Quake już w momencie swojej premiery przeszedł do historii, a wraz z nim złotousty, a raczej złotopalcy John Carmack. Ten komputerowy magik okrył się legendą dużo wcześniej, zaś pierwszy Wstrząs tylko potwierdził jego talent. Trzeba bowiem wiedzieć, że tak jak w wielu projektach kolejne, znaczące postępy odmierza się kamieniami milowymi, tak FPS-y doczekały się swojej, niepisanej jednostki ? Carmacków.
Wszystkie drogi prowadzą do Rzy... ekhem, ostatniego bossa
ZMIERZCH ERY NALEŚNIKÓW
Quake sprawił, że wydany pół roku później Duke Nukem 3D, jakkolwiek miodny i niesamowicie grywalny, technicznie był produktem przestarzałym, choć starał się to ukryć. A wszystko rozbija się o? 0.5D (D, nie l!). Dzieło Carmacka zatrzęsło posadami ówczesnego świata, gdyż tutaj trójwymiarowe było wszystko ? najeżone pułapkami mapy (ze schodami!), bronie, a wreszcie przeciwnicy, których Książe postrzegał w kategoriach groźniejszej formy naleśnika. Porównywanie obu tytułów trzeba zakończyć w tym miejscu, gdyż ich drogi wyraźnie się rozchodzą.
Podczas gdy dla Duke?a do eksterminacji nadawało się wszystko, co nie miało cycków i stanowiło nie trudność, a powód do wygłoszenia kolejnego żartu, bohater Quake?a w pocie czoła, nie licząc stękań milcząco ratował ludzkość przed zagładą. Ciemne korytarze mrocznego zamczyska i innych, wiekowych budowli z towarzyszącą im, klimatyczną ścieżką dźwiękową nawet dziś przydają dreszczyku nocnym sesjom z tym dinozaurem, a co dopiero 15 lat temu! A tymczasem sugestywna strona audio, pełna zarówno posapywań potworów, jak i dobrych odgłosów broni czy wreszcie soundtracku to nie wszystko, co ma do zaoferowania Wstrząs. Tutaj trzeba wspomnieć o małej upierdliwości ? w sprzedaży krąży wiele wersji wykastrowanych z legendarnego już dzieła Nine Inch Nails, między innymi taką sprzedaje Steam. Valve wcale nie poczuwa się do obowiązku, by poinformować o tym klientów?
Oldskul w najlepszej postaci: plecak na kilka sztuk amunicji, a wszystkie bronie i tak poupycha się po kieszeniach
STARY, DOBRY HARDKOR
Do odkurzenia tego staruszka zachęcił mnie niezwykle głośny ostatnio fanowski filmik z wizją Quake?a wydanego dzisiaj. Zepsuci autoregeneracją zdrowia i hintami na każdym kroku, rozbisurmanieni wirtualnymi kolegami do pomocy gracze znajdą w tym tytule udrękę, frustrację i cierpienie, reszta zaś, pamiętająca ?stare, dobre czasy? ponownie całe tony grywalności. Quake zaskakuje przy tym co najmniej kilkukrotnie. Pierwszy raz w kwestii długości scenariusza ? toż to raptem 4-5h zabawy! Oczywiście, to się zmieni, gdy wybierzemy wyższy poziom trudności niż normalny i spróbujemy przejść Q1 tak, jak zrobiło to wielu graczy w chwili premiery ? czyli tylko za pomocą klawiatury, przy okazji zabijając wszystkich wrogów i odblokowując wszelkie możliwe sekrety, których upakowano tu mnóstwo ? w coraz bardziej złożonych poziomach nie brak miejsc, gdzie można ukryć niewidoczny na pierwszy rzut oka przycisk czy zapadnię. Tak potraktowana gra wstrząśnie niejednym hardkorem, zaś w ostatnim epizodzie żarty skończą się nawet prowadzącemu Familiadę, Pierwszemu Sprzedawcy Sucharów III RP.
Quake przyniósł ze sobą rewolucję nie tylko graficzną ? pojawił się w nim bowiem fantastyczny model poruszania (dostosowany do szybkiego tempa akcji), który opanowany do perfekcji pozwolił podziwiać niebywałe triki, zwłaszcza w multi, w wykonaniu utalentowanych graczy. Chodzi tutaj przede wszystkim o tzw. rocket jumpy (znane już wcześniej, lecz to dopiero Q1 je spopularyzował), główne narzędzie pracy amatorów speedrunningu. Bez niego nikt nawet nie zbliżyłby się do rekordzistów, potrafiących wszamać Quake?a między przełączaniem kanałów w telewizorze czy przewracaniem kartek w książce. Pomimo nierzadko kontrowersyjnych treści (pentagramy, demony, że już o przemocy nie wspomnę) dzieło Carmacka nie zmusza do duszenia spustu, bo większość potworów można zwyczajnie ominąć. Gdyby istniał wymóg cackania się z każdym przeciwnikiem, obecne rekordy pozostałyby w sferze czystego sci-fi.
Gili gili
BEZDENNIE GŁUPI, MORDERCZO SKUTECZNI
Trudno posądzać wszelakie tałatajstwo występujące w Quake?u o jakąkolwiek inteligencję, bowiem zaimplementowano im tylko jedną instrukcję: zobaczysz ? zabij za wszelką cenę (niektórzy potrafią się nawet dobrą chwilę zawiesić). To nie Skaarj z późniejszego Unreala, z którym trzeba najpierw trochę ?potańczyć? ? tutaj należy reagować błyskawicznie (albo sprowokować wrogów do walki między sobą!), bo od pocałowania gleby nawet pełen licznik zdrowia dzielą mikronowe odległości. W kwestii bestiariusza wyraźnie rzuca się w oczy mnogość koncepcji i pomysłów dowodząca, że Quake, jakiego znamy narodził się w efekcie burzy mózgów. W podzielonej na kilka epizodów kampanii (typowe dla ówczesnych gier) do jednego wora wrzucono kosmicznych żołnierzy, wściekłe psy, rycerzy, wreszcie demony z piekła rodem. Taki misz-masz prezentuje się nieco groteskowo, ale w zamierzeniu miał zapewne tłumaczyć, ze mamy do czynienia z ogromnym złem. Dobrze, że temu ostatniemu jest czym wygarnąć w pysk. Strzelba, dwururka, granatnik, wyrzutnia rakiet ? to tylko niektóre z całej gamy rewelacyjnych pukawek. Pod względem śmiercionośności wybija się jedynie siekiera, której używanie praktycznie równa się samobójstwu.
A i nawet okrwawione narzędzie okaże się pożyteczne, jeśli znajdziemy odpowiedniego power-upa. Te potrafią całkowicie przemeblować tablicę wyników w multiplayerze, lecz i w singlu stanowią nieocenioną pomoc. Póki co nie da się ich chomikować na później, więc napotkany taki chociażby Quad Damage (swoją drogą rzecz tak kultowa, że nawet Epic musiał ją skopiować do swojej gry) albo się zbiera i kosi wrogów niczym łany zboża, albo zostawia w nadziei powrotu. Bonusy w pewnym stopniu urozmaicają tę skoncentrowaną na bezpardonowej wyżynce jatkę, w której tekstu jest tyle, że nawet sprawdzenie obecności na lekcji pociąga za sobą użycie większej ilości słów. O fabułę nie ma się jednak co Quake?a czepiać, bo tutaj nie chodzi o epicką wędrówką pełną wyborów, lecz przetestowanie zręczności i refleksu gracza - a w tej kategorii Wstrząs nadal plasuje się w ścisłej czołówce.
Dwa nagie miecze, tak? To ja Wam tu zaraz zrobię Grunwald...
STARUSZEK NA STERYDACH
Multiplayer musi jeszcze karnie odczekać swoje w kolejce, bowiem trzeba jeszcze co nieco wspomnieć o grafice. Otóż obcowanie z oryginalną wersją tytułu może współcześnie nastręczać różnych trudności (wiadomo ? myszki, panoramiczne monitory itd.), więc warto zainstalować nieoficjalną łatkę QuakeUltimatePatch. Wprowadza ona m.in. soundtrack, ale ważniejsza jest obsługa rozdzielczości WD. Pogrzebano także w silniku, dodając sporo nowych efektów, choć włączenie wszystkich jasno pokazuje dwie rzeczy. Po pierwsze ? nie robili tego fachowcy i maksymalnie ?upiększony? Quake nieźle gotuje sprzęt, a nawet potrafi doprowadzić do zaniku sygnału z karty graficznej, oczywiście wszystko przy akompaniamencie nieprzyzwoicie wręcz niskiego framerate?u. Druga, istotniejsza kwestia to właśnie owo ?upiększenie? ? jego efekt jest mniej więcej taki, jak obwieszenie spojlerami i neonami starego gruchota, dlatego też ja pozostałem przy ustawieniach domyślnych. Zamiast cudować z silnikiem DarkPlace, modderzy mogliby po prostu przenieść całość na inny engine.
Nawet potwory bez krótkiego stretchingu z rana nie zabierają się do roboty
FRAG FESTIVAL
Zwyczajowo multi zostawiam sobie na koniec, bowiem stanowi doskonały test dla tego, co wdrożono w singlu. Sieciowe rozgrywki już wcześniej zawładnęły wyobraźnią graczy, ale Quake stanowił kolejny kamień milowy na tym polu, wprowadzając architekturę klient-serwer, dzięki czemu o wiele łatwiej łączyło się ze sobą komputery i zestawiało rozgrywkę. Kolejne odsłony serii przez długie lata plasowały się czołówce najpopularniejszych sieciowych gier, a wyrosła wokół nich społeczność tworzyła kolejne mapy i mody, dzięki czemu Quake?owa scenowa trzymała się mocno pomimo fenomenu Counter-Strike?a czy nawet bezpośredniego konkurenta ? Unreala. Dziś sytuacja wygląda nieco inaczej ? rządzą shootery wojenne (Call of Duty, Battlefield), a darmowy Quake Live jest w zasadzie cieniem dawnej sławy marki i produktem wtórnym, stworzonym dzięki swoistemu recyklingowi.
Dziś dwa obecne w Quake?u tryby na nikim nie robią wrażenia, ale wtedy DM i kooperacja wystarczały do szczęścia. Serwery nadal stoją, a ludzie ciągle się w to bawią ? i to pomimo szmatu czasu, jaki upłynął od premiery i lat świetlnych w jakości grafiki względem współczesnych tytułów. To świetny dowód na ponadczasowość tytułu i atrakcyjność tego, dziś wydawałoby się już archaicznego, modelu rozgrywki. Wiele map zyskało status kultowych, zaś możliwość tworzenia własnych tylko przydała tej grze sympatyków.
Ups... Panowie tutaj chyba za bardzo się rozerwali...
KAMIEŃ MILOWY
Trudno dokładnie ocenić wpływ Quake?a na rozwój branży, a przede wszystkim FPS-ów. Niemniej jednak pod fasadą prostej strzelanki ukryto wiele mechanizmów, dzięki którym współczesne shootery wyglądają tak, a nie inaczej. Właśnie w tym pionierstwie tkwi siła id Software. A kiedy zadebiutuje się piąty Wstrząs? When it?s done, ofc.
PLUSY:
? grywalność
? szybkie tempo akcji
? sporo kluczowych dla gatunku nowości
? klimatyczny soundtrack
? killerski arsenał
? świetne poziomy
? jednym słowem ? kawał historii
MINUSY:
? dziś już nieco archaiczny model rozgrywki, zwłaszcza w multi
? całkowicie głupie AI
? kampania mogłaby być dłuższa
WERDYKT: 88%
==========================================================================
Niniejszą recenzję znajdziecie również na portalu GameTalk.pl, gdzie od niedawna jestem redaktorem.
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze