I kolejna seria posądzana o bycie moeblobem (pewnie dlatego, że wygląda trochę jak K-ON!), która okazuje się mieć oprócz tego całkiem ciekawą fabułę...
Świat się skończył. Po świecie rozrzucone są niewielkie miasteczka i miasta, które względnie żyją z ciągle zmniejszających się zasobów surowców na kurczących się zamieszkiwalnych terenach. Ponieważ dotyczy to również wiedzy, muzyki można się na ten przykład nauczyć tylko w armii.
Z takim też zamiarem Sorami Konata się zaciągnęła do wojska. Dostała do ręki trąbkę i próbuje na niej grać, z cokolwiek miernym skutkiem. W międzyczasie zostaje przeniesiona do 1121. Plutonu armii Helwecji, stacjonującego w Fortecy Wieży Zegarowej na granicy Ziemi Niczyjej - zrujnowanego obszaru nie nadającego się do niczego. Tam powoli staje się częścią (dziewczęcej) załogi i uczy się kunsztu muzycznego, zaraz obok żołnierki.
Fabuła startuje jako typowy moeblob, w dodatku aluzje do K-ON!a nie są aż tak nietrafione, właśnie ze względu na charakterystyczny styl animacji, zaś Konata jest tylko odrobinę bardziej rozgarnięta od Yui, nie wspominając o zgrupowaniu 5 dziewcząt. Na tym jednak podobieństwa się raczej kończą, bo Sora no Woto poświęca spory kawałek miejsca na historię końca świata, zaś fort okazuje się mieć co najmniej ciekawe źródło dodatkowego dochodu... Animacja oczywiście bardzo porządna, nie pamiętam jakichś braków, zaś animacje z czołgami jakoś konkretnie nie odstawały od reszty. Dźwiękowo też nie mam nic do zarzucenia, przez dość chwilę słuchałem sobie openingu tytułem Hikari no Senritsu od Kalafiny, ending (Girls, Be Ambitious) też jest niczego sobie. Warto też zwrócić uwagę na ichnią wersję
Summa summarum, świetna seria, w mojej skromnej opinii zasługująca na dyszkę. Warto obejrzeć, choćby dlatego, że to nie jest tylko moeblob.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze