5,10,20,30 ? czyli długość gier 2/2
Czas przeżywamy jako coś, co otrzymujemy i
zarazem jako coś, co nam się odbiera.
~ Christian Schütz
Kontynuując moje poprzednie wywody, chcę poruszyć kwestię na którą zwrócił uwagę użytkownik o nicku Fiend, który to stwierdził, że seria Devil May Cry od części 4 jest krótsza od 3 wcześniejszych części.
Z tego co mi wiadomo, to pierwszy Devil padał między 10 a 20 godzinami, co zależało od tego jaki sobie wybraliśmy poziom trudności i jak radziliśmy sobie w samej grze. Od razu zaznaczam, że gra jak większości wiadomo jest produkcją trudną.
Część 4 zajęła mi między 10 a 15 godzinami na przejście, ale tylko z tego powodu, że poziom trudności w tej części został obniżony i o ile na poziomie normalnym w poprzedniczkach klnąłem niesamowicie, to czwóreczka nie frustrowała mnie w taki sposób.
Jednak do czego zmierzam, a no do tego, że wszystkie te części są podobnej, jeśli nie takiej samej długości, lecz czas był sztucznie wydłużony, poprzez wysoki poziom trudności.
Kolejnym argumentem za tym, żeby gry nie były aż nadto długie przemawia znudzenie po jakimś czasie gracza. Wyobraźcie sobie choćby najlepszy seans w kinie, który trwałby z 8 godzin. Założę się, że większość z Was zrezygnowałaby przy 5 i podobnie jest z grami.
Uprzedzając zarzuty, że przecież w takiego Skyrima można grać i z 500 godzin. Owszem jest tak, ale jakby się postarać to wątek główny da się skoczyć w 10 godzin, a że jest masa innych czynności, które ten czas wydłużają to świetnie, aczkolwiek jest to nadobowiązkowe.
A te przeklęte 5 ? 10 godzin to głównie powinno dotyczyć gier akcji, FPS-ów itp.
Jednak co oprócz marudzenia ludzi z branży na temat długości danego tytułu skłoniło mnie do refleksji w tym temacie, czego konsekwencją są moje teksty?
Około zeszłego tygodnia poszedłem do sklepu z zamiarem zakupu Aliens: Colonial Marines, jednak uprzednio chciałem zaopatrzyć się w nowy numer CDA, ponieważ nie było mnie przez 6 dni w domu, bez dostępu do neta, aby poczytać opinie na temat nowego produktu z Obcym w tytule. Dobrze zrobiłem, kupując nowe CDA, bo recenzja była mocno niepochlebna dla tej gry, dlatego odłożyłem decyzję o zakupie na jutro, aby poszukać opinii w necie na ten temat, ponieważ ocenom w CDA zbytnio nie ufam. Niestety okazało się, że tym razem opinia CDA pokrywa się z tym co znalazłem w necie. No, cóż, wkurzyłem się, bo czekałem na tą produkcję, ale nie ma tego złego, bo byłem ciekawy nowego DMC.
Następnego dnia, poszedłem do sklepu i zakupiłem hejtowanego DMC, który to swoją drogą jest produkcją bardzo dobrą. Jednak nie o tym chciałem napisać, a zrobiłem to tylko ze względu na to, aby ukazać Wam, drodzy czytelnicy sytuację, w której naszła mnie pewna refleksja, którą tu przytoczę.
W związku z czym, że jestem graczem od przeszło 17 lat, to i biblioteczka gier urosła do około 500 tytułów (nie nie piszę tego, żeby się pochwalić) i tak sobie pomyślałem przy kasie, wyciągając 100 zł z portfela, że płacę po raz kolejny pieniądze, za tytuł, który owszem da mi wiele radości, ale po jego przejściu, nie wiem czy jeszcze do niego uda mi się powrócić, ze względu na masę gier, których jeszcze nie przeszedłem.
Jest wiele gier do które c chciałbym przejść po raz kolejny, ale co z tego, skoro brakuje mi na to wszystko czasu i trochę tak żal, człowiekowi, jeśli wie, że kupuje grę, zagra w nią, dojdzie do napisów i może zagra w nią ponownie za 2 lata, bo mu na to czasu nie starcza.
A co jeśli jest to kobyła po kroju Fallout, Skyrim, Neverwinter Nights czy seria Final Fantasy?
Niestety, ostatni raz kiedy powróciłem do świata spod znaku FF minęło z jakieś 3 lata, a ja wciąż nie mam czasu na nie.
Tak, wiem, przecież można nie kupować nowych gier, poczekać aż stanieją, ale skoro trudno człowiekowi wytrzymać do premiery danej wyczekiwanej produkcji, to co dopiero czekać, aż się będzie miało czas, skoro zawsze go brakuje.
No, sami powiedzcie, w ile tytułów w Waszej biblioteczce zagraliście od A do Z więcej niż 1-2 razy?
Dlatego jeśli każda gra zajmowałaby z te 20,30,100 godzin, to podejrzewam, że większość gier jakie posiadam, przechodziłbym do emerytury i to tylko jednokrotnie.
Puentując ten długi artykuł stwierdzam, że produkcje dające nam rozrywkę na 5 godzin są jak najbardziej na miejscu, bo co z tego, że mogłyby zajmować 10 godzin, skoro byłby to czas sztucznie wydłużany, a który moglibyśmy poświęcić na inną produkcję lub w ogóle na inne zajęcie.
P.S. Dziękuje wszystkim za przeczytanie całości. Następny wpis w czwartek.
A na koniec chcę przedstawić Wam świetną kapelę:
Lacuna Coil - Tight Rope
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze