Które wydanie lepsze, a które lepsiejsze
11 użytkowników zagłosowało
-
1. Które wydanie jest lepsze?
-
Pierwsze1
-
Drugie10
-
-
2. Ludzie! Opamiętajcie się! Wafle to nie są ciastka!
-
Zdecydowanie. Wafle to nie są ciastka.5
-
Mylisz się zboczeńcu! Wafle to są ciastka.6
-
- Zaloguj się lub zarejestruj, aby zagłosować w ankiecie.
Tym razem krótko. Co prawda zawsze tak jest, ale teraz będzie jeszcze krócej, wręcz minimalistycznie. Przynajmniej jeśli chodzi o tekst. Ale i samych przedstawianych okładek będzie raptem siedem.
Oto stare i pierwsze wydanie pierwotnej trylogii o Achai. Trudno je nazwać pięknymi, albo chociaż ładnymi. Mamy tu schemat przedstawienia głównej bohaterki w kilku wariantach uzbrojenia(który ma nawet związek z fabułą). Choć o przedstawianiu ważnych dla historii postaci, na okładkach mam swoje mało pochlebne zdanie, wyklinać się o ten fakt nie będę. Zwróćcie uwagę na tom trzeci, gdzie śmiesznie rozwiązano przejście tła napisów do tła renderu, a najlepiej prezentuje się rzecz jasna tom trzeci.
(wystarczy kliknąć aby zobaczyć w większym rozmiarze)
Nowe wydanie to w teorii ten sam schemat, ale zrealizowany o wiele lepiej. Jedno białe tło, zniwelowało problem "przejść", a same rendery są o wiele ładniejsze. Problemem są napisy. Owszem czcionka jest ładna, tytuł wchodzi w "interakcje" z ilustracją, przez co oba byty się nie gryzą, ale nazwisko( a w szczególności imię) jest nieco niewidoczne, a wystarczyłoby zrobić lekkie czarne obramowanie napisu.
Oczywiście każdy ma swój gust i każdy może(zresztą słusznie) uznać, że się nie znam i woleć wydanie pierwsze. W takim wypadku, jeżeli jest się czytelnikiem-kolekcjonerem, który chce mieć spójne wydanie całego cyklu na półce, jest się w kropce, bo primo: pierwsze wydanie jest dostępne już niemal tylko na rynku wtórnym; a secundo: jako czytelnik-kolekcjoner, niestety(albo stety) będziesz musiał kupić Pomnik cesarzowej Achai, a tu już niestety nikt się nie bawił się w dwa wydania z rożnymi ilustracjami.
Ta sama mała wada, ale jako całość wraz z trylogią z nowymi ilustracjami, tworzy ładną całość. Osobiście bardzo podoba mi się malunek na traczy, ten orzeł z koroną.
Wyszło trochę dłużej niż zamierzałem i mocno czarno-biało. Konkluzja jest prosta, wręcz gówniarska. Stare jest beee, a nowe słit i cool. I tym dziecinnym akcentem kończę ten odcinek.
P.S. Gdyby ktoś miał pod ręką książki wyżej wymienione to niech w przypływie łaski albo altruizmu(jak kto woli) podrzuci miana autorów grafik okładkowych.
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze