Skocz do zawartości

RetroSzmelc

  • wpisy
    157
  • komentarzy
    461
  • wyświetleń
    88553

Pisma o grach


LaserGhost

431 wyświetleń

Ostatnio będąc w sklepie z rodzaju tych wielkopowierzchniowych, naszło mnie coś i postanowiłem kupić sobie pisemko o grach - coś, go zazwyczaj na mojej liście zakupów jest stosunkowo nisko, ale akurat tego dnia taki pomysł strzelił mi do głowy. Wdepnąłem do pobliskiego Kolportera i zerknąłem w okolice prasy komputerowej. I poczułem się nieswojo, i wyszedłem nie dość że bez zakupu, to jeszcze przygnębiony. Dlaczego? Już piszę.

Kiedy jeszcze przykładałem w miarę uwagę do tego, co słychać w branży gier komputerowych, było 7 pism o grach na rynku: Click!, Play, KŚ Gry, CD-Action, Gry Komputerowe, PSX Extreme, Neo Plus i Playbox - w nie tak znowu odległym 2005 roku. Przewijamy powoli taśmę do 2011 roku, i widzimy jak pada najpierw Click!, po długiej agonii i transformacji pisma w zupełnie inny twór niż dotychczas, potem GK, które i tak już było pośmiewiskiem ze swoimi spóźnionymi o kwartał recenzjami i pełniakami straszącymi pierwszą wersją LithTech Engine i DirectX 7. Pojawia się niczym kometa Virus i znika, to samo Engarde i parę innych. Kioski zostają zalane "tekturkową zarazą", czyli grami dołączonymi do 4-stronicowych "pisemek". Pozostałe przy życiu pisma przemieniają się, poprzez włączenie na stałe do swego asortymentu recenzji gier konsolowych, zmieniając styl i język recenzji oraz otwierając się na społeczność czytelników (to ostatnie tyczy się zwłaszcza CDA). Jaki mamy tego efekt, widziałem 3 dni temu w rzeczonym punkcie z prasą. Przyjrzyjmy się, co też takiego mogę sobie kupić na wakacje do poczytania i pogrania, bo wiadomo, budżet zawsze wąski, a grać trzeba.

cda_8_2011_okladka_1749c(1).jpg

Na początek dobrze nam znane CD-ACTION. Grube pełniaki - "Masz Efekt", obydwie części Syberii i Rayman: Szalone Kórliki 2. Nieźle, jak za 16zł. Ale po chwili nachodzi mnie refleksja: obydwie Syberie przeszedłem już hektar czasu temu, i to okropne złote pudełko Kolekcji Klasyki zdążył już porosnąć kurz. Mass Effect też już zszedł do bardziej akceptowalnej dla mego portfela ceny 25zł w sklepie, i to niecały rok temu. A Szalone Kórliki? Cóż, miła odskocznia od poważnych gierek, ale kompa mi nie zajmie (chyba że znowu u mnie się odbędzie zjazd joystickołamaczy). Więc może coś do poczytania? Eee... Guild Wars 2? To MMO, prawda? Dziękuję, postoję. Dead Island? Fajnie, że "nasi" wciąż pracują pełną parą - szkoda, że gra taka odtwórcza (no weźcie wyluzujcie... gra z zombie, nastawiona na kooperację? Szkoda, że jeszcze nie w formie tower defense!) Bez podniety. HOMM6? OK, to jest ciekawe... a nie, już pewne previewy były na portalach o grach. Recenzje... czytałem o tych grach w necie. Publicystyka... "Przemysłowe farmienie golda" - czy to aby na pewno w języku polskim zostało zapisane? Ej no, ja tu chciałem poczytać, a tu taki numer...

0629e9ec89.jpg

Nic, to odkładam CDA, z czułością wspominając dzień, kiedy rozdzierałem kopertę, z której wypadł pięciom-urodzinowy numer pisma z UNREAL jako pełniakiem, i gdy mało nie fiknąłem salta mortale z radości widząc to. Sięgam zatem, po drugie z pism, które liczą się jako konkurencja dla CDA - PLAY. Nawet nie zapoznaję się do końca z okładką, a już mi mina rzednie. Że niby Painkiller Resurrection jako "główne danie" wakacyjnego numeru? Żart to jakiś gorzki? Nie dość, że gra ta pogrzebała jakąkolwiek nadzieje na sequela tej świetnej gierki (Overdose jeszcze do zniesienia był, ale Res...), to jej zabugowanie sięga najwyższych szczytów partactwa. I to barachło jeszcze zostaje rozmnożone przez nakład krajowego pisma? Żeby to jeszcze był PK Redemption, czyli polski samodzielny mod (jest na Steamie za 5 euro, polecam za tę cenę), ale nie... Co dalej? Pardon - klient do MMO? W dodatku który już był w CDA? Przypominając sobie, że w zeszłym numerze magazynu też był klient gry MMO, zaczynam odczuwać niepokój, a już przerażenie mnie ogarnia kiedy konstatuję, że trzeci pełniak to gra... freeware. Ale, ale! Czyżby mi rączki osłabły, czy Play jest zgrubł? Tak jest, 108 stroniczek - wciąż mniej niż CDA, ale zawsze coś. Chwila nadziei zostaje wdeptana w ziemię, kiedy odczytuję pod logosem pisma - lipiec-sierpień 2011. Czyli Playa dopadło to samo, co niegdyś KŚ Gry - marne wyniki sprzedaży zmusiły go do zmiany trybu wydawniczego na dwumiesięcznik. I do tego zdrożał o złotówkę. Jest źle.

ab673d522e.jpg

Cóż to obok tak leży, i błyszczącą folią mnie kusi? Oczka lekko mi się rozszerzają - PLAY EXTRA. Sięgam po niego, i już podnosząc wiem, na co się zapowiada - cieniutkie pisemko, składające się z wypełnionych artworkami 32 stron, do tego plakaty i... tak jest, dwa losowe archiwalne numery, więc kiedy XP zacznie mi stroić fochy, mogę go straszyć Veneticą. 12 zł to w sumie niedużo, ale czułbym się dziwnie kupując coś takiego.

Odkładam z cichym westchnięciem pisemka, i zerkam na KŚ Gry, tylko po to, by westchnąć ponownie. 6 pełniaków, z czego połowa to gry w najlepszym wypadku budżetowe, a w najlepszym już "zaliczone" przez CDA, a druga połowa... to klienty MMO. I znowu, 15zł. Szlochając wybiegam z Kolportera, nie zaszczycając spojrzeniem 100% konsolowych periodyków, i kupuję sobie podwójne Cornetto, żeby zajeść doła.

W domu już, rozmyślając o tabelach kalorycznych i branży pism komputerowych, zacząłem się zastanawiać, jaka będzie sytuacja z magazynami o grach za pół roku. Jestem w stanie przyjmować zakłady, że Play nie pociągnie dłużej jak rok - ale chciałbym się mylić. Przemiana magazynu w dwumiesięcznik jednak nie wróży dobrze, pomimo zapewnień rzeczniczki prasowej wydawnictwa, że "cykl dwumiesięczny pozwoli na dostarczenie większej liczby obszernych materiałów. Redakcja postawi przede wszystkim na ekskluzywne zapowiedzi i publicystykę, a wyścig dostarczania najświeższych wiadomości ze świata gier pozostawi tematycznym serwisom internetowym." (źródło) Prawda jest jednak okrutna - sprzedaż pisma spada, a dość przeciętne pełne wersje gier raczej nie pomogą w zmianie trendu.

cda-300x171.jpg

Właśnie, pełne wersje na coverdiskach, zatrzymajmy się chwilę przy nich i zastanówmy: czy są nam tak naprawdę potrzebne? Ja osobiście, będąc skąpiradłem, ponad połowę swych gier mam właśnie z pism, a reszta to budżetowe reedycje lub - rzadko - przeceniona premiera. Ale w dzisiejszych czasach, gdy sensowne gierki można kupić za 20zł, idea pełniaków dodawanych do magazynu może wydawać się archaiczna. Tanie gry w sklepach, obłędne przeceny na Steamie i podobnych serwisach raczej sugerowałyby kupowanie gier niedrogich, według własnych preferencji, a nie skazywanie się na to, co akurat jest na krążku (pamiętam, jak w późnych latach '90, gdzie praktycznie wszystkie gry kosztowały powyżej 100zł, pełnopłytowe pełne wersje z CDA były manną z nieba, nawet jeśli oznaczało to dobrych kilka dni męczenia się nad turową strategią drugowojenną czy podobnym cudem). Dostrzegam jednak ich urok - nie każdy ma pieniądze na nowości, czy nawet przecenione pozycje (jak ja), ma ograniczone łącze internetowe i nie może pozwolić sobie na pobieranie 8 giga ze Steama, lub po prostu lepiej mu się kalkuluje wydać te 15 zł i mieć trzy gierki do ogrania przez miesiąc. A że kartonikowa okładka, a że skromna instrukcja (tu mimowolny pokłon dla KŚ Gry, który zamieszcza w magazynie instrukcję, i nierzadko poradnik), a że gry nienowe - może ruszą na laptopie do pracy? - przestaje być istotne. Zresztą, w dobie rosnącej roli dystrybucji cyfrowej i coraz mniejszej uwagi przykładanej do wydań "pudełkowych" (pomijam tu kwestię kolekcjonerek, które stają się powoli parodią samych siebie), posiadanie krążka z pisma z oryginalnymi grami powinno być najmniejszym z problemów nabywcy. Inna sprawa, że niegdyś coverdiski służyły też jako nośnik wersji demonstracyjnych gier - ale ponieważ coraz rzadziej producenci decydują się na wypuszczenie dema swego najnowszego tytułu, a jeśli już, to PO premierze gry właściwej, kiedy właściwie można już pozamiatać (np. Bulletstorm). Zresztą, dema większych produkcji ważą nierzadko po 2 i więcej gigabajty, a trwają tyle czasu, ile trzeba poświęcić na zrobienie herbaty - i zwyczajnie redakcji szkoda jest miejsca na krążku na takie marnotrawstwo.

Steam_Logo1.png

A skoro już o nabywcy mowa... zaistniała sytuacja jest w dużej części naszą winą. To my przestaliśmy kupować pisma, a zaczęliśmy czytać portale z newsami i blogi branżowe, bo za te nie trzeba płacić, i newsy są naprawdę newsami. Coraz bardziej rosnąca powszechność Internetu w polskich domach sprawia, że czasopismo przestaje być głównym źródłem wiedzy o świecie gier. Żaden magazyn nie wygra konkurencji z Siecią, nawet o bardzo dużej marce i czasie żywotności - jak to udowodnił swego czasu Electronic Gaming Monthly, przechodząc na dystrybucję cyfrową, gdzie artykuły zostały okraszone animacjami, fragmentami trailerów i gameplayów - jakie pismo zaoferuje coś podobnego? Każdy "niedrukowalny" materiał trafia na krążek, którego koszt wyprodukowania (licencje i prawa do publikacji, oprogramowanie treści, tłoczenie, pakowanie) znacząco podbija cenę ostateczną CD-Actiona, Playa czy KŚ Gry. A jak już wspomniałem w powyższym akapicie - takie rozwiązanie może zostać zastąpione bardzo szybko - taniejący Internet, banki internetowe, PayPal i podobne usługi ułatwiają szybkie i tanie nabycie gry, z dostawą bezpośrednio na dysk twardy.

Co zatem mogą uczynić pisma, co mogą zaoferować swym czytelnikom, by utrzymać ich zainteresowanie? Myślę, że coraz mniej. Otworzenie łam na twórczość czytelników i związanie się z ich internetową społecznością (jak to czyni, np. CD-Action) jest niezłym rozwiązaniem - odbiorcy mogą kształtować pismo zgodnie z ich oczekiwaniami, w ograniczonym stopniu wpływając na jego treść. Problem mimo to powstaje kiedy po takich przemianach magazyn zaczyna... tracić czytelników, i zostaje gorzej oceniany, co na pewno odczuło CDA w ostatnich dwóch latach. Co prawda, w międzyczasie napłynęli nowi czytelnicy, starzy się wykruszyli, ale każdy śledzący dzieje CDA zauważa takie rzeczy, jak zwiększona ilość artworków i grafik na łamach, mniejszy dział z listami (co jest tylko i wyłącznie "zasługą"... tych listy piszących), szerszy niż kiedykolwiek dotychczas dział z publicystyką... o właśnie.

Jedyny sensowny kierunek, w jakim (moim niewykształconym i nieprofesjonalnym zdaniem) mogą udać się Polskie czasopisma dla graczy, to właśnie publicystyka. Medium gier dojrzewa i rośnie w rozmiarach, włącza w siebie coraz nowe formy interakcji i wyrazu, same gry też zmieniają się na naszych oczach - Wiedźmin 2 w dniu premiery jest grą inną od tej, którą możemy dziś uruchomić, dzięki ciągłym aktualizacjom i łataniom. W takim momencie ocenienie gry staje się trudne, i sprowadza się do osobistych gustów i guścików recenzenta (proszę porównać, jak różnie na świecie zostały ocenione takie gry jak Call Of Juarez Cartel, FEAR 3 oraz Duke Nukem Forever). W takim wypadku to właśnie publicystyka - czyli krytyka i analiza trendów, ocenianie procesów tworzących grę, wspólne śledzenie kampanii marketingowych, edukacja o rozwoju medium, gatunków i stylistyk w grach może dać odbiorcy wiedzę trudno zastępowalną przez ciągle ścigające się na newsy portale o grach. Gier już nie można oceniać tak jak filmów, książek, albumów muzycznych (które też przechodzą transformację medialną) - zatem warto się skupić nie na ich grafice, udźwiękowieniu, wydajności engine'ów, a właśnie na tym co wnoszą do swych gatunków i na rynek. Weźmy na przykład Team Fortress 2 - z początku element The Orange Box będący w cieniu Portal i Half Life 2, teraz - darmowy, sieciowy FPS, który solidnie przemodelował sposób rozgrywki on-line. A czy ta gra ma jakąś nadzwyczajną grafikę lub dźwięk? Nie. Funkcjonuje ona na nienowym engine Source, który pozwala jej wyglądać estetycznie i przyjemnie, dzięki niezwykłej, kreskówkowej stylistyce postaci. Czy ktoś by przewidział taki obrót sytuacji - zamiast upartego dążenia do tworzenia coraz bardziej realistycznych graficznie produkcji, szalejemy na punkcie karykaturalnych postaci żołnierzyków. Takie zjawiska właśnie wymagają analizy i opisywania, by zamiast dać się ponieść kolejnej rozbuchanej akcji reklamowej gigantów wydawniczych, gracze znali mechanizmy obecnie kształtujące gry. I być może, gdyby zrezygnowano z punktowego oceniania gier, sami producenci zamiast patrzenia na kolejne liczniki, zaczęli zastanawiać się - czym jeszcze zaskoczyć odbiorcę? Czy możemy mu wcisnąć kolejnego wojennego shootera albo RPGa fantasy?

KotakuLogo.png

Rzecz jasna, moje rozważania powyższe to pierwszej wody ułuda - nikt na takie coś nie pójdzie, a nawet jeśli - to nie na długo. Pisma papierowe o grach jak padały, tak będą padać, i będą przechodzić do Internetu, tylko po to, by zetknąć się tam z już ustabilizowaną konkurencją pod postacią portali oraz blogów. I zacznie się kolejny wyścig - czym przykuć czytelnika? Dziesiątkami artykułów-toplist typu "Top 10 seksownych babeczek z gier, z którymi byśmy zagrali (jeśli wiecie co mamy na myśli)"? Albo "Japończycy są dziwni i za nic nie rozumiemy, jak u nich działa popkultura, którą pragniemy małpować"? Rozpaczliwym produkowaniem newsów, byle być pierwszym i "na bieżąco"? Opieraniu swej kadry na garści przebojowych kolesi o ego wielkości średniej planetoidy i niewyparzonych ozorach? Quo vadis, video game journalism?

450px-the_thinker_close.jpg

PS. To ostatnie pytanie jest skierowane do Was.

11 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Video game journalism ma się bardzo dobrze. Może nie w Polsce... Ale ma się dobrze. Mam dwa świetne przykłady z Wielkiej Brytanii. Pisma: Edge i MCV. MCV to przede wszystkim publicystyka, wywiady i tematy okołogrowe i branżowe, natomiast Edge to zbiór obszernych zapowiedzi i krótkich, zwięzłych recenzji. Właśnie Edge szczególnie mi się spodobał, przez swoją formę. To naprawdę poważne pismo... Nie chcę być źle zrozumiany, ale uważam, że niektóre czasopisma cierpią na syndrom "bądźmy śmieszni", a nie wszystkim to wychodzi.

Artykuły w Edge spokojnie mogłyby trafić na łamy New York Timesa, czy Newsweeka. Nie są nadęte, gdzie trzeba - autor puszcza oko do czytelnika, ironia też się znajdzie, ale nie ma w tym przesady. Wszystko jest schludne, czcionka mała, nawet reklamy nie wyglądają nachalnie. Obszerny dział rozmyślań okołogrowych też zrealizowany jest bardzo przejrzyście, a poruszane tematy często zachaczają o game design czy nawet filozofię. To moim zdaniem jest dojrzałe dziennikarstwo branżowe. Myślę, że u nas po prostu wydawcy obierają za target ludzi w wieku 15-18 lat...

Link do komentarza

Widzisz, tyle że Edge jest pismem marginalnym, ze swym nakładem ok. 30,000 egzemplarzy, stanowi raczej tło jak podstawę dziennikarstwa o grach, nawet w swej rodzimej Brytanii.

Myślę, że u nas po prostu wydawcy obierają za target ludzi w wieku 15-18 lat...

Że tak spytam - a źle robią? Jeżeli poświęcisz czas i przejrzysz profile forumowiczów, większość będzie miała właśnie taki wiek. Ale domyślam się, że chciałeś zwrócić uwagę na "luzacką" stylistykę, która ma lepiej przemawiać do młodzieży licealnej - jest coś na rzeczy. U nas chyba jeszcze nie ma ludzi, którzy by tak potrafili pisać, by każdy mógł czytać bez skrzywienia, i młodsi, i starsi.

Link do komentarza

No cóż... Mahomet nie chce przyjsć do góry, to ona przyjdzie do niego. Goście pisać nie mogą, ale ja tam się nie poddaję. I liczę, że zachowasz, mości starożytny pechowcu, fason i komentarz zostanie (w tej postaci).

Do rzeczy: jest źle. Ale czy aby tak źle, by płakać? Miałem o pismach pisać dawno, więc nie mogę Cię o kradzież pomysłu sądzić, ale jak prawie wszędzie, tak i tu jest trochę prawdy i trochę "oszukanej prawdy".

Play upadnie, za parę lat może się okazać, że CD-Action zostanie obok 2 prawie nic nie liczących się pism. Ale samo CD-A upaść nigdy nie upadnie, a na pewno nie w ciągu najbliższych kilku(nastu?) lat.

Dlaczego? Bo nie mogą sobie na to pozwolić. Ani wydawnictwo, ani pracownicy. Historia pokazuje, że znacznie większe marki upadały, jednak CD-A zmienia się względem mijających pokoleń i dzięki temu... nadal jest na rynku.

Absolutnie nie dziwi mnie więc, że starym wyjadaczom CD-A się nie podoba. W tym roku sam kupiłem ze 3 numery, głównie dla pełnych wersji, bo sam widzę, że resztę mam podaną na tacy w internecie. Choć jak pełniaki są dobre (, to i samo pisma ciepło witam w mych progach. Bo papier to jednak rzecz przyjemna w dotyku, miła dla oka i duszy, nawet, jeśli to na papierze jest zacofane, bo nieaktualne w stosunku do internetu. A ekran, do czasu wynalezienia porządnych wyświetlaczy z prawdziwego zdarzenia wciąż będzie czymś, co kojarzy mi się z niezbyt komfortowym narzędziem umożliwiającym czytanie dłuższych tekstów.

Trochę cię znam, więc wiem, jak reagujesz na współczesne gry. Sam jestem w lekkim szoku, bo kolekcjonerski w dużej mierze zaczynają być błazenadą (malutki "artbook" w cienkiej oprawie, figurka za 350 zł i 5 DLC - cena końcowa? 500-600), bo DLC i mikrostransakcje opanowały branżę, a dodatki przestały istnieć, bo brak dem, bo PC już się prawie nie liczy poza MMO, CSem i Facebookowymi pierdółkami pokroju FarVille. Bo najlepiej sprzedającymi się grami są Call of Modern: Warfare 23 i Sweet Birds, bo pudełka już się prawie nie liczą, a dystrybucja cyfrowa uderza potężnym ciosem w kolekcjonerów (do których się zaliczam), bo gry są coraz krótsze i prostsze... mógłbym tak w nieskończoność. Ale czy przez to mam zrezygnować z grania? Czy mam zamknąć się na nowe tytuły i grać do usranej śmierci w tytuły sprzed XXI wieku?

Toż to bezsens. Jest źle, ale nie na tyle tragicznie, żeby zacząć płakać. Polacy są skłonni do malkontenctwa, narzekania i wszędobylskich "płaczy" z marudzeniem na czele. Narzekamy na polityków, na podwyżki, na gry, na czasopisma, ale - przepraszam - do jasnej cholery, cokolwiek robimy w kierunku lepszego jutra? NIE! NIE! I JESZCZE RAZ: NIE! Obudźmy się, póki jeszcze nie jest za późno.

Prawdopodobnie jestem jednym z nielicznych, którzy za starymi czasami nie tęsknią. Bo i za czym mam tęsknić? Za dużo niższym poziomem medycyny i wolniejszym rozwojem, za modemami na "impulsy telefoniczne", za bumą balonową Donald? Za Duke Nukem 3D, Blood, Beyond Good & Evil? A w życiu... choć wiele rzeczy z dnia na dzień jest gorszych na tym świecie, to patrzę w PRZYSZŁOŚĆ, a nie jestem zaślepiony przeszłością. Nie cofam się ,a idę przed siebie, bo na tym polega życie. Wiadomo - fajnie jest powspominać stare, dobre dzieje, ale życie przeszłością to błędne koło, z którego nie ma wyjścia. Należy patrzeć do przodu. A jak ktoś nie potrafi, to ma naprawdę potężny problem, który kwalifikuje się do diagnozy i naprawy. Tyle w temacie.

You know who. Mam nadzieję, że jesteś na tyle bystry. :) I wbrew pozorom, wciąż uważam cię za w porządku człowieka, tylko masz zbyt negatywne podejście do niektórych spraw, jak większośc młodych ludzi na tym forum zresztą.

Link do komentarza

Prasa komputerowa nie umrze - przynajmniej do czasu, gdy wymierać nie zacznie CAŁA prasa. Pal licho pełne wersje i tego rodzaju dodatki... Dopóki po świecie stąpać będą dinozaury lubujące się w papierze (a do takich sam zapewne będę należał :smile:), dopóty wydawcom będzie się opłacało inwestować w ten segment. Pomijam oczywiście fakt, że do czynienia możemy mieć zarówno z upadkami starych, jak i powstawaniem nowych pism (choć to drugie jest o wiele rzadsze i trudniejsze).

Jeśli chodzi o kartę przetargową prasy, to według mnie może to być wyłączność na niektóre materiały - pierwsza recenzja, pierwszy test, itd., co oczywiście wymaga również zaangażowania ze strony samych twórców gier. Biorąc jednak pod uwagę budżet, jakim dysponują stojące za periodykami wydawnictwa (zazwyczaj większy, niż ten należący do stron internetowych) o zaangażowanie twórców gier raczej nie jest trudno... Poza tym ujawnienie gry w światowej sławie czasopiśmie wydaje się być bardziej "prestiżowe" od uczynienia tego samego w sieci :tongue:.

Link do komentarza

Jak mogłeś nie kupić CDA?! Nie jesteś godzien nim gardzić. Smuggler się dowie, to Ci nogi powyrywa :cat2:

Ale jeśli się nie dowie, to miło by było zobaczyć kolejne Twoje teksty, bo ten wyjaśnił chyba wszystkie wątpliwości. Jeszcze mój mały komentarz dot. Twoich przemyśleń: ludzie po prostu głupieją i trudno już im dogodzić. Sprzedaż się zmniejsza, bo prostakom nie chce się czytać. A jak się nie chce, to po co kupować takie CDA, Playa? Dzisiaj tylko i wyłącznie pełniaki trzymają te pisma przy życiu. Popatrzmy jak skończył Click! - zaczął eksperymentować z DVHD i po paru nieudanych numerach, problemach z nośnikami padli jak muchy.

Tak samo Next, którego mało kto kojarzy. Ja nie zapomnę tych świetnych artykułów dla zaawansowanych użytkowników. Magazyn padł, bo wśród graczy, sprzętowców coraz mniej jest ludzi, którzy chcą się czegoś nauczyć. Już nie mówiąc o nauce czytania, która by dobrze niektórym zrobiła. Ja dzięki niektórym artykułom zdobyłem niemałą wiedzę :)

Next pod koniec swego żywota przestał dawać płyty z programami i skończył marnie. Choć IMO był ze 2 razy lepszy od PC Formatu i tych porad, które spokojnie można wyszukać na Googlach/zrobić to samemu. Pismo jest adresowane do - góra 12-latków, którzy nie umieją samodzielnie zainstalować najprostszego programu. Nie mówię, że nie warto się uczyć, bo od czegoś trzeba zacząć, ale panowie z PCF to typowi ekszperci. Za 2 grosze...

Link do komentarza

Zgadzam się. O ile Click wiedział, gdzie jego miejsce (dodając nikomu nie znane gry, Chicago 1930, Crazy Machines... do tego ostatniego do dziś wracam), to Play od zawsze chciał się wyrwać z półki średniej na półkę wyższą (CDA), jak to się kończy - widać.

Co do CDA, jest źle. Recenzje tracą klimat, są pisane zbyt "sucho", nie przekazują już emocji recenzenta podczas pisania gry. Teraz jest to tylko wyliczanie wad, ew. "ciekawie zastosowano...". I tyle. IMO jest to skutek odejścia najlepszych recenzentów: Elda (1st), EGMa(2nd) i Iwana (3rd). EGM miał baardzo specyficzny (w pozytywny sposób) styl pisania, do tego doświadczenie. Stawiam go na 2nd, bo recenzował głównie przygodówki. Dobrym recenzentem był także CormaC, niestety wypalił się w nim młodzieńczy zapał do pisania, tak dobrze widoczny np. w recenzji Gothica 3. Wysechł chłopak. ŚWIETNI byli też Gem oraz Gregorius, lecz teraz dostają raczej ochłapy. Inne działy też się zepsuły:

AR - Smugg stracił pazur, i to widać. Jest teraz bardzo rzeczowy, i nie liczę tego jako +. Posłużę się po raz kolejny wyświechtanym słówkiem: wysechł... Natomiast błędem jest powrót MrJedi. Jego odzywki są głupie, nudne i nie zabawne. Dla mnie dział mógłby nie istnieć.

NL - totalny "rzal". Po pierwsze, za mało dowcipów, śmiesznych tekstów itp. Najgorszym chłamem jest kąt z iluzjami... takiego shitu dawno nie było. Poza tym niektóre teksty po prostu nie są śmieszne. O ile takie "bzdury, w które wierzymy" były ciekawe, to "głupie wynalazki" to absolutny niewypał. Rozumiem, że czytelnicy mieli tworzyć ten dział, ale skoro jest z tym problem, to jego rozwiązaniem jest obcięcie NL, a nie zapychanie go na siłę.

GameWalker - największa strata. Przyczyną jego usunięcia miał być brak chęci do dopisywania się, ale to nie ważne, bo będzie okienko przy recenzji. Przepraszam bardzo, czy była kiedyś recenzja, przy której ekipa gadała o grze dłużej, niż 3/4 wypowiedzi? Chyba nie (OK, był Wiesiek, ale się nie liczy. Bo nie.) Do tego znikły felietony recenzentów. Podczas zmiany pisali, że powstje nowy dział "pblicstyka", do którego zostaną one przeniesione. I co? Ano g.....

Akurat ta publicystyka się trzyma, to raczej dzięki czytelnikom, ale nie neguję też wkłady części ekipy CDA.

No i przechodzimy do pełniaków. Tak, są one niezłe. Mass Effect? Super gra. Ale... jest jedno ale. Pisał o nim w tekście LaserGhost. Ostatnio pełniakami są gry, które większość graczy ma, bo były kiedyś tam w reedycjach. Może rozwiązaniem nie jest celowanie w złote środki, czyli gry znakomite, bo te są już w posiadaniu wielu graczy, lecz uderzanie w poszczególne grupy nie grami wybitnymi, lecz niezłymi. Takimi, na które wydać kupę kasy, ale wciąż przyciągające przed ekran. Złotym środkiem było combo Akcja+Przygodówka+RPG/Sport/strategia. Spójrzmy na Złoty Rok CDA, czyli IMO 2007. Pełniaki 10/07 - Thief3, Cezar3 oraz Podróż do Wnętrza Ziemii. Każda z tych gier gościła na moim dysku zapewniając mi kupę zabawy, a dzisiejsze? Bodajże od 6 miesięcy nie spędziłem przy grze z nowych CDA więcej niż 2/3 godziny.

Dla mnie jest to prawie koniec z CDA. Chodzi o to, że od września będę dostawał kasę na tydzień i "żyj jak chcesz, ma ci starczyć, a jak nie to twój problem". Póki rodzice fundowali było okej, ale aktualny poziom nie jest wart mojej kasy. Chyba, że dadzą interesującego pełniaka :)

I taka refleksja, a raczej apel do ekipy, a nuż ktoś przeczyta: Chłopaki, to, że jest się najlepszym na rynku, nie znaczy, że jest się dobrym.

Link do komentarza
to, że jest się najlepszym na rynku, nie znaczy, że jest się dobrym.

No ba! Znaczy to ni mniej, ni więcej: "jest się najlepszym na rynku (a nie tylko dobrym)"... Coś filozofia nie udała się. ;)

Ogółem -dostrzegłem kilka błędów w tekście, ale kto ich dziś nie robi? Daruję zatem.

A sam wpis... Hm.

Ciekawy. Jakoś nie myślałem nigdy w podobny sposób. Ale co racja to racja, jak powiadają. :)

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...