Bombardowana Radwańska
Agnieszka Radwańska - "olimpijska nadzieja Polaków na medal" - niestety zawiodła i odpadła już w swoim pierwszym meczu z niżej sklasyfikowaną Niemką. Ale to nie był koniec przygód światowej "dwójki" rankingu WTA. Pozostawały jeszcze dwie szanse - debel i mikst, jednak jak szybko się okazało błyskawiczne porażki pozbawiły Polaków złudzeń.
Nie da się ukryć, że występ Radwańskiej na londyńskich igrzyskach był po prostu słaby. Mimo wszystko trudno mi zrozumieć falę krytyki, jaka teraz napiera na tenisistkę. Zaczęło się od braku polskiego akcentu na stroju zawodniczki, podczas pierwszego meczu. Błąd został szybko naprawiony i już w kolejnym pojedynku, tym razem deblowym, nasze zawodniczki miały już orzełka na piersi. Kolejny powód do krytyki to wypowiedź Radwańskiej, w której stwierdza m.in.: "Igrzyska to w tenisie specyficzny turniej, wcale nie najważniejszy, Wielkie Szlemy są wyżej". Nie dziwi mnie masa niepochlebnych komentarzy zasypujących fora internetowe itp., ale oprócz anonimowych internautów głos zabrali polscy sportowcy - najpierw Marek Plawgo, a ostatnio Piotr Małachowski (http://www.eurosport...ry-london.shtml http://www.eurosport...ry-london.shtml).
Zacznę od medalowych przewidywań. Po finale Wimbledonu i wysokiej pozycji w rankingu rzeczywiście można było spodziewać się lepszego występu na IO. Jednak medal to już inna bajka. Pewność olimpijskiego triumfu zaaplikowali wszystkim fanom dziennikarze. Oni nadmuchali ten cały balon. Nie pamiętam wszystkich wypowiedzi Radwańskiej przed igrzyskami, ale zdaje mi się, że nigdzie nie zdarzyło jej się zagwarantować, że na pewno zdobędzie medal (jeśli się mylę, to przepraszam), czego nie omieszkali zrobić inni polscy reprezentanci, po czym oczywiście ponieśli sromotną klęskę. Dużo większą pewność mieli wszelkiego rodzaju komentatorzy, którzy z góry zakładali medal tenisistki, choć naprawdę o przesłanki, które mogły dawać taką gwarancję, było trudno.
Brak narodowego akcentu w pierwszym pojedynku uznaję za potknięcie, aczkolwiek całkowicie wybaczalne, więc tym zajmować się nie będę. Natomiast wypowiedź o wyższości Szlemów na IO przyjmuję ze spokojem, a nawet się zgadzam. Nieporozumieniem jest twierdzenie, że wszystkie dyscypliny olimpijskie są tak samo ważne (czy to dla sportowców, czy kibiców). Nie są. Spora część dyscyplin jest typowo olimpijska - szermierka, badminton, tenis stołowy, lekkoatletyka, strzelectwo itp. Dlaczego? Bo tylko podczas igrzysk sportowcy parający się tymi dyscyplinami mają szansę zaprezentować się szerokiej publiczności i przeżyć swoje pięć minut sławy, sprawić, że usłyszy o nich cały świat. Wyjątkiem jest lekkoatletyka, akurat atleci mają większe pole do popisu, bo niemałym zainteresowaniem cieszą się też mistrzostwa, ale można się spotkać z opiniami, że zmagania na lekkoatletycznym stadionie to najbardziej olimpijska z dyscyplin. Oprócz tego na IO można spotkać też dyscypliny "dopchnięte", do których zaliczam np. tenis i turniej piłki nożnej mężczyzn. W tenisowym kalendarzu corocznie goszczą 4 wielkie imprezy, których zwycięzca ma zapewniony rozgłos na całym świecie. Dlatego nie dziwi mnie wypowiedź Radwańskiej. Jeszcze nie nauczyłam się czytać w myślach, ale sądzę, że nie jest jedynym tenisistą, który tak uważa. Podobnie ma się sprawa, jeśli chodzi np. o kolarstwo i zderzenie popularnego TdF i olimpijskich zmagań. Oczywiście dla sportowców, których szansą na zaistnienie są właśnie IO, najważniejsza będzie ta wielka impreza odbywająca się co 4 lata. Ale są dyscypliny, gdzie olimpijski triumf nieznacznie wpłynie na sławę czy prestiż zawodnika.
Kolejny zarzut to postawa zawodniczki. Radwańska miała grać bez ducha walki, od niechcenia, a porażkami za bardzo się nie przejmować. Cóż, ja inaczej na to patrzę. W singlu Niemce wyszedł mecz życia, a Polka nie weszła dobrze w mecz. Pojedynek deblistek w 2. rundzie to była formalność, siostry nie miały okazji częstego grania ze sobą i trafiły na najlepszą parę, która ma za sobą lata współpracy. Mikst również zawiódł, ale tu trudno obarczyć winą tylko tenisistkę, bo jej partner też nie zaliczył udanego wstępu. A postawa Radwańskiej po przegranych nie odbiegała od normy... Wszyscy nasi sportowcy po porażkach gadali mniejsze bądź większe głupoty. Np. floreciści, szpadziści, którzy trąbili, że to ich czas itp., żeby odpaść w pierwszej bądź drugiej. Po żenujących niepowodzeniach stwierdzali, że liczy się występ, walka do końca i wymyślali podobne banały. Nie było za bardzo widać sportowej złości czy czegoś w tym stylu, większość godziła się z porażką tak po prostu, więc doprawdy nie rozumiem, czemu innej postawy mamy wymagać tylko od Radwańskiej.
Igrzyska trwają dalej, o niepowodzeniach Radwańskiej wszyscy, by już zapomnieli i skupili się na sukcesach, bo w końcu są (długo musieliśmy czekać na kolejne medale, piątek szczęśliwy dla reprezentantów Polski), gdyby nie pojawiające się krytyczne, i według mnie, zbędne komentarze znanych sportowców. Pod koniec sierpnia czeka nas kolejna tenisowa gratka - US Open i jeśli tam nasza tenisistka pokaże się z dobrej strony, o nieudanych igrzyskach wszyscy zapomną, więc po co ta cała nagonka?
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze