?Siedmiu samurajów?
Reżyseria: Akira Kurosawa
Rok produkcji: 1954
Kultura japońska zawsze była dla Europejczyków czymś dziwacznym, nieznanym i odrębnym, do czego trzeba było podchodzić z wielką dawką ostrożności i samozaparcia. Hej, to przecież ci kolesie lubowali się (i wciąż lubują) w rysowaniu stosunków płciowych pomiędzy kobietą a ośmiornicą, no nie? Tak więc niewiele w Europie o Japonii wiadomo, tak samo było z kinem, które przebijało się do mas tylko dzięki protekcji zachodu (czyli jeżeli coś japońskiego spodobało się w Ameryce, to trafiało do Europy, pamiętajcie, że chodzi o kino, nie o rysunek). Amerykanom spodobał się Akira Kurosawa, a więc i u nas jest znany. A z czego?
Siedmiu wspaniałych i chłopi
Ze śmiałego połączenia kultury japońskiej z europejską ? pod tym względem był pionierem w kinie Japonii. ?Siedmiu samurajów? to nie był jego pierwszy film, ale okazał się najgłośniejszym i od niego zazwyczaj radzi się z Kurosawą zaczynać. Historia choć dzieje się w feudalnej Japonii, to równie dobrze mogłaby dziać się w feudalnej Europie: biedni wieśniacy pędzą swój bogobojny i nędzny żywot w niewielkiej wiosce, którą za cel wybrali sobie okoliczni bandyci. Jeden z wieśniaków podsłuchuje, jak dowódca zbirów zapowiada atak na wioskę, gdy tylko skończą się zbiory. Wśród chłopów podnosi się lament, bo to oznacza, że nie będą mieli co jeść na zimę, a to oznaczało wtedy śmierć. Na szczęście starszy wioski wpada na pomysł wynajęcia samuraja, który będzie w stanie obronić ich mieszkania przed najeźdźcami. Do pobliskiego miasta wyrusza kilku chłopów z kuriozalną ofertą dla wojowników: w zamian za wyżywienie pragną obrony.
Najważniejsi aktorzy w jednym kadrze
Sytuacja rozwija się nieciekawie, większość wojowników przepędza ich, ale pewnego dnia natykają się na spokojnego samuraja (a właściwie ronina), który sprytnie pozbywa się złodzieja z miasta. Ów dobrotliwy wojownik, grany przez Takashiego Shimura zgadza się obronić wioskę, lecz wątpi w swą wartość w porównaniu do całej bandy wrogów. Wobec tego namawia do współpracy sześciu kolejnych samurajów, a między nimi spokojnego Kyuzo (Seji Miyaguchi), rubasznego Gorobei (Yoshio Inaba), młodego i gniewnego Katsushiro (Isao Kimura), pokornego Heihachi (Minoru Chiaki), zaradnego Schichiroji (Daisuke Kato) i tajemniczego, ale szczerego i zapalczywego Kikuchiyo (Toshiro Mifune). Mamy tu więc prawdziwą paletę charakterów, tworzącą bardzo ciekawą grupę.
Żywiołowa gra Toshiro Mifune
Jak przystało na opowieść o przypadkowej grupie osób połączonych wspólnym celem i tu otrzymujemy spięcia i relacje pomiędzy tymi siedmioma wojownikami. Główne relacje są trzy: dowódca całej grupy(Shimura)-członkowie, młody samuraj usilnie pragnący być uczniem Shimury (pomiędzy nimi) i tajemniczy Kikuchiyo-reszta grupy. Ta ostatnia relacja jest szczególnie ciekawa, ponieważ nie jesteśmy pewni tego, czy Kikuchiyo właściwie jest samurajem czy nie, i to właśnie jego historia pełni ważną rolę w całej fabule. Możemy też zaobserwować dominację roli Shimury, gdyż to on podejmuje tu decyzje i planuje defensywę.
Na samym początku możemy mylnie określić ten film jako krytykę państwa feudalnego (dlatego też ten film był tak chętnie puszczany na święta w PRL-u do premiery ?Samych Swoich?), ale rzeczywiście okazuje się być dramatem społeczności. Tu nawet nie chodzi o wioskę, ale o cel człowieka. Podczas tej wyjątkowo długiej fazy przygotowawczej (film trwa 3 i pół godziny!) wielokrotnie intencje samurajów zostają poddane ciężkim próbom. A to okazuje się, że chłopi wcześniej zamordowali samurajów, którym udzielili schronienia (później ukrywali cały ich rynsztunek w domostwach), a to młody samuraj zakochuje się w córce jednego z rolników (z tym wiąże się zabawny akcent, kiedy to zaraz przed nadejściem wojowników rolnik siłą zmusza córkę do obcięcia włosów, aby nie padła ofiarą ?gwałtownego zainteresowania? przybyłych), a to rolnicy odmawiają współpracy ? problemów jest wiele, ale ostatecznie i tak kończy się na efektownej bitwie pomiędzy samurajami a bandytami.
Scena romantyczna nr 2
Ciekawie też zrealizowano element śmierci. Nie jest tajemnicą, że reżyser specjalnie daje nam tyle czasu na zaprzyjaźnienie się z samurajami, by na końcu niektórych z nich poświęcić, zadając widzowi ból emocjonalny. Tutaj jest to pokazane w ten sposób, że śmierć nadchodzi zawsze z daleka, przy użyciu? muszkietu! Tak jest, ta rzadka w tamtych czasach broń jest najbardziej śmiercionośną spośród wszystkich. Walczący obawiają się jej, a razem z nimi boi się tego huku widz. Czyżby muszkiet ? symbol postępu i nowoczesności ? zwiastował rychły koniec rządów samurajów w Japonii? Upadek obyczajów, honoru? Można i tak to interpretować, ale najważniejsze, że gdy tylko pojawia się muszkiet, czujemy ciarki na plecach.
Szwarccharakter, poznacie go po diabolicznej opasce na oku
Aktorzy ogółem świetnie wczuli się w swoje role, duża w tym zasługa pierwszoplanowej roli Shimury i towarzyszącemu mu Mifune, którego ekspresja i żywiołowość jest tak naturalna, że budzi nadzwyczajny podziw i szacunek dla aktora. Mogę się uczepić momentów zobrazowania samej śmierci zadanej bronią białą, bo wypada ona tu wybitnie zabawnie (jeden z bandytów ginie od szturchnięcia w zadek naostrzonym kijem), ale to nie jest wielki problem. Również wątek romansu wypada blado, a raczej ma małe znaczenie. Cała reszta ? świetna. Pomimo tak długiego czasu trwania seansu, widz nie nudzi się ani na moment. Jest tu kilka smaczków, tragedii osobistych no i napięcia, które wzrasta z każdą minutą od ataku bandytów, także dzięki cichej, nastrojowej muzyce.
Piękny plakat, który reklamował wejście filmu do polskich kin
Dzieło Kurosawy nie zawiodło mnie, z przyjemnością się z nim zapoznałem i polecam je każdemu, nie tylko miłośnikom kultury japońskiej, która, choć dziwaczna, potrafi wywołać niemałe wrażenia.
12 komentarzy
Rekomendowane komentarze