Effect Massy ? reaktywacja
Yep. :] Pojawiło się DLC z rozszerzonymi wersjami zakończeń! Zadowoleni? Si? To dobrze. Bo ja znów wpadłem trochę potrollować. A czego się spodziewaliście?
No i jest ładnie, kolorowo, różnorako. Wszystko podane nam jak na talerzu od A do Z i wytłumaczone tak, jak to czyni chłop krowie na rowie. Tylko, że... jej... zakończenie... fajnie.... za pięć minut o nim zapomnimy. Może i jest się z czego cieszyć, bo teraz wiadomo kto i jak skończył. Ale... no właśnie. Nie ma tu już miejsca dla tego, co dawały pierwotne zakończenia. Ich mała szczegółowość niesamowicie zachęcała do samodzielnego myślenia o tym, jak to wszystko może się potoczyć dalej. Pozwalały na rozbudzenie wyobraźni, która zasypiała przy innych grach. Jednak coś, co miało motywować do licznych dyskusji, wspólnego fantazjowania, część graczy odebrała jako wielką obrazę majestatu i powód do wypisywania różnych komentarzy typu ale zje...i, ja bym to zrobił lepiej. Może według pewnej grupy odbiorców słuszne były krzyki, że dostali nie to, za co zapłacili. Jednak gdyby się dokładniej przyjrzeć, to tak jest z bardzo wieloma grami. True life....
Nowe zakończenia stwarzają też dodatkowe problemy dla ekip, które potencjalnie mogłyby pracować nad innymi grami z uniwersum, których akcja miałaby się dziać po trylogii Sheparda. Wcześniej można by było pokombinować z każdym zakończeń i coś stworzyć. Teraz dwa zakończenia dają obraz światów zbyt pięknych, aby było w nich miejsce dla kolejnych wojen i wybawców galaktyki. Zostaje jeszcze trzecie zakończenie, a ono jakoś dziwnie kojarzy mi się tylko z Mass Effect 4: Shepard poraz n-ty ożywa. Bida z nydzą moim zdaniem, ale marketingowcy z EA wiedzą pewnie lepiej.
No i teraz każdy ending, to Happy Ending. Nawet jak ginie Shepard, przekaźniki zostają zniszczone wraz ze Żniwiarzami, to i tak wszyscy są happy; kroganie mają małe kroganiątka* (?), mimo zniszczonych przekaźników i nieprzekonujących pojemności zbiorników na paliwo w statkach wszyscy szczęśliwie dotarli na swoje planety, a i nawet Shepard dycha, choć już nie miał(a) ku temu powodu. I oto wyśnił się znów nasz wielki amerykański sen i wszyscy są szczęśliwi. Aż się rzygać chce.
*w alternatywnym świecie gethy mają gethciątka.
2 komentarze
Rekomendowane komentarze