Skocz do zawartości
  • wpisy
    126
  • komentarzy
    286
  • wyświetleń
    74533

Najwyższa forma yuri, czyli Strawberry Panic (powieść)


piotrekn

1169 wyświetleń

Jakiś czas temu nabyłem drogą kupna kompletną powieść, parę dni temu dotarła manga, więc wypadałoby co nieco napisać.

jB5ItfZFh022o.jpg

Aoi Nagisa, lat szesnaście, naukę w liceum zaczyna w jednej ze szkół na sławetnym wzgórzu Astraea, a konkretnie w Dziewczęcej Akademii Św. Miatora. Niestety, już pierwszego dnia gubi się na bądź co bądź rozległym terenie podległym trzem szkołom i spotyka Hanazono Shizumę momentalnie zdobywając jej serce. W efekcie Nagisa staje się 'zabawką' Shizumy, ku zazdrości reszty szkoły, a szczególnie Suzumi Tamao - która czystym przypadkiem siedzi obok niej w klasie i dzieli z nią pokój.

Jak być może wiecie (generalnie, nie polecam zagłębiania się w nowelkę przed obejrzeniem anime), drugą ze szkół na Astraei jest Instytut St. Spica. Mimo wyraźnego sprzeciwu głównej zainteresowanej - Ootori Amane, jest ona podziwiana i uwielbiana przez wszystkie uczennice (wyjątków nie stwierdzono), a jej codzienne podróże od akademika do szkoły wyglądają niemal jak koncerty L'Arc-en-Ciel w prawdziwym świecie. W tym momencie pojawia się kolejna nowa uczennica - Konohana Hikari. I tu dzieją się ciekawe rzeczy, gdyż Amane, do tej pory niezainteresowana (jakimś cudem) przedstawicielkami płci pięknej, niemal błyskawicznie zmienia swoje stanowisko w tej kwestii.

Wpis nosi tytuł taki a nie inny nie bez powodu. Sakurako Kimino każdą z wersji (między innymi pierwotne krótkie historie w Dengeki G's, powieść/manga oraz anime) pisała w oparciu o własne doświadczenia (jako absolwentka dziewczęcej szkoły | to doświadczenia w młodzieńczych latach musiała mieć nader interesujące:D) oraz najbardziej typowe (i pozornie ograne) posunięcia jakie tylko zna gatunek. I jeśli ktoś pomyśli, że powstało z tego dzieło nudne i do bólu przewidywalne, to się myli - wszystko jest dograne niemal perfekcyjnie, postaci się uzupełniają i jedyne, do czego byłbym w stanie się przyczepić to zbyt mało uczennic Lulim. Bo cóż otrzymujemy poza tym? Przeuroczą Nagisę, której cały świat obraca się wokół Shizumy; Shizumę, która choć atakuje koleżanki (łaźnia razy dwa :3), martwi się o Nagisę; Tamao, która choć sama chciałaby pójść z Nagisą o krok dalej niż jeno przyjaźń, jest w stanie przełknąć dumę i pomóc jej z Shizumą. A w Spice mamy Amane, która nagle odkrywa uroki miłości; Hikari w podobnej do Nagisy sytuacji w szkole; Yayę, która zawsze będzie widziana przez Hikari jako przyjaciółka. Do mieszanki dodać należy jeszcze Shion, przewodniczącą Spici, która wbrew temu, co pokazuje (tudzież, co chciałaby pokazywać, ale średnio jej to wychodzi) naprawdę troszczy się o swoją szkołę i jest pełna emocji, oraz Chikaru, która manipulowanie zdaje się mieć we krwi.

Historia też jest niczego sobie. Zaczyna się wystartowaniem w turnieju o koronę Etoile (fr. gwiazda) Shizumy z Nagisą oraz Amane z Hikari, między innymi. Etoile to w zasadzie wzór dla wszystkich uczennic, co zresztą powinni wiedzieć wszyscy, którzy widzieli anime. Sam turniej dla obu par ma jednak znaczenie drugorzędne - pewne wydarzenie dość znacznie podkopuje zaufanie, jakim Nagisa darzy Shizumę, zaś Amane pragnie w zasadzie spokoju i Hikari. Miyuki, uparta przewodnicząca Miatora, chciałaby zwycięstwa Shizumy dla swojej szkoły, a skonfliktowana Shion stara się wyciągnąć z turnieju jak najwięcej dla Spici. Moim skromnym zdaniem, fabuła trochę za bardzo skupia się na owych wyborach i rozmaitych taktykach samorządów na zwiększenie szans swoich kandydatek, jak i efektywne wygryzienie konkurencji. To dobrze, że fabuła nie traktuje wyłącznie o (mniej lu bardziej) beztroskim życiu uczennic, ale tu nierzadko miałem wrażenie, że czytam jakieś political fiction o.O

Trzeci tom pokazuje jednak, że autorka nie tworzy całej serii tylko i wyłącznie na ideałach. Choć uczennice zdają się żyć oderwane do rzeczywistości, każda ma świadomość tego, co ją czeka po opuszczeniu Wzgórza Astraea - najdokładniej przedstawione zostały przykłady Miyuki oraz Yayi - co staje się powodem takich a nie innych zachowań. Ale i dawka dramatu, którego regularnie przybywa od mniej więcej połowy pierwszego tomu, jest dobrana idealnie, a końcówka jest w pełni satysfakcjonująca.

Osobny akapit warto poświęcić kresce, która jest przeurocza i doskonale pasuje do całości, zarówno ilustracje do powieści, jak i manga, które zostały wykonane przez tą samą osobę znaną jako Takumi Namuchi. Jego kreska doskonale pasuje do klimatu tej książki, bez względu na to, czy jest to scena w osławionej bibliotece Miatora, Shizuma ze smutkiem patrząca w dal czy Tamao bawiąca się Nagisą. Niech obrazek do tego wpisu albo ten tutaj służą za próbkę. Bez dwóch zdań. Oryginalne projekty postaci są po prostu świetne i nie wiem jaka siła zmusiła studio Madhouse do ich, miejscami drastycznej, zmiany.

A jak już o adaptacji wspomniałem; wpis ten nie byłby kompletny bez, choćby krótkiego, porównania obu wersji. Ciężko wyróżnić najistotniejsze elementy, tyle tego było. Niemniej jedną z podstawowych rozbieżności jest kolejność wydarzeń. W oryginale, wybory Etoile pojawiają się w zasadzie od razu, a niedługo po tym wychodzi na jaw, kim była Kaori i co się z nią stało. Kto widział anime wie, że tam było to kulminacyjnym punktem fabuły, podbijającym (choć i łamiącym) niezliczoną ilość serc fanów. Nie ukrywam, że rozwiązanie z adaptacji podobało mi się dużo bardziej - nie tylko po mistrzowsku zagrało na emocjach. ale i wymusiło skrócenie wątku wyborów, który jakoś szalenie pasjonujący nie był. Kontynuując, nowelka powiedziała dużo więcej na temat Kaori oraz jej relacji z Shizumą. Anime postawiło sprawę jasno (jaśniej się chyba nie dało:3), podczas gdy w pierwowzorze sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana - na tyle, że przez cały 2 i 3 tom śledzimy zmagania bohaterek z poukładaniem sobie tego w jakąś sensowną całość. Innymi słowy, 1:1 dla obu wersji, pod tym względem.

Hah... Mnie w nieco bardziej jednak podobała się powieść. Choć nie lubię nader sentymentalnych historii (a tak często kończą się dzieła spod znaku lilii), rozwój wydarzeń w Strawberry Panic przypadł mi do gustu. W anime brakowało mi nieco ambitniejszego rozwinięcia trójkąta Amane-Hikari-Yaya, które powieść prezentuje. Co więcej, nie jest to wprost kalka trójkąta Shizuma-Nagisa-Tamao, który się rozwija nieco inaczej, i to w sposób jak najbardziej satysfakcjonujący. Oczywiście, w jednym aspekcie anime jest górą - w powieści Nagisa nie mdleje od całusa :3 Książka dostaje też wielkiego plusa za samorząd Spici. W anime Kaname, Momomi oraz Shion były bezsprzecznie złe (Bo to zła kobieta była! | no, może nie tak całkiem do końca), podczas gdy na papierze Kaname (nieco... opalona) ma motywy nieco prostsze, a Momomi tylko siedzi i kibicuje zza wachlarza. Nawet Shion jest o wiele bardziej lubialna od ekranowej wersji. Do tego jest jeszcze Minamoto Chizuru, o której w anime cisza... A właśnie. W kwestii istotnych różnic, nie tylko mamy zmienione postaci i zmienione wydarzenia, ale więcej postaci oraz więcej wydarzeń. Nic to dziwnego, biorąc pod uwagę, że oryginał to jakieś 2 razy więcej materiału niż 26 odcinków animacji. I tu było różnie: jedne wątki podobały mi się bardzo (choćby wszystko co działo się wokół Makoto), a do innych podchodziłem z dużo mniejszym entuzjazmem (

Shizuma cesarzową Japonii... pokerglass.png

).

Aspektem, w którym nowelka zyskuje największą przewagę jest podjęcie rozważań na temat związków między dziewczętami i związków w ogóle. W anime nie było miejsca na wewnętrzne monologi bohaterek oraz, jak już Piotrek wspomniał, przemyśleń dziewcząt, dotyczących ich losów po ukończeniu szkoły. A zaleta słowa pisanego taka, że zmieściło się tam dużo wynurzeń, poglądów bohaterek na (bardzo:3) rozmaite tematy, niepewności i wszystko, co pozwala czytelnikowi pogłębić wgląd w daną postać.

I właśnie dlatego powieści i mandze przyznaję 10/10. Doskonałe w swej kategorii, również w porównaniu z anime.

Do mnie jednak bardziej, mimo wszystko, przemówiła wersja animowana, toteż nowelkę ocenię odrobinkę niżej, powiedzmy 8,75:) A o mandze wspominać nie będę, to w zasadzie to samo co w oryginale, tylko mniej, gdyż projekt został anulowany i końca raczej już nie zobaczymy. Szkoda.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...