JA JESTEM SĄDEM - MICKEY SPILLANE - Recenzja
Postać Mike-a Hammera to obok Sam Spade-a i Phililp-a Marlowe-a kolejny prywatny detektyw usiłujący dojść
sprawiedliwości w wielkomiejskiej dżungli "na swoich własnych warunkach" jak sam mówi , w odróżnieni jednak od w.w. postaci jest jeszcze bardziej brutalny i cyniczny , co ciekawe w przeciwieństwie do innych postaci prywatnych detektywów ma szacunek do stróżów prawa (sam był jednym z nich a nawet ma przyjaciela w policji) , w odróżnieniu od ogółu społeczeństwa rozumie iż policja często ma splątane ręce przez przepisy prawa , natomiast on sam jest tak skuteczny ponieważ jest pozbawiony tych ograniczeń.
Na serię przygód detektywa składa się dwanaście powieści , pisarz zakończył serię w 1996r.
"Ja jestem sądem" (1947) to debiut Spillane'a.
RECENZJA
Książka zaczyna się od trzęsienia ziemi a później napięcie zaczyna wzrastać , od strzału w brzuch ginie przyjaciel Hammera , detektyw poprzysięga zemstę , zamierza współpracować z policją ale do czasu... .
Intryga w książce jest znaczniej bardziej zawikłana niż w "Wielkim Śnie" Chandlera , czytelnik w przeciwieństwie
do innych powieści detektywistycznych wie tyle samo co detektyw i wraz z nim poznaje nowe fakty i poszlaki ,
autor sprawia iż utożsamiamy się głównym bohaterem , mimo iż jest on twardzielem a my nie , to także doskonałe opisy miejsc , ludzi , różnych środowisk i samej Ameryki .
Krótko mówiąc dawno nie czytałem tak dobrego kryminału nie ujmując nic Chandler-owi lub Hammett-owi.
1 komentarz
Rekomendowane komentarze