Wojna z narkotykami
Ostatnio powrócił temat walki z narkotykami, która na dobre zaczęła się 40 lat temu za sprawą ówczesnego prezydenta USA Richarda Nixona. Niestety według organizacji zajmujących się tą sprawą wojna została przegrana, a nielegalny rynek narkotykowy ma się świetnie. Dlatego powraca temat legalizacji tych środków.
W Polsce tematem zajął się między innymi ?Newsweek?, gdzie opublikowano artykuł, którego autor Radosław Omachel rozpatruje pozytywy dopuszczenia sprzedaży narkotyków przez prawo. Przyczyna jest prosta ? działania wymierzone przeciwko temu nielegalnemu procederowi są nieskuteczne, mimo wpompowywania w nie mnóstwa pieniędzy. Natomiast mafie narkotykowe zbijają ogromne sumy na rozpowszechnianiu środków odurzających. Odejście od prohibicji miałoby przynieść danemu państwu niemałe dochody, kontrolę nad spożywaniem prochów (co miałoby wpłynąć na procent zakażeń wirusem HIV oraz liczbę uzależnionych) i ograniczyć wpływy narkotykowych bossów.
Osobiście jestem przeciwko legalizacji nawet narkotyków miękkich (autor wspomnianego wyżej tekstu dopuszcza możliwość dopuszczenia do sprzedaży również heroiny i kokainy). Wniosek, że ?War on Drugs? jest zwyczajnie nieopłacalna za bardzo do mnie nie przemawia. Założę się, że legalizacja handlu ludźmi również przysłużyłaby się budżetom państw, jednak nikt z takimi postulatami się nie wyrywa.
Kontrola nad konsumentami tych artykułów również wydaje mi się pozorna, a tym bardziej twierdzenie, iż mafia narkotykowa poniesie dotkliwe straty. Jeśli środki odurzające, szczególnie te silnie uzależniające miałaby być sprzedawane tylko za zaleceniem lekarza, podziemie byłoby dobrym sposobem do obejścia tego problemu. Zresztą walka z mafią za pomocą takich metod nie ma sensu, przestępców powinno się łapać, chyba że ograniczenie dochodów ma się przysporzyć do ich śmierci głodowej?
Ciekawy jest pomysł wykorzystania pieniędzy zaoszczędzonych na legalizacji marihuany przez państwo: ?(?) pieniądze można by przeznaczyć na skuteczniejsze niż do tej pory terapie dla uzależnionych oraz pomoc dla ich rodzin?. W końcu zazwyczaj uzależnienie zaczyna się od narkotyków miękkich, więc w ten sposób sami moglibyśmy się przyczynić do "wyprodukowania" sobie pacjentów. Wydaje mi się to być błędnym kołem?
Problem jest też z karaniem ludzi, którzy mieli przy sobie niedozwolone środki, ale na użytek własny. Krytyka mówi o iluzyjności tych działań, gdyż zagrożeniem są wytwórcy i handlarze. Pozwolę sobie nie do końca się z tym zgodzić. Popyt rodzi podaż. W którymś skandynawskim kraju sposób na walkę z prostytucją była taki, że zaczęto karć nie tylko prostytutki, sutenerów itp., ale również i klientów. Efektem był znaczny spadek poziomu prostytucji.
Na koniec dodam, że zalegalizowanie narkotyków wg mnie w żaden sposób nie rozwiąże problemu narkomani, a to chyba powinna być główna przesłanka w jakikolwiek zmianach dotychczasowych rozwiązań.
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze