The Elder Scrolls V: Skyrim ? Hit czy Shit?
Słowem wstępu, nie jest to kolejna recenzja bądź rozpatrzenie zawartości gry, a jedynie moje odczucia oraz emocje związane z obcowaniem z tym tytułem.
Około rok temu, udałem się do sklepu z zamiarem zrobienia sobie prezentu na mikołaja w postaci zakupu jakiejś ciekawej gry. Do wyboru miałem L.A. Noire oraz The Elder Scrolls V: Skyrim. Długo zastanawiałem się nad wyborem jednej z nich, ponieważ L.A Noire rekomendowane znakiem Rockstara ? firmy, której każdą pozycję uwielbiam, zaś z drugiej strony ogólno ? gamingowy hype na Skyrim`a.
Wróciłem do domu z pustymi rękoma i zacząłem przeglądać różne portale internetowe w poszukiwaniu opinii, recenzji, popytałem znajomych na temat Skyrima, bo szczerze powiedziawszy miałem w nosie jak się ten tytuł prezentował w formie zapowiedzi, trailer-ów itp. Koniec, końców stanęło na tym, że pod epickimi hasłami z portali o grach, typu: ?Murowany kandydat do gry roku!? czy ?Najlepsze RPG ostatnich czasów? oraz namową znajomego pognałem do sklepu ile sił, nie patrząc czy coś mi stanie na drodze do celu ( najwyżej potraktuję go krzykiem ? Fus Ro Dah. He, He, He ) wybrałem Skyrima.
Po powrocie w smoczym tempie do domu i rozpakowaniu pudełka, byłem zafascynowany jego zawartością, a także wykonaniem poszczególnych elementów. Podczas instalacji cały czas towarzyszył mi banan na twarzy, a ja sam czułem się jak po dobrym seksie ;P
Niestety jak to czasami bywało moralniak nadszedł wraz z odpaleniem wymarzonej gry.
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to silnik graficzny oraz sama mechanika gry. Pomyślałem sobie: ?Zaraz, zaraz, czy ja gdzieś już tego nie widziałem? A, no tak przecież to był Fallout3 ?
Niestety, poczułem wtedy, że ktoś tu leci sobie ze mną w kulki i albo cały świat oszalał, albo to ze mną jest coś nie tak. Grać w moda do Fallout`a 3, nawet cheaty działają z F3 i do tego płacić za to 150zł i krzyczeć niczym w grze na smoki, że jest to pewny tytuł w kategorii gra roku 2011 No, coś tu jest faktycznie nie tak, a na mojej twarzy pojawił się szyderczo-rozpaczliwy uśmieszek i zaświtało pytanie a co z Deus Ex: Human Revolution, który to zdecydowanie wywarł na mnie większe wrażenie i w moim odczuciu, to on jest grą RPG roku 2011.
Nic, pomyślałem sobie, że skoro wydałem tyle kasy, to wypadałoby przejść tą grę i zrobiłem kolejny błąd. Mianowicie rzuciłem się na wątek główny, ledwo miziając questy poboczne. Nadszedł moment kolejnej załamki. No, jak to gra roku z tak miałką warstwą fabularną?! No, cholera nie wierzę! ? pomyślałem sobie w tym momencie.
Gra została odstawiona, a ja miałem nauczkę, żeby nie wierzyć w żadne recenzje gier.
Minął prawie rok, a ja uzbrojony w już nie opinie, a wiedzę stricte na temat samej mechaniki i questów pobocznych gry, zaczerpniętej z różnych for, poświęconych grom, postanowiłem dać temu tytułowi jeszcze jedną szansę. Jak się pewnie domyślacie, tym razem zostałem pogruchotany ogromem możliwości, jakie daje sama gra i eksploracja jej krain.
Spadły mi kapcie, opadła szczęka, a ja spadłem z krzesła z wrażenia, jakbym dopiero co dostał orkowym toporem między oczy. Gra zyskała w moich oczach niesamowicie wiele plusów i dałem się wciągnąć w objęcia jej klimatu, do tego stopnia, że na liczniku mam ponad 80h a wątku głównego nie ruszyłem, ba nawet zadań pobocznych zbyt wielu nie wykonałem.
Kończąc, chciałbym odpowiedzieć na pytanie zawarte przeze mnie w tytule tego tekstu.
The Elder Scrolls V: Skyrim nie jest już dla mnie shitem, jednak hitem na miarę gry roku 2011 także nie jest. Aczkolwiek jest dla mnie jedyną grą w swym rodzaju, przy której lubię odprężyć się i czerpać przyjemność ze spacerku po mroźnych szczytach Skyrim, zwłaszcza kiedy potrzebuję wyciszyć się i odprężyć po ciężkim dniu.
A na koniec chciałbym polecić świetny mix utworów symfonicznych stworzony przez pewnego użytkownika YouTube, a który uwielbiam puścić sobie, przed sesją ze Skyrim lub Dark Souls.
12 komentarzy
Rekomendowane komentarze