą prowadzi bardzo bogate życie towarzyskie, by nie powiedzieć erotyczne. Samotnik już nie radzi sobie ze swoim losem, pojawienie się w nim po raz kolejny siostry tylko pogarsza sprawy.

Pełen pulsującego, nocnego życia a zarazem swoistego teatralnego wdzięku. Inscenizowany ręką prawdziwego maestra ?Wstyd? pokazuje widzowi historię singla wielokrotnie robiąc to bez słów. Wystarczają same spojrzenia bohaterów. Rozwarte usta, puste wyraz twarzy i wiele innych niuansów języka ciała. Klucz tkwi w szczegółach, jak w sztukach teatralnych. Efektu dopełnia znakomita muzyka. Zawsze na miejscu i zawsze w rytm wydarzeń. Sceny dialogowe są bardzo przekonująco zagrane. Przypominają teatr. Inscenizacje z ścieżką dźwiękową to istny muzyczny trans i to w dobrym smaku. Właściwie można powiedzieć, że to one napędzają film i wprowadzają najwięcej zmian w fabule bądź je zwiastują.

Prowadzony przez głównego bohatera styl życia może budzić wiele kontrowersji i pytań. Czy robi to zwyczajnie dlatego , że może? Z nudów? Może ugrzązł w pułapce kapitalistycznej kultury, wyścigu szczurów? A jedyną wolność odnajduje w ramionach kobiet. Ma problemy z wchodzeniem w stosunki międzyludzkie? Z zrozumieniem sztucznych uśmiechów biznes partnerów, ma dość sarkazmów, ironii i kłamstw. W seksie jest od tego wolny. Wszystko jest proste. Życie oduczyło go emocji, zapewniło komfort i mechaniczne przeżywanie każdego dnia, bez konieczności przeżywania emocji, z którymi wyraźnie ma problemy. Czy to sercowe, czy rodzinne. Gdy tylko może ucieka. Samotny, nawet w objęciach prostytutki działa mechanicznie. Zgniły od środka posiada wewnętrzny lęk, że ludzie dookoła niego zauważą jego zepsucie i moralny upadek. I bynajmniej nie chodzi tu o filmy pornograficzne na dysku komputera. Najbardziej lęka się tego wstydu w towarzystwie siostry. Ignoruje ją konsekwentnie. Przychodzi moment, że musi się z nią zmierzyć. Nie znosi tego dobrze. Skupienie się na konfrontacji z nią sprawia, iż umyka mu to, co najważniejsze. Traci kontakt z rzeczywistością i przekracza granice. Jego upadek staje się kompletny. Dzięki czemu ma szanse, by się odrodzić.

Reżyser daje widzowi duże pole do interpretacji tego co się dzieje. Film i perypetie bohatera się przeżywa. Odczuwa się powagę obrazu, jego gorzkość. Bohaterowi można współczuć albo cieszyć się, że nie jesteśmy w jego skórze. Główną przyczyną tego stanu rzeczy jest prawdziwa gwiazda tego filmu i niesamowita siła w jednej osobie, czyli Michael Fassbender. Wszechobecny niepokój i poczucie porażki, to głównie jego zasługa. Świetnie wypadła również Carey Mulligan - niejednoznacznie.

shame-still.jpg

Sprowadzanie filmu do jego najpłytszego i powierzchownego aspektu jest bardzo krzywdzące. Demoralizacja, upadek i seks. To słowa klucze pewnie wielokrotnie używane względem tej produkcji - jedne z stereotypów. Prawda jest taka, że życie intymne jest tylko pretekstem do pokazania pułapki jaką jest wielkie miasto XXI wieku, desperacka próba odnalezienia wolności tam, gdzie jeszcze pozostała - bohater tak postrzega sex. Wszystko inne go ogranicza praca, koledzy z pracy i siostra, wszystko ułożone i ukartowane, by nie powiedzieć wprost z góry zaplanowane. Rzadkie są filmy, które mówią tak wiele bez wypowiadania wielu słów. Zwłaszcza, że ten opowiada o bólu osamotnienia, o wstydzie emocji. A może przede wszystkim o upadku jednostki i zepsuciu społeczeństwa. Kapitalizm wykorzystuje jednostkę, ta wykorzystuje społeczeństwo. To wspaniały film pokazujący starcie natury (pożądanie) z cywilizacją (normy społeczne). Starcie brata z siostrą, samotności z towarzystwem. Film McQuuena to wielowarstwowe kino. Seks nie jest tu wcale najważniejszy i nie przykrywa wartości tego obrazu. Stał tu się środkiem i formą jak u Tarantino niejednokrotnie deszcz krwi. Za jego pomocą reżyser opowiada o czymś innym. I od widza zależy o czym dokładnie.

8+/10

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Niestety nie mogę powiedzieć nic dobrego o tym filmie, poza niezłą grą aktorską. To imo jedyna rzecz warta uwagi we "Wstydzie". Mnie film strasznie znudził i naprawdę walczyłam ze snem (z racji tematyki leciał w tv w godzinach nocnych). Może i bohater był ofiarą, miał swoją dramatyczną historię, ale jakoś jego dramat w ogóle mnie nie poruszył, zmusił do refleksji czy tam cokolwiek. IMO mocno przeciętny film.

Link do komentarza

Nie każdy przepada za takim kinem to, że mówisz "nudne" znaczy pewnie nie był to film zrobiony z myślą o tobie. Mnie się podobał, bardzo lubię poważne i ambitne kino, bo za takie uważam ten film. Dla mnie jeden z najlepszych filmów 2011 roku zaraz obok Drive.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...