Szósta już część tej popularnej serii zawitała do naszych kin. Pokonałem własną niechęć do kina Helios w Bielsku i wybrałem się na seans. Moje oczekiwania spełniły się w całej rozciągłości: o mało szlag mnie nie trafił, jak koło mnie siedziała dwójka niedorozwojów ("zj*bałeś się, ha ha"), a film... To już zupełnie inna historia.
Ci, którzy oglądali poprzednie części dobrze wiedzą jak to wygląda. Jeszcze więcej szybkich fur, niedorzecznych pościgów i pokazujących muskuły Vina Diesla i Dwayne'a Johnsona. Jeśli szukałeś głębi, to sory nie tutaj. Dylematy moralne i ukryte przekazy dotyczące problemu głodu na świecie? Tego też tu nie znajdziesz. Jednak, jeżeli ma się dwie godziny czasu, dwie dychy i chęć na niewymagającą rozrywkę, to kolejna przygoda Doma i spółki będzie dla ciebie jak zimna cola w słoneczny dzień.
Bo najważniejsze podczas oglądania jest podejście. Sam kilka razy myślałem jakie, to jest idiotyczne. Matka Fizyka i Logika z politowaniem kręciły głową. Ale... kogo to obchodzi? Twórcy pewnie słyszeli kiedyś o czymś takim jak realizm, ale doszli do wniosku, że nikogo to nie interesuje. Myślenie o większości scen w Szybkich... w kategorii "to idiotyczne, przecież to nie mogło się zdarzyć", jest bezsensowne. To jakby doszukiwać się w pracy Urzędu Skarbowego troski o losy państwa.
Jedyne co boli po takim odmóżdżającym seansie jest fakt, że w Szybkich i Wściekłych coraz mniej jest samochodów. Wciąż odgrywają ważną rolę, sporo jest pościgów i wyścigów, ale coraz większą rolę odgrywają walki na gołe pięści. Naładowani testosteronem po brzegi, samce alfa biją się miedzy sobą bez ustanku. Słyszano jednak o parytetach i dziewczyny też nie dają sobie odpocząć i okładają się po twarzach, kopią i, ogólnie, są niemiłe względem innych pań.
Bawiłem się przy tym filmie świetnie. Tylko kilka razy miałem chęć zabicia innych widzów siedzących w pobliżu. Jednakże sam film mnie nie zawiódł, był taki, jaki oczekiwałem: szybki, klimatyczny, miejscami zabawny, miejscami poruszający*, a co najważniejsze, rozrywkowy.
* - Oczywiście, poruszający nie dla mnie. Ja, jako prawdziwy chop co się zowie, się nie wzruszyłem ani razu, chociaż Dom i O'Conner łzy mieli w oczach, ja byłem twardy jak, nie przymierzając, asfalt.
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze