Skocz do zawartości

Guy Fawkes's blog

  • wpisy
    131
  • komentarzy
    815
  • wyświetleń
    279687

Tom Clancy's Splinter Cell: Chaos Theory [recenzja]


GuyFawkes

2782 wyświetleń

logomkn.png

W prawdziwym życiu ciemność nie jest zbyt groźna, o ile nie trzeba w środku nocy trafić do łóżka bez obijania sobie małych palców o szafki. Strach przed nią czują praktycznie tylko dzieci, których wyobraźnia mnoży mieszkające w niej zjawy i insze potwory. Natomiast w grach, o ile nie mamy do czynienia z Riddickiem, mrok stanowi śmiertelne zagrożenie. I nie lubi słowa ?małpka?.

0111t.jpg

"Pod latarnią najciemniej". Co za idiota wymyślił to przysłowie...?!

?MOIM PRAWDZIWYM WROGIEM JEST ŚWIATŁO, NA SZCZĘŚCIE NIE MOŻE DO MNIE STRZELAĆ?

Tak naprawdę ciemność jest tylko płaszczem, którym uwielbia przyodziewać się Sam Fisher, znany zabójca żarówek. Gdyby permanentny brak światła wymusił przystosowanie organizmu , bohater już dawno dobudowałby swoją gałąź do drzewa ewolucji człekokształtnych, wykształcając kocie oczy i umiejętność echolokacji. Jednakże agent Trzeciego Eszelonu potrafi obyć się bez nich, a tam gdzie zawiodła natura, w sukurs przychodzi technika. Po co jednak, wzorem wilka-babci dorabiać sobie laserowe uszy by więcej słyszeć i różnorakie gogle, by więcej widzieć? Zagadka z tego żadna ? chodzi oczywiście o ratowanie świata, po raz kolejny zresztą. W przypadku Tom Clancy?s Splinter Cell: Chaos Theory seria zalicza pod tym względem hat-tricka, bynajmniej nie do własnej bramki.

0146f.jpg

Złapię go znienacka. Ale będzie beka...

?CŚŚ? NIE RÓBMY SCEN?

Trójkę reklamowano mi jako najlepszą część sagi, więc chcąc nie chcąc, machinalnie nastawiłem się pozytywnie, choć nadal starałem się zachować chłodne spojrzenie. Ubisoft postanowił od początku wywrzeć na graczu jak najlepsze wrażenie, więc listę zmian otworzył zmodyfikowanym menu, z animowaną twarzą Sama Fishera w tle. Typowy dla niego beznamiętny wyraz nie zmienia się, gdy chcemy darować sobie zabawę i wyłączyć grę albo pogrzebać mu we wnętrz? opcjach. Autorzy zapunktowali u mnie już na poziomie ustawień, dodając rozdzielczości panoramiczne, więc odpadł wysiłek związany z ręcznym dopasowaniem gry do nowoczesnego monitora. Tutaj graficy nieco oszukują, bo po jajowatych celownikach widać, że obsługa nadal nie jest natywna, lecz dobre i to. Różnorakie pola wyboru (w tym modelu cieniowania) zwiastowały sporo zmian w warstwie wizualnej i tak jest w istocie ? Chaos Theory prezentuje się efektowniej od poprzedników, kamera pracuje bardziej filmowo, a wykonane na potrzeby gry cut-scenki są dużo atrakcyjniejsze. Na tej płaszczyźnie przyczepiłbym się jedynie do animacji twarzy pochwyconych przeciwników ? wszystkie mają ten sam wyraz ?plastikowego? przerażenia, przez co ich facjaty wyglądają niczym zniekształcona pod wpływem gorąca główka lalki Barbie (nie pytajcie, sami sprawdźcie ; ). Ciekaw jestem co by było, gdyby za buźki wzięli się spece z Valve. Ech, marzenia? Za to świetnie pracuje fizyka, dzięki której np. przewieszone przez krawędź ciała spadają w dół. Żadnego ?ale? nie mam również do animacji ruchu, zwłaszcza Sama ? są świetne, naturalne, a moją uwagę przykuły tak przyjemne detale jak obracanie głowy w stronę przeciwnika czy stopniowe przygotowywanie się do ataku na niczego nie spodziewającego się wroga. Dziwię się tylko, gdzie się podział obrót SWAT, niekiedy strasznie przydatny?

Oprawa muzyczna plasuje się za to oczko niżej niż w poprzednikach ? nadal brzmi przyzwoicie, ale tym razem zabrakło jej nieco charakteru.

0234g.jpg

Sam podczas operacji o kryptonimie "Kmicic"

?NIC CI NIE ZROBIĘ, DOPÓKI NIE POWIESZ <<MAŁPKA>>?

Nowalijki graficzne to jedno, ale szok wywołuje usłyszenie pierwszego wypowiedzianego przez kogoś słowa. Cenega dostrzegła powodzenie Splinter Cella na polskim rynku, więc pobłogosławiła nas pełną polonizacją, w której pierwszoplanową rolę gra Mirosław ?Szajba? Baka. Znany z popularnego serialu kryminalnego aktor na papierze świetnie pasował do tej postaci, bo taki chociażby Boguś Linda, choć znakomity, raczej nie może być kojarzony z kimś tak opanowanym i cierpliwym jak Sam Fisher. No chyba, że agent ma w planach romans z córką swojego szefa lub jest reliktem poprzedniego ustroju, ale o taki w USA trochę trudno, a w domu własna pociecha czeka na powrót ojca (co ciekawe, tym razem prawie o niej nie słychać. Czyżby latorośl wkraczała w burzliwy wiek dojrzewania i Sam wolał ganiać za terrorystami, niż znosić jej młodzieńczy bunt?). Wracając do Baki ? pierwsze wrażenie jest? średnie. Michael Ironside w wersji angielskojęzycznej to jakość sama w sobie, a i reszta aktorów wypadła niezgorzej. Na oryginalne głosy można przełączyć się w każdym momencie, tyle że jakimś dziwnym trafem gra nie chce wtedy wyświetlać napisów podczas przesłuchań szeregowych obwiesiów. Zostałem zatem przy dubbingu i muszę przyznać, że im dalej brnąłem, tym bardziej doceniałem ?Szajbę? ? zagrał znakomicie, w pewnym stopniu nonszalancko, lekko, jak gdyby Sam Fisher był jego drugim ?ja?. Szczególnie dobrze wypadł dzięki specyficznemu poczuciu humoru agenta, wygłaszając swoje kwestie dość naturalnie i choć nie ma tak głębokiego głosu co oryginalny odtwórca, przyłożył się należycie. Reszta postaci ? sojuszników zaprezentowała się całkiem w porządku. Chciałbym w tym miejscu podsumować akapit stwierdzając, że pełna lokalizacja to strzał w dziesiątkę, ale nie mogę, po prostu nie mogę. Nie wiem, czy zespół lokalizacyjny pracował na dwie zmiany i gdy studio nagrań opuszczali ci zdolniejsi, ich miejsce zajmowały niemoty (bez urazy), czy też z góry założono, że wróg ma mieć w porywach jedną półkulę mózgową przedziurawioną szpikulcem w okolicach płata czołowego, ale to, co słychać po drugiej stronie lufy każe wyłączyć głośniki i schować się pod kołdrę, przyjmując pozycję embrionalną. Naprawdę jestem w stanie zrozumieć, że skoro w Chaos Theory walczy się głównie z Azjatami, trzeba było w jakiś sposób oddać ich krzykliwy język, ale błagam - bez ujmowania im godności i powagi, jak to ma miejsce w tej grze! Głosy nie dość, że zostały dobrane do postaci na chybił-trafił, to jeszcze brzmią po prostu tragicznie. Powiadam Wam ? bardziej groteskowo wypadł tylko lektor w NecroVision? Rzadko, ale czasami podczas odpraw odniosłem wrażenie, że polskie kwestie nie zastępują angielskich, lecz są na nie nałożone, bo w tle słyszałem jakiś dziwny pogłos? Tu i ówdzie da się również natrafić na coś, co ekipa lokalizacyjna pominęła, ale na szczęście są to epizody.

0541o.jpg

Tyle zachodu, żeby zdjąć jakiegoś simlocka...?

?ZAWSZE SIĘ CIESZĘ, KIEDY DAJĘ ROBOTĘ PĄCZKOJADOM?

Gdyby nie jakość właściwej gry, rozerwałbym tutaj Chaos Theory na strzępy niczym rozjuszone zwierzę, ale na szczęście trójka z powodzeniem się wybroniła. W przypadku poprzedników gderałem, że fabuła gdzieś tam sobie jest, ale podczas samej rozgrywki praktycznie jej nie czuć. W Chaos Theory naprawiono to zaniedbanie ? teraz historyjka nie dość, iż jest ważniejsza i bardziej się ją roztrząsa, to jeszcze intryguje. Zniknął również denerwujący motyw urywania w połowie szczątków telewizyjnych wiadomości, co daje kolejną cegiełkę do pozytywnego odbioru opowieści. Tym razem punkt zapalny do wywołania III wojny światowej zlokalizowano w Azji. Scenarzyści skonfrontowali ze sobą interesy Japonii, obu Korei oraz oczywiście Stanów Zjednoczonych. Sam Fisher, niczym mitologicznych Atlas musi udźwignąć na barkach ciężar zażegnania możliwego konfliktu na skalę globalną. Bo jak nie on, w ruch pójdą żołnierze, czołgi i atomówki, a z takiego połączenia jeszcze nic dobrego nie wynikło. Lepiej więc nawet dopuścić się czegoś pozornie niewłaściwego, jeśli ma to służyć ogólnemu dobru... W pewnym momencie napotkałem coś, co kazało mi sprawdzić, czy grę aby na pewno wydano w 2005 roku. Chodzi o prawdopodobieństwo wybuchu wielkiego kryzysu ekonomicznego, którego groźba również gdzieś tam wisi nad światem. Nieumyślne proroctwo??

0422l.jpg

Obrót SWAT zastąpiło Kręcenie Sutów SWAT

?WSPÓŁPRACUJ, A NIE ZROBIĘ Z CIEBIE KALEKI?

Droga do celu wiedzie oczywiście przez ciemne zakamarki odwiedzanych lokacji i trupy czy też ogłuszonych przeciwników. Z uwagi na pewne zmiany nawet w samym sterowaniu, początkowo troszkę trudno się w Chaos Theory odnaleźć. Brak jakiegokolwiek tutoriala uzmysławia, do kogo jest adresowana trzecia część - fanów poprzednich Splinter Celli, w różnych sytuacjach instynktownie podejmujących dobre decyzje. Co prawda fabuły trójki nie sprzęgnięto z resztą sagi, ale samo skomplikowanie mechaniki zabawy wymaga pewnego treningu. Totalnym żółtodziobom zadedykowano znakomite filmy szkoleniowe, ale przecież nic nie zastąpi porządnie wykonanego samouczka. Sam (ja, nie Fisher) czułem się nieco zaaferowany ilością modyfikacji ? wprowadzono m.in. mini-grę z hakowaniem (jak się okazało, prostą, lecz ciekawą), a przeciwnicy naturalniej reagują na zmiany w otoczeniu wprowadzone przez gracza, przede wszystkim związane z oświetleniem czy drzwiami. I rzeczywiście ? pominięty wartownik jest w stanie, niczym misie w bajce o Złotowłosej, metodą ?po nitce do kłębka? dojść od zgaszonego światła do schowanych w kącie truposzy. W istocie jednak nie jest to żadną nowością ? starzy wyjadacze już się nauczyli, że albo się sprząta wszystkich, albo wszystko.

0416s.jpg

Zaraz żywy straci nadzieję, bo na nic mu ten oświaty kaganiec

?JESTEM KLUCZNIKIEM. A TY JESTEŚ ODŹWIERNYM?

W Chaos Theory przeciwników uczyniono jeszcze bardziej ludzkimi niż do tej pory. Widzą dalej, baczniej obserwują patrolowane miejscówki, interesują się zniknięciem kumpli (choć nie zawsze), a przede wszystkim już nie mają tego wrednego, szóstego zmysłu, dzięki któremu jakimś cudem wiedzieli, że ktoś na paluszkach skrada się za ich plecami. Szeregowe bandziory nie stanowią zagrożenia, ale jeśli po drugiej stronie lufy stanie kilku zaalarmowanych komandosów z termowizją, szanse Sama topnieją niczym bryła lodu na rozpalonej słońcem Saharze - zdjąć ich trudno, a są tak cwani, że piksela nie wyściubią dopóki nie usłyszą dźwięku chowanej broni czy przeładowania, co robi ogromne wrażenie. W ciuciubabce w ciemnościach pomaga miernik hałasu, wyczekiwany od pierwszej części, który uzupełnił znany już wskaźnik ukrycia. Kontrola nad hałasem to ważka kwestia w Splinter Cell już od samego początku, bowiem odgłos kroków zależy nie tylko od prędkości, lecz również od podłoża, a także kierunku poruszania się. Nie obyło się na tym polu bez kilku absurdów ? np. czołganie się w szybach wentylacyjnych czy przesłuchania zdaniem gry nie produkują żadnych decybeli, choć dałbym oboje uszu na salceson przerobić, że jest całkowicie na odwrót. Strażników tradycyjnie można już w przeważającej ilości ominąć, co niekiedy napyta biedy na koniec misji, ale nikt nie zabrania ich eliminować (nie znaczy: zabijać). Wywabianie ich gwizdem czy krokami w celu pochwycenia i wzięcia na spytki może dostarczyć pomocnych w osiągnięciu celu informacji ? kodu do zamka czy usytuowania patroli, jednak nie ma co przeceniać tych danych, bowiem w stosunku do poprzednich części sprawę znacząco ułatwiono, co spodoba się przede wszystkim fanom bycia całkowitym widmem. Teraz brak kombinacji do drzwi to nie problem ? zawsze można złamać szyfr, nawet w zabezpieczeniach opartych o skanowanie siatkówki. Z grubsza rzecz biorąc tam, gdzie oryginał czy Pandora Tomorrow postawiłyby ścianę nie do sforsowania, Chaos Theory umiejscawia swoisty backdoor. Gdy spojrzeć na to z dystansu na jaw wychodzi pewna głupota tego rozwiązania i lepiej by było, gdyby jednak pewne drzwi pomimo dostępu do chmury obliczeniowej Pentagonu czy NASA pozostały zamknięte.

0989.jpg

Przed takim szefem nie ukryje się żaden objaw cyberslackingu. Drżyjcie, maniacy Pasjansa!

?BOMBA NIE CHCE CIĘ ZABIĆ. TO CZYSTA STATYSTYKA?

Chaos Theory to mnóstwo drobnych zmian ? od interakcji z drzwiami aż po gadżety. Takim właśnie ficzerem jest nowy filtr pola widzenia ? elektromagnetyczny ? wzięty z multi poprzedniej odsłony. Przydaje się bodaj raz, bo wszystkie inne zawodzą, a na chłopski rozum nawet i bez niego można by się było obyć. Jako nietrafiony pomysł oceniam nową, trójwymiarową mapę ? co z tego, że wygląda jak na filmach szpiegowskich, ale jest nieczytelna, a przez to nieprzydatna. Na pocieszenie mamy możliwość doboru wyposażenia przed misją, choć tak naprawdę jest to sztuka dla sztuki ? wybieramy zazwyczaj spośród trzech zestawów sprzętu: predefiniowanego do ataku, zwiadu i ich wypadkowej. Nie da się w żaden sposób w nie ingerować, a szkoda. Zabaweczki to dobra rzecz dla maniaków, lecz ja tradycyjnie już nie korzystałem z praktycznie niczego poza bronią i goglami, co jeszcze dobitniej uzmysławia, że Splinter Cell nigdy nie był tak uciążliwy, jak się z pozoru wydaje. W zasadzie ta gra jest tak trudna, jak tego chce gracz ? usatysfakcjonuje zarówno prących do przodu po trupach, jak i totalnych maniaków, którzy pozostawiają przeciwników z brzemieniem jutrzejszego wywalenia z pracy czy nawet rozstrzelania względem niedopełnionych obowiązków (?Jak to szefie, przecież cały czas pilnowaliśmy perymetru z dwudziestoma kolegami!?). W poprzednikach nadobowiązkowy wysiłek był grą o przysłowiową pietruszkę, tutaj jest nieco lepiej, bo na koniec misji wystawiana jest ocena na bazie liczby zabitych/ogłuszonych wrogów czy wypełnionych zadań pobocznych.

0153zo.jpg

Zakochani są wśród nas

?BĄDŹ OSTROŻNY, BĄDŹ JAK GHANDI?

Czasem człowiekowi zdarzy się zrobić coś tak dobrze, że zachwytom nie ma końca. Ubisoft w akcie samouwielbienia stwierdził, że wprowadzony w Pandora Tomorrow multiplayer to geniusz w niemal najczystszej postaci, więc przeszczepił go do Chaos Theory wraz z tamtejszymi mapami. Naturalnie, żeby recenzenci nie pluli jadem, dodano kilka nowych lokacji i poprawiono niektóre babole, m.in. ulepszając tutorial, który wreszcie uczy nowej, całkowicie przebudowanej względem singla klawiszologii. Reszta to praktycznie to samo ? dwie frakcje (najemnicy oraz szpiedzy) o przeciwstawnych interesach i całkowicie odmiennym wyposażeniu, ten sam HUD, wreszcie ta sama grafika z tymi samymi błędami. Na tle unowocześnionej oprawy singla już nie błyszczy, a nawet pozostaje w tyle, co więcej nie poprawiono w niej dosłownie nic ? latarka nadal mi nie działała, rozdzielczości panoramicznych można ze świecą szukać, nie zdjęto także ogranicznika liczby klatek do 30. Multi co prawda prezentuje atrakcyjną, dopracowaną rozgrywkę pomimo przepaści między zespołami, ale chciałoby się więcej nowości. Taką jest niby tryb Deathmatch, co jest nieco mylące ? tak naprawdę to zmagania drużynowe, a nie każdy na każdego, na dodatek z ograniczonym wyposażeniem. Serwery do gry jeszcze działają, zawsze można też postawić dedykowany, ale ciężko znaleźć kogoś do zabawy, a gdy już uda się ta sztuka, to z różnych przyczyn nie można się połączyć ? a to za wysoki ping, a to zmiany po stronie hosta? Innymi słowy ? rozgrywka wieloosobowa w Chaos Theory dogorywa.

1929t.jpg

Marketing idealny: sprzedaj jeszcze raz to samo, dodając do nazwy "New Edition"

?WYCZUWAM KŁOPOTY. MOŻE TO PIZZA Z CZOSNKIEM, TRUDNO POWIEDZIEĆ?

Za takie postawienie sprawy należałyby się Ubi solidne cięgi, gdyby nie dołożenie kolejnego ficzera, całkowitego novum w serii ? co-opa. Zaprojektowano pod niego osobne etapy, gdyż te z kampanii raz, że nie pasowałyby fabularnie, to dwa, że są przecież pomyślane do przejścia przez samotnego wilka. Współpraca dwóch agentów to bowiem nie tylko wzajemne ochranianie się, ale również nowe, dotychczas nieznane możliwości infiltracji ? dzięki pomocy kolegi otwiera się droga w niedostępne do tej pory obszary, w razie potrzebny jest także z kim dzielić się wyposażeniem czy nawet podglądem z kamer. Przy bardziej złożonych akcjach kluczowa okazuje się oczywiście komunikacja głosowa, bo pisanie do siebie nie jest ani szybkie, ani tym bardziej wygodne. W skrajnych przypadkach i bez tego przyjemnie się pogra za sprawą automatycznych wiadomości.

0429m.jpg

Lustereczko, powiedz przecie, kto ma najfajniejszy dresik świecie?

?ZABITY PRZEZ NINDZIA? SUPEEER!?

Sam Fisher jest jak wino ? im starszy, tym lepszy. Chaos Theory pomimo różnych niedociągnięć wyprzedził poprzedników. To ewolucja w najlepszej postaci, tak czysta, jak rączki agenta po dobrze wykonanej robocie. W końcu brudną odwala ktoś inny.

PLUSY:

? grywalność!

? nareszcie wciągająca fabuła

? ulepszona oprawa video

? Baka całkiem nieźle wypadł

? poczucie humoru Sama

? długa kampania

? co-op

MINUSY:

? różne drobne głupotki

? multi praktycznie bez zmian, z tymi samymi błędami

WERDYKT: 88%ssplintercell3chaostheo.jpg

Youtube Video -> Oryginalne wideo

==========================================================================

Niniejszą recenzję znajdziecie również na portalu GameTalk.pl, gdzie od niedawna jestem redaktorem.

Gorąco zapraszam!

continuum.png

10 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Ale nuda *ziew*

Ale BZDETNA KOLEJKA EXTRAKLASY TO JUŻ NIE NUDA, RLY, OWCU? Co za ludzie... narzeka, że jest źle, a sam się do tego "zła" dorzuca.

@ DOWN - tyż mi żart. Ja się nie wpieniam, tylko rzygam już tym dziadowym zrzędzeniem...

Link do komentarza

Niezły młyn się tu zrobił. :D

@ Vantage: Owiec jak to Owiec, trolluje mi recki, ale nie robi tego z upierdliwości, wierz mi. ;)

@hexen2k7: Nie mogę przymykać na czegoś oka, bo to się prędzej czy później źle na mnie odbije. Versus jest jaki jest i trzeba to (d)ocenić. Machinimę obejrzałem. Owszem, zachowano klimat SC. Czyżby to swego rodzaju zapowiedź stosunków Sama z Eszelonem w Double Agent i Conviction? A co do co-opa - dałeś link do mojej recki. :D

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...