Skocz do zawartości

Wzgórza pełne glutów

  • wpisy
    38
  • komentarzy
    162
  • wyświetleń
    20797

Dało mi to do myślenia #1 - Dziecko ze śmietnika?


Dawid2207

678 wyświetleń

Wpisem tym pragnę zapoczątkować serię "arcydzieł" w takim stylu, jak to, które za chwilę postaram się popełnić. Jako, że nie lubię i chyba nie bardzo umiem pisać pełnoprawne recenzje - słuszniejszym rozwiązaniem będzie skupienie się na przemyśleniach, do których doprowadziła mnie dana gra/lektura/film/cokolwiek.

37366.jpg

Jacqueline Wilson popełniła dziesiątki "dziewczęcych" powieści, które mało kto czytał, czy choćby w ogóle o nich słyszał. Ja również, do czasu zetknięcia się z tą powieścią, miałem o autorce pojęcie takie, jak Stalin o kapitalizmie. Sam nie wiem, jak ta lektura trafiła w moje ręce - pewnego wieczora zacząłem od niechcenia czytać pierwszy rozdział...

...i zamknąłem książkę dopiero kilka godzin później, kiedy miałem za sobą zwieńczenie historii poszukiwania rodzinnych korzeni przez 14-letnią April. Dziewczyna ta została - zgodnie z tytułem - porzucona w śmietniku obok jednej z londyńskich knajp przez młodocianą matkę. Na szczęście jeden z pracowników restauracji usłyszał płacz małej i się nią zajął. April przeszła przez kilka rodzin adopcyjnych, spotkały ją perypetie bardziej lub - głównie - mniej przyjemne.

"Dziecko ze śmietnika" to wielkie małe arcydzieło, które na pewno warto przeczytać. Z główną bohaterką można się utożsamić, obserwujemy z zaciekawieniem jej losy i co najważniejsze - doprowadza ona czytelnika do ogromnego współczucia.

I do takich przemyśleń mnie to wszystko doprowadziło: czym jest wyrzucenie dziecka do śmietnika? Jest zaniedbaniem, czynem potwornym i na pewno nie ma na świecie żadnej osoby, która zrozumiałaby decyzję matki April. Mógłbym teraz napisać, że wiele osób popierających aborcję również w takiej sytuacji, daje przyzwolenie na pozbycie się dziecka, płodu - zwał, jak zwał, lecz natychmiast zareagowałoby z oburzeniem na zaprezentowaną przez autorkę sytuację... ale nie będę tego roztrząsał, niech każdy to przemyśli na własną rękę, zgodnie z własnym sumieniem. Ja podejdę do tematu od innej strony, a mianowicie...

7186730.3.jpg?l=1204659724000

"Juno" - film tyleż znany, co kontrowersyjny. Podając fabułę w wielkim skrócie: młoda dziewczyna zachodzi w nieplanowaną ciążę, decyduje się zostawić dziecko u rodziców adopcyjnych - poznaje ich, znajduje z nimi wspólny język, blablabla - sztampa, która w jakiś sposób zachwyciła członków Akademii na tyle, że przyznali autorce scenariusza złotą statuetkę... z jakiegoś powodu.

Mimo, iż większość elementów składowych produkcji - zdjęcia, muzyka, aktorstwo itd. stoją na przyzwoitym poziomie, to całość jest dosyć... specyficzna. Rodzice Juno, dowiedziawszy się o dziecku, nie zawracają sobie głowy jakimikolwiek konsekwencjami, którymi być może powinno się obarczyć nieodpowiedzialną dziewczynę - przechodzą od razu do rzeczy, nawiązując kontakt z rodziną adopcyjną.

I muszę przyznać, że przy całym kunszcie aktorskim odtwórczyni głównej roli, podczas seansu kompletnie nic mnie nie obchodziło poza tym, iż nikt nawet przez sekundę nie pomyślał, aby dziecko może... nie wiem... wychować?

Poza tym slogan reklamowy filmu jest genialny, świetnie trafiony: "komedia [właściwie to komediodramat, ale czego się spodziewać, skoro spece od marketingu nawet "Jak zostać królem" wrzucili na tę samą półkę, co "Grubego i chudszego"] o dorastaniu i wpadkach po drodze". Idealnie dobrane słownictwo - dziecko cały czas jest traktowane jak przejaw przejściowy, niepożądany - jako straszna wpadka, która stanowi dla każdego kłopot. I nie tylko bohaterka - zbuntowana nastolatka - ale też nikt z jej otoczenia nie przejmuje się dzieckiem, tylko losem dziewczyny.

I stąd ma refleksja: czym tak naprawdę różniło się wyrzucenie April na śmietnik od pozostawienia dziecka przez Juno? Zgadza się, dziecko ze śmietnika mogło umrzeć - jednak skutek pozostał ten sam - dziewczynka została porzucona przez własną matkę, nigdy nie pozna ani jej, ani ojca. Poza tym matka April z całą pewnością nie chciała córki zabić - jej cel był dokładnie taki sam, jak cel Juno - pozbyć się bachora....

Tekst jest moją subiektywną opinią, jeśli masz inną - podziel się z nią. Nikomu nie narzucam swojego zdania, oczywiście.

PS Nie chciałbym się z nikim wdawać w dyskusje a la "aborcja be/aborcja nie-be". Ten temat był setki razy roztrząsany, nie tylko na blogach, ale także na forum - nie widzę potrzeby kontynuowania go...

7 komentarzy


Rekomendowane komentarze

@Darek

Przeczytałem, na złość!

Wyrzucenie dziecka na śmietnik jest jednak czymś zgoła innym niż oddaniem go do rodziców adopcyjnych. Już samo wyrzucenie na śmietnik jest dość wymowne i pokazuje, że matka traktuje April jak zwykłego śmiecia. W Juno jednak jest poświęcana bękartowi jakaś uwaga, bo w końcu planują go oddać ludziom. Niby można to samo, ale jeden gest jest bardziej wymowny od drugiego, to wszystko.

A, że w Juno jest to tak przedstawione, to nie ma się co oszukiwać - dzisiaj dziecko przed 25 rokiem życia, to wpadka i katastrofa, bo wszyscy za studiami i karierą. Takie społeczeństwo.

Mój znajomy niedługo po wejściu w dorosłość (uznajmy, że 18-stka to wejście w dorosłość) już czeka na własnego potomka. Zobaczymy jaka będzie jego historia.

Link do komentarza

Owszem, jednak, jak wspomniałem, Juno przyświecał taki sam cel, jak matce April - pozbyć się bachora. A bohaterka filmowa - poza tym, że nie chce dziecka zabić - tak samo nie wykazuje o niego żadnej troski.

Racja, te dwie rzeczy różnią się od siebie - jednak można łatwo zauważyć, że były spowodowane dokładnie takimi samymi intencjami i prawdopodobnie (bo przyszły los syna Juno nie jest do końca znany) doprowadziły do tego samego. Juno SPOILER po oddaniu dziecka kompletnie o nim zapomina i śpiewa sobie jakąś piosenkę razem z chłopakiem. Z tym samym, który w ogóle nie wywiązał się z ojcowskich obowiązków i umywał ręce od jakiejkolwiek odpowiedzialności. Ba, Juno jest do tego stopnia oderwana od rzeczywistości, że okłamuje swojego partnera w sprawie terminu porodu - bo on w tym czasie ma zawody, żeby się nie przejmował...KONIEC SPOILERA Straszne, jak przedmiotowo był jej syn traktowany

Link do komentarza
tak samo nie wykazuje o niego żadnej troski.

Nope, oddaje dziecko rodzicom zastępczym. Nie wydaje ci się to nawet minimalnie większą oznaką troski niż wyrzucenie dziecka na śmietnik? Niby cel i skutek ten sam, ale dla mnie ciągle lepiej wygląda sytuacja przedstawiona w Juno.

Zarówno Juno, jak i Dziecko ze śmietnika mają w stosunku do dzieci nieciekawy wydźwięk, ale to jak potraktujemy te gesty to już chyba kwestia subiektywna.

Link do komentarza

Rzeczywiście sytuacja z "Dziecka ze śmietnika" każdemu wyda się chyba zdecydowanie bardziej poważna, jednak nie sprawia to, że zachowanie Juno stanie się mniej naganne.

@mrfe - zasłużył na nagrodę? Ten scenariusz rodem z "Trudnych Spraw"? Jeśli ten film pod względem scenariusza został umieszczony na tej samej półce, co taki Hurt Locker rok później (genialny film!) - pardon, zostawię to bez komentarza.

Spotykała się z nimi, jednakże cel jej przyświecał jeden - pozbyć się dziecka, co już wielokrotnie podkreślałem. Poza tym, jeśli była zdecydowana oddać dziecko rodzinie z takim ojcem... Kto oglądał, ten wie.

Największy problem chyba w tym, iż nawet przez sekundę nie pomyślała, aby dziecko... wychować? Obdarzyć matczyną miłością? Ważna była tylko ona i jej potrzeby, zupełnie jak w przypadku mamy April.

Link do komentarza

Cóż za agresja, mój młody uczniu.

Wątpię, żeby "Trudne sprawy" zbliżyły się scenariuszem do poziomu wspomnianego "Hurt Lockera", czy choćby filmu "Jestem sam". A ten scenariusz był oklepany - no powiedz, ile razy można oglądać historię w takim stylu? Każde zdarzenie przewidziałem od początku do końca.

"wzięła na siebie odpowiedzialność za swoje działania i donosiła ciążę, zamiast usunąć." - wow, ale odpowiedzialność, nono. Dziecko powinno być jej wdzięczne.

IMO dialogi za dobre nie były. Niepotrzebnie "uwulgarniono" główną bohaterkę, nie była naturalna.

Spokojnie, to jest Internet. Ludzie mają różne opinie. Poczytaj sobie zresztą komentarze np. na filmwebie - nie jestem osamotniony w mym rozumowaniu.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...