Recenzja - Nightwish: Imaginaerum
Nightwish: Imaginaerum
Na początku pisania bloga postanowiłem, że skrobnę też coś czasem o muzyce, tymczasem od początku zrecenzowałem jedną (1) płytę Wobec tego postaram się nadrobić braki na tym polu.
Imaginaerum to siódma płyta
Myli się jednak ten, kto sądzi, że to po prostu kolejny, taki sam krążek.
Motyw przewodni płyty stanowi muzyka filmowa i związana z nią opowieść o kompozytorze na łożu śmierci wspominającym swoją młodość. Tuomas zdradził że inspiracją dla albumu była dla niego muzyka m.in. Hansa Zimmer, Danny'ego Elfman i Ennio Morricone. Tyle teoria, a jak to brzmi?
Brzmi świetnie. Wszystkie utwory (poza "The Crow, The Owl And The Dove" który skomponował i zagrał Marco oraz "Song of Myself" który jest w zasadzie adaptacją wiersza Walta Whitmana) napisał Tuomas. Znajdziemy w nich motywy zaczerpnięte z muzyki arabskiej, westernu, folk a nawet blues, wszystko okraszone mocnym metalowym brzmieniem i przełamane dźwiękami orkiestry symfonicznej oraz chórów. Nie brakuje też prostszych, bardziej popowych utworów, z niezłym tempem i wpadającą w ucho melodią jak np. "I want My Tears Back" z refrenem, który jak żywo brzmi "I want nineties back"
Dla równowagi wyjadacze skandynawskiego metalu wyłapią zapewne brzmienie znane z Tarota. Dzieje się tak za sprawą Marco (doh), który wspiera Anetę wokalem w kilku utworach.
Kolejny smaczek to teksty - opowiadają o magii, dziecięcych marzeniach, nawiązując m.in. do "Alicji w krainie czarów".
Całość, pomimo metalowych korzeni jest zaskakująco lekka i, powiedziałbym "baśniowa". Kawałki świetnie ze sobą współgrają, a kończący płytę Imaginaerum stanowi jakby podsumowanie i połączenie wszystkich utworów.
Nie jest to oczywiście muzyka dla każdego - dla zwykłego śmiertelnika to tylko udziwniony metal, a prawdziwek parsknie na myśl o piosence z tempem niższym niż 240 i bez growlu. Jeśli jednak znajdujesz się w tej małej grupce pomiędzy, spędzisz wiele godzin delektując się tym albumem. Nightwish w najlepszej formie.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze