Skocz do zawartości

Comics & Others :D

  • wpisy
    120
  • komentarzy
    618
  • wyświetleń
    126891

Zmarnowane nadzieje-Youngblood #2, #3, #4 Recenzja


CorniC

832 wyświetleń

Zmarnowane nadzieje-Youngblood #2, #3, #4 Recenzja

IMG691239B.jpg

Lubię Wild C.A.T.S, uważam Spawna za niezły Komiks, Darkness i Witchblade też są niczego sobie, toteż bez wachania zamówiłem Youngblood wydawnictwa Image Comics. Liczyłem, że jeden z pierwszych tytułów tego wydawnictwa nie może być zły, poza tym dałem się nabić w butelkę internetowym galerią Roba Lifelda, które do jego twórczości mają się jak Małysz do Salety... No ale nie uprzedzajmy faktów...

Youngblood to ekipa herosów - kolejna już wyrosła -pod skrzydłami Image Comics,oparta na dawnym projekcie Teen Titans, nad którym pracował Liefield. Nie są nienawidzeni jak X-Men, wprost przeciwnie ludzie ich kochają i traktują jak celebrytów. Nie mają też w składzie silnych indywidualności jak Avengers, nie są nawet spokrewnieni jak F4... Co mają takiego czego nie mają inni? Otóż... nic... Po pierwszym zetknięciu z nimi w Tm-Semicowskim Wild C.A.T.S spodziewałem się grupy herosów na rządowej smyczy, ot taki Civil War od Image, jak się jednak okazuje ekipa czerpie całymi garściami z innych tytułów, robi to z resztą oględnie mówiąc marnie. Nie ma między nimi szczególnych napięć, postacie są nijakie, trudno powiedzieć o nich coś więcej.

IMG691238A.jpg

W kilku pierwszych zeszytach mamy okazję spotkać Youngblood w składzie Shaft (połączenie Green Arrowa z Howkeyem z doczepioną głową Gambita), Bedrock (Thing w ubraniu), Photon (który wygląda jak Lilith z Ghost Ridera), Diehard (jedna z niewielu oryginalniejszych postaci), oraz Chapel (sądząc po makijażu fan Punishera), a także dwóch kosmitów o wyglądzie Wolverine'a. Czytając komiks nieustannie zadawałem sobie pytanie czy ludzie za niego odpowiedzialni odeszli z Marvela, czy ich stamtąd wywalili... No cóż fabuła nie porywa, co więcej nieustannie wchodzi w crossovery z grupami o jakich niewielu słyszało (Berkserkers, Bloodstrike), a co więcej fabula mimo, że teoretycznie wartka i pełna akcji rozwija się jak wątki w Klanie. Ogólnie po trzech zeszytach zrozumiałem, że biega o eksperymenty takie jak w przypadku Kapitana Ameryki i inwazji dronów z innej rzeczywistości/planety/wymiaru, że już o hipnotyzowaniu najgłupszych członków drużyny nie wspomnę... Wszystko leci powoli, i jest przetykane wątkami, które niczemu nie służą, nie dają wprowadzenia w kolejne przygody, nie budują nastroju, nie poszerzają informacji o bohaterach. Za przykład niech posłuży scena w której Shaft i Bedrock idą na konferencję prasową, nie dość że jest nudna, to jeszcze robi za spoiler...

1630026-youngblood__1992_1st_series__04_super.jpeg

Jeśli chodzi o wizualną stronę, cóż Liefeld potrafi rysować dobrze, co podziwiałem w jego galeriach, ale jego komiksy są tak nierówne (z lekkim przechyłem na złe), że ciężko coś o nich powiedzieć, jako o całości. Jedne kadry są toporne i nieszczegółowe, inne zaś sprawiają wrażenie robionych na szybko. Na plus można zaliczyć kolorystykę komiksu, jest nie najgorzej wyważona, może nie ma w niej jakiegoś artyzmu, ale potrafi cieszyć oko. Co istotne komiks jest dość krwawy jak na historię o superbohaterach i to też nieźle się sprawdza, gorzej że po bójkach można dostrzec pewną niekonsekwencję, a to kostium podarty w innym miejscu niż był, lub zupełnie jak nowy, gdy w poprzednim kadrze ociekał krwią,a to brak jakiegoś elementu otoczenia, a to zmienia się wygląd droidów. Całkiem nieźle na tle całej reszty wyszły sceny walki, oddają dynamikę komiksu dużo lepiej niż najbardziej ,,dramatyczne" dialogi i monologi.

Youngblood zostało wydane w charakterystycznej zeszytowej formie, co ciekawe, czytając od tyłu odnajdziemy minikomiksy, reklamówki które ukazują inne komiksy Image, jak choćby Supreme, czy mniej znany Shadow Hawk, ciekawa rzecz dla czytelnika po tej stronie Atlantyku. Dwa pierwsze zeszyty wydano na papierze nieco lepszym niż ten z Tm-Semic, czwarty numer to już papier kredowy (niemal), co by nie mówić od edytorskiej strony komiksy trzymają poziom. Posiadają też pewien smaczek, małe kartoniki z biosami bohaterów komiksu.

shaft_from_youngblood_by_hyperdogproductions-d575og3.jpg

Czy warto mieć ten anglojęzyczny, nie wydany u nas komiks? Myślę, że tylko jeśli ktoś kolekcjonuje takie smaczki, jeśli macie wybierać między X-Factor, X-Force, lub X-Men nie wachajcie się, Youngblood kopiuje przede wszystkim motywy z tych serii, a w oryginale i tak wypadają dużo lepiej. Lepiej traktować te komiksy jako ciekawostkę i pamiątkę pierwszych kroków Image. Po lekturze Youngblood zastanawiam się skąd ich sukces w stanach, może kolejne zeszyty były lepsze? W sumie te, które czytałem też były porządną rzemieślniczą robotą taką na 3, ale to chyba trochę za mało... Może dalsze przygody ekipy są lepsze, może zmiana scenarzysty coś dała.

Jak wyżej więc, komiks polecam tylko kolekcjonerom lub fanom Image, nie ma w nim nic czego nie znaleźlibyśmy u Marvela, a do DC nie ma go nawet co porównywać, dałem się wyłuskać z kasy, a jeśli ja po lekturze superbohaterskiego komiksu czuje zniesmaczenie, to znaczy że jest źle...

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Nie bądź taki krytyczny :) Tak naprawdę trudno obecnie stworzyć wyjątkowego bohatera, chociaż może to po prostu brak wyobraźni i wygodnictwo ? W końcu łatwiej wydawać nowe przygody starych dobrych znajomych, niż przyzwyczajać się do nowego... Słyszałem nawet plotkę, że goście z Marvela siedzą na serwerach DC Universe Online i podglądają co graczy, znaczy się jakie to ciekawe postacie stworzyli...

Link do komentarza

Tak naprawdę trudno obecnie stworzyć wyjątkowego bohatera, chociaż może to po prostu brak wyobraźni i wygodnictwo ?

Nie. Po tych setkach bohaterów i różnych mutantach o wszelkich zdolnościach praktycznie niemożliwe jest stworzenie bohaterze z ciekawymi mocami :D

Mnie ciekawi Invincible. Po tym co pisał o tym komiksie SB mam straszną ochotę na przeczytanie go ^^

Link do komentarza
wachania

Auuu.

Co do "Youngblood"... do tego komiksu pochodzi stosowany przez Linkarę termin "syndrom Youngblood", czyli nieco absurdalne ujęcia lub projekty postaci, które powodują, że nasi herosi mają niewidoczne oczy :P

Link do komentarza

tamten różni sie od Cable?a tatuazem na twarzy...

Z tego co tutaj widzę to jego łeb też jest zerżnięty... z Deadpoola i Iron Fista :trollface:

Osobiście za Cablem nigdy nie przepadałem, nie wiem co w nim takiego "awesome"

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...